czwartek, 6 grudnia 2018

Jakie prezenty wręczać artystom musicalowym?

Prezenty dla idoli to nieodłączna część życia musicalowego fana. Nie muszą być drogie - najważniejsze w nich są nasze włożone serce oraz pomysłowość.
   W moim życiu musicalowej fanki był naprawdę dość długi czas, gdy wymyślanie i tworzenie prezentów traktowałam jak osobną sztukę oraz ćwiczenie na kreatywność. Bo, sami powiedzcie: czy wynajdywanie nawiązań do ról, a potem przemienianie ich w rzeczy materialne, które można komuś wręczyć, nie jest fascynujące? A gdy dochodzi do tego szczera radość osoby obdarowanej, zaczynamy czuć wielką satysfakcję, a nasza rola widza wydaje się nagle o wiele bardziej potrzebna. Bez wątpienia, temat prezentów dla naszych idoli to coś, o czym można opowiadać bez końca.
   Listę najpopularniejszych prezentów dla aktorów teatralnych niezaprzeczalnie otwierają kwiaty. W sumie trudno się dziwić, ponieważ ten wyraz wdzięczności z reguły przekazuje się przez obsługę widowni, dlatego praktycznie nie istnieje ryzyko, że nie zostanie on wręczony. Jeśli o mnie chodzi, ostatnio jest to mój najczęściej wybierany sposób wyrażania wdzięczności. Uwielbiam sprawiać taką małą przyjemność artystom, którzy zachwycili mnie na scenie, bo wiem, że jest to dla nich ogromne wyróżnienie. Ale żeby nieco spersonalizować mój prosty upominek, od pewnego czasu rezygnuję z gotowych bilecików z kwiaciarni i zastępuję je takimi, które wykonuję samodzielnie. Okazuje się, że nie trzeba być osobą uzdolnioną plastycznie, by stworzyć coś fajnego, wystarczą proste przybory i odrobina cierpliwości. ;) Poniżej możecie zobaczyć przykład takiego własnoręcznie zrobionego bilecika.


   Oczywiście, nie ma jednego wzoru na stworzenie takiej karteczki. W moim przypadku jest to zazwyczaj nazwisko artysty, kilka kwiatowych ornamentów (to mój ulubiony i najbardziej zaufany wzór), a czasami dorzucam również jakiś cytat. W tym przypadku była to sentencja o rybakach, ponieważ adresat kwiatka, Marek Chudziński, kreuje postać Piotra w "Jesus Christ Superstar" i to jest rola, do której bardzo chciałam nawiązać. Myślę, że taka forma "prezentu" nie jest w żaden sposób gorsza od innych, bo na stworzenie bilecika poświęcam dużo czasu i serca, a słyszałam pogłoski, że niektórzy artyści zachowują takie rzeczy na pamiątkę.
   Pozostając jeszcze przez moment w podobnym temacie - bywa, że artyści otrzymują ode mnie kartki na okazje typu urodziny, czy Boże Narodzenie. Oczywiście wspaniale jest, jeśli taka kartka jest zrobiona samodzielnie, jednak dla mnie format 8x12 cm jest już wystarczającym wyzwaniem. ;) Kartki okazjonalne najczęściej wręczam razem z jakimś dodatkowym upominkiem, co możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej:

link do źródła

   Tutaj osobą obdarowaną był Adrian Wiśniewski, a główną "atrakcją" tego zestawu był śledzik białostocki. Dlaczego śledzik? Było to nawiązanie do żartobliwego stwierdzenia Adriana: "Dobry śledzik nie jest zły", które pojawiło się parę dni wcześniej na kanale Studia Accantus. To było dosłownie wtrącenie, ale takie właśnie wtrącenia, aluzje, czy pojedyncze wersy piosenek są tym, z czego najfajniej jest robić artystom niespodzianki.
   Jednak gotowe kartki, które można kupić, bywają również doskonałym pomysłem same w sobie, jeżeli tylko posiadają odpowiednią grafikę, czy treść. Dobrym przykładem jest pocztówka z Białegostoku - dołączyłam ją zamiast bilecika do kwiatka, który przekazałam Dariuszowi Niebudkowi przy okazji spektaklu "Producenci". Postać Dariusza Niebudka w tym spektaklu nazywa się Max Bialystock. ;)
   Zdarzyło mi się jednak popełnić również własnoręczne kartki okazjonalne. Najlepszy przykład:


   Owa laurka powstała z okazji powrotu Marcina Franca na rolę Jesusa w łódzkiej inscenizacji "Jesus Christ Superstar". Marcin, będąc na pierwszym roku Akademii Teatralnej, musiał na prawie rok zawiesić swoją pracę w teatrze, a ja i moja przyjaciółka nie mogłyśmy doczekać się jego powrotu. Gdy już ten powrót został ogłoszony, przygotowałyśmy mu powyższą kartkę, a także dwie rzeczy, które bardzo kojarzą się z postacią Jezusa: chleb i wino. Były to najzwyklejsze produkty, które można kupić w sklepie, a potem zjeść i wypić, ale gdy zostały wplecione w odpowiedni kontekst, stały się naprawdę fajnym upominkiem. Takie właśnie rzeczy - najzwyklejsze, które można dostać w sklepie - jeśli są wręczane z podziękowaniem za określoną rolę, stają się czymś niezwykłym.
   Innym prezentem, który wymagał ode mnie odrobiny kreatywności oraz zdolności manualnych, była poniższa grafika będąca obróbką zdjęcia pochodzącego z galerii Teatru Roma:


   Był to podarunek dla Jakuba Szydłowskiego na jego czterdzieste urodziny. Pamiętam, że był to dzień bardzo przełomowy, ponieważ łączył się ze zdjęciem z afisza w Teatrze Roma spektakli "Aladyn Jr." oraz "Deszczowa Piosenka". Razem z grupą fanów Kuby Szydłowskiego zrobiliśmy między sobą ankietę, która jego kreacja jest naszą najbardziej ulubioną - wybór padł na Grantaire'a z "Les Misérables". I właśnie wokół tej kreacji stworzyliśmy upominek, którą była butelka wina opatrzona powyższą grafiką jako etykietą. Trudno powiedzieć, czy większą radość miał artysta po otrzymaniu prezentu, czy my, przygotowując go. ;)
   W czasach "Deszczowej piosenki" poznanie Kuby Szydłowskiego było moim ogromnym marzeniem, a gdy się tak w końcu stało, postanowiłam dać mu coś wyjątkowego. Ponieważ w tamtych czasach bardzo śledziłam jego pracę, zarówno w teatrze, jak i w telewizji i dubbingu, zwróciłam uwagę, że ma on szczególne szczęście do kreowania ról stróżów prawa. Postanowiłam więc zrobić mu "artystyczną legitymację policyjną", a efekt macie poniżej:



   W tym przypadku inspiracją do stworzenia takiego, a nie innego upominku, była moja wnikliwość w pracę danego artysty. Czasem tak jest, że ktoś ma szczęście do pewnego rodzaju kreacji i niekoniecznie wynika to z jego emploi. Zawsze warto szukać, łączyć fakty, a na pewno uda się z tego stworzyć coś fajnego. W tym przypadku wystarczyło stworzyć na komputerze dokument upozorowany na legitymację, wydrukować go (dla lepszego efektu użyłam starego papieru, który znalazłam na strychu), wypełnić i "opieczętować" całusami. Taką legitymację można wręczyć na przykład w teczce, jednak ja chciałam, by była to również ozdoba, którą można powiesić na ścianie, dlatego zdecydowałam się na antyramę.
   Chcąc nawiązać do ról ulubionych artystów, możemy również posiłkować się maskotkami albo poduszkami ze spersonalizowaną poszewką. W tym drugim przypadku jest to kwestia złożenia zamówienia na przykład w studiu fotograficznym - ja zdecydowałam się na takie rozwiązanie dwukrotnie i za każdym razem był to upominek przyjęty niezwykle ciepło. Jeśli chodzi o maskotki, bardziej sprawdzają się spontaniczne zakupy, niż poszukiwania, ponieważ naprawdę trudno jest znaleźć coś odpowiedniego, gdy się wie, czego konkretnie się szuka. Co innego, jeśli zobaczymy coś na półce w sklepie i stwierdzimy: "O, to nadawałoby się dla tej i tej artystki jako podziękowanie za to i za to". W taki właśnie sposób kupiłam widoczną poniżej małpkę:


   Jest to zakup, z którego jestem naprawdę zadowolona. Małpka, mimo naprawdę przystępnej ceny, jest na tyle duża, że jej łapki można opleść sobie wokół szyi. Biorąc pod uwagę, że chciałabym nawiązać tym upominkiem do szympansa Normy Desmond z "Bulwaru Zachodzącego Słońca", nie mogłam wymarzyć sobie lepszego znaleziska. 
   W opowieści o prezentach nie może, oczywiście, zabraknąć tego, co fani lubią najbardziej, czyli - własnoręcznych wypieków. Ten rodzaj podziękowania ma ogromną przewagę nad innymi, ponieważ nie jest to coś, co będzie leżało i zbierało kurz, a coś, co stanie się miłym i smacznym dodatkiem na przykład do kawy. Mogą to być najzwyklejsze muffinki, które ja osobiście często ostatnio praktykuję:


   Dobrym sposobem na ich przetransportowanie są plastikowe pojemniczki po mięsie (umycie ich zazwyczaj wystarczy, jednak ja wyścielam je jeszcze papierem), ewentualnie przezroczysty pakunek zrobiony z folii celofanowej, którą można kupić za grosze przez Internet albo w dobrze zaopatrzonej kwiaciarni. Dobrym pomysłem na prezent są również ciastka. Miałam kiedyś swój ulubiony, sprawdzony przepis, który dodatkowo dawał mi szansę wyżycia się artystycznego ;) Poniżej prezentuję Wam zdjęcie moich wypieków, z których w tamtych czasach byłam szczególnie dumna:


   Z tymi wypiekami zawsze szło się pod wejście służbowe i częstowało przychodzących do pracy artystów. Część imion została tutaj wypisana z myślą o konkretnych artystach i spotykała się z niezwykle sympatycznym odzewem z ich strony. Większość z tych wzorów wykonać jest niezwykle łatwo - kwiatki na przykład robi się przy pomocy patyczka higienicznego maczanego w czekoladzie. Chociaż tu, tak jak w przypadku bilecików, pomysłów może być tyle, ile osób chcących stworzyć fajny prezent, dlatego w ofiarowywaniu artystom wypieków, które będą jednocześnie ładne i smaczne, można się ścigać.

   Jak się okazuje, prezenty to nie tylko drobne wyrazy wdzięczności ofiarowywane ulubionym artystom. To przede wszystkim wspaniałe lekcje kreatywności oraz źródła niezwykłych wspomnień. Ja sama, przeglądając stare zdjęcia, nie mogę przestać się uśmiechać, a gdy wspominam wspólne, szalone akcje w musicalowym fanklubie, nie mogę się nadziwić, jak wiele naprawdę genialnych rzeczy można zrobić, jeśli skrzyknie się kilka osób, które połączy ta sama pasja. Mam nadzieję, że takich grup zrzeszających fanów będzie w Polsce coraz więcej. A morał z tego wpisu jest jeden: dawajcie artystom prezenty! Jest to jeden z najwspanialszych sposobów na przeżycie przygody, odkrywanie nowych umiejętności, rozwijanie starych oraz poznawanie mnóstwa genialnych ludzi! Nie bez znaczenia jest również fakt, że ulubiony artysta poczuje się doceniony i będzie z jeszcze większą ochotą robić to, za co tak bardzo go podziwiamy. ;)

2 komentarze:

Popularne posty