poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Wady bycia fanem musicali


Czy są jakieś wady częstych wizyt w teatrze i obcowania ze sztuką? Okazuje się, że tak. Wiadomo, że każdy medal ma dwie strony, i chociaż zalet bycia fanem musicali jest bez porównania więcej, to jednak warto mieć świadomość, że ta, jakby nie patrzeć, piękna pasja, to nie tylko same dobre chwile...







WADA 1
Brak zrozumienia ze strony rodziny i znajomych

   Choć każde dziecko słyszało o produkcjach Disneya, które są przecież musicalami, temat tej dziedziny sztuki wciąż jest bardzo mało popularny w naszym kraju. Przeciętny zjadacz chleba słyszał najwyżej o tytułach "Upiór w Operze" i "Skrzypek na dachu", a trochę bardziej oczytane osoby potrafią wymienić "Metro" oraz tytuły wystawiane w lokalnym teatrze. Pasjonaci tego gatunku należą do tak ogromnej mniejszości, a musical jest tak specyficzną formą, że na tym tle po prostu muszą pojawiać się nieporozumienia. Śpiewanie dziwnych piosenek, zachwycanie się nazwiskami, o których nikt nie słyszał (oczywiście tylko do czasu, aż rzeczony Anonimowy Artysta nie skradnie serc całej Polski w jakimś programie typu show), obwieszanie swoich mieszkań plakatami oraz wieczny brak czasu i pieniędzy - to wszystko sprawia, że nasi bliscy wciąż łapią się za głowy, a nasze relacje raczej nie stają się dzięki temu cieplejsze.
   Temu problemowi związanemu z byciem fanem musicali poświęciłam osobny wpis w postaci poradnika: Jak żyć z fanem musicalu? ale choć pogodzenie się z pewnymi naszymi zachowaniami może być dla naszych bliskich dużym ułatwieniem, to jednak pełnego zrozumienia możemy oczekiwać tylko od innych fanów, a tych jest wciąż bardzo, bardzo mało.


WADA 2
Konieczność dojazdów

   Oczywiście, jeśli mieszka się w jednym z polskich miast, gdzie można zobaczyć musical, nikt nikogo nie zmusza do pielgrzymek po całym kraju. Jednak jest to pewne ograniczenie, bo nawet w przypadku Warszawy liczba musicali oraz ich różnorodność nie daje możliwości poznania wszystkich tytułów, które mogą nas interesować. Ostatnio coraz popularniejsze są wśród polskich fanów wycieczki na londyński West End, a bywa, że i Broadway. Zaś w granicach Polski wspaniałe tytuły, których żal nie zobaczyć przynajmniej raz, grane są od Gdyni po Kraków, co przekłada się na poświęcony czas, energię oraz - o czym mówi również kolejny punkt - wydane pieniądze.


WADA 3
Jest to kosztowna pasja

   Nawet, jeśli dany spektakl nie wymaga od nas podróży na drugi koniec kraju, same bilety na musicale to dość spory wydatek. Składa się na to wiele rzeczy, przede wszystkim wysokie koszty produkcji musicali i nie zawsze adekwatne ich dofinansowanie . Część teatrów prowadzi co prawda sprzedaż wejściówek, jednak nie gwarantują one dobrego miejsca, a w pasji musicalowej niezwykle ważny jest kontakt ze sztuką, a często również zajmowanie konkretnych miejsc na widowni (jeśli np. widz siedzący na danym miejscu zostaje wciągnięty w interakcję z artystami). Kosztowne są również gadżety i dodatki musicalowe, przede wszystkim programy, które są nie tylko wspaniałą pamiątką ze spektaklu, ale też ciekawym źródłem wiedzy. A gdy w grę wchodzą jeszcze dojazdy, wyjście na jeden musical staje się ogromnym obciążeniem dla naszego portfela.


WADA 4
Z tą pasją bardzo trudno związać się zawodowo


   Teoretycznie nie ma nic trudnego w ukończeniu studiów związanych z teatrem (teatrologia, kulturoznawstwo), jednak są to kierunki, po których bardzo ciężko o jakąkolwiek pracę, a co dopiero pracę przy musicalach. Pomijam kwestię starań o bycie artystą musicalowym, ponieważ jest to droga, która nie ma końca, a samo zdobycie kwalifikacji zawodowych graniczy z cudem. Chcąc związać się z teatrem, warto interesować się marketingiem, księgowością, czy reżyserią dźwięku - jest dość sporo dróg, które pozwalają pracować w bezpośrednim sąsiedztwie musicalu, jednak nie oszukujmy się: rynek pracy jest w tym temacie bezlitosny. Oczywiście, walczyć warto do końca, jednak należy przygotować się na to, że (przynajmniej przez jakiś czas) będzie się pracowało 40 godzin tygodniowo w zupełnie przypadkowym miejscu, swoim marzeniom poświęcając tylko wieczory i weekendy.


WADA 5
Wokół musicalu skupia się bardzo specyficzne środowisko

   Sztuka, co wiadomo nie od dziś, wzbudza wiele emocji, niekoniecznie pozytywnych. W środowisku artystów codziennością jest ogromna rywalizacja, czasem podszyta wzajemną niechęcią... A w świecie musicalu jest to widoczne dwa razy bardziej. Nawet pomimo (a może z powodu) tego, że to środowisko w Polsce jest bardzo małe. I nie trzeba przyjaźnić się z aktorami, by odczuć atmosferę cichej wojny, wystarczy dołączyć do grupy fanów. Lojalność wobec ulubionego artysty często zamienia się w niechęć do jego rywali, a bywa nawet, że miłośnicy dwóch różnych aktorów toczą ze sobą wojnę, pomimo, że sami zainteresowani są najlepszymi przyjaciółmi. I choć rywalizacja w rozsądnych granicach jest zrozumiała, a nawet pożądana, to nadmierna emocjonalność tego środowiska oraz częste zamykanie się w wąskim kręgu nie zawsze są miłą odskocznią od codziennych problemów i mogą popsuć radość z obcowania z danym artystą, czy tytułem.


   Czy macie jakieś swoje przykre doświadczenia związane z pasją musicalową? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

środa, 18 kwietnia 2018

Pożegnanie "Niedzieli w Parku z Georgem" w Teatrze Rozrywki w Chorzowie

Dokładnie miesiąc temu miałam ogromną przyjemność obejrzeć, niestety ostatni już, spektakl "Niedzieli w Parku z Georgem" w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Jego premiera (będąca jednocześnie polską prapremierą tego musicalu) miała miejsce 15 listopada 2014 roku i od tamtego czasu spektakl został zagrany zaledwie 46 razy... Być może jego niewielka popularność związana była z tym, iż tytuł nie posiada lekkiej, porywającej fabuły i jest zdecydowanie dziełem, które wymaga skupienia oraz umiejętności odniesienia przedstawionej opowieści do historii oraz kultury. Główne miejsce akcji również jest dla większości z nas obce: mowa tu o francuskiej wyspie Grande Jatte...
   Paradoksalnie, widok parku położonego na wyspie na rzece Seine jest nam doskonale znany ze słynnego obrazu Georgesa Seurata... Nieprzypadkowo, ponieważ to właśnie Georges Seurat, francuski neoimpresjonista żyjący i tworzący w drugiej połowie XIX wieku, jest głównym bohaterem musicalu "Niedziela w Parku z Georgem". Trudno jednak nazwać produkcję, którą widziałam, musicalem historycznym... Ale po kolei.
   "Niedziela w Parku z Georgem" to trzeci musical Stephena Sondheima, który zagościł na deskach Teatru Rozrywki, w tym drugi z jego muzyką (poprzednie to "West Side Story" oraz "Sweeney Todd"). Autorem tekstu jest James Lapine (twórca m.in. libretta do innego musicalu Sondheima, "Into the Woods"), zaś przepiękne polskie tłumaczenie stworzył Daniel Wyszogrodzki (który dla Teatru Rozrywki w Chorzowie przetłumaczył również libretta musicali "Olivier!", "Producenci" oraz "Sweeney Todd"). Za reżyserię inscenizacji chorzowskiej odpowiadał Andrzej Bubień, twórcą scenografii była Anita Bojarska, za przepiękne choreografie odpowiadał Jarosław Staniek, zaś na scenie mogliśmy podziwiać zespół artystyczny Teatru Rozrywki, przede wszystkim występującego w głównej roli Kamila Franczaka, dla którego było to pierwsze tak wielkie zadanie aktorskie na chorzowskiej scenie.
   Produkcja, która przez swoich twórców została nazwana musicalem, posiada w zasadzie wiele cech dramatu muzycznego: uwaga widza skupiona jest przede wszystkim na przeżyciach bohaterów, spychając warstwę fabularną na dalszy plan, a utwory muzyczne pełne są recytatywów. Nie można również nie zauważyć ogromnego wpływu obrazu oraz malarstwa, który widać nie tylko w scenografii, ale i w grze świateł oraz w samych bohaterach. Można zatem powiedzieć, że mamy tu do czynienia z eksperymentem scenicznym, teoretycznie zamkniętym w ramy musicalu, ale będącym połączeniem wielu różnych sztuk, od teatru po współczesne, artystyczne instalacje. I może to nadinterpretacja, ale takie łączenie wielu różnych, pozornie niepasujących do siebie sztuk, które razem tworzą coś zupełnie nowego, wydaje mi się jeszcze jednym ukłonem w stronę Georgesa Seurata, uważanego przez wielu za autora techniki zwanej puentylizmem.
   Nie ulega wątpliwości, że "musical w obrazie" to ogromne wyzwanie zarówno reżyserskie, aktorskie, jak i pod względem wszystkich elementów wizualnych... Jednak zespół Teatru Rozrywki po raz kolejny udowodnił, że nie straszne są mu żadne wyzwania. Wracając jeszcze raz do tego magicznego wieczoru sprzed miesiąca, chciałabym krótko opisać to, co najbardziej utkwiło mi w pamięci.

Animacje Marii Porzyc

Choć nowinki techniczne w teatrach nie zawsze okazują się najlepszym rozwiązaniem, w tym przypadku udowodniły, że sztuka niejedno ma imię. Wizualizacje, które można było oglądać na scenie praktycznie pozwalały zatracić granice między światem żywych ludzi a tym znajdującym się na obrazach Seurata.

Choreografie Jarosława Stańka

Niezmiennie jest to jeden z moich ulubionych elementów wieczoru: Jarosław Staniek posiada dar przekazywania swoją pracą tego, co jest głęboko ukryte w muzyce, a czego nie da się wyrazić za pomocą słowa. W przypadku większości scen tego spektaklu mieliśmy do czynienia głównie z bardziej ekspresyjnym i skoordynowanym ruchem scenicznym, niż z czymś, co przeciętnemu widzowi kojarzy się z pojęciem tańca, jednak w tym pozornym minimalizmie tkwi największa mądrość. Czasem aż trudno uwierzyć, że mowa ciała, która tak doskonale koresponduje z muzyką Sondheima i tekstami Lapine'a, jest dziełem kogoś tworzącego w innym czasie i innej kulturze...

Kamil Franczak 

W tym momencie jest to jeden z najbardziej cenionych artystów Teatru Rozrywki w Chorzowie i w sumie trudno się dziwić, że jego dobra sława zaczęła się właśnie od głównej roli w "Niedzieli w Parku z Georgem". Opisanie jego kreacji w kilku zdaniach jest zadaniem niemożliwym, ponieważ połączenie młodzieńczej siły tego artysty, jego emocjonalności oraz gruntownego warsztatu, przede wszystkim wokalnego, to temat, który wydaje się nie mieć końca. Tak, jak stworzony przez niego portret Georgesa Seurata: moja uwaga nie została ani jeden raz rozproszona przez najmniejszy fałsz w głosie, czy ciele i spędziłam magiczny wieczór, wchłonięta doszczętnie przez świat człowieka, który żyje sztuką i tylko sztuką.

Wioletta Białk

Delikatność, emocjonalność i przepiękny głos tej artystki to jeden z głównych powodów, dla których wciąż i wciąż wracam do Chorzowa. Wspaniale stworzona i przeżyta postać Dot, jak również sceny z niemalże stuletnią Marie były prawdziwą ozdobą spektaklu, a obecnie żyją w mojej głowie jako jedne z najbardziej wyrazistych wspomnień tamtego wieczoru.

Maria Meyer

Nazywana przez niektórych "Pierwszą Damą polskiego musicalu" po raz kolejny udowadnia, że w pełni zasługuje na ten tytuł. Stworzona przez nią postać matki Georgesa była niesamowicie prawdziwa, a w swoim zgorzknieniu i tęsknocie za młodością jednocześnie odpychająca i wzruszająca. Z kolei w drugim akcie Maria Meyer przeobraża się w znaną krytyk sztuki, Blaire Daniels, tak bardzo różniącą się od Starej Damy, iż wydaje się niemożliwe, by obie kreacje stworzyła w ciągu jednego wieczoru ta sama aktorka. A jednak obie postacie były tak samo prawdziwe, a Maria Meyer zdawała się prowadzić je tak swobodnie, jakby za kulisami przemiana odbywała się nie z pomocą kostiumu, a co najmniej magicznej różdżki.

Muzyka Stephena Sondheima

Choć niewątpliwie wymagająca, o trudnych do zapamiętania melodiach, przeniosła mnie w zupełnie inny świat, który po tych trzech cudownych godzinach opuszczałam z największym żalem. Jest to muzyka, w której żaden dźwięk nie jest przypadkowy, a struny, które są dotykane przez muzyków, wydają się jednocześnie strunami duszy. Podróż w najgłębsze czeluście ludzkich serc, stworzenie historii opartej na emocjach, która nie potrzebuje porywającej fabuły... to jeden ze znaków rozpoznawczych pracy Sondheima.

Żywy obraz na scenie

Finał pierwszego aktu to jedyny fragment, który wolałabym oglądać z perspektywy co najmniej ośmiu rzędów: gorączkowe ustawianie scenografii i artystów oraz pełne napięcia recytatywy mówiące o trudnościach, jakie niesie ze sobą pozowanie, by finalnie odwzorować bezbłędnie obraz Georgesa Seurata, to prawdziwy majstersztyk. I choć przenikanie się światów i ciągłe zadawanie sobie pytania, co tu jest życiem, a co obrazem, towarzyszy widzom przez całe trzy godziny, to jednak właśnie ta scena była kwintesencją całego spektaklu i pozostawiła we mnie największy znak zapytania.


   18 marca 2018 roku ten niezwykły spektakl został pożegnany przez twórców, artystów oraz wiernych widzów. Nie było żadnej zieleniny, nie było przemówień, pożegnalnej lampki szampana... Było tylko trochę więcej kwiatów, niż zazwyczaj przy niedzielnych spektaklach... oraz kilka łez uronionych przez artystów na ukłonach. "Niedziela w Parku z Georgem" zniknęła, wydawać by się mogło, dokładnie tak, jak odszedł z tego świata jej główny bohater: cicho i przedwcześnie, z przeczuciem, że coś bardzo ważnego i bardzo pięknego zostało niezauważone i niedocenione...
   Być może zarówno Seurat, jak i Sondheim, wyprzedzili swoją epokę tak bardzo, że ich wspólne dziecko otrzyma zasłużone uznanie dopiero w przyszłości? Jestem pewna, że tak właśnie będzie. I dziękuję wszystkim Twórcom oraz Artystom za tak piękny, emocjonalny wieczór, który pozostanie we mnie na bardzo, bardzo, bardzo długo.


Fot. Tomasz Zakrzewski, źródło: strona Teatru Rozrywki w Chorzowie

czwartek, 12 kwietnia 2018

Wiosenne premiery musicalowe

   Choć ilość wiosennych premier nie może równać się z prawdziwym wysypem, z jakim mieliśmy do czynienia jesienią, to jednak nie ulega wątpliwości, że sezon 2017/2018 jest rekordowy, jeśli chodzi o nowości w teatrach muzycznych. Po dziesięciu wspaniałych tytułach, które pojawiły się przed Nowym Rokiem, przyszedł czas na kolejne: wielkim sukcesem okazały się "Czarownice z Eastwick" w Teatrze Syrena (premiera 3 marca), natomiast w tym momencie oczekujemy na pięć produkcji, w tym dwie polskie prapremiery wielkich światowych hitów. Zapowiada się naprawdę ciekawa wiosna! 
   Oto lista nadchodzących premier, uporządkowana według dat:




Gorączka Sobotniej Nocy
Teatr Muzyczny w Gdyni

PREMIERA: 21 kwietnia, godz. 19:00


"Gorączka Sobotniej Nocy" to tytuł, którego nikomu przedstawiać nie trzeba. Ameryka lat 70-tych, John Travolta, kula dyskotekowa i wspaniały klimat muzyki rockowej brytyjskiego zespołu Bee Gees zdobyły serca widzów na całym świecie, a teraz zawitają do Teatru Muzycznego w Gdyni. Inscenizację będącą polską prapremierą tego tytułu reżyseruje Tomasz Dutkiewicz, przekładem zajął się Daniel Wyszogrodzki, a na scenie zobaczymy m.in. Agnieszkę Przekupień, Maję Gadzińską, Tomasza Bacajewskiego oraz wcielających się w główną postać Krzysztofa Wojciechowskiego i Filipa Cembalę.
Ceny biletów: 70-110 zł normalne, 40-80 zł ulgowe.




Footloose
Teatr Muzyczny w Poznaniu

PREMIERA: 21 kwietnia, godz. 19:00


Taniec i dźwięki muzyki rockowej nie będą tej wiosny domeną wyłącznie Trójmiasta. Będący niemal równie kultowym dziełem musical "Footloose", który już niedługo będziemy mogli oglądać w poznańskim Teatrze Muzycznym, to dzieło bazujące na filmie w reżyserii Herberta Rossa z 1984 roku. Jego głównym bohaterem jest nastolatek Ren McCormack, marzący o zorganizowaniu balu maturalnego, wbrew funkcjonującemu w jego miasteczku zakazowi słuchania muzyki rockowej. Reżyserią poznańskiej inscenizacji zajmuje się Jerzy Jan Połoński. Pozostałymi twórcami są m.in.: kierownik literacki Jakub Kraszewski, choreograf Ewelina Adamska-Porczyk, scenograf i kostiumolog Mariusz Napierała, tłumacz libretta Małgorzata Ryś. W roli Rena McCormacka zobaczymy Karola Drozda oraz Macieja Zaruskiego.
   Ceny biletów: 60-120 zł normalne, 40-50 zł ulgowe.




Once
Teatr Muzyczny Roma

PREMIERA: 12 maja, godz. 19:00


Dwoje bezimiennych bohaterów, gitara, pianino oraz historia miłosna z ogromnym niedopowiedzeniem - mowa tu, oczywiście, o słynnej produkcji Glena Hansarda i Markéty Irglovej, która miała swoją premierę na Broadwayu w 2011 roku (wcześniej, w 2007 roku, powstał film w reżyserii Johna Carneya). W tym momencie trwają gorące przygotowania na Novej Scenie Teatru Muzycznego Roma. W roli dziewczyny będziemy mogli podziwiać Martę Wągrocką i Monikę Rygasiewicz, zaś główną rolę męską stworzą Mariusz Totoszko oraz Adam Krylik. Przekładem zajął się Michał Wojnarowski, a za reżyserię odpowiedzialny jest Wojciech Kępczyński.
   Ceny biletów: 110 zł (+ dwa straponteny, każdy za 55 zł).




BEM! Musical o patriotach i renegatach
Teatr Syrena

PREMIERA: 18 maja, godz. 19:00


Spektakl przygotowywany jest w ramach programu "100 wskrzeszeń na 100 lat niepodległości" i jest to kooperacja Teatru Syrena, Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach oraz twórców "Pożaru w Burdelu". Głównym bohaterem jest nieco zapomniana postać historyczna, Józef Bem, zaś fabuła, jak możemy się dowiedzieć ze strony internetowej Teatru Syrena, nie będzie typową biografią. Jak czytamy na stronie teatru: "Generał Bem, który umarł jako prawowierny muzułmanin, zażywa zasłużonego szczęścia z 77 hurysami. Niestety, kiedy w 1929 roku polska ekspedycja rządowa przeprowadza ekshumację w Aleppo i ściąga jego szczątki do Polski, dusza Generała zostaje wyrzucona z raju." Taki opis każe spodziewać się emocjonalnej i nieco alegorycznej lekcji historii, która żadnego widza nie pozostawi obojętnym.
   Autorami musicalu są Maciej Max Łubieński (tekst) oraz Wiktor Stokowski (muzyka), zaś za reżyserię odpowiada Michał Walczak. Wśród realizatorów wymienić możemy też Jarosława Stańka (choreografia), Bożenę Ślagę-Śmierzyńską (kostiumy), Mariusza Napierałę (scenografia). W tytułową postać generała Bema wcielać się będą Mariusz Drężek i Łukasz Wójcik.
   Ceny biletów: 50-120 zł.




Stańczyk
Teatr Rozrywki w Chorzowie

PREMIERA: 13 czerwca, godz. 19:00

Śląscy twórcy musicalowi przygotowali dla swoich widzów niespodziankę na koniec sezonu, którą jest podróż do czasów złotego wieku Polski. Dlaczego akurat postanowiono wziąć na warsztat akurat ten okres historii? "Żeby spróbować przyjrzeć się temu, co lubimy do dziś opisywać jako najwspanialszy okres w dziejach Polski. Zmierzyć się z mitem „złotego wieku”. Podrapać w historyczne opakowanie i zobaczyć, co wyjdzie spod spodu" - czytamy na stronie Teatru Rozrywki.
Spektakl reżyseruje Ewelina Marciniak, za muzykę odpowiadają Maja Kleszcz, Wojciech Krzak, Wojciech Urbański, tekst stworzył Jan Czapliński, zaś w tytułowej roli będziemy mogli oglądać Grzegorza Dowgiałło. W spektaklu wystąpią również artyści współpracujący stale z Teatrem Rozrywki, m.in. Wioletta Białk, Artur Święs, Alona Szostak.
   Ceny biletów: 29-69 zł.




   Wygląda na to, że tegoroczna wiosna rozpieszcza nas nie tylko wspaniałą pogodą, ale i niezapomnianymi, teatralnymi widowiskami. Pozostaje nam tylko życzyć artystom połamania nóg i jak najszybciej kupować bilety, które już teraz rozchodzą się jak ciepłe bułeczki!

piątek, 6 kwietnia 2018

Jak żyć z fanem musicalu? Kilka praktycznych porad

Był całkowicie normalny, dopóki nie wpadł w szpony tej szalonej formy zza oceanu. Dzisiaj wydaje się, jakby mówił zupełnie innym językiem, ciągle ma zajęte wieczory, słucha dziwnej muzyki, czasem nawet zachowuje się po prostu niepoczytalnie. Życie z nim staje się trudniejsze, a wasze więzi stopniowo rozluźniają się, choć jeszcze nie tak dawno łączyła was - wydawać by się mogło - niezniszczalna przyjaźń. Ale czy tak musi być zawsze? Oczywiście, że nie! Jak zawsze, wystarczy odrobina wiedzy, zrozumienia... oraz otwartość na nowe, które przecież może być początkiem wspaniałej przygody!
   Jak żyć z osobą, która kocha musicale? Poznaj 10 Złotych Zasad!


1. Nie bądź zazdrosny o żadnego aktora, nawet jeśli twoja dziewczyna codziennie zapewnia cię o swojej miłości do niego.

   Po prostu jej uwierz, że chodzi tylko o miłość do sztuki, bo stając między nią a idolem, możesz sobie bardzo poważnie zaszkodzić. 


2. Nie przejmuj się, gdy twoi musicalolubni znajomi zaczynają śmiać się bez powodu.

   Naprawdę, NIE SĄ nienormalni. A to, że nie rozumiesz, co jest śmiesznego w lekkim, karmelowym macchiato, czerwonych trzewikach, czy NAWET Rewolucji Francuskiej, to jest to tylko i wyłącznie twój problem. Oczywiście, zawsze możesz o to zapytać, jednak zła wiadomość jest taka, że ciebie nie będzie to śmieszyć, dopóki nie zaznajomisz się ze stosownym musicalem.


3. Nie przejmuj się, że twoi musicalolubni znajomi zaczynają śpiewać w najmniej oczekiwanych momentach.

   Do nagłego ataku śpiewu jest w stanie doprowadzić ich wszystko, od nieszczęśliwej miłości po brak kawy w pracowniczym bufecie. Gdy spacerujecie sobie przez park, wybuchem tej tykającej bomby grozi widok kamiennej szachownicy. W zwykłej rozmowie strach wspomnieć na przykład o deszczu, zaś mieszkając bliżej Trójmiasta, najlepiej w ogóle wyrzucić ze słownika słowa "wariat" i "dziedzic". I nie daj, Boże, jeśli przyznasz, że podjąłeś nieodwołalną decyzję, ponieważ jedyną słuszną odpowiedzią na takie stwierdzenie jest: "Stąąąd odwrotu nieee ma juuuż...".
   Nie musisz rozumieć. Po prostu to zaakceptuj.


4. Nie przejmuj się, gdy twoi musicalolubni znajomi używają pozornie bezsensownych stwierdzeń.

   Naprawdę nie ma nic dziwnego w tym, że ogarnąć biuro idzie się z puszką farby, a w banku dokonuje się transfuzji. 
   NAPRAWDĘ.


5. Nie przejmuj się, że twój musicalolubny znajomy ogląda bajki i przypadkowe odcinki seriali.

   Jedna ich połowa to musicale, a druga... Cóż, wielu aktorów pracuje w dubbingu, więc szczerzenie zębów na przykład do Szeregowego z "Pingwinów z Madagaskaru" jest czymś całkiem normalnym. Tak samo, jeśli chodzi o seriale: gość hotelowy, mąż ofiary na torach, dostawca pizzy - to wszystko to krótkie, jednorazowe występy w telewizji, które dla fanów danego artysty urastają do rangi relikwii.


6. Nie przejmuj się, że twój musicalolubny znajomy zaczyna drzeć się na widok zwykłej reklamy.

   Najpewniej właśnie zobaczył w niej kogoś, kogo zna ze sceny. Jak wyżej: artyści musicalowi w taki właśnie sposób dorabiają sobie po godzinach. Jednak reklamy są dla fanów musicalu o wiele cięższym przeżyciem, niż bajki i seriale, przede wszystkim ze względu na brak możliwości ustalenia, kiedy i o jakiej godzinie pan Idol ukaże się ich stęsknionym oczom. Przy tzw. "szoku poreklamowym" zaleca się zadbanie o dotlenienie, nawodnienie oraz krótki odpoczynek poszkodowanego.


7. Nie przejmuj się, że twój musicalolubny znajomy nie ma pieniędzy na sobotni melanż.

   Najpewniej wydał je w teatrze. Nie komentuj. Po prostu postaw, a jest szansa, że w przyszłości (najpewniej w wakacje) kumpel znajdzie środki, by się zrewanżować. 


8. Nie przejmuj się, że twój musicalolubny znajomy ma na portalach społecznościowych kolekcję "zdjęć z kimś". Ani, że część osób występuje na tym e-wernisażu regularnie.

   Zdjęcia to wspaniała pamiątka z wizyty w teatrze: nie ma dwóch takich samych fotografii z jednym artystą, tak, jak nie ma dwóch takich samych przedstawień... Poza tym, przy pozowaniu można bezkarnie przytulić się do swojego idola. Czy muszę coś więcej tłumaczyć?


9. Słuchaj musicalolubnych znajomych, gdy mówią o swojej pasji.

   Najpewniej i tak nie zapamiętasz połowy tego dziwnego bełkotu, jednak zwróć uwagę, gdy mówią o terminach. Głupio byłoby, gdybyś ty zarezerwował bilety na miły weekend w górach i dostał za to po uszach. Teoretycznie przecież DOSKONALE WIESZ, że wtedy ściągają z afisza "Jesus Christ Superstar", a znajomi od miesiąca mają bilety w pierwszym rzędzie i snują plany, jak można godnie pożegnać przedstawienie.
   A jeśli przy okazji uda ci się zapamiętać, co grają w którym teatrze (przynajmniej z dokładnością co do województwa), zapewniam, że urośniesz do rangi bohatera.


10. Wybierz się od czasu do czasu na jakiś musical.

   Zapewne, jakbyś postanowił ulegać swoim musicalolubnym znajomym za każdym razem, gdy proponują ci wyjście do teatru, poszedłbyś z torbami. Jednak dwa razy w sezonie (czyli raz w semestrze lub dwa razy w roku kalendarzowym, wyłączając miesiące letnie) zrób im tę przyjemność i daj się namówić na małe - jak sam to nazywasz - "odchamienie". Nie bój się, że wizyta w teatrze będzie dla ciebie drogą przez mękę; znajomi przeprowadzą cię przez labirynt schodów i dziwnych zakamarków, przypilnują numerka z szatni, a w przerwie podzielą się teatralnym ciastem, na które nie chcesz wydawać bajońskich kwot. Co zaś się tyczy spektaklu, praktycznie wszystkie tytuły musicalowe posiadają recenzje oraz dostępną w internecie playlistę utworów - nawet pobieżne przestudiowanie ich może pomóc ci odpowiedzieć na pytanie, czy to, co proponują ci znajomi, jest "w twoim typie". I pamiętaj - w tym przypadku twoi kochający musicale znajomi to skarb, ponieważ mogą załatwić ci o wiele tańszy bilet!

   Nie taki musical straszny, jak go malują... Mam nadzieję, że mój krótki poradnik był dla Was lekturą zarówno przyjemną, jak i pożyteczną! ;)

Popularne posty