niedziela, 31 lipca 2022

Czy Jan z "Metra" naprawdę popełnił samobójstwo?

   Nie ulega wątpliwości, że "Metro" jest w Polsce pewnego rodzaju musicalową ikoną. Bo choć zarówno po, jak i przed nim powstawały piękne i wartościowe dzieła (o czym świadczy choćby cała historia Teatru Muzycznego w Gdyni), to jednak opowieść o młodych, ambitnych artystach, którzy dążą do spełnienia marzeń, dotyka najdelikatniejsze struny w duszy i jest absolutnie ponadczasowa. Muzyka Janusza Stokłosy porusza i wyciska łzy, doczekała się nawet nominacji do Nagrody Tony. A sama historia, choć prosta i zbudowana głównie na emocjach, również zawiera w sobie mnóstwo smaczków oraz niezwykłych portretów artystycznych.


źródło obrazka
 

   Lata temu, będąc częstym widzem Teatru Buffo, po raz pierwszy usłyszałam o kilku teoriach dotyczących zakończenia musicalu. Uważam, że jest to jeden z najciekawszych elementów polskiego musicalowego fandomu i bardzo bym chciała, by takich interpretacji i dociekań było jak najwięcej. Ale o co dokładnie chodzi?
   Pamiętacie, co się dzieje, gdy Anka wyznaje Janowi miłość? Scena zapewne różni się w wykonaniu poszczególnych artystów, inny jest ładunek emocjonalny, a pod tekstem kryją się odmienne intencje. Jednak zawsze, w każdej interpretacji, słyszymy w odpowiedzi słowa: "Ale ja nie kocham ciebie. Nigdy nikogo nie kochałem". Następnie pada równie okrutne "Wynoś się", po którym Anka posłusznie odchodzi, dodając jeszcze: "Kocham cię. Nie możesz mi tego zabronić". Jan zostaje sam, w akompaniamencie rozlegających się z offu fragmentów wszystkich utworów z musicalu - a następnie, z imieniem dziewczyny na ustach, rzuca się biegiem w stronę pędzącego metra. 
   Dla mnie była to od zawsze dość jasna i klarowna scena. Okazuje się jednak, że język teatru zostawił tu miejsce na interpretację na trzy różne sposoby, wśród których każda wydaje się całkiem prawdopodobna i pasująca do całości. Chciałabym opowiedzieć o każdej z tych teorii, dodając do tego własną analizę. 
   Mimo najszczerszych chęci, nie jestem w stanie przypisać nikomu autorstwa. Dlatego, jeśli znacie źródło poniższych teorii, napiszcie o tym w komentarzu, a ja stosownie uzupełnię ten wpis. 


Teoria 1
✯ Jan popełnia samobójstwo ✯

   Zacznijmy od interpretacji, która jest chyba najbardziej oczywista i wydaje się, że twórcy sami nam ją sugerują. Jan, po odejściu Anki oraz pozostałych swoich przyjaciół, postanawia zakończyć życie pod kołami nadjeżdżającego metra.
   Zbyt szybkie zakładanie samobójstwa jest z reguły tą najłatwiejszą i nie zawsze dobrą drogą analizy - jednak nie w przypadku Jana. Spróbujmy postawić się na miejscu człowieka, który przez długie miesiące tworzył coś wyjątkowego z paczką przyjaciół - dodajmy, były to jedyne bliskie osoby, jakie on posiadał. Ten człowiek był artystą i idealistą, który kochał sztukę, brzydził się komercją i utartymi ścieżkami, a w obronie tego, w co wierzył, wybrał życie bezdomnego grajka na stacji metra. Żył z muzyki i ideałów... czy raczej: żył dla muzyki i ideałów.
   W pewnym momencie Jan poznał ludzi bardzo podobnych do siebie: odrzuconych przez Filipa z powodu niepasowania do świata. Byli to ludzie posiadający wielkie serca oraz gotowi na półdarmowe występy w imię własnych ideałów. Razem stworzyli spektakl wyśmiewający żądzę pieniądza. Razem śpiewali o wspólnym pięciu się w górę, pomimo własnych różnic i niedoskonałości. Razem świętowali Boże Narodzenie. I nagle - gdy Filip zaproponował im wszystkim współpracę - to wszystko pękło jak bańka mydlana.
   Jan był stuprocentowym artystą, z ogromną potrzebą zmieniania świata, krzewienia moralności i słuchania serca. Przez długi czas czuł, że dzieli to wszystko z osobami podobnymi do siebie - osobami, których w pewnym momencie uznał za swoją rodzinę. Wśród nich była kobieta, którą prawdopodobnie kochał. Gdy to wszystko zabrał Filip, w sercu chłopaka musiała powstać ogromna wyrwa - w tym momencie raz na zawsze utracił nadzieję, że komukolwiek są potrzebne jego ideały.
   Gdy podsumujemy to wszystko, wyłania nam się obraz człowieka przeżywającego potworne cierpienie - bez względu na to, czy podzielamy jego poglądy, czy nie. Oliwy do ognia dolewa fakt, iż Jan prawdopodobnie kochał Ankę - jestem przekonana, że w momencie, gdy się tego wypierał, po prostu wystawiał dziewczynę na próbę. Potrzebował twardego dowodu, że jest ona w stanie zostać z nim mimo wszystko. Jednak Anka w jednej chwili zrezygnowała ze swoich uczuć - uciszyła serce, posłuchała rozumu i pobiegła za innymi do teatru Filipa. Tym samym Jan utracił ostatnią cząstkę siebie, która była w stanie utrzymać go przy życiu. Już nie wierzył w muzykę, która przez wiele lat była wyrazem tego, co miał w sobie. Znienawidził ludzi, już nie potrafił im zaufać, a jednocześnie potrzebował ich - brak bliskości był dla niego nie do zniesienia. Po raz pierwszy w życiu kochał... i w kilka sekund utracił również złudzenie miłości, która trwa pomimo wszelkich przeszkód. Pozostała w nim tylko pustka - pustka rozrywająca i obezwładniająca, którą ukoić mogła tylko śmierć.
   Pierwsza i najpopularniejsza teoria, według której Jan popełnia samobójstwo, broni się doskonale. Mamy tu obraz artysty, którego zabiła jego wiara w dobro i bezinteresowność. Jan był postacią bardzo zbuntowaną, a w swoich poglądach radykalną: aby żyć w zgodzie z samym sobą, wybrał bezdomność. Musiało być coś, co go w tym utwierdzało, a gdy tego zabrakło - zabrakło również powodu do życia.


Teoria 2
✯ Śmierć Jana to wypadek ✯

   Analizując drugą teorię, nadal zakładamy, że Jan był bardzo radykalny w swoich poglądach. Jednak tu pozwalamy dojść do głosu jednemu ludzkiemu odruchowi: potrzebie bliskości.
   Musical pokazuje nam wiele dowodów na to, że okrutne słowa "Ale ja nie kocham ciebie" były kłamstwem. Ponieważ ogólnodostępna wersja "Metra" to ta z 1992 roku, będę się posługiwać przykładami z kreacji Roberta Janowskiego - tym bardziej, że jest ona tą premierową, najbliższą pierwotnemu zamysłowi reżysera. W wielu scenach widzimy szczególną bliskość głównych bohaterów: spędzają oni wiele czasu na rozmowach, przytulają się, śpiewają emocjonalne duety... W pewnym momencie nawet prawie dochodzi do pocałunku. Chemia między Janem a Anką jest wyczuwalna i osobiście uważam, że nie ma tu miejsca na interpretację, według której jest to uczucie jednostronne.
   Idąc za teorią, że śmierć Jana była nieszczęśliwym wypadkiem, musimy przyjąć, iż chwilę po odejściu Anki w sercu mężczyzny pojawił się impuls, który kazał mu pobiec za ukochaną. Niekoniecznie dlatego, by przyłączyć się do teatru Filipa - mogła być to rozpaczliwa próba odzyskania tej najważniejszej osoby, być może podszyta też wyrzutami sumienia. Kto wie, czym zakończyłoby się ponownie spotkanie pary, gdyby twórcy musicalu nie podjęli okrutnej decyzji, aby w tym momencie nadjechało metro. Moim zdaniem widzowie otrzymaliby kolejną, wzruszającą repryzę "Na strunach szyn" oraz pocałunek. Anka okazała się jedyną osobą, która była gotowa zrezygnować z marzeń o karierze, aby pozostać z Janem - dlatego nie mam wątpliwości, że w jakimś równoległym wszechświecie ta para obecnie żyje długo i szczęśliwie, i niekoniecznie na stacji metra. Tych dwoje uzupełnia się w tak piękny sposób, że moim zdaniem mieli oni ogromną szansę pokonać niechęć do całego świata i stać się na powrót częścią społeczeństwa - jako dwójka rewolucjonistów, którzy pokazują, jak pozostać sobą, gdy świat wymaga czegoś zupełnie innego.
    Aby dobrze obronić teorię o przypadkowej śmierci Jana, musielibyśmy dobrze przeanalizować kroki każdego odtwórcy w Studio Buffo. Osobiście jestem zdania, że znany mi najlepiej Robert Janowski w dość jednoznaczny sposób wbiega pod koła pojazdu. Ale nie ulega wątpliwości, że psychologia bohaterów zostawia dużo miejsca na pojednanie i szczęśliwe zakończenie, które nie doszło do skutku wyłącznie z powodu nieszczęśliwego wypadku.


Teoria 3
✯ To nie Jan umiera, ale Anka ✯

   Ostatnia z teorii wydaje się najbardziej szalona, jednak po krótkim zastanowieniu okazuje się mieć sporo sensu. Moim zdaniem, patrząc przez pryzmat kreacji Katarzyny Groniec i Roberta Janowskiego, broni się o wiele lepiej choćby od założenia, że śmierć Jana była wypadkiem... ale po kolei.
    Dlaczego Anka w ogóle miałaby zginąć? Myślę, że bez względu na to, czy byłaby to zamierzona śmierć, czy wypadek, miało to pełną rację bytu: kobieta została właśnie odrzucona przez swojego ukochanego. Anka z pełną świadomością chciała poświęcić karierę, aby zostać z Janem, jednak otrzymała od niego siarczysty policzek, w wyniku czego jej serce rozpadło się na kawałki. W takim stanie kobieta mogła nierozsądnie wejść na tory, nie widząc zbliżającego się metra - ale mógłby to być też całkiem świadomy ruch, pozwalający ukrócić okropny ból. W tej sytuacji biegnący w stronę pojazdu i krzyczący imię ukochanej Jan nabiera jeszcze nowego znaczenia - zrozumiawszy, do czego doprowadził, podejmuje rozpaczliwą próbę, aby zapobiec tragedii.
    Wszystko, co ma związek z tą teorią, jest mieszanką domysłów i może nawet lekkiej nadinterpretacji języka teatru - ale nie można zaprzeczyć, że wszystko układa się w bardzo ciekawą całość. Finałowa scena, w której Anka wraca na stację metra, cała ubrana na biało, wydaje się bardzo wymowna. Tym bardziej, że jej twarz nie zmieniła się ani trochę. Oczywiście, jest to efekt ekspresowej przebiórki aktorki za kulisami, na którą ma ona zaledwie minutę. Ale kulisy kulisami, a odczytanie tego językiem teatru składa to wszystko w dosyć dwuznaczną całość.
    Zacznijmy od tego, w jakiej sytuacji widzimy Ankę, zakładając, że to nie ona zginęła, ale Jan? Anka po latach okazuje się osobą, której marzenia się spełniły - przynajmniej te zawodowe. Ma na sobie piękną, najwyraźniej drogą suknię, ale śpiewa o pustym mieszkaniu, w którym jej jedynym towarzyszem jest lęk. Ta pustka w sercu przygnała ją na stację metra, gdzie ożyły wspomnienia. Stacja metra jest pusta i jakby skąpana w świetle księżyca. Anka wygląda, jakby wracała z ważnej uroczystości w świecie showbiznesu, na co wskazuje jej ubiór. Teoretycznie wszystko do siebie pasuje, ale...
    Stacja metra jest pusta i cicha, a blade światło nadaje jej lekko niepokojący wygląd - jakby to były zaświaty. Wciąż jest to miejsce ziemskie, ale z perspektywy ducha, w tym przypadku - kobiety w białej sukni, której twarz nie zmieniła się ani o jotę. Zwykłe metro nie mogłoby być tak doszczętnie puste w innych godzinach, niż w porze zamknięcia między północą, a piątą rano (co wiemy z musicalu) - co za tym idzie, nie byłoby dostępne dla nikogo, więc także dla Anki. Oczywiście, istnieje możliwość, że w tym jednym momencie akurat nikogo nie było, a żaden pojazd nie przejeżdżał tą trasą, dzięki czemu sławna kobieta, która wymknęła się z bankietu po udanej premierze mogła w spokoju, przy blasku księżyca, wspominać utraconą miłość. I wszystko jest, oczywiście, kwestią umowy między sceną a widzem - ale o ile naturalniej wyglądałoby kilku dodatkowych przechodniów, migające od czasu do czasu światła metra oraz ta sławna Anka, która zamiast srebrzystobiałej sukni miałaby na sobie elegancką garsonkę i ciemne okulary. Metro, które znała kobieta ze wspomnień z Janem, musiało być żywe i pełne ludzi - bo takie właśnie jest metro. Tam zawsze jest głośno i każdy się śpieszy. Jakim cudem więc byłoby szare, ciche i wyludnione, gdybyśmy nie widzieli go z perspektywy błąkającej się po nim duszy?
    Sposobów na interpretację tej nieco metafizycznej rzeczywistości w finałowej scenie może być wiele - a jedną z tych, które pasują najlepiej (nawet, jeśli wbrew pierwotnemu zamysłowi twórców) jest zdecydowanie Anka, której duch nawiedza stację metra. Być może to jest jej dom, o którym śpiewa - a jej jedynym towarzyszem jest lęk. I znów wszystko pasuje: dusza, która pozostała na Ziemi, nie jest szczęśliwa, a Anka w chwili rzekomej śmierci na pewno nie była. "Tylko w moich snach" okazuje się więc utworem, który być może opisuje wieczną tułaczkę zagubionej duszy.


"Metro" bez wątpienia jest dziełem niezwykłym, które daje więcej możliwości interpretacji, niż początkowo mogliśmy sądzić. Ponieważ w tym wszystkim mamy do czynienia z historią fikcyjną, nie ma tu miejsca na dobre i złe odpowiedzi. Podzielcie się w komentarzach swoimi przemyśleniami na temat losów bohaterów. A jeśli znacie jakieś interpretacyjne perełki na temat innych musicali, możecie mi o tym napisać, a ja przygotuję dla nich podobną analizę. Musicale to studnia bez dna, jeśli chodzi o ludzką kreatywność, dlatego wierzę, że tematów do dyskusji nam nie zabraknie!


----------------------------------------------------------------------------
Znajdź mnie na Facebooku!  →  Spojrzenie na Musical
Jeśli spodobał Ci się wpis, wesprzyj mnie!  →  Patronite



Popularne posty