piątek, 27 lipca 2018

"Cabaret": krótka historia miłości w cieniu swastyki [RECENZJA]

Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy stale poszerza swoją ofertę repertuarową, a na początku 2016 roku postanowił sięgnąć po musical. I to nie byle jaki musical... Dzieło stylizowane na lekki, luźny obyczajowo wieczór z przedwojenną muzyką, który miesza się z dwiema historiami miłosnymi, w każdym widzu zostawia kłębowisko pytań i refleksji. Jakie nastroje panowały w przedwojennych Niemczech? Kim byli ludzie, którzy obserwowali dochodzącego do władzy Hitlera?
   "Cabaret" - musical, którego autorami są Joe Masteroff, Fred Ebb oraz John Kander, rozprawia się ze społeczeństwem Berlina lat 30-tych wyjątkowo ostro. Wątki obyczajowe mieszają się tu z występami w klubie Kit Kat i tylko z pozoru są skandalizującymi i łamiącymi tabu wstawkami, służącymi rozrywce widzów. Te dwa światy wspaniale ze sobą korespondują: w pewnym momencie okazuje się, iż kabaret, w którym króluje bezwstydny, złośliwy Mistrz Ceremonii, jest pełnym rozpusty i rasizmu potopem, który zalewa całe miasto. Bohaterowie mogą się przeciwstawić, jednak płynięcie z nurtem okazuje się dużo prostsze, ponieważ kabaret to miejsce, gdzie można bezpiecznie schronić się przed życiem niosącym mnóstwo bolesnych rozczarowań. Ma to swoją cenę... o czym jednak niektórzy przekonują się za późno.
   Spektakl wystawiany w Teatrze Dramatycznym m.st. Warszawy jest dziełem wprost ociekającym toksyczną atmosferą wkraczającego w czasy nazizmu miasta. Już sama scena im. Gustawa Holoubka jest ogromnym walorem (zważywszy, że cały czas mówimy o teatrze dramatycznym, a nie muzycznym): ma ona odpowiednio dużą powierzchnię, a ponadto jest to scena obrotowa. Choć można pomyśleć, że reżyserka Ewelina Pietrowiak nie zawsze miała pomysł na wykorzystanie tak dużej przestrzeni, zaś poszczególne numery sprawdziłyby się równie dobrze na scenie kameralnej. Powierzchnia, adaptowana przede wszystkim na klub Kit Kat oraz mieszkanie Cliffa, stawia na minimalizm, który w musicalach wypada jednak trochę niekorzystnie. Tak naprawdę wiele elementów tej produkcji zdradza przede wszystkim dramatyczny charakter instytucji, ponieważ warstwa aktorska wyraźnie króluje nad śpiewem i tańcem. Jest to ciekawy sposób na zobaczenie tego dzieła, choć trudno nazwać je klasycznym musicalem. Choć warto zauważyć, że choreografie często opierają się na niewielkich, mocno zaakcentowanych ruchach, co jest bezpośrednim nawiązaniem do pracy Boba Fosse, jednego z ojców filmowej wersji musicalu z 1972 roku.
   Dużą część scenografii stanowią podłużne lampy, których światło - czasem czerwone, czasem niebieskie, a czasem żółte - wpasowuje się w charakter danej sceny i częściowo wypełnia niezagospodarowaną przestrzeń. Jednak do historii wnosi ono bardzo niewiele, wydaje się raczej, iż lampy mają za zadanie po prostu wydobyć z mroku to, co się dzieje na scenie i próbują zrobić to w ciekawy sposób, który jednak jest niejasny i nie wykorzystuje potencjału, jaki daje zestawienie świata i sceny kabaretowej.
   Niewątpliwie największym atutem całej produkcji jest występujący w roli Mistrza Ceremonii Krzysztof Szczepaniak. Trudno jest doszukać się w jego pracy elementu, który byłby niedopracowany, bo aktor zdaje się dbać o najdrobniejsze szczegóły. Wspaniale słucha się jego numerów wokalnych, a kreacja postaci pozwala poczuć się zarówno wciągniętym w świat bez zmartwień, jak i zaszczutym jego płytkością i złudzeniami. W opozycji do tej demonicznej postaci stoi amerykański pisarz Cliff, w którego wciela się Mateusz Weber - to jego oczami poznajemy świat, który początkowo wydaje się fascynujący, jednak stopniowo odkrywa swoje mroczne oblicze. Dzieckiem tego świata jest artystka kabaretowa Sally (Anna Gorajska), z pozoru szczęśliwa i spełniona, choć im dłużej trwa spektakl, tym widz może głębiej obserwować jej rozdarcie wewnętrzne. Od każdej z tych trzech postaci trudno jest oderwać wzrok, pomimo, że tak naprawdę w całym spektaklu trudno znaleźć jakąkolwiek złą prezentację aktorską. Poza główną trójką na uwagę zasługują bez wątpienia również Agnieszka Wosińska oraz Tomasz Budyta, których kluczowe dla historii postacie konsekwentnie poprowadziły swoje wątki od początku do końca. Jest też kilku wybijających się z tłumu artystów zespołu wokalno-tanecznego, jak choćby Maciej Radel, czy Natalia Sakowicz.
   Historii oraz kulturze nieobce są opowieści o miłości, która zostaje zniszczona przez politykę Hitlera, najczęściej jednak ich bohaterowie to ofiary działań wojennych. Tymczasem "Cabaret" pokazuje dramaty stojącego u progu wojny Berlina, któremu bardziej, niż wojna, zaszkodziły zlodowaciałe, ogarnięte niezdrowym nurtem serca. Na scenie imienia Gustawa Holoubka Teatru Dramatycznego w Warszawie możemy wejść w ten mroczny świat, a potem zapłakać nad nim razem z jego bohaterami w ostatniej scenie. Nie jest to klasyczny musical: mnóstwo brawurowych, podkręcających tempo elementów zostało potraktowanych bardzo skromnie, zaś warstwa dramatyczna wyraźnie przebija się ponad muzykę. Jednak trudno mieć o to pretensje, patrząc w puste oczy Mistrza Ceremonii, czy wsłuchując się w piosenkę gloryfikującą życie w duchu beztroski, alkoholu i wolności seksualnej. Spektakl ten bez dwóch zdań wypuszcza widzów z mnóstwem przeżyć i refleksji... choć na początku obiecywał tylko dobrą zabawę i oderwanie od codziennych trosk.

piątek, 6 lipca 2018

Podsumowanie sezonu artystycznego 2017/2018

Na tle Teatru Polskiego w Bielsku-Białej
Pomimo, iż przed początkiem kolejnego sezonu będziemy mieli okazję zobaczyć jeszcze niejeden spektakl, musicalowa przygoda 2017/2018 dobiegła końca. W moim przypadku był to czas niezwykle udany - o czym świadczy między innymi fakt, iż nie jestem w stanie policzyć wszystkich moich wizyt w teatrze... Opieranie się tylko i wyłącznie na recenzjach byłoby sporym niedomówieniem, ponieważ nie licząc spektakli, na których byłam kilka razy, obejrzałam również mnóstwo pięknych produkcji dramatycznych. I chociaż z ciężkim sercem musiałam przełożyć zobaczenie większości bieżących premier na kolejny sezon, czuję się tak spełniona musicalowo, jak jeszcze nigdy wcześniej! 
   Nie tylko dla mnie czas od września 2017 roku okazał się niezwykle pracowity: w tym sezonie doczekaliśmy się aż SZESNASTU nowych musicalowych premier! (Niektórzy dziennikarze musicalowi wymieniają ich jeszcze więcej, licząc takie tytuły, jak "Makbet" w Teatrze Capitol we Wrocławiu, czy widowisko "Siła sióstr" w Teatrze Muzycznym w Toruniu, ja jednak staram się skupiać stricte na musicalu.) Wymieniając je w kolejności, w jakiej tytuły te pojawiały się na scenach, były to:

   1. "Wiedźmin" w Teatrze Muzycznym im. D. Baduszkowej w Gdyni, reż. Wojciech Kościelniak.
   2. "Doktor Żywago" w Operze i Filharmonii Podlaskiej, reż. Jakub Szydłowski.
   3. "Romeo i Julia 3D" w teatrze Studio Buffo, reż. Janusz Józefowicz.
   4. "Nine" w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, reż. Jacek Mikołajczyk.
   5. "Kobiety na skraju załamania nerwowego" w Teatrze Rampa, reż. Dominika Łakomska.
   6. "Piloci" w Teatrze Muzycznym Roma, reż. Wojciech Kępczyński.
   7. "Les Misérables" w Teatrze Muzycznym w Łodzi, reż. Zbigniew Macias.
   8. "Człowiek z La Manchy" w Teatrze Powszechnym w Radomiu, reż. Waldemar Zawodziński.
   9. "Chicago" w Teatrze Variete w Krakowie, reż. Wojciech Kościelniak.
   10. "Jak odnieść sukces w biznesie, zanadto się nie wysilając" w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, reż. Jacek Bończyk.
   11. "Czarownice z Eastwick" w Teatrze Syrena, reż. Jacek Mikołajczyk.
   12. "Gorączka sobotniej nocy" w Teatrze Muzycznym im. D. Baduszkowej w Gdyni, reż. Tomasz Dutkiewicz.
   13. "Footloose" w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, reż. Jerzy Jan Połoński.
   14. "Once" na Novej Scenie Teatru Muzycznego Roma, reż. Wojciech Kępczyński.
   15. "BEM! Musical o patriotach i renegatach" w Teatrze Syrena, reż. Michał Walczak.
   16. "Stańczyk" w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, reż. Ewelina Marciniak.

   Niestety, sezon artystyczny 2017/2018 oznaczał również kilka pożegnań. Pod tym względem prym wiedzie, niestety, Teatr Rozrywki w Chorzowie, który od września zeszłego roku pożegnał aż trzy swoje wielkie produkcje: "Jekyll&Hyde", "Niedziela w Parku z Georgem" oraz "Skrzypek na dachu". Ze swoją widownią postanowili rozstać się również twórcy tytułów: "Grease" w Teatrze Muzycznym w Gdyni, "Jekyll&Hyde" w Poznaniu oraz "Pięć ostatnich lat" w Teatrze Roma. Można zatem powiedzieć, że miniony sezon był również pełen niełatwych pożegnań, ponieważ większość tych produkcji stanowiła klasykę musicalu, którą można było oglądać w Polsce od wielu, wielu lat...

   Dla mnie sezon ten przyniósł wizytę w dwóch nowych, pięknych miejscach na polskiej mapie musicalu: w Teatrze Muzycznym w Poznaniu (spektakl "Jekyll&Hyde") oraz Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, gdzie wystawiany jest musical "Człowiek z La Manchy". Szczególnie zakochana jestem w tym drugim mieście, które odsłoniło przede mną niezwykłe możliwości sceny, która z założenia gromadzi aktorów dramatycznych, a która zaprezentowała mi jedną z najwspanialszych uczt wokalno-tanecznych w całym minionym sezonie.
   Ostatnie miesiące pozwoliły mi również dokonać kilku ważnych dla mnie odkryć wśród polskich artystów. Oczywiście, co spektakl zachwycałam się wieloma wspaniałymi kreacjami, jednak do najważniejszych objawień zalicza się dla mnie poniższa czwórka:
   - Rafał Sawicki - artysta związany z Teatrem Polskim w Bielsku-Białej, który swoją charyzmą oraz genialną kreacją Don Kichota zapisał się w mojej pamięci wielkimi, tłustymi literami;
   - Wiktoria Węgrzyn - artystka również związana z Teatrem Polskim w Bielsku-Białej, gdzie mogłam podziwiać ją w roli Aldonzy. Trudno mi w kilku słowach streścić tę kreację, ponieważ dla mnie była ona po prostu bezbłędna;
   - Wioleta Malchar-Moś - aktorka Teatru Rozrywki w Chorzowie, posiadająca nie tylko wspaniałą charakterystyczność, ale też doskonały warsztat oraz talent do wydobywania istoty kreowanej przez siebie postaci;
   - Marek Chudziński - aktor związany z Teatrem Rozrywki w Chorzowie, potrafiący nadać nawet najmniejszej swojej postaci płomień, jakiego mógłby mu pozazdrościć niejeden odtwórca głównej roli.
   
   Nowy sezon artystyczny wciąż jest dla nas zagadką, choć do publicznej wiadomości wyciekły już informacje o kolejnych planowanych premierach, takich jak "Rodzina Addamsów" w Teatrze Syrena oraz Teatrze Muzycznym w Poznaniu, czy "Cabaret" w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. I chociaż rekord premier minionego sezonu trudno będzie pobić, nie ulega wątpliwości, że jest on oznaką rosnącego zainteresowania musicalem w Polsce.
   Czas pakować walizki i jechać na wakacje... Jednak mam nadzieję, że nikogo z Was nie zabraknie na przynajmniej jednym musicalowym wydarzeniu w lipcu oraz na początku sierpnia! :)

Popularne posty