sobota, 6 maja 2017

"Ghost": Podróż pełna miłości w Teatrze Muzycznym w Gdyni [RECENZJA]

Przeniesienie na scenę hitu kinowego wiąże się z pewnym ryzykiem: czy nowa produkcja dorówna legendzie starej? Czy może zostanie nazwana nieudolną kopią? Jak widzowie zareagują na parę głównych bohaterów, którzy nie są - jak w tym przypadku - legendarnymi Patrickiem Swayze i Demi Moore?
   Na szczęście, trochę mniej legendarni, ale na pewno nie mniej utalentowani Sebastian Wisłocki i Maja Gadzińska, choć zaproponowali zupełnie nowe, odbiegające od oryginału filmowego kreacje, obronili je od początku do końca. Molly zachwycała słodkim, ale potężnym głosem, zaś Sam był niewyżytym wulkanem energii, a śmieszkowania nie porzucił nawet po śmierci. Co do całokształtu produkcji - jeśli nawet od czasu do czasu odczuwało się pewną tęsknotę za oryginałem, to piękna, nowoczesna muzyka oraz niesamowite efekty specjalne nie pozwalały o tej tęsknocie długo pamiętać.

Źródło: http://trojmiasto.tv/Proba-musicalu-Ghost-13131.html

   Scenografia - jak to w "Baduszce" - jest stworzona na scenie obrotowej. Pozwala nam ona płynnie przechodzić z mieszkania Sama i Molly na ulice Nowego Jorku, zaś uzupełnieniem wszystkiego są projekcje, przedstawiające nam stację metra, czy bank, w którym pracowali Sam oraz Carl.
   Co do owych projekcji, mam właściwie mieszane uczucia. Owszem, pozwalają one stworzyć wspaniałe efekty, na przykład jazdę windą, czy podróż pociągiem, jednak warto nanieść poprawkę, że niektóre osoby przychodzące do teatru mogą mieć chore lub, po prostu, przemęczone oczy. Czasem naprawdę wystarczy ciężki dzień w pracy, przed ekranem komputera, by dodatkowe, jarzące się ostrym światłem piksele zamieniły miły wieczór z musicalem w koszmar. Zwłaszcza, że wyjście na "Ghosta" nie jest i nie może być spontaniczną decyzją - ja swój bilet kupowałam trzy miesiące wcześniej... Na szczęście, irytujące piksele nie pojawiają się w każdej scenie i widzowie o bardziej wrażliwym wzroku mają "momenty oddechu".

Źródło: http://www.e-teatr.pl/pl/zdjecia/trojmiasto/
gdynia/teatr_muzyczny/ghost3andrzejwencel.jpg
   Profesjonalna obsada
  Trudno w Teatrze Muzycznym w Gdyni znaleźć aktora, który nie jest absolwentem tutejszego Państwowego Studium Wokalno-Aktorskiego. Ma to ogromną zaletę, ponieważ zespół wydaje się zgrany, a przede wszystkim - solidnie przygotowany do pracy w takiej, a nie innej instytucji. Każdy wie, co ma robić oraz w którą stronę iść, aby na nikogo nie wpaść. Choć czasami odbywa się to kosztem ładunku emocjonalnego... O ile jest to fajne podczas piosenki "More", o tyle w większości przypadków odnosiłam po prostu wrażenie, iż artyści nie zdołali rozwinąć skrzydeł. Pełne zaangażowanie widziałam jedynie w Marcie Smuk, która fenomenalnie stworzyła postać Ody Mae. Po piętach deptał jej Sebastian Wisłocki, w którym wyczuwało się drobną rezerwę, ale który zdobył moje serce, grając zgrywusa w śmiesznych scenach oraz będąc niezwykle wrażliwym, emocjonalnym facetem w tych smutniejszych. W obu przypadkach zasłużył na moje szczere łzy - zarówno żalu, jak i śmiechu.
   Do tej krótkiej listy prawdziwie zaangażowanych artystów należy bezwzględnie dopisać Maję Gadzińską, która może nie do końca udźwignęła swoje zadanie aktorskie, jednak można to usprawiedliwić tym, że jej postać jest w całym spektaklu jedną z najtrudniejszych, jeśli nie najtrudniejszą. Początkowo widzimy ją w niedwuznacznej scenie miłosnej, w większości pozostałych jest ogarnięta żałobą po śmierci ukochanego. Dla młodej artystki jest to naprawdę trudny orzech do zgryzienia, dlatego brak "tego czegoś" w przypadku mojej Molly nie uważam za wielki minus.
   Gdybym miała wskazać "małą-wielką" rolę tej produkcji, bez namysłu wymieniłabym Tomasza Więcka, czyli Willy'ego Lopeza. Znając tego artystę z "Deszczowej Piosenki", można mieć potężne wątpliwości, jak ten urodzony galant poradzi sobie jako bezwzględny morderca. Cóż... poradził sobie, bez dwóch zdań. Był zdecydowanie jedną z najbardziej ohydnych, odtrącających postaci, jakie kiedykolwiek widziałam na scenie.

   Bezwzględny zdrajca
Źródło: https://muzyczny.org/product/ghost-musical,36/
  Niezwykle trudno ocenić mi Krzysztofa Wojciechowskiego jako Carla. Choć technicznie nie można mu nic zarzucić, to jednak trochę raził mnie brak głębi emocjonalnej. Powiem wprost - marzyłam, by tę postać zagrał znany mi z łódzkiego "Jesusa" Tomasz Bacajewski. Nikt na całym świecie nie jest w stanie tak obronić swojego "złego bohatera", jak on. A mam wrażenie, że Wojciechowski nawet nie próbował. Był dokładnie taki, jak się spodziewałam: zdradził, jakby przez całe swoje życie czekał na okazję, by to zrobić. Trochę szkoda, bo z tej postaci można wyciągnąć dużo, dużo więcej... Jednak nie zmienia to faktu, że kreacja jest poprowadzona konsekwentnie i, dla mniej wprawnego oka, zapewne w zupełności wystarcza, aby dobrze się bawić.

   "Ghost the musical", choć swoim całokształtem zachwyca, bawi i wzrusza, nie jest z całą pewnością sztuką najwyższych lotów. Przede wszystkim, przeniesienie filmu na scenę aż prosi się o odrobinkę swobody i wolności interpretacyjnej... Tymczasem jedynym powodem wystąpienia różnic, jest niemożliwość przedstawienia danej sekwencji w zbliżony do filmu sposób. Nie ujmuje to jednak nic wykonawcom, czy pomysłodawcom efektów specjalnych - przede wszystkim mojej ulubionej sceny przechodzenia Sama przez drzwi. Czy polecam spektakl? Zdecydowanie bardziej tak, niż nie. Zwłaszcza miłośnikom kultowego "Uwierz w ducha".
   Oczywiście, śledzenie historii zapewne sprawiłoby mi większą przyjemność, gdyby wszystko działo się odrobinkę ciszej. To jest w zasadzie stały problem Teatru Muzycznego w Gdyni: każdy spektakl, który tam widziałam, w pewnym momencie doprowadzał mnie do wściekłości z powodu zbyt hojnego nagłośnienia. I wszystko jedno, czy siedziałam na balkonie, czy w pierwszym rzędzie... Nigdy nie uwierzę, że nie da się nic z tym zrobić, ponieważ w większości odwiedzanych przeze mnie teatrów nie ma z tym najmniejszego problemu. Czyżby w Gdyni preferowano spektakle z muzyką, której się słucha "na ful albo wcale"? Jeżeli nawet, to takim spektaklem nie może być "Ghost", który, z całą swoją emocjonalnością, powinien umożliwiać widzom usłyszenie własnych myśli.

2 komentarze:

Popularne posty