środa, 10 maja 2017

7 powodów, dla których idziemy kilka razy na ten sam spektakl

Po co iść na coś drugi raz, skoro już się to widziało? Po co wychodzić z domu, płacić i oglądać, wiedząc, jak to się skończy?
Nigdy nie rozumiałam takich oskarżeń i trudno mi je komentować... Mam nadzieję, że poniższe argumenty, dlaczego WARTO pójść na jeden spektakl kilka razy, wyręczą mnie w tym niewdzięcznym zadaniu :)







1. Bo spektakl nam się podobał.
Po prostu. Jeśli spodoba nam się książka, chętnie wracamy do niej za pewien czas. Jeśli zachwyci nas film, oglądamy go ponownie. Jeśli mamy piękne wspomnienia z wakacji, rok później jedziemy w to samo miejsce. Tak samo jest z teatrem: jeśli poczujemy, że spektakl jest dla nas ważny, nie ma innego sposobu, by do niego wrócić, niż przez ponowne kupienie biletu. To prawda, bilety kosztują... Jednak zwróćmy uwagę na to, że jeśli pokochamy powieść czy film, chcemy mieć je w domu. I zazwyczaj wiąże się to z sięgnięciem do portfela. Nie wspominając o regularnym odwiedzaniu ukochanych miejsc, gdzie sama podróż to koszt co najmniej kilkudziesięciu złotych. 


2. Bo odbiór żywego spektaklu jest zupełnie inny.
Ok, są dzieła teatralne, które zostały nagrane i do których możemy sięgnąć w każdej chwili. Jednak warto mieć świadomość, że teatr jako gatunek jest zrealizowany tak, by dobrze wyglądać na żywo. Film posiada plany, kadry, ujęcia, zbliżenia... "Ważność" poszczególnych sekwencji jest nam narzucona. Tymczasem dzieło sceniczne posiada wiele planów, wiele detali... Bez względu na to, co się dzieje tam, gdzie "toczy się akcja", plany poboczne również zawierają wiele perełek i to widz decyduje, na co w danym momencie patrzy. Wiąże się to z tym, że aby poznać dobrze całe dzieło, należy obejrzeć je kilka razy :) 
Nie bez znaczenia jest również fakt, że obcowanie z żywą sztuką to wartość sama w sobie i żadne nagranie nam tego nie zastąpi.


3. Bo nie ma dwóch takich samych przedstawień.
Teatr to nie to samo, co kino. W zasadzie, być może właśnie z tego powodu - z powodu, iż ludzie nie dostrzegają różnic między kinem a teatrem - wzięło się przekonanie, że pójście drugi raz na to samo to strata czasu i pieniędzy. Żyjemy w czasach, gdy praktycznie każdy film jest dostępny - jeśli nie online, to przynajmniej na DVD. Niestety (a może na szczęście?), film bardzo znacząco różni się od sztuki teatralnej. W teatrze wszystko dzieje się na żywo, a aktorzy - wbrew pozorom ;) - nie są człekopodobnymi robotami. Są przede wszystkim ludźmi, w każdym tego słowa znaczeniu. Czasem coś upuszczą, czasem potkną się, zapomną tekstu... I nikt nie przerywa z tego powodu przedstawienia. W 99% przypadków jest to tak ogrywane, że praktycznie się tego nie zauważa. To jest właśnie fajne, gdy ogląda się spektakl drugi, czy trzeci raz: może nie znamy na pamięć każdej linijki tekstu, ale wyczuwamy, że "tamtym razem tego nie było". Tylko tak można zauważyć i docenić spontaniczne reakcje aktorów.


4. Bo chcemy zobaczyć drugą obsadę.
W teatrach - zwłaszcza muzycznych - często możemy spotkać się z podwójną, a czasem nawet potrójną obsadą. Oznacza to, że do jednej roli przygotowało się kilku aktorów (np. na wypadek, gdyby jeden zachorował lub gdy spektakl jest bardzo często grany). Ktoś, kto interesuje się teatrem, będzie umiał zauważyć i docenić różnice między dwoma wykonawcami jednej roli - w śpiewie, w kreacji postaci, w umiejętnościach tanecznych itp. Jest to bardzo rozwijające, ponieważ pozwala zaobserwować możliwości interpretacyjne, jakie daje jedna rola.


5. Bo chcemy zobaczyć jeszcze raz tę samą obsadę.
Istnieje również sytuacja odwrotna: jakaś kreacja spodobała nam się tak bardzo, że to właśnie dla niej postanawiamy obejrzeć spektakl raz jeszcze. Gdy już się zna całą historię, można bez wyrzutów sumienia skupić się na podziwianiu tylko tego jednego artysty. Ja, choć zazwyczaj dążę do obejrzenia wszystkich odtwórców, mam swoje ulubione kreacje, bez których nie wyobrażam sobie danego spektaklu. A jeśli już zdecyduję się zobaczyć dublera mojego ulubieńca, zazwyczaj czynię to z bólem i raczej nie jest to wizyta "pod obsadę". Oczywiście, staram się uważać na pułapkę, jaką jest chodzenie do teatru tylko dla artystów, bo na dłuższą metę uważam to za bardzo szkodliwe.


6. Bo chcemy posłuchać muzyki na żywo.
W teatrze wszystko się dzieje naprawdę. Nie ma muzyki z offu, ani projekcji, ani hologramów - chyba, że jest to wpisane w opowieść. A musical to przecież przede wszystkim piękna muzyka. Jeśli kogoś mało interesuje historia, ale bardzo podoba mu się ścieżka dźwiękowa danego tytułu, wyjdzie z teatru zadowolony: otrzymuje bowiem wykonywane na żywo, powiązane ze sobą ciągiem przyczynowo-skutkowym przepiękne songi. Wyjście drugi raz na ten sam koncert jest o wiele bardziej zrozumiałe przez nasze społeczeństwo, prawda?


7. Ponieważ coś uniemożliwiło nam pełny odbiór przedstawienia za pierwszym razem.
W życiu bywa naprawdę różnie, a gdy mówimy o wycieczce na musical, dochodzi jeszcze jedna, bardzo ważna kwestia: bilety kupujemy ze sporym wyprzedzeniem, dlatego nigdy nie możemy przewidzieć, co stanie się w dniu spektaklu. Gorsza pogoda, wypadek na drodze, złe samopoczucie - to wszystko może być przyczyną, dla której tak bardzo wyczekiwana przez nas sztuka zostanie zepchnięta na dalszy plan. W końcu ciężko jest skupić się na akcji, gdy mamy na sobie przemoczone ubranie, jesteśmy zgrzani albo zziębnięci, nie wspominając już o tym, jak frustrujące jest opuszczenie pierwszych minut spektaklu. Sama "obecność" na widowni nie sprawi, że widz wyniesie ze sztuki wszystko, co zechce, więc jeżeli pojawi się w nim potrzeba, by powtórzyć wizytę, nie powinno to nikogo dziwić.



   Chodzicie po kilka razy na te same tytuły? Jakie to są tytuły? A może macie jakieś powody, których tu nie wymieniłam? Dajcie znać w komentarzach :)
   Dzięki, że czytaliście!

2 komentarze:

  1. Właściwie bardzo często jestem na tym samym tytule kilka razy. Rekordzistą jest chorzowski Jekyll & Hyde. Uwielbiam sam musical i tę historię, jak i cały zespół Teatru Rozrywki (o Januszu Krucińskim nie wspominając, ale to temat rzeka ;)). Podobnie jest z Jesus Christ Superstar czy Młodym Frankensteinem. Generalnie TR ma w sobie coś takiego, że ma się ochotę wracać tam jak do domu i dobrych znajomych :)
    Gdybym mogła, to wracałabym częściej też do Gdyni, bo po Notre Dame de Paris zaczęłam kochać także ten teatr.
    Ciekawa jestem, jakie miałaś miejsce na Bulwarze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawy balkon, rząd 3, miejsce 1 (czyli to na samej górze, przy drzwiach). Nie polecam, bo choć scena jest w miarę dobrze widoczna, to nie ma żadnego kontaktu ze sztuką :(
      Teatr Rozrywki to jedno z moich ukochanych miejsc na mapie Polski! :D Mam ambicje, by obejrzeć wszystkie wystawiane tam tytuły, jednak na razie trudno mi wyjść poza spektakle, w których gra Dariusz Niebudek ;)

      Usuń

Popularne posty