niedziela, 26 sierpnia 2018

Seks... i terapia dla par [RECENZJA]

"Seks dla opornych" - obok takiego tytułu nikt nie przejdzie obojętnie. Seks jest tematem, który intryguje chyba każdego człowieka (choć nie każdy się do tego przyzna), dlatego sztuka o tak przewrotnym tytule jest po prostu skazana na zainteresowanie potencjalnych widzów. W Polsce mogliśmy oglądać ją już między innymi w Teatrze Wybrzeże, czy w warszawskiej Polonii. Jednak czy to właśnie ten tytułowy seks stoi za sukcesem sztuki autorstwa kanadyjskiej pisarki, Michele Riml? Okazuje się, że nie: w całych stu minutach przedstawienia nie ma ani jednego momentu, który skrzy się erotyzmem, choć nie brakuje tu pikantnych opisów, czy lekko sprośnych skojarzeń - jednak jest to utrzymane w dobrym, żartobliwym tonie. O co więc chodzi? Co z tym seksem? 
   Myślę, że dla wielu osób sens tej sztuki będzie ogromnym zaskoczeniem: zamiast lekkiej rozrywki z odrobiną pieprzyku, otrzymuje się niezapomnianą lekcję miłości... Lekcję, której język zrozumie każda para, która doświadczyła nie tylko wzlotów i motyli w brzuchu, ale i przeżywanych wspólnie zwykłych, szarych dni. 
   Alice i Henry to małżeństwo z dwudziestopięcioletnim stażem, które przybywa do najmodniejszego hotelu w mieście, aby odświeżyć swoje umierające życie seksualne. W tym celu małżonkowie korzystają ze zdobytego przez kobietę poradnika, który podaje najróżniejsze sposoby, by podkręcić atmosferę w sypialni. Oprócz dość niewinnych trików, jak choćby wzajemny masaż, poradnik zachęca opornych kochanków, by penetrowali swoje ciała z zawiązanymi oczami, czy wymyślali specjalne imiona dla narządów płciowych. Ważnym punktem gry wstępnej okazuje się również opowiadanie o swoich fantazjach... Tyle, że dla pary żyjącej ze sobą od ćwierć wieku, poznawanie się od nowa jest zadaniem niezwykle trudnym, a już mówienie o seksualnych potrzebach, czy - o zgrozo! - o intymnych częściach ciała, zwyczajnie graniczy z cudem. Problemem okazuje się tutaj nie tylko rutyna dnia codziennego, ale i zmiany, jakie zostawił w bohaterach czas: zmarszczki, fałdki, dodatkowe kilogramy... oraz obowiązkowo nieporozumienia i bagaże wspomnień, zarówno tych dobrych, jak i złych. Zwykła gra wstępna między dwojgiem wieloletnich małżonków urasta do rangi terapii, którą należy przejść, zanim zbliżenie - które będzie nie tylko aktem dwojga ciał, ale przede wszystkim pięknym, miłosnym przeżyciem - w ogóle będzie mogło się odbyć.
   "Seks dla opornych" w inscenizacji rzeszowskiego Ave Teatru to prawdziwy majstersztyk. Na jego niezwykłość składa się nie tylko inteligentne studium psychologiczne kobiety i mężczyzny, ale też bardzo przyjemny, nieco orientalny klimat, który tworzą muzyka Jarka Babuli oraz scenografia Pauliny Kuczmy: cała akcja toczy się w pokoju ekskluzywnego hotelu, w którego centrum stoi łóżko przykryte lśniącym prześcieradłem w kolorze zmysłowej czerwieni. W tle znajduje się fototapeta przedstawiająca skąpany w świetle zachodzącego słońca Taj Mahal - obiekt nazywany "indyjską świątynią miłości". Można zatem powiedzieć, że o romantyczny nastrój zadbano tu w najdrobniejszych szczegółach. I moim zdaniem potrzeba naprawdę ogromnego wyczucia, by relacja między dwójką obracających się w takiej scenografii małżonków, była przez większość spektaklu pozbawiona nawet iskry namiętności. Reżyser Paweł Szumiec podszedł do swojego zadania z ogromną powagą - chodziło przecież nie tylko o stworzenie sztuki, która zapewni widzom dwie godziny dobrej rozrywki, ale przede wszystkim o to, by każda para, która pojawi się w teatrze, mogła zobaczyć na scenie samych siebie. I to udało się znakomicie. Pomimo mnóstwa okazji do śmiechu, sztuka ma w wielu swoich momentach gorzkawy posmak, by w końcu, w ostatnich minutach, rozjaśnić się nadzieją na to, że nawet dwie tak skrajnie różne istoty, jak kobieta i mężczyzna, mogą dojść do porozumienia i w zgodzie, ręka w rękę, iść do wspólnego celu. 
   Pomimo doskonałego, inteligentnego scenariusza oraz wspaniałej oprawy, spektakl nie miałby szansy stać się tym, czym jest, gdyby nie występujący w nim aktorzy: doskonali Beata Zarembianka oraz Dariusz Niebudek. Kreowane przez nich postacie są prawdziwe i głębokie, a oni sami doskonale ze sobą współpracują, sprawiając, że widz ani przez chwilę nie wątpi w żadne ich słowo. Pomimo, iż dają się oni prowadzić scenariuszowi, w którym obie postacie nie mają zbyt wielu własnych, indywidualnych cech, to jednak ich kreacje są pełnokrwiste i jedyne w swoim rodzaju. Zarówno Alice, jak i Henry, bywają zabawni, wzruszający, a czasem nawet irytujący, a jednak widz śledzi z uwagą ich historię, zaangażowany od początku do końca. Trudno dodać w tym miejscu coś więcej, ponieważ w przypadku "Seksu dla opornych" praca zarówno Beaty Zarembianki, jak i Dariusza Niebudka, to po prostu klasa sama w sobie.
   Miał być seks... a była terapia dla par. Ale chyba nikt, kto siedział na widowni Ave Teatru, nie wrócił do domu rozczarowany. Na rewelacyjne, dowcipne i pełne refleksji sto minut "Seksu dla opornych" składa się wiele czynników, jak ruch sceniczny Artura Dobrzańskiego, muzyka Jarka Babuli, czy fenomenalna gra aktorska Beaty Zarembianki i Dariusza Niebudka... Nie ma tu w zasadzie zbędnego, czy źle funkcjonującego elementu. Z pewnością jest to spektakl adresowany do konkretnych widzów i polecałabym go szczególnie parom takim, jak Henry i Alice - które przeżyły wiele lat razem i szukają antidotum na trudy dnia codziennego - jednak myślę, że każdy, bez względu na status związku, jest w stanie dobrze się bawić na tej sztuce. Znajduje się tu bowiem wiele znanych nam elementów, które, widziane w krzywym zwierciadle, zapewniają dwie godziny serdecznego śmiechu: damskie kompleksy, męska prostolinijność... i, oczywiście, seks!

4 komentarze:

  1. Swietna recenzja....bylem, widziałem, bawilem sie wspaniale i dlugo myslalem Gratuluje Aktorce Aktorowi....i do zobaczenia znowu...!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetna recenzja, do zobaczenia ponownie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie zaczęliśmy terapię par – pojawiają się trudne rozmowy, ale widzę już pozytywne zmiany w naszym związku.

    OdpowiedzUsuń

  4. Bardzo się cieszę, że miałem okazję być częścią tego niezapomnianego wydarzenia. Byłem świadkiem niesamowitej pracy i talentu, które sprawiły, że ten wieczór był naprawdę wyjątkowy. Gratulacje dla Aktorki i Aktora za ich znakomitą grę oraz zaangażowanie. Do zobaczenia znowu na kolejnej niezapomnianej przygodzie teatralnej!

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty