czwartek, 9 sierpnia 2018

Musical na ekranie: "Mamma Mia: Here We Go Again!" [RECENZJA]

Lato. Codziennością są upały przekraczające 30 stopni Celsjusza, długie dni oraz bardzo skąpy dostęp do tego, co wypełnia nam większość czasu od września do czerwca - przede wszystkim teatru. Dlatego w przypadku fanów musicalowych tytuł kinowy "Mamma Mia: Here We Go Again!" wydaje się pozycją obowiązkową, ale nie tylko z powodu głodu śpiewu i wspaniałych układów tanecznych, na które w tym momencie trzeba jeszcze trochę poczekać. Przede wszystkim mamy tu do czynienia z kontynuacją wielkiego światowego hitu sprzed dziesięciu lat, który jeszcze nie tak dawno temu można było oglądać w wersji scenicznej w Teatrze Muzycznym Roma. Co sprawia, że zarówno obecna, jak i wcześniejsza produkcja cieszą się tak wielką popularnością? Oczywiście, największym ich atutem są bez wątpienia przeboje ponadczasowego, szwedzkiego zespołu ABBA... Choć wydaje się, że wszystko, co te utwory miały do powiedzenia, wybrzmiało już dziesięć lat temu, a kontynuacja nie będzie miała widzom nic ciekawego do zaoferowania. Ale, na szczęście, utwory kultowego zespołu pokazały klasę i tym razem, zapewniając widzom dwie godziny wyśmienitej zabawy.
   Jeżeli jest coś, czego na pewno nie znajdziemy w tym filmie, to na pewno jest to złożona i konsekwentna fabuła. Trudno jest w zasadzie w jakikolwiek sposób ten film zaspoilerować, ponieważ niemalże wszystko, czego można się dowiedzieć z prawie dwóch godzin seansu, jest albo streszczone w zwiastunie, albo zostało podane do wiadomości w pierwszej części filmu. Jednak muszę przyznać z ogromnym zdziwieniem, że ani przez chwilę nie psuło mi to zabawy. "Mamma Mia: Here We Go Again!" to film, który przed nikim nie udaje wielkiego dzieła. On powstał wyłącznie po to, by widz mógł na dwie godziny oderwać się od rzeczywistości i spędzić wspaniały czas przy dźwiękach znanej i lubianej muzyki, śmiejąc się, a czasem nawet wzruszając. Bo nie da się zaprzeczyć, że film naładowany jest naprawdę wieloma emocjami: w retrospekcjach są to przede wszystkim młodzieńcze burze, natomiast część współczesna jest zdecydowanie bardziej sentymentalna i rodzinna. Moim zdaniem szczególnie pięknie przedstawione zostały relacje Sophie i Sama. A dzięki takiej właśnie konstrukcji filmu - prostej i zrozumiałej dla absolutnie każdego widza - w trakcie seansu nie nasuwa się ani jedno pytanie, czy ta albo tamta interakcja jest możliwa psychologicznie, bo po prostu nie ma to najmniejszego znaczenia; widz przychodzi do kina po prostu po to, by garściami zbierać z ekranu pozytywną energię.
   Tak, ja w przypadku pierwszej części, cały film podporządkowany jest przebojom zespołu ABBA. Towarzyszą im wspaniale prezentujące się na ekranie choreografie, a całości dopełniają niezwykle żywe, ciepłe kolory, które królują na ekranie przez całe dwie godziny. Sam wybór utworów do poszczególnych sekwencji może czasem bawić, ponieważ teksty bywają potraktowane bardzo dosłownie - choćby "Waterloo" wykonano w scenerii, gdzie niemalże w każdym ujęciu można było dostrzec nawiązanie do Napoleona. Jednak to cały czas jest ABBA: nie ma opcji, by te iskry z ekranu pozostawiły kogoś obojętnym. Czasem tylko pojawiają się zgrzyty w postaci słabszych partii wokalnych, choć na szczęście jest ich mniej, niż w przypadku pierwszej części. Tym razem mamy tu takich wokalistów, jak Josh Dylan, Hugh Skinner, czy, przede wszystkim, Cher, dzięki czemu druga część jest niemalże tak samo dobra muzycznie, jak i aktorsko. Niewątpliwie twórcy wyciągnęli wiele wniosków z produkcji sprzed dziesięciu lat i stworzyli coś, co wywoła uśmiech na absolutnie każdej twarzy.
   Czy warto wybrać się do kina na "Mamma Mia: Here We Go Again!"? Bez wątpienia tak. Nawet pomimo, iż wszelkie refleksje na temat fabuły kończą się jeszcze przed wyjściem z kina, a małe, ale zauważalne nieścisłości fabularne z pierwszą częścią nie działają na korzyść produkcji. Sequel słynnego musicalu filmowego to niezwykła podróż pełna dobrych, rodzinnych emocji, a także wspaniała, kolorowa rozrywka, która jest miłą odskocznią od ambitnych, dobrze przemyślanych historii, którymi wolimy otaczać się na co dzień. Grecka wyspa, ABBA i mnóstwo miłości - oto przepis na udane lato!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty