czwartek, 1 marca 2018

5 powodów, by zobaczyć "Dziwny przypadek psa nocną porą" w Teatrze Dramatycznym m. st. Warszawy

Trudno powiedzieć, czy Mark Haddon, autor powieści "Dziwny przypadek psa nocną porą" spodziewał się tak ogromnego sukcesu. Jakby nie patrzeć, jego utwór jest bardzo specyficzny: nie tyle opowiada historię Christophera Boone'a, chłopca z zespołem Aspergera, co po prostu opisuje wydarzenia jego oczami. Dodajmy, nie byle jakie wydarzenia, bo wszystko zaczyna się w momencie, gdy główny bohater i narrator natyka się w ogrodzie swojej sąsiadki na zwłoki psa, którego ktoś przebił widłami. Postanawia rozwikłać tę zagadkę, w czym pomaga mu chłodna dedukcja - w której Christopher czuje się znakomicie - oraz wywiad środowiskowy zbierany wśród sąsiadów - co z kolei sprawia chłopcu problemy, ponieważ niezwykle trudno jest mu nawiązywać kontakty z ludźmi. W wybudowaniu tego świata pomagają środki wyrazu, jakie niezwykle rzadko spotyka się w powieściach dla młodzieży i dorosłych: rysunki, wykresy, mapy, a nawet ponumerowanie rozdziałów przy pomocy tylko i wyłącznie liczb pierwszych. Wystarczy odrobina wyobraźni, by stać się na moment kimś, kto postrzega świat zupełnie inaczej, niż my - i czasem jest to bardzo męczące doświadczenie, czasem bardzo smutne, ale niezmiennie od pierwszej do ostatniej strony wciąga czytelnika jak wir.
   W 2015 roku na deskach Teatru Dramatycznego m. st. Warszawy pojawiła się sceniczna adaptacja niezwykłego kryminału, z główną rolą młodego, warszawskiego aktora, Krzysztofa Szczepaniaka. 27 lutego wybrałam się na ten tytuł już drugi raz; wcześniej, w grudniu 2015 roku, wyszłam z niego oczarowana, i tym razem nie było inaczej. Poniżej udało mi się zebrać 5 powodów, dla których i Wy powinniście pomyśleć o zakupie biletu, bo - gwarantuję! - na pewno wyjdziecie z teatru zadowoleni.


Powód 1: Scena na Woli

Już samo to miejsce wystarczy, by chcieć wybrać się na spektakl. Kameralna sala, która otacza scenę z trzech stron, pozwala na naprawdę bliski kontakt ze sztuką, a wystawiane tam spektakle (nie tylko "Dziwny przypadek...") wyglądają dobrze bez względu na to, po której stronie się usiądzie - taki szczególny (nawet jak na teatr) efekt 3D jest charakterystyczny dla scen elżbietańskich, dlatego przeżycie go w "normalnych" warunkach jest dodatkową atrakcją.


Powód 2: Światowy hit w doskonałej realizacji

Teatr Dramatyczny w Warszawie ma na swoim koncie mnóstwo wystawień światowych hitów, od tragedii antycznych, przez Szekspira aż po czasy współczesne, i może się poszczycić naprawdę wysokim poziomem. "Dziwny przypadek psa nocną porą" nie jest wyjątkiem. Co prawda, nie wykorzystano tu w scenografii - wzorem inscenizacji londyńskiej - technologicznych nowinek, które tworzą na scenie coś na podobieństwo Matrixa, jednak nie jest to żaden minus. Świat zamknięty w czerwonym pudełku, z którego mogą wyjść wszyscy, oprócz Christophera, jest genialnym rozwiązaniem, które dodatkowo pozwala się skupiać na tym, co w teatrze najważniejsze, czyli - artystach. Absolutnym strzałem w dziesiątkę jest współpraca z duetem muzycznym SzaZa, który improwizowaną (!) grą skrzypiec i klarnetu buduje atmosferę na scenie.


Powód 3: Widzimy świat oczami autystycznego chłopca

Ogromną zaletą tego spektaklu jest jego forma edukacyjna: możemy w pewien sposób obserwować świat oczami chłopca z zespołem Aspergera, co zbliża nas do niego i w bezpośredni sposób mówi, jakie są potrzeby oraz zachowania osoby, która boryka się z autyzmem. Moim zdaniem, w temacie zaburzeń ze spektrum autyzmu największym problemem jest brak świadomości w społeczeństwie; większość ludzi jest zdolna do okazywania empatii i niesienia pomocy, jednak w tym przypadku mamy do czynienia z tak specyficznymi zachowaniami, że mimo najszczerszych chęci, udzielenie pomocy jest bardzo trudne. Oczywiście, istnieje mnóstwo odmian autyzmu, więc spektakl nie jest lekcją uniwersalną, jednak jest to o wiele, wiele więcej, niż współczesna młodzież może wynieść na ten temat ze szkoły.



Powód 4: Krzysztof Szczepaniak

Choć w spektaklu nie ma ani jednej źle zagranej postaci, na szczególne wyróżnienie zasługuje odtwórca głównej roli. Jest on obecny na scenie przez cały czas trwania spektaklu, a w swojej kreacji jest tak autentyczny, jakby w rzeczywistości był autystycznym 15-latkiem. Śmiało mogę powiedzieć, że cały czas jestem porażona tym, co zobaczyłam, bo tak bardzo weszłam w świat Christophera, że ani przez chwilę nie byłam w stanie cieszyć się obecnością na scenie jednego z moich ulubionych aktorów - dla mnie po prostu go tam nie było. Była tylko (i aż!) postać.


Powód 5: W spektaklu występuje prawdziwy pies

Jest taki moment w jednej z ostatnich scen, gdy na widowni rozlegają się okrzyki zachwytu: na scenie pojawia się żywy szczeniaczek. Nie może to być ten sam pies, co na plakacie, jednak jest tej samej rasy i mniej więcej w tym samym wieku. Obecność na scenie żywych zwierząt jest zawsze pewnym elementem ryzyka, ponieważ nigdy nie wiadomo, jak się zachowają, jednak jest to coś, co widzowie kochają. Moim zdaniem naprawdę warto docenić fakt, iż teatr zadaje sobie trud, by dla tych 30 sekund na scenie "zatrudnić" szczeniaczka, którego trzeba wymieniać na młodszego zapewne jakieś 3-4 razy w sezonie. A przecież można było posłużyć się maskotką (co - na szczęście! - zrobiono w pierwszej scenie), jednak twórcy nie poszli na łatwiznę i sprawili swoim widzom ogromną frajdę.


   Spektakl "Dziwny przypadek psa nocną porą" to, ze względu na swoją tematykę, trochę specyficzna forma, jednak trudno chyba znaleźć kogoś, kto wyjdzie z teatru niezadowolony. Ja sama wiem, że na tych dwóch wizytach zapewne się nie skończy ;) Naprawdę rzadko można zobaczyć spektakl, który zostawia tak głęboki ślad, jednocześnie kończąc się tak pozytywnie, jak miało to miejsce w tym przypadku. Gorąco polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty