tag:blogger.com,1999:blog-49091660924797630392024-03-25T21:47:52.319+01:00Spojrzenie na musical - emocjonalny polski blog musicalowyMonikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.comBlogger86125tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-783831215541271962022-10-19T13:12:00.018+02:002022-10-25T14:48:19.726+02:00Pożegnanie<p style="text-align: justify;">Czasem tak bywa w życiu, że pewne rzeczy zmieniają się o 180 stopni. Nowe obowiązki, nowe doświadczenia... nowe marzenia. Tak właśnie stało się w moim przypadku - musical w tym momencie jest dla mnie jedynie dodatkiem do codzienności, a nie, tak jak kiedyś, całym życiem. Widać to po moim blogu, na którym od dawna panuje przeraźliwa pustka - stąd moja decyzja o zakończeniu tej działalności internetowej.</p><div style="text-align: justify;">Na pewno ogromny wpływ na to ma wiele złych rzeczy, z którymi zetknęłam się w świecie artystycznym. W skrajnych momentach należały do nich zachowania wręcz sekciarskie, jak rozpuszczanie plotek na mój temat, usuwanie komentarzy i ostracyzm w całej lokalnej społeczności. Jednak wciąż uważam, że jest to środowisko jak każde inne: można spotkać ludzi zarówno złych, jak i dobrych, i ja spotkałam całe mnóstwo tych wspaniałych. Dzięki nim wierzę, że ten świat artystyczny nie jest doszczętnie zepsuty, a piękno teatru nie jest jednym wielkim oszustwem. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kolejna sprawa - obecnie pracuję jako copywriterka. Całe moje życie wypełnia pisanie, co oznacza, że blogowanie dla przyjemności zaczyna mijać się z celem. Wciąż z przyjemnością pojawiam się na widowni teatrów, jednak widmo pisania recenzji skutecznie odbiera mi dużą część radości z widowiska.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Mimo wszystko, na temat teatru i musicali wciąż mam wiele do powiedzenia - mam od dawna przygotowany projekt wielu serii, zarówno tych już zaczętych, jak i zupełnie nowych. Marzyłam o stworzeniu cyklu "Grzechy teatru", do którego podejdę merytorycznie i na chłodno. Moim głównym celem miało być wskazanie rzeczy krzywdzących, które dostrzegam w świecie artystycznym i na które chciałabym uczulić przede wszystkim Widzów - aby stęsknione serca, których tak wiele jest na widowni, mogły przestać się obwiniać za nadużycia, których doświadczają i na które się godzą z przeraźliwej potrzeby uwagi. Byłam w tym miejscu i wiem, jakie to jest trudne. Takie tematy jednak są dla mnie wciąż strasznie bolesne i nie jestem w stanie zrealizować tego projektu - a jeśli już, zdaję sobie sprawę, że padłoby tam wiele gorzkich słów, które nikomu by nie pomogły, a jedynie wprowadziłyby kolejne podziały.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Pomimo, że nie okazałam się mistrzem marketingu i nie zadbałam o Spojrzenie na Musical tak, jak to sobie na początku zaplanowałam, jestem dumna z tego, co osiągnęłam. Wierzę w wartość pracy ostatnich ponad pięciu lat i mam nadzieję, że od czasu do czasu ktoś znajdzie to w Internecie i spędzi czas w sposób miły i wartościowy. Ja wychodzę z blogowego świata z o wiele lepszym warsztatem pisarskim, z którego chcę robić dalszy użytek.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dziękuję każdemu, kto kiedykolwiek zostawił tu komentarz, łapkę w górę, czy po prostu poświęcił chwilę na przeczytanie choć jednego z moich tekstów. Dziękuję wszystkim stałym Czytelnikom, a przede wszystkim tym kilku Osobom, które pod niemal każdym postem zostawiają łapkę, często też komentarz - dostrzegam Was i pamiętam, a Wasza obecność była i jest dla mnie bardzo ważna ❤</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Mam nadzieję, że to nie koniec mojej obecności w sieci jako twórcy - zamierzam działać i pracować dalej, a jeśli kiedykolwiek uda mi się spełnić jedno z moich odważnych marzeń, fanpage bloga będzie jednym z pierwszych miejsc, na którym o tym napiszę. A jeśli moje życie pójdzie w odpowiednią stronę - niewykluczone, że jeszcze kiedyś dokończę rozpoczęte tu projekty! 😊 Nie chcę palić mostów, bo nie znam dnia, ani godziny, gdy po drugiej stronie znów wyrośnie coś pięknego, co poruszy czułe struny w moim sercu 😉</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zapraszam do śledzenia mojego konta na Instagramie - obecnie już prywatnego, a nie blogowego.</div><div style="text-align: justify;">.: <a href="https://www.instagram.com/monia_valancy29/" target="_blank">Mój Instagram</a> :.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Do zobaczenia na widowni i w wielu innych, pięknych miejscach!</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDlbUM6YoFeH_r00v5hWKKCyzW_Zm3MFpXUhJFpGH-EHZut_Z4juZ0ZG4VhC7QDvuKeDpaWOteyl4IU2OhPznVT2Y8EBe1l9fvmBailqQiPrsc0mPl2Wnkxx6o_ZfLoLIEaJnWkWQkWkyb4sWilPN0Dxls1BtmLSifnHmOyEcuCJeCP9sk-AGjGUII/s1920/sunset-1331088_1920.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1133" data-original-width="1920" height="236" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDlbUM6YoFeH_r00v5hWKKCyzW_Zm3MFpXUhJFpGH-EHZut_Z4juZ0ZG4VhC7QDvuKeDpaWOteyl4IU2OhPznVT2Y8EBe1l9fvmBailqQiPrsc0mPl2Wnkxx6o_ZfLoLIEaJnWkWQkWkyb4sWilPN0Dxls1BtmLSifnHmOyEcuCJeCP9sk-AGjGUII/w400-h236/sunset-1331088_1920.jpg" width="400" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div>Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-14333079429759481422022-07-31T15:21:00.008+02:002023-10-24T20:32:04.983+02:00Czy Jan z "Metra" naprawdę popełnił samobójstwo?<p></p><div style="text-align: justify;"> Nie ulega wątpliwości, że "Metro" jest w Polsce pewnego rodzaju musicalową ikoną. Bo choć zarówno po, jak i przed nim powstawały piękne i wartościowe dzieła (o czym świadczy choćby cała historia Teatru Muzycznego w Gdyni), to jednak opowieść o młodych, ambitnych artystach, którzy dążą do spełnienia marzeń, dotyka najdelikatniejsze struny w duszy i jest absolutnie ponadczasowa. Muzyka Janusza Stokłosy porusza i wyciska łzy, doczekała się nawet nominacji do Nagrody Tony. A sama historia, choć prosta i zbudowana głównie na emocjach, również zawiera w sobie mnóstwo smaczków oraz niezwykłych portretów artystycznych.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwfvfJw0oJlg4ggsG5uX1OTvANPO05Bwt0YYb9p1UVcYEVbxXE7q9-MT2dI_CQNHYHN3PnUlJvl5fUTcdsALZu-do8twAKNFyl7z9DbbVnlGB98RjfDyHW3rxh95kjXAsc0Vm_KJ_wDcbsNC2Y6pOn7EsDsuBabY6VIjYGvkSZUuwznOeTmEtoXfC_/s480/hqdefault.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="480" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwfvfJw0oJlg4ggsG5uX1OTvANPO05Bwt0YYb9p1UVcYEVbxXE7q9-MT2dI_CQNHYHN3PnUlJvl5fUTcdsALZu-do8twAKNFyl7z9DbbVnlGB98RjfDyHW3rxh95kjXAsc0Vm_KJ_wDcbsNC2Y6pOn7EsDsuBabY6VIjYGvkSZUuwznOeTmEtoXfC_/w400-h300/hqdefault.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=yBLMF5TsLsY" target="_blank">źródło obrazka</a></td></tr></tbody></table> <p></p><div><div style="text-align: center;"><div style="text-align: justify;"> Lata temu, będąc częstym widzem Teatru Buffo, po raz pierwszy usłyszałam o kilku teoriach dotyczących zakończenia musicalu. Uważam, że jest to jeden z najciekawszych elementów polskiego musicalowego fandomu i bardzo bym chciała, by takich interpretacji i dociekań było jak najwięcej. Ale o co dokładnie chodzi?</div><div style="text-align: justify;"> Pamiętacie, co się dzieje, gdy Anka wyznaje Janowi miłość? Scena zapewne różni się w wykonaniu poszczególnych artystów, inny jest ładunek emocjonalny, a pod tekstem kryją się odmienne intencje. Jednak zawsze, w każdej interpretacji, słyszymy w odpowiedzi słowa: "Ale ja nie kocham ciebie. Nigdy nikogo nie kochałem". Następnie pada równie okrutne "Wynoś się", po którym Anka posłusznie odchodzi, dodając jeszcze: "Kocham cię. Nie możesz mi tego zabronić". Jan zostaje sam, w akompaniamencie rozlegających się z offu fragmentów wszystkich utworów z musicalu - a następnie, z imieniem dziewczyny na ustach, rzuca się biegiem w stronę pędzącego metra. </div><div style="text-align: justify;"> Dla mnie była to od zawsze dość jasna i klarowna scena. Okazuje się jednak, że język teatru zostawił tu miejsce na interpretację na trzy różne sposoby, wśród których każda wydaje się całkiem prawdopodobna i pasująca do całości. Chciałabym opowiedzieć o każdej z tych teorii, dodając do tego własną analizę. </div><div style="text-align: justify;"> Mimo najszczerszych chęci, nie jestem w stanie przypisać nikomu autorstwa. Dlatego, jeśli znacie źródło poniższych teorii, napiszcie o tym w komentarzu, a ja stosownie uzupełnię ten wpis. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div></div><div style="text-align: center;"><b><span style="font-size: medium;"><br /></span></b></div><div style="text-align: center;"><b><span style="font-size: medium;">Teoria 1</span></b></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: medium;">✯ Jan popełnia samobójstwo ✯</span></div></div><div><br /><div style="text-align: justify;"> Zacznijmy od interpretacji, która jest chyba najbardziej oczywista i wydaje się, że twórcy sami nam ją sugerują. Jan, po odejściu Anki oraz pozostałych swoich przyjaciół, postanawia zakończyć życie pod kołami nadjeżdżającego metra.</div></div><div style="text-align: justify;"> Zbyt szybkie zakładanie samobójstwa jest z reguły tą najłatwiejszą i nie zawsze dobrą drogą analizy - jednak nie w przypadku Jana. Spróbujmy postawić się na miejscu człowieka, który przez długie miesiące tworzył coś wyjątkowego z paczką przyjaciół - dodajmy, były to jedyne bliskie osoby, jakie on posiadał. Ten człowiek był artystą i idealistą, który kochał sztukę, brzydził się komercją i utartymi ścieżkami, a w obronie tego, w co wierzył, wybrał życie bezdomnego grajka na stacji metra. Żył z muzyki i ideałów... czy raczej: żył dla muzyki i ideałów.</div><div style="text-align: justify;"> W pewnym momencie Jan poznał ludzi bardzo podobnych do siebie: odrzuconych przez Filipa z powodu niepasowania do świata. Byli to ludzie posiadający wielkie serca oraz gotowi na półdarmowe występy w imię własnych ideałów. Razem stworzyli spektakl wyśmiewający żądzę pieniądza. Razem śpiewali o wspólnym pięciu się w górę, pomimo własnych różnic i niedoskonałości. Razem świętowali Boże Narodzenie. I nagle - gdy Filip zaproponował im wszystkim współpracę - to wszystko pękło jak bańka mydlana.</div><div style="text-align: justify;"> Jan był stuprocentowym artystą, z ogromną potrzebą zmieniania świata, krzewienia moralności i słuchania serca. Przez długi czas czuł, że dzieli to wszystko z osobami podobnymi do siebie - osobami, których w pewnym momencie uznał za swoją rodzinę. Wśród nich była kobieta, którą prawdopodobnie kochał. Gdy to wszystko zabrał Filip, w sercu chłopaka musiała powstać ogromna wyrwa - w tym momencie raz na zawsze utracił nadzieję, że komukolwiek są potrzebne jego ideały.</div><div style="text-align: justify;"> Gdy podsumujemy to wszystko, wyłania nam się obraz człowieka przeżywającego potworne cierpienie - bez względu na to, czy podzielamy jego poglądy, czy nie. Oliwy do ognia dolewa fakt, iż Jan prawdopodobnie kochał Ankę - jestem przekonana, że w momencie, gdy się tego wypierał, po prostu wystawiał dziewczynę na próbę. Potrzebował twardego dowodu, że jest ona w stanie zostać z nim mimo wszystko. Jednak Anka w jednej chwili zrezygnowała ze swoich uczuć - uciszyła serce, posłuchała rozumu i pobiegła za innymi do teatru Filipa. Tym samym Jan utracił ostatnią cząstkę siebie, która była w stanie utrzymać go przy życiu. Już nie wierzył w muzykę, która przez wiele lat była wyrazem tego, co miał w sobie. Znienawidził ludzi, już nie potrafił im zaufać, a jednocześnie potrzebował ich - brak bliskości był dla niego nie do zniesienia. Po raz pierwszy w życiu kochał... i w kilka sekund utracił również złudzenie miłości, która trwa pomimo wszelkich przeszkód. Pozostała w nim tylko pustka - pustka rozrywająca i obezwładniająca, którą ukoić mogła tylko śmierć.</div><div style="text-align: justify;"> Pierwsza i najpopularniejsza teoria, według której Jan popełnia samobójstwo, broni się doskonale. Mamy tu obraz artysty, którego zabiła jego wiara w dobro i bezinteresowność. Jan był postacią bardzo zbuntowaną, a w swoich poglądach radykalną: aby żyć w zgodzie z samym sobą, wybrał bezdomność. Musiało być coś, co go w tym utwierdzało, a gdy tego zabrakło - zabrakło również powodu do życia.</div><div><br /></div><div><br /><div style="text-align: center;"><b><span style="font-size: medium;">Teoria 2</span></b></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: medium;">✯ Śmierć Jana to wypadek ✯</span></div></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"> Analizując drugą teorię, nadal zakładamy, że Jan był bardzo radykalny w swoich poglądach. Jednak tu pozwalamy dojść do głosu jednemu ludzkiemu odruchowi: potrzebie bliskości.</div><div style="text-align: justify;"> Musical pokazuje nam wiele dowodów na to, że okrutne słowa "Ale ja nie kocham ciebie" były kłamstwem. Ponieważ ogólnodostępna wersja "Metra" to ta z 1992 roku, będę się posługiwać przykładami z kreacji Roberta Janowskiego - tym bardziej, że jest ona tą premierową, najbliższą pierwotnemu zamysłowi reżysera. W wielu scenach widzimy szczególną bliskość głównych bohaterów: spędzają oni wiele czasu na rozmowach, przytulają się, śpiewają emocjonalne duety... W pewnym momencie nawet prawie dochodzi do pocałunku. Chemia między Janem a Anką jest wyczuwalna i osobiście uważam, że nie ma tu miejsca na interpretację, według której jest to uczucie jednostronne.</div><div style="text-align: justify;"> Idąc za teorią, że śmierć Jana była nieszczęśliwym wypadkiem, musimy przyjąć, iż chwilę po odejściu Anki w sercu mężczyzny pojawił się impuls, który kazał mu pobiec za ukochaną. Niekoniecznie dlatego, by przyłączyć się do teatru Filipa - mogła być to rozpaczliwa próba odzyskania tej najważniejszej osoby, być może podszyta też wyrzutami sumienia. Kto wie, czym zakończyłoby się ponownie spotkanie pary, gdyby twórcy musicalu nie podjęli okrutnej decyzji, aby w tym momencie nadjechało metro. Moim zdaniem widzowie otrzymaliby kolejną, wzruszającą repryzę "Na strunach szyn" oraz pocałunek. Anka okazała się jedyną osobą, która była gotowa zrezygnować z marzeń o karierze, aby pozostać z Janem - dlatego nie mam wątpliwości, że w jakimś równoległym wszechświecie ta para obecnie żyje długo i szczęśliwie, i niekoniecznie na stacji metra. Tych dwoje uzupełnia się w tak piękny sposób, że moim zdaniem mieli oni ogromną szansę pokonać niechęć do całego świata i stać się na powrót częścią społeczeństwa - jako dwójka rewolucjonistów, którzy pokazują, jak pozostać sobą, gdy świat wymaga czegoś zupełnie innego.</div><div style="text-align: justify;"><span> Aby dobrze obronić teorię o przypadkowej śmierci Jana, musielibyśmy dobrze przeanalizować kroki każdego odtwórcy w Studio Buffo. Osobiście jestem zdania, że znany mi najlepiej Robert Janowski w dość jednoznaczny sposób wbiega pod koła pojazdu. Ale nie ulega wątpliwości, że psychologia bohaterów zostawia dużo miejsca na pojednanie i szczęśliwe zakończenie, które nie doszło do skutku wyłącznie z powodu nieszczęśliwego wypadku.</span><br /></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div><br /><div style="text-align: center;"><b style="font-size: large;">Teoria 3</b></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: medium;">✯ To nie Jan umiera, ale Anka ✯</span></div></div><div><div style="text-align: justify;"><br /></div></div><div style="text-align: justify;"> Ostatnia z teorii wydaje się najbardziej szalona, jednak po krótkim zastanowieniu okazuje się mieć sporo sensu. Moim zdaniem, patrząc przez pryzmat kreacji Katarzyny Groniec i Roberta Janowskiego, broni się o wiele lepiej choćby od założenia, że śmierć Jana była wypadkiem... ale po kolei.</div><div style="text-align: justify;"><span> Dlaczego Anka w ogóle miałaby zginąć? Myślę, że bez względu na to, czy byłaby to zamierzona śmierć, czy wypadek, miało to pełną rację bytu: kobieta została właśnie odrzucona przez swojego ukochanego. Anka z pełną świadomością chciała poświęcić karierę, aby zostać z Janem, jednak otrzymała od niego siarczysty policzek, w wyniku czego jej serce rozpadło się na kawałki. W takim stanie kobieta mogła nierozsądnie wejść na tory, nie widząc zbliżającego się metra - ale mógłby to być też całkiem świadomy ruch, pozwalający ukrócić okropny ból. W tej sytuacji biegnący w stronę pojazdu i krzyczący imię ukochanej Jan nabiera jeszcze nowego znaczenia - zrozumiawszy, do czego doprowadził, podejmuje rozpaczliwą próbę, aby zapobiec tragedii.</span><br /></div><div style="text-align: justify;"><span><span> Wszystko, co ma związek z tą teorią, jest mieszanką domysłów i może nawet lekkiej nadinterpretacji języka teatru - ale nie można zaprzeczyć, że wszystko układa się w bardzo ciekawą całość. Finałowa scena, w której Anka wraca na stację metra, cała ubrana na biało, wydaje się bardzo wymowna. Tym bardziej, że jej twarz nie zmieniła się ani trochę. Oczywiście, jest to efekt ekspresowej przebiórki aktorki za kulisami, na którą ma ona zaledwie minutę. Ale kulisy kulisami, a odczytanie tego językiem teatru składa to wszystko w dosyć dwuznaczną całość.</span><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span> Zacznijmy od tego, w jakiej sytuacji widzimy Ankę, zakładając, że to nie ona zginęła, ale Jan? Anka po latach okazuje się osobą, której marzenia się spełniły - przynajmniej te zawodowe. Ma na sobie piękną, najwyraźniej drogą suknię, ale śpiewa o pustym mieszkaniu, w którym jej jedynym towarzyszem jest lęk. Ta pustka w sercu przygnała ją na stację metra, gdzie ożyły wspomnienia. Stacja metra jest pusta i jakby skąpana w świetle księżyca. Anka wygląda, jakby wracała z ważnej uroczystości w świecie showbiznesu, na co wskazuje jej ubiór. Teoretycznie wszystko do siebie pasuje, ale...</span></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span><span> Stacja metra jest pusta i cicha, a blade światło nadaje jej lekko niepokojący wygląd - jakby to były zaświaty. Wciąż jest to miejsce ziemskie, ale z perspektywy ducha, w tym przypadku - kobiety w białej sukni, której twarz nie zmieniła się ani o jotę. Zwykłe metro nie mogłoby być tak doszczętnie puste w innych godzinach, niż w porze zamknięcia między północą, a piątą rano (co wiemy z musicalu) - co za tym idzie, nie byłoby dostępne dla nikogo, więc także dla Anki. Oczywiście, istnieje możliwość, że w tym jednym momencie akurat nikogo nie było, a żaden pojazd nie przejeżdżał tą trasą, dzięki czemu sławna kobieta, która wymknęła się z bankietu po udanej premierze mogła w spokoju, przy blasku księżyca, wspominać utraconą miłość. I wszystko jest, oczywiście, kwestią umowy między sceną a widzem - ale o ile naturalniej wyglądałoby kilku dodatkowych przechodniów, migające od czasu do czasu światła metra oraz ta sławna Anka, która zamiast srebrzystobiałej sukni miałaby na sobie elegancką garsonkę i ciemne okulary. Metro, które znała kobieta ze wspomnień z Janem, musiało być żywe i pełne ludzi - bo takie właśnie jest metro. Tam zawsze jest głośno i każdy się śpieszy. Jakim cudem więc byłoby szare, ciche i wyludnione, gdybyśmy nie widzieli go z perspektywy błąkającej się po nim duszy?</span></span></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span><span><span> </span>Sposobów na interpretację tej nieco metafizycznej rzeczywistości w finałowej scenie może być wiele - a jedną z tych, które pasują najlepiej (nawet, jeśli wbrew pierwotnemu zamysłowi twórców) jest zdecydowanie Anka, której duch nawiedza stację metra. Być może to jest jej dom, o którym śpiewa - a jej jedynym towarzyszem jest lęk. I znów wszystko pasuje: dusza, która pozostała na Ziemi, nie jest szczęśliwa, a Anka w chwili rzekomej śmierci na pewno nie była. "Tylko w moich snach" okazuje się więc utworem, który być może opisuje wieczną tułaczkę zagubionej duszy.</span></span></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span><span><br /></span></span></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span><span><br /></span></span></span></span></div><div style="text-align: justify;">"Metro" bez wątpienia jest dziełem niezwykłym, które daje więcej możliwości interpretacji, niż początkowo mogliśmy sądzić. Ponieważ w tym wszystkim mamy do czynienia z historią fikcyjną, nie ma tu miejsca na dobre i złe odpowiedzi. Podzielcie się w komentarzach swoimi przemyśleniami na temat losów bohaterów. A jeśli znacie jakieś interpretacyjne perełki na temat innych musicali, możecie mi o tym napisać, a ja przygotuję dla nich podobną analizę. Musicale to studnia bez dna, jeśli chodzi o ludzką kreatywność, dlatego wierzę, że tematów do dyskusji nam nie zabraknie!</div><div style="text-align: justify;"><span><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white;"><span style="color: #999999; font-family: times;">----------------------------------------------------------------------------</span></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: times;">Znajdź mnie na Facebooku! → <a href="https://www.facebook.com/SpojrzenienaMusical/" target="_blank"><b>Spojrzenie na Musical</b></a></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: times;">Jeśli spodobał Ci się wpis, wesprzyj mnie! → <a href="https://patronite.pl/spojrzenie-na-musical.blogspot" target="_blank"><b>Patronite</b></a></span></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: helvetica;"><b><br /></b></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white; color: #999999; font-family: helvetica;"><b><br /></b></span></div>Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-80875006657952720962022-06-06T00:47:00.006+02:002022-07-31T15:29:50.440+02:00Najlepszy musical 2022 roku, czyli tytuły nominowane do Nagrody Tony<div style="text-align: justify;"> Gala rozdania Nagród Tony - Tony Awards 2022 - która w tym roku odbędzie się (według czasu polskiego) w nocy z 12 na 13 czerwca, niezmiennie jest dla mnie okazją do poznania najświeższych hitów musicalowych, które obecnie święcą triumfy na Broadway'u. Z roku na rok ich poziom wydaje się coraz wyższy, a pomysły i inspiracje sięgają w tak głębokie odmęty ludzkiej kreatywności, że zwykły zjadacz chleba może tylko siedzieć z rozdziawioną buzią i klaskać po każdym jednym numerze.</div><div style="text-align: justify;"> Rok 2022 to zarówno rzeczy doskonale nam znane, jak i coś zupełnie świeżego, niespotykanego wcześniej na broadwayowskich scenach. Warto przyjrzeć się uważniej każdej pozycji i poświęcić jej chwilę - bo a nuż będzie to nasza nowa zajawka, której poświęcimy mnóstwo czasu, a w przyszłości również pieniędzy. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://i0.wp.com/www.metroweekly.com/wp-content/uploads/2022/05/Tonys.jpg?fit=800%2C534&ssl=1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="534" data-original-width="800" height="427" src="https://i0.wp.com/www.metroweekly.com/wp-content/uploads/2022/05/Tonys.jpg?fit=800%2C534&ssl=1" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i><span style="font-size: x-small;">źródło: www.metroweekly.com</span></i></td></tr></tbody></table><div><br /></div><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Tony Awards 2022 bez wątpienia będzie wielkim i ciekawym wydarzeniem. Oto lista oraz krótkie charakterystyki sześciu tegorocznych dzieł, które walczą o główną nagrodę - tytuł Najlepszego Musicalu 2022 roku.</b></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpsMbsUl9rwfNek5xLCaOSA0sBnKO0nI9FSjAbkGCBv3rFBkPdMmJfmkXRVMC33AbAgpN2c84NFMoahU_W_eRZEDaIYIZr_tBtkeRvg_gx_v5OnkyLwep5gEbrtpM69s7WNGOucov2H5JDFCPtPSVMv9CUiTuU8DXREPqxJXMlyNb9xNLCJQS5KuDn/s395/A_Strange_Loop_poster.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="395" data-original-width="252" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpsMbsUl9rwfNek5xLCaOSA0sBnKO0nI9FSjAbkGCBv3rFBkPdMmJfmkXRVMC33AbAgpN2c84NFMoahU_W_eRZEDaIYIZr_tBtkeRvg_gx_v5OnkyLwep5gEbrtpM69s7WNGOucov2H5JDFCPtPSVMv9CUiTuU8DXREPqxJXMlyNb9xNLCJQS5KuDn/s320/A_Strange_Loop_poster.jpeg" width="204" /></a></div><h2>A Strange Loop</h2></div><div style="text-align: justify;"><i>musical oryginalny</i></div><div style="text-align: justify;"><div><br /></div><div>libretto: <b>Michael R. Jackson</b></div><div>muzyka i teksty piosenek: <b>Michael R. Jackson</b></div><div>reżyseria: <b>Stephen Brackett</b></div><div><br /></div>Pierwszy musical na liście wydaje się być potężną pozycją pod kątem scenariusza - świadczy o tym przyznana mu w 2020 roku nagroda Pulitzera. Nie jest to typowa, rozrywkowa fabuła, a raczej podróż w głąb wrażliwego, ludzkiego umysłu, który wydaje się być uwięziony w niepasującym do niego ciele.</div><div style="text-align: justify;"> Tytuł musicalu "A Strange Loop" - "Dziwna pętla" - jest terminem stworzonym przez Douglasa Hofstadtera, będącym czymś w rodzaju procesu umysłowo-poznawczego, w którym poszukuje się własnej tożsamości w świecie i relacjach. Jest to proces pełen sprzeczności, a w efekcie niemożliwy do uporządkowania, pozostający stale w stanie "heterarchii" i powodujący, że wchodzenie na kolejne poziomy zrozumienia zamyka krąg i stawia nas w punkcie wyjścia. Żeby to lepiej zrozumieć, musielibyśmy przeprowadzić głębokie studium psychologiczno-filozoficzne, jednak nie o to tutaj chodzi. Wyjdźmy zatem od najprostszego, łopatologicznego założenia: tematem musicalu może być męczące poczucie zagubienia, bezsensowności i braku przynależności do świata i panujących w nim zasad i relacji. </div><div style="text-align: justify;"> Głównym bohaterem jest bezimienny Bileter, pracujący na Broadway'u przy obsłudze musicalu "Król Lew", a pozostali pojawiający się na scenie artyści występują w roli jego Myśli. Bileter przemierza pewną drogę - w rozumieniu dosłownym i przenośnym - przypominającą mu o jego cechach, z którymi nie potrafi się pogodzić: ciemna skóra, nadwaga, homoseksualizm, delikatność i niemal kobieca wrażliwość. To, co dzieje się na scenie, przeprowadza widza przez stany jego świadomości, a także ukazuje relacje w jego życiu, podejmowane decyzje oraz zewnętrzne problemy, które atakują bohatera ze wszystkich stron.</div><div style="text-align: justify;"> Moim zdaniem próba zrozumienia sensu tego musicalu na poziomie rozumu nie jest konieczna do przeżycia widowiska w piękny sposób. Obecność muzyki i całego języka sceny pomoże nam wejść w odpowiedni stan i pozwoli zapętlić się w sprzecznościach, jakich doświadcza Bileter, na samym poziomie emocjonalnym - jeśli tylko się na to otworzymy. Bez wątpienia jest to trudne i na pewno nie kieruje się tego spektaklu do osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę ze sztuką. Jednak dla mnie jest to namacalny dowód na stałe rozwijanie się gatunku i poszukiwanie nowych środków wyrazu. Myślę, że mamy tu do czynienia z czymś nowatorskim i wyjątkowym, o czym świadczy chociażby rekordowa w tym roku ilość nominacji (11) oraz utwór "Memory Song".</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/_x5HUpqiqXo" width="320" youtube-src-id="_x5HUpqiqXo"></iframe></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEith8QyCdDB0rPJGdahGqpu3Y0lgRqhRbug13OxWUseN_R9tzesqC663e5GT5mTXaeTuhXgogpQAmMXlFzFUoIM5LpXVHIAuIh5nZWnWi8p7euswRRClIfMaq9SOqJTjcu_PJgbyHOiJvSgJfp8lad32cz-9cCwOPvYlYXlv_OYVOU0E-aSrkwCoFsR/s517/poster_GFTNC_ShowNY.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="517" data-original-width="361" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEith8QyCdDB0rPJGdahGqpu3Y0lgRqhRbug13OxWUseN_R9tzesqC663e5GT5mTXaeTuhXgogpQAmMXlFzFUoIM5LpXVHIAuIh5nZWnWi8p7euswRRClIfMaq9SOqJTjcu_PJgbyHOiJvSgJfp8lad32cz-9cCwOPvYlYXlv_OYVOU0E-aSrkwCoFsR/s320/poster_GFTNC_ShowNY.jpg" width="223" /></a></div><h2 style="text-align: left;">Girl from the North Country</h2><div><div style="text-align: justify;"><i>jukebox musical</i></div><div style="text-align: justify;"><div><br /></div><div>libretto: <b>Conor McPherson</b></div><div>muzyka i teksty piosenek: <b>Bob Dylan</b></div><div>reżyseria: <b>Conor McPherson</b></div><div><b><br /></b></div></div></div><div style="text-align: justify;">Wiele gwiazd muzyki rozrywkowej doczekało się już musicalu bazującego na swojej twórczości. "Girl from the North Country" to ukłon w stronę Boba Dylana, artysty tworzącego między innymi w stylu country - i właśnie ten wiejski, amerykański klimat jest tłem opowiadanej na scenie historii.<br /> Akcja musicalu dzieje się w latach 30-tych XX wieku w Północnej Ameryce w dobie Wielkiego Kryzysu. Pojawia się postać narratora - dra Walkera, który przedstawia nam rodziną Laine'ów, właścicieli zaniedbanego pensjonatu. Rodzina ta mierzy się z różnymi problemami: Nick, głowa rodziny, szuka sposobu na wyjście z długów, jego żona zdradza objawy demencji, a przysposobiona, ciemnoskóra córka Marianne jest w piątym miesiącu ciąży i uparcie chroni tożsamość ojca swojego dziecka.</div><div style="text-align: justify;"> Nie są to jedyne problemy, które skrywa pensjonat - pod jego dachem mieszkają również inne rodziny, z których każda boryka się z trudną historią oraz jeszcze trudniejszymi jej następstwami. Wszystko zmienia się, gdy w pewną burzową noc do drzwi pensjonatu pukają szukający schronienia nieznajomi: pan Marlowe oraz bokser Joe Scott.</div><div style="text-align: justify;"> Tym, czego możemy spodziewać się po tym musicalu, jest przesiąknięcie klimatem amerykańskich lat 30-tych, na czele ze stosowaniem oryginalnych instrumentów muzycznych z tamtej epoki. W przeciwieństwie do wielu innych jukeboxów, fabuła nie ma zbyt wiele wspólnego z życiem autora muzyki, Boba Dylana, a wykorzystane piosenki stają się po prostu pretekstem do opowiedzenia nowej i zapowiadającej się bardzo fajnie historii. Już sam trailer zaostrza apetyt na klimatyczną stylizację i przeniesienie nas o prawie sto lat w przeszłość i wydaje się być naprawdę fajnym kandydatem do tegorocznej Nagrody Tony w kategorii "najlepszy musical".</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/yxc6qM-T9BE" width="320" youtube-src-id="yxc6qM-T9BE"></iframe></div><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><h2><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcsjj920PI_oQu3W_h1XhrwdHLwgQBnBYbIlE7QnZNFHmLRz3D9wnBUzUMkTu70atmneARdds4mkGrKv9_UXpT1TVYV_GwbLA5BcIF6drlWr3z0s1slHTUQYEkKyclppIZvK7PAy636h-5eSc2FalV-KGYXNqJVfX1Ah5X7ZSHMnZwlL-dL7K3Z7gc/s317/MJ_Musical.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="317" data-original-width="220" height="317" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcsjj920PI_oQu3W_h1XhrwdHLwgQBnBYbIlE7QnZNFHmLRz3D9wnBUzUMkTu70atmneARdds4mkGrKv9_UXpT1TVYV_GwbLA5BcIF6drlWr3z0s1slHTUQYEkKyclppIZvK7PAy636h-5eSc2FalV-KGYXNqJVfX1Ah5X7ZSHMnZwlL-dL7K3Z7gc/s1600/MJ_Musical.png" width="220" /></a></div>MJ</h2></div><div style="text-align: justify;"><i>jukebox & musical biograficzny</i></div><div style="text-align: justify;"><div><br /></div><div>libretto:<b><span style="white-space: pre;"> </span>Lynn Nottage</b></div><div>muzyka i teksty piosenek: <b>utwory różnych artystów znajdujące się w dorobku Michaela Jacksona</b></div><div>reżyseria:<b> Christopher Wheeldon</b></div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Istnieje wiele gwiazd popkultury, które doczekały się swojego musicalu. Tak też się stało w przypadku Michaela Jacksona - zmarłego w 2009 roku Króla Popu, wykonawcy takich wielkich hitów, jak "Thriller", "Smooth Criminal", "Billie Jean" i jeszcze wielu innych, równie uznanych i chętnie słuchanych przez miliony ludzi na świecie. Myślę, że przedstawianie tej postaci nie ma najmniejszego sensu, bo chyba trudno znaleźć człowieka, który nigdy nie słyszał o Michaelu Jacksonie.</div><div style="text-align: justify;"> Libretto autorstwa Lynn Nottage, amerykańskiej scenarzystki posiadającej na koncie dwie nagrody Pulitzera, opowiada o dwóch okresach życia słynnego muzyka i tancerza. Pierwszy akt to opowieść o młodym Michaelu w czasach jego działalności w zespole The Jackson 5, natomiast drugi przenosi nas do 1992 roku, w którym główny bohater historii przygotowuje się do swojej trasy koncertowej <i>Dangerous</i>.</div><div style="text-align: justify;"> Musicale z elementem biograficznym są specyficzną i bardzo wymagającą formą, a gdy dodamy do tego korzystanie z oryginalnej ścieżki dźwiękowej, oczekiwania widzów i krytyków są naprawdę wysokie. Na głównym odtwórcy z pewnością spoczywa ogromny ciężar stworzenia na nowo nieśmiertelnej ikony muzyki pop, od charakterystycznej, scenicznej osobowości, po skomplikowane układy taneczne. Jednak tytułowy broadwayowski MJ, czyli Myles Frost, jest jednym z tegorocznych pretendentów do Nagrody Tony w kategorii Najlepszy Aktor, natomiast sam musical otrzymał łącznie 10 nominacji - dlatego myślę, że możemy ostrożnie postawić tę musicalową biografię na artystycznym piedestale obok Evity - a kto wie, czy nawet nie wyżej? </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/F9e3U2Fxnbg" width="320" youtube-src-id="F9e3U2Fxnbg"></iframe></div><p><br /></p><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhee9tAM6mWNMMBpctoA1ffnf0pkz1euEOnUDOMZ07pcJSCNSPWQiPkQq169E1m0EisFFWKBH4mEaVNAADLbC7fWzO-qQemAruFT7zc5g-6QQQ3a3omdh0ehYj72ElbX556FYlLzwBkqCLn_UPUE9vn8FmM9rYsj6WhizvlGH0ZepS8uXOVSNUnBwUd/s348/MrSaturdayNightmusical.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="348" data-original-width="220" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhee9tAM6mWNMMBpctoA1ffnf0pkz1euEOnUDOMZ07pcJSCNSPWQiPkQq169E1m0EisFFWKBH4mEaVNAADLbC7fWzO-qQemAruFT7zc5g-6QQQ3a3omdh0ehYj72ElbX556FYlLzwBkqCLn_UPUE9vn8FmM9rYsj6WhizvlGH0ZepS8uXOVSNUnBwUd/s320/MrSaturdayNightmusical.jpeg" width="202" /></a></div><div style="text-align: justify;"><h2>Mr. Saturday Night</h2></div><div style="text-align: justify;"><i>musical na podstawie filmu</i></div><div style="text-align: justify;"><div><br /></div><div>libretto:<b> Billy Crystal, </b><b>Lowell Ganz, </b><b>Babaloo Mandel</b></div><div>muzyka <b>Jason Robert Brown</b></div><div>teksty piosenek: <b>Amanda Green</b></div><div>reżyseria:<b> John Rando</b></div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Tak, jak słynne postacie popkultury, tak również wiele istniejących już dzieł otrzymuje nową, musicalową twarz. W tym przypadku mamy do czynienia z filmem z 1992 roku w reżyserii Billy'ego Crystala, który w Polsce jest znany pod tytułem "Komik na sobotę".</div><div style="text-align: justify;"> Motyw gwiazdy filmu, czy estrady, która przez lata zdobywała serca publiczności, a następnie została zapomniana, jest obecny w musicalu od dawna, choćby za sprawą "Bulwaru Zachodzącego Słońca". W tym przypadku możemy obserwować losy podstarzałego Buddy'ego Younga, który nie może pogodzić się z utratą popularności i próbuje na nowo odzyskać dobrą passę w swoim życiu - zarówno zawodowym, jak i prywatnym. Historia posiada zarówno sekwencje komediowe, jak i nostalgiczne, wyrażające bunt i tęsknotę. Już krótkie zapoznanie się z dziełem na YouTubie pozwala mieć nadzieję na emocjonalny rollercoaster na widowni.</div><div style="text-align: justify;"> Ogromną siłą tego musicalu wydaje się fakt, iż w tytułową rolę wciela się reżyser i odtwórca głównej postaci z filmu sprzed 30 lat - Billy Crystal. Człowiek, który od początku jest zafascynowany historią zapomnianego komika, dzięki czemu stworzył niezwykły scenariusz, a do tego wcielił się w główną postać, w końcu wylądował ze swoim dziełem na Broadwayu. Wydaje się, że wciąż całkiem nieźle sobie radzi - na co wskazuje nominacja za najlepszą rolę męską.</div><div style="text-align: justify;"> Być może nie jest to produkcja adresowana do każdego - obecność gwiazdy minionej epoki narzuca dość specyficzną dynamikę oraz wprowadza lekką atmosferę sitcomu. Nie każdy przepada za tego typu humorem, jednak jest to zabieg, który doskonale pasuje do głównej postaci oraz do tematu całego musicalu. Powiem szczerze, choć sama wolę odrobinę inne klimaty, jestem szczerze ciekawa tej produkcji i tym bardziej czekam z niecierpliwością na werdykt Tony Awards 2022.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/JIkGrMbfOvQ" width="320" youtube-src-id="JIkGrMbfOvQ"></iframe></div><br /><p><br /></p><p><br /></p><div style="text-align: justify;"><h2><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaYyRgxNJq7QGlCpohlIB27b1TAyb-yNylkGEzHK-ml97xx915wGFm4FErFyG_ayCadKncIBYoxx7m0-DjBNV8qSCT1hO_sirHPYPx0p9DxfJvfJ55N944ZQKFDNNQb_x-gRvxDNZlDH7-wBJOhAoWykBUxQeKzyJVABeqRkrjppLBXQQGFD8fG_uG/s330/ParadiseSquareMusical.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="330" data-original-width="220" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaYyRgxNJq7QGlCpohlIB27b1TAyb-yNylkGEzHK-ml97xx915wGFm4FErFyG_ayCadKncIBYoxx7m0-DjBNV8qSCT1hO_sirHPYPx0p9DxfJvfJ55N944ZQKFDNNQb_x-gRvxDNZlDH7-wBJOhAoWykBUxQeKzyJVABeqRkrjppLBXQQGFD8fG_uG/s320/ParadiseSquareMusical.jpg" width="213" /></a></div>Paradise Square</h2></div><div style="text-align: justify;"><i>na podstawie musicalu "Hard Times" Larry'ego Kirwana</i></div><div style="text-align: justify;"><div><br /></div><div>libretto:<b> Christina Anderson, </b><b>Marcus Gardley, </b><b>Larry Kirwan, </b><b>Craig Lucas</b></div><div>muzyka: <b>Jason Howland</b></div><div>teksty piosenek: <b>Masi Asare, </b><b>Nathan Tysen</b></div><div>reżyseria:<b> Moisés Kaufman</b></div><div><b><br /></b></div><div>Nie da się być fanem musicalu i nie trafiać wciąż na produkcje, które nie byłyby adaptacją jakiegoś dzieła. Jednak w przypadku "Paradise Square" mamy do czynienia z ciekawą incepcją: jest to musical będący adaptacją musicalu pod innym tytułem z 2012 roku. Nie udało mi się dotrzeć do jasnego i klarownego wyjaśnienia tej sytuacji, jednak odnoszę wrażenie, że zaszło tu coś podobnego do historii "Les Misérables", tylko na trochę szerszą skalę: mały, trochę niepozornie stworzony musical został zauważony przez kogoś z bogatą wyobraźnią i zaadaptowany w nowy, o wiele ciekawszy sposób. Być może w trakcie gali rozdania Nagród Tony dowiemy się na ten temat czegoś więcej, póki co jednak skupmy się na samej historii.</div><div> Przenosimy się do Ameryki Północnej w czasie trwania wojny secesyjnej - stany utrzymujące się ze zbiorów bawełny ostro buntują się przeciwko aktywnemu zwalczaniu niewolnictwa przez władzę i prowadzi to do coraz większego rozłamu w państwie. Wśród takich nastrojów w Nowym Jorku funkcjonują dwie społeczności: białych Irlandczyków oraz ciemnoskórych potomków niewolników. Akcja obraca się wokół ich wzajemnych relacji, będących podstawą głównego konfliktu.</div><div> Kolejny raz w tym roku mamy do czynienia z tematyką osób ciemnoskórych, kolejny też mamy wzięty na tapet temat tolerancji oraz nierówności. Czy jest to ważne poruszanie trudnych aspektów społecznych w celu ich oswojenia, czy wprost przeciwnie - uporczywe, zaostrzające konflikt drążenie tematu, nie mnie oceniać. Jestem szczerze ciekawa ostatecznego wyniku wręczania Nagród Tony, tym bardziej, iż trailer "Paradise Square" pozwala spodziewać się ciekawego czerpania z folkloru poszczególnych grup etnicznych - a może nawet czegoś w rodzaju "West Side Story"?</div><div><br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/5SRoHUSMoHk" width="320" youtube-src-id="5SRoHUSMoHk"></iframe></div><br /><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div></div><div style="text-align: justify;"><h2><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0gn9WMI6y6eS96bhPLfb4d8fMNSphDae0yoypwwyssYv53N_KIlrVjdLf8Tca223Rz4LPY_-t8aaqbTTIVuVUcneF6__oD6JILLpS8lRvb2dvwkMmlH6tjoHDKMXqFbzYIs1m_YFsCMDZjpU_8RrfpnmT7Rh7laPxqKtuhQU01ayoTnd7GnSR54-p/s386/Six_Musical.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="386" data-original-width="258" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0gn9WMI6y6eS96bhPLfb4d8fMNSphDae0yoypwwyssYv53N_KIlrVjdLf8Tca223Rz4LPY_-t8aaqbTTIVuVUcneF6__oD6JILLpS8lRvb2dvwkMmlH6tjoHDKMXqFbzYIs1m_YFsCMDZjpU_8RrfpnmT7Rh7laPxqKtuhQU01ayoTnd7GnSR54-p/s320/Six_Musical.jpg" width="214" /></a></div>Six</h2></div><div style="text-align: justify;"><i>musical historyczny</i></div><div style="text-align: justify;"><div><br /></div><div>libretto:<b> Toby Marlow & </b><b>Lucy Moss</b></div><div>muzyka i teksty piosenek: <b>Toby Marlow & </b><b>Lucy Moss</b></div><div>reżyseria:<b> Lucy Moss and Jamie Armitage<span style="white-space: pre;"> </span></b></div></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I w końcu przechodzimy do, wydawać by się mogło, czarnego konia tegorocznego rozdania Nagród Tony. "Six" zdążyło już zrobić oszałamiającą karierę na West Endzie i jestem w stanie się założyć, że jeśli każdy z Was miałby z listy tegorocznych nominowanych wskazać jedno dzieło, które kojarzy, byłaby to właśnie historia sześciu żon Henryka VIII. Tym bardziej, iż Teatr Syrena zapowiedział go jako jedną ze swoich nadchodzących premier - jestem pewna, że niejeden nauczyciel historii, czy języka polskiego już zaciera ręce na myśl o zabraniu swoich uczniów na wartościową sztukę o brytyjskim władcy z epoki Tudorów. I mam nadzieję, że to, co finalnie zobaczy na scenie, nie spowoduje, że umrze na zawał lub, co gorsza, wyprowadzi swoich uczniów z teatru w czasie przerwy.</div><div style="text-align: justify;"> Choć musical przenosi nas do XVI-wiecznej Anglii, bynajmniej nie zobaczymy na scenie strojów z epoki, ani nie usłyszymy stylizowanej muzyki. Odważne kostiumy, muzyka w stylu elektropop i takie nieścisłości obsadowe, jak ciemnoskóra Katarzyna Aragońska, czy Anna Boleyn o azjatyckiej urodzie to wizytówki tej produkcji. Sam musical jest bardziej widowiskowym koncertem, niż typową sztuką teatralną, ponieważ brakuje w nim fabuły, a zamiast niej otrzymujemy wyśpiewane historie sześciu kobiet, które kochały tego samego mężczyznę - a teraz nie zostawiają na nim suchej nitki.</div><div style="text-align: justify;"> Czy warto znać historię, aby dobrze bawić się na widowni? Myślę, że nie jest to konieczne, jednak zawsze pozwoli to na zrozumienie całego kontekstu wydarzeń, a co najlepsze - zobaczenie go z zupełnie nowej perspektywy. Jest wiele sposobów, aby poznać burzliwą osobę Jego Wysokości Henryka VIII Tudora i nie poczuć się jak na nudnej lekcji w szkole. Szczerze polecam film <i>Kochanice króla</i> z 2008 roku w reżyserii Justina Chadwicka, z którego poznacie historię z perspektywy Anny Boleyn. A jeśli szukacie ciekawego omówienia wszystkich małżeństw Henryka VIII, nie mogę tu nie wspomnieć o odcinku <i><a href="https://youtu.be/NKZ0ze64P8o?t=2" target="_blank">Rozwód? Lepszy kat!</a></i> na kanale <i>Historia bez cenzury</i>. Tymczasem warto obejrzeć sobie broadway'owski trailer - ten musical zbiera bardzo skrajne opinie krytyków i widzów, jednak bez wątpienia nikogo nie pozostawia obojętnym. Tony Awards 2022 nie mogły obyć się bez SIX, skoro w przeciągu ostatnich miesięcy zadebiutowało ono na Broadwayu.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/4HHjsuyXDHQ" width="320" youtube-src-id="4HHjsuyXDHQ"></iframe></div><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><p style="text-align: justify;"><br /></p><div style="text-align: justify;"> Coroczne śledzenie nominacji do Nagród Tony to doskonała okazja na poszerzenie swoich horyzontów oraz odkrycie nowych, fantastycznych dzieł, które zasilą naszą nieco już zużytą playlistę. Jest to też doroczny dowód na to, że wyobraźnia twórców musicalowych jest bezkresna - gdy już otrzymamy niesamowite, nowatorskie dzieło i myślimy, że nigdy nic lepszego nie powstanie, ktoś na świecie zdaje się mówić "potrzymaj mi piwo" i rok później powoduje, że nasza szczęka ponownie opada do samej ziemi. <br /> Gala odbędzie się już w nocy z 12 na 13 czerwca - warto zagospodarować sobie czas i przekonać się, które z wymienionych tu dzieł zyska tytuł Najlepszego Musicalu 2022 roku!</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><br /></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><span style="color: #999999; font-family: times;">----------------------------------------------------------------------------</span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><span style="color: #999999; font-family: times;">Znajdź mnie na Facebooku! → <a href="https://www.facebook.com/SpojrzenienaMusical/" style="color: #5d1552; text-decoration-line: none;" target="_blank">Spojrzenie na Musical</a></span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><span style="color: #999999; font-family: times;">Jeśli spodobał Ci się wpis, wesprzyj mnie! → <a href="https://patronite.pl/spojrzenie-na-musical.blogspot" style="color: #5d1552; text-decoration-line: none;" target="_blank">Patronite</a></span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><br /></div></div>Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-16106434120414068842022-05-24T12:28:00.004+02:002022-10-25T12:18:38.143+02:00"Little Shop of Horrors": przerażająco dobra inicjatywa młodych adeptów musicalu<div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSDV646jv2j5-x4ej8KLAytHaghdKvr287QHid3ZWOqbu4smwBx_FM7fdKtUGmksCrpHNWHfp0NTBjXpuKNKpATOIAHMdncw9Wilp2-MHNdOIGjhV8bj9D98UTwLE7LCEUbDTDE6nmmYz74lAZUpf9aG0Cw5pjjpdLG95YWHvXykqqkeshrOfcCy9z/s1097/img_e__d382d2.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1097" data-original-width="640" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSDV646jv2j5-x4ej8KLAytHaghdKvr287QHid3ZWOqbu4smwBx_FM7fdKtUGmksCrpHNWHfp0NTBjXpuKNKpATOIAHMdncw9Wilp2-MHNdOIGjhV8bj9D98UTwLE7LCEUbDTDE6nmmYz74lAZUpf9aG0Cw5pjjpdLG95YWHvXykqqkeshrOfcCy9z/w234-h400/img_e__d382d2.png" width="234" /></a></div>Przeglądając repertuary warszawskich teatrów muzycznych, większość z nas raczej niechętnie spogląda na reklamy wydarzeń przygotowywanych przez grupy nie w pełni profesjonalne. Jednak jest to duży błąd, ponieważ amatorskie teatry tworzone przez musicalowych pasjonatów stoją w Polsce na tak wysokim poziomie, że w mojej opinii są pełnoprawną propozycją wydarzenia artystycznego. Ostatnio przekonałam się o tym po raz kolejny, odwiedzając Teatr Muzyczny Proscenium - miejsce, o którym słyszę od dawna i teraz już rozumiem, skąd wzięła się jego dobra sława.</div><div style="text-align: justify;"> "Little Shop of Horrors", musical z muzyką Alana Menkena miał swoją prapremierę na Off-Broadwayu w 1982 roku, a jego pierwowzorem był film z gatunku czarnej komedii pod tym samym tytułem. Twórcy musicalu postanowili zachować klimat lat 60-tych, przede wszystkim w muzyce, która zawiera elementy rock'n'rolla, wczesnego Motown oraz stylu doo-wop. Dlatego też historia młodego botanika Seymoura, który przez przypadek staje się właścicielem niezwykłej roślinki, osadzona jest w klimatycznej epoce, która doskonale zgrywa się z atmosferą brudu, upadku moralnego oraz czającego się w zakamarkach kwiaciarni niebezpieczeństwa. Jest to również doskonałe miejsce do chwilowego rozkwitu nadziei - która pryska jak bańka mydlana, gdy okazuje się, że za sukces trzeba zapłacić krwią...</div><div style="text-align: justify;"> Ten klimat amerykańskich lat 60-tych w cieszącym się złą sławą Down Town jest doskonale odczuwalny w inscenizacji Teatru Proscenium: zadbano nie tylko o odpowiedni dobór instrumentów w granej na żywo (!) muzyce - dbanie o najdrobniejszy szczegół jest tu bardzo widoczne i godne największej pochwały. Scenografia, przy której pracowali Antoniusz Dietzius, Bartłomiej Szrubarek oraz Maciej Biegański pozwala wejść w epokę od samego początku - jest to w zasadzie scenografia, której nie powstydziłby się żaden profesjonalny teatr. Widać, że poświęcono jej dużo uwagi oraz środków finansowych: scena jest praktycznie dopieszczonym, w pełni zaaranżowanym sklepem. Na podobne słowa uznania zasługuje Paulina Skowrońska, która odpowiada za kostiumy, a także Dominika Zatońska-Mosior, dbająca o fryzury i charakteryzację. Szczególnie widać to w postaci Audrey, jednak tak naprawdę każdy artysta na scenie jest wierną kopią Amerykanina lat 60-tych. Nie ma w tym ani przesady, ani widocznych braków. Myślę, że sam klimat brudnej i szarej dzielnicy Down Town o wiele lepiej prezentuje się w naturalnej konwencji, a nadmierna teatralność mogłaby tu bardzo zaszkodzić.</div><div style="text-align: justify;"> Jedyne, co rzuca mi się w oczy jako minus oprawy wizualnej, to zbyt duże podobieństwo do musicalu filmowego z 1986 roku: aranżacja sceny, czy wygląd bohaterów praktycznie same nasuwają skojarzenie z produkcją Franka Oza. Jednak tu pojawia się pytanie, czy nie jest to na przykład wymóg licencji - na stronie Sceny Relax nie mogłam znaleźć żadnej informacji na ten temat. Chętnie dowiem się czegoś więcej, niemniej jeśli twórcy mieli pełną dowolność w aranżacji sceny i tworzeniu kostiumów, moim zdaniem warto było poszukać nowych rozwiązań i pobawić się stylistyką epoki. Jednak pamiętam, że cały czas mówimy o teatrze nieprofesjonalnym, w którym zupełnie inaczej wygląda finansowanie, organizacja, czy sam fakt pracy warsztatowej. Dlatego ocenę tej kwestii zostawiam twórcom i zapominam o filmie, ciesząc się z pięknego odwzorowania epoki.</div><div style="text-align: justify;"> Mówiąc o teatrze "amatorskim" odnosimy się zazwyczaj przede wszystkim do zespołu artystycznego. Tymczasem w szeregach Teatru Muzycznego Proscenium znajdują się osoby o tak wysokim poziomie umiejętności scenicznych, że przymiotnik "amatorski" w tym przypadku nie może funkcjonować inaczej, niż wzięty w cudzysłów. Wielu z występujących na scenie młodych aktorów spokojnie widziałabym na w pełni profesjonalnej scenie - i tak jest chociażby w przypadku Katarzyny Kanabus, która w musicalu "Aida" w Teatrze Roma wciela się w rolę Nehebki. Wojciecha Bochrę z kolei możemy kojarzyć z programu "Must Be The Music", gdzie został zapamiętany jako posiadacz niesamowitego, klasycznego falsetu. Jednak na tej scenie każdy, bez względu na dotychczasowe dokonania, zasługuje na uznanie. Partnerujące Kasi Kanabus dziewczyny z Down Town, czyli Julia Bielińska i Aleksandra Lewicka doskonale radzą sobie we wszystkich zadaniach musicalowych, od gry aktorskiej, przez śpiew, aż po taniec. Mateusz Otłowski to skupiony na własnej karierze właściciel kwiaciarni, który raczej nie budzi sympatii, za to potrafi wywołać u widza gęsią skórkę. Kreujący postać Audrey II (razem z Wojciechem Bochrą) Jędrzej Czerwonogrodzki to potężny i przenikający bas, którego nie powstydziłby się Broadway - ten duet mroczno-piskliwego głosu krwiożerczej rośliny ma mega ciekawy potencjał, choć w moim odczuciu nie został on w pełni wykorzystany. Tworzenie jednej postaci przez dwie osoby to bez wątpienia trudny zabieg i tutaj udał się tylko częściowo - ja osobiście nie do końca poczułam, że jest to jedna i ta sama postać. Być może jest to temat na dalszą pracę warsztatową młodych artystów, jednak nawet w obecnej formie można to kupić i cieszyć się niezwykłą, budzącą gęsią skórkę pracą obu odtwórców. </div><div style="text-align: justify;"> Bez wątpienia jednym z głównych punktów programu mojego spektaklu był gościnny występ Joanny Kołaczkowskiej. Dla mnie jest wciąż niepojęte, że wystarczy, by ta kobieta otworzyła usta i wypowiedziała pół zdania, jąkając się i zacinając, by widownia płakała ze śmiechu. Joanna Kołaczkowska ma tak niesamowitą charyzmę i takie pokłady poczucia humoru, że wystarczyłoby jej pięciosekundowe wejście na scenę, by nawet najgorsze przedstawienie zyskało wartość i sprawiło, że widzowie zaczną się dobrze bawić. W pewnym sensie na szczęście, obecność tej fantastycznej aktorki została ograniczona tylko do kilku wejść, dzięki czemu nie zdominowała ona pozostałych sekwencji - choćby postaci psychopatycznego dentysty Orina Scrivello, w którego wcielił się Mikołaj Kisiel. Była to postać, która z jednej strony nie pozostawiała cienia wątpliwości, że mamy do czynienia z typem spod ciemnej gwiazdy... jednak z drugiej artyście udało się przemycić do swojej kreacji odrobinę męskiego magnetyzmu. Gdy dodać do tego pięknie wykonane partie wokalne, wyłania się postać artysty, o którego polskie profesjonalne sceny powinny się zabijać. Tymczasem Mikołaj Kisiel zajmuje się musicalem tylko hobbystycznie, na co dzień pracując - jak zapewniał Antoniusz Dietzius w krótkiej pogadance po spektaklu - jako dentysta. Brzmi jak naprawdę dobry żart, tymczasem osoba stomatologa, chirurga i protetyka Mikołaja Kisiela NAPRAWDĘ jest obecna na portalu ZnanyLekarz.pl i figuruje jako jeden ze specjalistów przychodni <a href="https://ochotanausmiech.pl/zespol/" target="_blank"><b>Ochota Na Uśmiech</b></a> ← link dla dociekliwych. Niech najlepszą recenzją kreacji artystycznej Mikołaja Kisiela będzie fakt, iż ja, osoba panicznie bojąca się gabinetów stomatologicznych, zapragnęłam zapisać się do niego na wizytę...</div><div style="text-align: justify;"> Oczywiście nie byłaby to pełna recenzja bez wspomnienia dwójki niezwykłych, młodych artystów, którzy wspaniale wykreowali postacie Seymoura i Audrey: Bartłomieja Szrubarka oraz Aleksandry Kołodziej. W moim odczuciu są to osoby w pełni gotowe do realizowania profesjonalnych zadań aktorskich, choć jednocześnie, oglądając ten spektakl miałam wrażenie, że każde z nich urodziło się, aby zagrać tę właśnie rolę: sympatycznego, choć trochę niepozornego botanika oraz delikatnej dziewczyny ze skomplikowaną przeszłością. Jestem pod ogromnym wrażeniem ich otwartości, wrażliwości oraz pięknych, potężnych głosów. Mam nadzieję, że nawet, jeśli wybiorą oni zwykłą ścieżkę kariery, nigdy do końca nie zrezygnują ze sceny, ponieważ ich świeżość oraz głębokie, szczere przeżywanie opowiadanej historii to coś, na co ja, jako widz, czekam przed każdym wyjściem do teatru i czego często nie dostaję na tak zwanych "profesjonalnych spektaklach".</div><div style="text-align: justify;"> Pomimo kilku aspektów, które moim zdaniem warto poprawić, "Little Shop of Horrors" w wykonaniu fantastycznych artystów Teatru Muzycznego Proscenium zachwyciło mnie i zapisało się głęboko w mojej pamięci jako piękne i wartościowe wydarzenie artystyczne. Szczerze i z całego serca gratuluję wszystkim odtwórcom oraz realizatorom, ponieważ stworzenie czegoś tak wielkiego w warunkach warsztatowych musiało być potworną walką, która na etapie pomysłu zapewne graniczyła z szaleństwem. Takiego zapału i takiej wiary w siebie i swoje możliwości, a przede wszystkim - takiej chęci do tworzenia pięknych rzeczy mimo wszystko życzę wszystkim "zawodowym" teatrom w naszym kraju. Życzę też Wam - niezwykłym, zdolnym Artystom Teatru Muzycznego Proscenium - abyście nigdy nie dali sobie wmówić, że coś jest niemożliwe. Udowodniliście - najpierw sobie, a tamtego wieczoru również mi i setkom innych widzów - że dzięki ciężkiej pracy oraz własnej determinacji można dosięgnąć gwiazd... zaczynając tylko i wyłącznie od pięknych marzeń.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; text-align: justify;"><br /></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; text-align: justify;"><span style="color: #999999; font-family: times;">----------------------------------------------------------------------------</span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; text-align: justify;"><span style="color: #999999; font-family: times;">Znajdź mnie na Facebooku! → <a href="https://www.facebook.com/SpojrzenienaMusical/" style="color: #5d1552; text-decoration-line: none;" target="_blank">Spojrzenie na Musical</a></span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; text-align: justify;"><span style="color: #999999; font-family: times;">Jeśli spodobał Ci się wpis, wesprzyj mnie! → <a href="https://patronite.pl/spojrzenie-na-musical.blogspot" style="color: #5d1552; text-decoration-line: none;" target="_blank">Patronite</a></span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; text-align: justify;"><br /></div>Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-87795335622344752072022-02-06T16:36:00.017+01:002022-10-25T12:08:07.903+02:00"Doktor Żywago": terror, który wyrósł na szczątkach utopii [RECENZJA]<div style="text-align: justify;"> Zaadaptowanie wielkiego dzieła na musical to zawsze ogromne wyzwanie. Abstrahując od fanów oryginału, którym dogodzić jest najtrudniej, to presja dorównania sławnej powieści, czy wybitnemu filmowi, może spędzać twórcom sen z powiek na długo przed światową prapremierą wersji scenicznej. A jednak amerykańska kompozytorka Lucy Simon postanowiła sięgnąć po twórczość nagrodzonego literacką Nagrodą Nobla Borysa Pasternaka i opowiedzieć jego historię na nowo, językiem muzyki, świateł oraz żywych ludzi. Tym sposobem powstało coś szczególnego, czego polską inscenizację obejrzałam kilka tygodni temu w Białymstoku.<br /> "Doktor Żywago" w znanej nam dzisiaj formie zadebiutował w 2011 roku w Sydney, po pięciu latach od swoich narodzin w Kalifornii, gdzie oprócz Lucy Simon spłodziła go trójka innych artystów: odpowiadający za libretto Michael Weller, a także Amy Powers i Michael Korie, autorzy tekstów piosenek. Pojawienie się dzieła na Broadway'u w 2015 roku zakończyło się fiaskiem, ale nie było definitywnym końcem dobrej passy dzieła. Już dwa i pół roku później - 15 września 2017 roku - wylądowało ono w polskiej Operze i Filharmonii Podlaskiej, gdzie zostało wystawione z tekstami Daniela Wyszogrodzkiego, pod kierownictwem muzycznym Grzegorza Berniaka i w reżyserii Jakuba Szydłowskiego.</div><p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://www.bilety24.pl/media/cache/repertoire_big/https---www.bilety24.pl/public/users/76/o/doktor-zywago-2021.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="533" data-original-width="800" height="267" src="https://www.bilety24.pl/media/cache/repertoire_big/https---www.bilety24.pl/public/users/76/o/doktor-zywago-2021.jpg" width="400" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"> W Polsce istnieje tylko kilka miejsc, którym można bez obaw powierzyć dzieło tak wielkie, jak "Doktor Żywago", i z pewnością należy do nich Opera i Filharmonia Podlaska. To właśnie tam, w 2013 roku ponownie wszedł na afisz polski "Upiór w operze", i choć duża część obsady pokrywała się z warszawską, to jednak wydarzenie pokazało, jak dobrym technicznie - przede wszystkim wokalnie - zespołem może pochwalić się scena w Białymstoku. Miasto, które zasłynęło jako kolebka aktorów-lalkarzy, ma równie dużo do powiedzenia w dziedzinie musicalu.<br /> O czym jest musical "Doktor Żywago"? Jest to historia rosyjskiego lekarza i poety, tytułowego Jurija Żywagi, który po śmierci swojego znanego i szanowanego ojca zostaje przygarnięty przez zaprzyjaźnioną rodzinę Gromieków. Dorastając, po kryjomu pisze wiersze w szkolnych zeszytach, a w końcu kończy studia medyczne i bierze ślub z córką swoich przybranych rodziców, Tonią. Z powodu trudnej sytuacji politycznej, którą wywołują zamieszki oraz rodzenie się komunizmu w Rosji, dochodzi do wniosku, że jako poeta będzie bezużyteczny dla swojej ojczyzny i postanawia podjąć pracę jako lekarz na froncie. W tym czasie poznaje Larę, młodą żonę marksisty Paszy Antipowa. Losy bohaterów splatają się w trakcie I wojny światowej oraz rozwijają podczas burzliwego okresu dwóch rosyjskich rewolucji, w czasie których na porządku dziennym stają się konfiskata majątku oraz ludobójstwo.</div><div style="text-align: justify;"> Trudno oprzeć się wrażeniu, że musical wystawiany w Białymstoku opowiada historię stworzoną przez Borysa Pasternaka w bardzo skrótowy sposób. Gdyby podsumować linię fabularną, można by ją streścić w kilku, maksymalnie kilkunastu zdaniach. Tym, co buduje tę historię i przedstawia nam występujące w niej postacie - i tym, co moim zdaniem jest największą siłą tego dzieła - są głębokie przeżycia wewnętrzne, opowiadane poruszającą muzyką oraz poetyckimi tekstami. My, jako obserwatorzy, zostajemy wrzuceni w świat ociekający krwią, w którym bohaterowie, na czele z Jurą Żywagą, otwierają nam furtki do swoich serc, zapraszając do wspólnego przeżywania strachu, nadziei i namiętności. Te wszystkie historie, choć przedstawiają je ludzie wyznający różne poglądy i posiadający sprzeczne interesy, pokazują bardzo spójny i wręcz lekko stronniczy podział na dobro i zło. I chociaż jestem zwolenniczką dopuszczania do głosu każdej ze stron, myślę, że zbyt daleko posunięty relatywizm moralny, zwłaszcza w dziełach kultury, powoduje, że stajemy się wyrozumiali tam, gdzie dzieje się mnóstwo zła. Marksizm w rozumieniu Paszy Antipowa był piękną ideą, mającą zapewnić zgodę i dostatek całemu państwu, jednak w końcu musiał boleśnie zderzyć się z rzeczywistością i stał się narzędziem okrutnego terroru. Dla nas, ludzi XXI wieku powinna być to ważna i wyraźnie zaznaczona lekcja: każda wartość, nawet najpiękniejsza i najbardziej potrzebna, potrafi stać się krwawym orężem przeciwko ludzkości. Komunizm, dziś kojarzony z biedą, cenzurą i zamiatanymi pod dywan zbrodniami, powstał jako system utopijny, który miał zapewnić dobrobyt, równość i zniesienie klas społecznych. Dlaczego stało się inaczej, to temat na osobną, podpartą rzetelnymi informacjami dyskusję. Natomiast teraz możemy z tego wyciągnąć wniosek, że idea, której zaczyna przeszkadzać drugi człowiek, to tykająca bomba mogąca nieść przeraźliwe zniszczenie. Musical "Doktor Żywago", choć jest opowiedziany w sposób bardzo subiektywny, pozwala jasno i wyraźnie zobaczyć przepaść, w którą rewolucja wciąga własne dzieci. I to, moim zdaniem, jest jego ogromna siła.</div><div style="text-align: justify;"> Tym, bez czego nie byłoby sukcesu dzieła i co buduje w musicalu niemal całą warstwę emocjonalną, jest muzyka. Muzyka, która w swoim nastroju i majestatycznej oprawie bardzo przypomina mi "Les Misérables", jednak jest zdecydowanie bardziej subtelna, a ja osobiście odbieram ją jako dużo trudniejszą. Melodie są przepiękne i głęboko wwiercają się w serce, a teksty mają w sobie dużo z poezji - tu ogromny ukłon w stronę Daniela Wyszogrodzkiego, który wspaniale uchwycił sposób wypowiadania się bohaterów i przekuł to w miłe dla ucha, ale i wymagające myślenia utwory liryczne. Wybierając się na ten spektakl, warto mieć świadomość jego złożonego języka - nie jest to dzieło zapewniające rozrywkę, ale potrzebujące naszej uważności, powagi oraz otwartego serca, aby mogło zostawić w nas piękne doświadczenie. Każdego jednak mogę z czystym sumieniem zachęcić, aby zarezerwował sobie taki jeden wieczór, nastroił się odpowiednio i przygotował na poznanie Jurija Żywagi w jego całej okazałości: jako lekarza na froncie przedstawionego językiem wrażliwego poety.</div><div style="text-align: justify;"> Realizacja białostocka jest tym, z czego Polacy mogą być dumni, opowiadając za granicą o wystawianych u nas dziełach. Główna scena Opery i Filharmonii Podlaskiej zachwyca swoim rozmachem i możliwościami technicznymi, i bardzo byłam szczęśliwa widząc, że twórcy czerpali z tego pełnymi garściami. Scenografia stanowiła jednolitą całość, choć w niektórych scenach zaaranżowano przestrzeń niezwykle bogato, a w innych posługiwano się platformami, czy dymem. Ta dysproporcja okazała się jednym z elementów snucia opowieści, bo wydawać by się mogło, że niektóre sceny stawały się pretekstem do podziwiania rosyjskiej architektury przełomu XIX i XX wieku, a w innych dominowała mroczna pustka, z jednej strony potęgując uczucie niepokoju, a z drugiej dając przestrzeń poszczególnym bohaterom i ich przeżyciom. Efekt był naprawdę zachwycający, bo ani przez chwilę, przez niemalże trzy godziny trwania spektaklu, nie poczułam, że czegoś mi na tej scenie brakuje.</div><div style="text-align: justify;"> Do utrzymania tego poczucia z pewnością przyczynili się też występujący artyści. Mam jedynie mieszane uczucia co do postaci Lary i Toni, które przedstawiają bardzo sztampowy obraz zakochanej kobiety. Zdaję sobie sprawę, iż realia, w których toczy się historia, nie dają zbyt dużego pola do popisu płci pięknej, mimo to - a może właśnie z tego powodu - znacznie bardziej podobała mi się Lara w wykonaniu Anny Gigiel, niż Tonia kreowana przez Ewę Łobaczewską. Tonia jako postać nie pokazała zbyt wiele charakteru, i choć zachwycała czystym, słodkim sopranem, trudno byłoby wymienić choćby kilka opisujących ją cech. Z kolei Lara (choć trudno zaprzeczyć, że scenariusz działał zdecydowanie na jej korzyść) pokazała w pełnej krasie, jak wiele sprzeczności nosi pod maską delikatnej, młodej kobiety. Oceniając cały spektakl, trudno mi wyjść z założenia innego, niż takie, że każdy aktor był tu na właściwym miejscu, jednak podsumowując pokazane tu umiejętności każdej z kobiet, Ewę Łobaczewską chciałabym słuchać w klasycznym repertuarze, a z Anną Gigiel przeżywać historie musicalowe od początku do końca.</div><div style="text-align: justify;"> Spektakl, który jest podróżą przez życie tytułowego bohatera, wymaga charyzmatycznej, dobrze stworzonej głównej kreacji. Na moim spektaklu w Jurija Żywagę wcielał się Rafał Drozd, artysta, który tak wiele razy sprawdził się w innych produkcjach, że właściwie byłam spokojna o to, co zobaczę na scenie. I nie rozczarowałam się: otrzymałam postać głęboką, spójną i doskonale zaśpiewaną, która wciąż pozostaje żywa w mojej głowie, mimo upływu czasu. Podobne odczucia mam w stosunku do szorstkiego Wiktora Komarowskiego w wykonaniu Tomasza Steciuka, czy gwałtownej i pełnej sprzeczności postaci Strielnikowa, którą stworzył Marcin Wortmann. Casting tego musicalu okazuje się kolejnym wielkim plusem, bo chociaż obsadzeni są tu artyści znani i rozchwytywani w całej Polsce, to każdą kolejną sceną w pełni udowadniali, że zasługują na swoją sławę. W spektaklu znalazło się też miejsce dla młodych talentów, wśród których ja najbardziej zapamiętałam Kamila Wróblewskiego: stworzony przez niego Janko niezwykle poruszył mnie swoją odwagą mieszającą się z chłopięcą wrażliwością. Historia tej postaci była jedną z bardziej gorzkich w musicalu i sprawiła, że atmosfera buntu wobec okrucieństw wojny stała się jeszcze mocniej wyczuwalna.</div><div style="text-align: justify;"> Jak prezentuje się białostocki "Doktor Żywago" ponad cztery lata po swojej premierze? W moim odczuciu jest to dzieło zrealizowane wybitnie, przez ludzi kochających musical i doskonale rozumiejących, czym ten gatunek powinien być. Tym bardziej ogromnie się cieszę, że nie stało się ono jedną z ofiar pandemii i że udało mi się je zobaczyć. Mogę sobie tylko życzyć, aby takiego oddania sztuce i takich umiejętności tworzenia musicali było w polskim świecie artystycznym jak najwięcej.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><br /></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><span style="color: #999999; font-family: times;">----------------------------------------------------------------------------</span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><span style="color: #999999; font-family: times;">Znajdź mnie na Facebooku! → <a href="https://www.facebook.com/SpojrzenienaMusical/" style="color: #5d1552; text-decoration-line: none;" target="_blank">Spojrzenie na Musical</a></span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><span style="color: #999999; font-family: times;">Jeśli spodobał Ci się wpis, wesprzyj mnie! → <a href="https://patronite.pl/spojrzenie-na-musical.blogspot" style="color: #5d1552; text-decoration-line: none;" target="_blank">Patronite</a></span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><br /></div></div>Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-14640010561038634812021-11-28T17:05:00.003+01:002022-06-08T16:18:00.796+02:00Teatr Rozrywki był dla mnie jak bliski przyjaciel. SZCZERE WYZNANIE<div style="text-align: left;"><span style="font-size: xx-small;"> </span></div><div style="text-align: justify;"> Teatr Rozrywki w Chorzowie jest dla mnie bardzo ważnym miejscem już od pierwszej mojej wizyty - czyli od spektaklu "Producenci", który odbył się 26 czerwca 2014 roku. Przez następne pięć lat to miejsce było dla mnie azylem, w którym odzyskiwałam równowagę, ładowałam akumulatory i, po prostu, czułam się szczęśliwa. Na początku 2019 roku podjęłam decyzję o przeprowadzce z Łodzi do Chorzowa. Chciałam ułożyć sobie życie w pobliżu czegoś, co dawało mi najpiękniejsze przeżycia teatralne i co chciałabym nieść w świat, bo z całego serca czułam, że jest tego warte. Dziś mam za sobą trudną lekcję - jedną z wielu takich lekcji w moim życiu - która uczy, że im bardziej się coś kocha, tym większe jest prawdopodobieństwo, iż będzie się później cierpiało.</div><div style="text-align: justify;"> Obecnie mam w głowie wiele refleksji na temat przywiązywania się do sztuki, będąc widzem. Jest to duży temat warty omówienia - w nas, wrażliwych miłośnikach teatru, znajdujących się nie na scenie, ale po drugiej stronie, drzemie wiele niezaspokojonych tęsknot. Tęsknoty te znajdują gwałtowne ujście w pięknej sztuce i w powierzchownych, ale serdecznych relacjach z odtwórcami. Można w tym utonąć na lata, karmiąc się fikcją i pozwalając, by prawdziwe życie toczyło się obok nas, nieodwracalnie zabierając nam młodość. Ja powoli dojrzewam do tego, by nazwać pewne rzeczy po imieniu, przestać się wstydzić swojej wrażliwości oraz pożegnać pewne złudzenia bez konieczności znienawidzenia całego świata teatralnego. </div><div style="text-align: justify;"> Tym, od czego muszę zacząć, jest moje osobiste pożegnanie tego Teatru Rozrywki, który poznałam siedem lat temu i który pokochałam z całego serca. Fala likwidacji musicalowych tytułów, która miała tam miejsce na przestrzeni ostatnich kilku sezonów, od dawna budzi we mnie sprzeciw - zwłaszcza, że przynajmniej połowa tych dzieł została zagrana mniej, niż 40 razy. A były to dzieła wielkie, wspaniale zrobione, opowiadające przepiękne historie i angażujące sobą pracę mnóstwa zdolnych i oddanych artystów - dzieła te powinny być znane w całej Polsce, powinny budzić w twórcach dumę oraz ściągać regularne wycieczki ze wszystkich zakątków kraju. Poziom tych produkcji, ich bogactwo oraz ładunek emocjonalny sprawiały, że tu, w jednym z miast Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, pośród kominów i kopalń, w miejscu zamieszkanym przez prostych górników i robotników, wyrósł nasz mały, polski Broadway. Dzisiaj, kiedy widzę szczątki tego, co kiedyś kochałam, kiedy więcej jest zabierane, niż tworzone, moja wrażliwość - wrażliwość trudna w codziennym życiu, która kiedyś znalazła ujście właśnie w Rozrywce - jest wystawiana na ciężką próbę.</div><div style="text-align: justify;"> Nie chcę publicznie pisać o pewnych rzeczach, które wpłynęły na moją decyzję o zaprzestaniu odwiedzania Teatru Rozrywki. Z najtrudniejszymi dla mnie sprawami pracuję na terapii. Chcę jedynie wypowiedzieć się jako widz, bo czuję, że to właśnie wierni fani, z ich ogromnym zaangażowaniem, są w tym wszystkim najbardziej bezsilni, najbardziej skazani na czyjeś decyzje... Żadne próby kontaktu, żadne rozmowy, żaden mail, ani nawet petycja, nie zostały zauważone w momencie, gdy walczyłam o mój najbardziej ukochany spektakl - "Bulwar Zachodzącego Słońca". W tym momencie jest mi już wszystko jedno, co się dzieje w chorzowskim teatrze, co schodzi i co się pojawia. Jeszcze w zeszłym roku układałam plany pożegnania "Sukcesu", a mój pomysł na założonej przeze mnie grupie "Przyjaciele Rozrywki", by podarować teatrowi wielkiego rekina z Ikei był już przyklepany... Dzisiaj nie wzrusza mnie nic, co się tam dzieje, ani nie przeraża żadna perspektywa lockdownu. I mam nadzieję, że to wyznanie stanie się również końcem mojego wiecznego zastanawiania się, czy można było inaczej... Czy piękno z chorzowskiej sceny, które pochłonęło tyle samo ludzkich emocji, co kosztów produkcji, miało szansę ocaleć...</div><div style="text-align: justify;"> Żaden spektakl nie jest wieczny, każdy musi kiedyś zniknąć. Żywa sztuka starzeje się szybciej, niż filmy, czy książki, dlatego zmiany repertuarowe są nieuniknione... Ale nie w tak przerażającym tempie, nie po tak niewielkiej ilości przedstawień... i na pewno nie bez pożegnania. Nie chodzi o to, by wymagać rzeczy niemożliwych. Czasem tak jest, że uratować pewnego tytułu po prostu się nie da. Nie da się nawet zrobić pożegnalnego seta. Ale to jest sytuacja, w której artyści - a najlepiej dyrektor teatru - powinni zwrócić się publicznie, choćby przez Facebooka, do swoich widzów, szczerze przyznać się, że sytuacja jest zbyt trudna i krótko pożegnać spektakl, wspominając miłe rzeczy. Bez żadnego przepraszania, po prostu stworzyć okazję, byśmy mogli nawzajem podziękować sobie za wspólne przeżycie pięknej historii. Tutaj tego zabrakło. Podczas koncertu sylwestrowego podobno pojawiło się jakieś enigmatyczne wspomnienie, że wykonanie tego i tego utworu będzie pewnego rodzaju pożegnaniem tytułu. I nic poza tym. O zniknięciu moich ulubionych dzieł dowiedziałam się po znajomości... </div><div style="text-align: justify;"> Po tym właśnie, gdy wydawało mi się, że zostałam zaproszona do tej wspaniałej przygody, a te szczelnie zamknięte drzwi magicznego świata lekko się dla mnie uchyliły - nagle zostałam odprawiona jak natręt. Tam, gdzie tak chętnie przyjmowano mój podziw, kwiaty i dobre recenzje, dostałam szorstką odpowiedź, a gdy pokazałam, jak strasznie mnie to zabolało - wylało się na mnie wiadro pogardy. Mimo mojego pełnego, fanowskiego zaangażowania, nie zasłużyłam na żadne cieplejsze słowo, żadne "rozumiem, że ci przykro"... </div><div style="text-align: justify;"> Odniosłam wrażenie, że na przywiązanie do jakiegoś dzieła mają prawo tylko jego twórcy. A dodatkowo, w momencie, gdy znika źródło mojego podziwu, znika też powód, by mi poświęcać czas i uwagę. Czuję się z tym bardzo źle. Moja obecność na widowni i moje emocje zostały potraktowane, jakby nigdy nikogo nie obchodziły... A przecież tak wiele razy powtarzano w tym teatrze, że "to widzowie są najważniejsi", a ja zamknęłam w tych wszystkich historiach kawał mojego serca i przeżyłam wspaniałe chwile, które trafiły mi się w odpowiednim, bardzo trudnym momencie mojego życia. Dzisiaj same w sobie są dla mnie czymś trudnym... Nie potrafię już wyciągać z nich tego, co dobre, bo za bardzo kojarzą mi się z kłamstwem i nadużywaniem mojej dobroci.<br /> Właśnie w ten sposób teatr wychowuje sobie kolejne pokolenie rodziców, nauczycieli i polityków, którzy wmuszają w dzieci nudne lektury, a w przypadku globalnej katastrofy, to właśnie teatry otwierają w ostatniej kolejności. Jeśli coś jest piękne i powoduje, że ludzie otwierają swoje serca, nie wolno tego niszczyć. Wcale nie trzeba na siłę grać przedstawień, na które nie ma budżetu, czy traktować każdego fana jak przyjaciela, jeśli nim nie jest. Wystarczy szczerość. Zwykła, cholerna szczerość. Szacunek do widza i odpowiedzialność za jego emocje wydają mi się dzisiaj utopią... pomimo, że tu, na ciemnej widowni, jest to tak bardzo potrzebne...</div><div style="text-align: justify;"> My, widzowie, jesteśmy tu. Kochamy to, co robicie. Wspominamy, tęsknimy i bardzo przywiązujemy się do historii, które opowiadacie. Pozwólcie nam się z tego cieszyć i pozwólcie nam za to dziękować... bez poczucia, że jesteśmy śmieszni. Dla części z nas jest to jedna z ostatnich radosnych rzeczy w życiu... A doświadczenie obojętności i oschłości z Waszej strony potrafi zranić jak nóż.<br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjet3GoFialRW_uVBWuZ1BEAGHdH6BARHkCavRrd4dLTPKRyxC0SJfKkf6pEdm9rcbub-R8xAd9voW4xAYgoXxiuA3i8wWSVgl5yJIPFZsSBinACtNdPcrRfMlnyoyUS8hEgZ4l2d4C0lo/s693/tr.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="693" data-original-width="692" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjet3GoFialRW_uVBWuZ1BEAGHdH6BARHkCavRrd4dLTPKRyxC0SJfKkf6pEdm9rcbub-R8xAd9voW4xAYgoXxiuA3i8wWSVgl5yJIPFZsSBinACtNdPcrRfMlnyoyUS8hEgZ4l2d4C0lo/s320/tr.jpg" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: justify;"><br /></div></div></div>Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-50702842359591690722021-11-20T22:09:00.001+01:002022-05-24T15:46:30.747+02:00Nie jestem godna bycia blogerką musicalową? Słowo o powinnościach (i niedoskonałościach) miłośników sceny<div style="text-align: justify;"> Nie jestem godna bycia fanką musicalową - taka myśl pojawiła się w mojej głowie wielokrotnie, odkąd zaczęłam regularnie odwiedzać teatry muzyczne. Czy ktoś z Was ma podobnie? Czy zauważacie pewien utarty schemat, jakąś niepisaną listę zasad, która decyduje o tym, czy macie prawo czuć się dobrze wśród innych widzów? </div><div style="text-align: justify;"> Ja, obracając się w musicalowym środowisku od wielu lat, miałam szansę nauczyć się asertywności, którą od początku staram się pokazywać na moim blogu. Jednak wciąż czuję, że jestem gdzieś obok, że muszę "zasłużyć" na uwagę "odpowiednimi" treściami i czuję wstyd, nie będąc na bieżąco z tym, czym żyją wszystkie facebookowe grupy polskich fanów. Wciąż potrafię wydać ogromne pieniądze na spektakl, którego wcale nie mam ochoty obejrzeć. Wciąż zmuszam się do poruszania tematów, które nie sprawiają mi przyjemności. I wciąż jestem niewystarczająca. </div><div style="text-align: justify;"> Choć ludzie, z którymi spotykam się w teatrze, to często wspaniałe osoby, to jednak dłuższe przebywanie w musicalowym fandomie - głównie w internecie - daje mi poczucie brania udziału w jakimś niezdrowym i nieuczciwym wyścigu. Czasem zupełnie nieświadomym... a czasem zawistnym i pełnym pychy. Myślę o tym i zastanawiam się, czy w musicalu - czymś tak pięknym i podnoszącym na duchu - naprawdę MUSI chodzić o wzajemną rywalizację? Czy zasiadanie na widowni, odrywanie się od trudnej codzienności i przeżywanie na żywo wspaniałej historii MUSI być uwarunkowane posiadaniem encyklopedycznej wiedzy oraz nadążaniem za modą?</div><div style="text-align: justify;"> Od dawna staram się oddzielić to, co w musicalu jest dla mnie ważne, od tego, jak wygląda środowisko ludzi, którzy go tworzą. Każdy ma swoje upodobania, którymi może się dzielić, i to jest okej. Jednak czasami bywa tak, że pewne opinie stają się czymś w rodzaju prawdy objawionej, a stosunek do niektórych artystów trudno jest odróżnić od wielbienia bóstwa. Podejrzewam, że każdy z Was miałby w tym temacie coś do powiedzenia i każdemu brakuje czegoś innego - dlatego nie dążę do tego, aby tym jednym wpisem wyczerpać temat i zmienić świat. Tym, co chcę dzisiaj zrobić, to <b>stanąć w obronie tych, którzy, kochając musical, czują się niewystarczający</b>. Pisząc o tym, w czym ja jestem (i zamierzam być nadal!) "niewystarczająca", jednocześnie z całego serca przytulam osoby, które czują się podobnie, choć mogą mieć inne doświadczenia. Każdy z nas jest niepowtarzalnym kosmosem emocji i upodobań i <b>KAŻDY MA PRAWO BRAĆ Z MUSICALU TO, CO CHCE. </b></div><div style="text-align: justify;"> Aby przełamać tę niezdrową tendencję, warto zacząć od swojej głowy. O tym, w jaki sposób świat teatralny krzywdzi osoby, które go kochają, napiszę osobny post. A dzisiaj chciałabym skupić się na powinnościach musicalowej blogerki, których ANI MYŚLĘ wcielać w życie. Sekcja komentarzy na blogu i na Facebooku stoi otworem przed każdym, kto chciałby dorzucić swoje trzy grosze - zapraszam do wspólnego <b>celebrowania naszej niedoskonałości</b>!</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h4 style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><span style="font-weight: normal;">Moja niedoskonałość nr 1</span></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: large;">Nie mam własnej domeny</span></i></div></h4><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"> Bycie twórcą w internecie ma ogromny potencjał, aby stać się sposobem na życie. A własna domena, czyli adres www, który nie zawiera nazwy platformy (w moim przypadku Blogspot) to nie tylko prestiż oraz zabieg wizerunkowy. Jest to faktyczna, niezależna możliwość zarządzania swoją stroną bez nadzoru "góry". Dlaczego ja się na to nie zdecydowałam? Z kilku powodów. </div><div style="text-align: justify;"> Po pierwsze, trochę się boję, że gdy moja działalność w sieci będzie wiązać się z dodatkowymi kosztami, zacznę sama na sobie wywierać presję tworzenia, której nie chcę.</div><div style="text-align: justify;"> Po drugie, nie dążę do tego, aby pisanie o musicalach stało się moim sposobem na życie. Od początku mój blog miał być miejscem uwalniania myśli oraz rozwijania pasji musicalowej, a serwis Blogspot zapewnia mi praktycznie wszystko, czego potrzebuję. Gdyby "Spojrzenie na musical" miało stać się moją oficjalną firmą, moim chlebem, wtedy zapewne zdecydowałabym się na zakup domeny, ze względów marketingowych oraz dla pełnego poczucia bezpieczeństwa. A dopóki jest to po prostu moja pasja, chciałabym, aby o wartości tego, co robię, decydowała zawartość tego bloga, a nie jego adres.</div><div style="text-align: justify;"> I po trzecie, nie chcę, aby moja strona całkowicie zniknęła, gdy przestanę za nią płacić. W sumie nie wiem, czy to dokładnie tak funkcjonuje, bo specjalnie się w to nie zagłębiałam. Ale wiem za to, że mój blog nie jest czymś, co będę robić zawsze. Pewnego dnia stwierdzę, że nie mam już nic więcej do powiedzenia i oficjalnie zakończę działalność, ale chciałabym, aby to, co stworzyłam, zostało w sieci.</div><div style="text-align: justify;"> Jeśli ktoś nie czuje się dobrze, prowadząc bloga pod nie do końca własnym szyldem - ma możliwość i prawo to zmienić. Mi w tym momencie wystarczy w zupełności to, co mam.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><h4><div style="text-align: center;"><span style="font-weight: normal;">Moja niedoskonałość nr 2</span></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: large;">Nie wstydzę się przyznać, że czegoś nie wiem</span></i></div></h4></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: left;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: left;"> Powiedzmy to sobie raz na zawsze: nie jestem specjalistką w dziedzinie musicalu. Tymczasem odnoszę wrażenie, że założenie bloga musi równać się posiadaniu fachowej wiedzy. Na początku strasznie mnie takie myślenie bolało, teraz już co najwyżej bawi. Bo skoro tłumaczę jak krowie na rowie, że piszę o emocjach i własnych refleksjach, a jeśli to, co przekazuję, ma znamiona wiedzy, to nigdy nie biorę tego z kosmosu - jeśli w takim przypadku dowiaduję się, że "skoro jestem blogerką musicalową, to powinnam to i to"... mogę co najwyżej stwierdzić, że osoba to pisząca ma problem, i to nie jest w żadnym wypadku mój problem. Takie komentarze ignoruję, a jeśli samozwańczy strażnik jakości uparcie narzuca mi swoje zdanie, zwyczajnie go blokuję.</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: left;"> To NIE WSTYD nie wiedzieć i nie rozumieć. </span><span style="text-align: left;">Bywa tak... a w zasadzie mam wrażenie, że jest to coś w rodzaju reguły - że w musical wpada się jak śliwka w kompot. Jeszcze nie zdążyłeś ogarnąć, co się dzieje na tej scenie, a już jesteś zakochany. A wiedza to nie jest coś, co zdobywa się szybko i łatwo. Świat musicalu wydaje się mały, i pewnie w porównaniu z innymi dziedzinami sztuki, taki właśnie jest. Co nie znaczy, że gdy się go zbierze do kupy, nie okazuje się wielki i na swój sposób skomplikowany. Są rzeczy, które warto wiedzieć, jeśli jest się w centrum tego świata - ale wyłącznie dla samego siebie. Tam, gdzie spotykamy się dla zabawy, dla miłego spędzania czasu albo dla przeżycia czegoś pięknego, powinniśmy być na siebie otwarci i wyrozumiali, wzajemnie pomagając sobie lepiej zrozumieć scenę. Bo nie ma na świecie widza, który wie wszystko - warto o tym pamiętać. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: left;"> Moja rada jest taka, by tam, gdzie czegoś nie wiemy, po prostu zadawać pytania. Jest to bardzo dobra metoda, pozwalająca upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: jednocześnie dowiadujemy się nowych rzeczy z musicalowego świata oraz mamy szansę wykluczyć ze swojego życia osoby, które takie pytania kwitują krzywym spojrzeniem.</span></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><h4><div style="text-align: center;"><span style="font-weight: normal;">Moja niedoskonałość nr 3</span></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: large;">Nie skupiam się na musicalowej modzie</span></i></div></h4></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"> Moda w świecie musicalowym nie jest całkiem bez sensu - to swojego rodzaju wskazówka, gdzie można znaleźć fajne spektakle. Ale nie jest to reguła. Gdybym podążała wyłącznie za modą, nigdy nie dotarłabym na wiele spektakli w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, o których nikt nie wie, a które są (albo były) naprawdę fantastyczne. Teatr Rozrywki był swojego czasu kopalnią niesamowitych, brawurowo zrealizowanych dzieł... Jednak jest to miejsce tak zamknięte, z tak słabą reklamą, że cała jakość oraz wyjątkowość pracy tamtejszych artystów stała się dobrem lokalnym i niewyobrażalnie tanim jak na musical. Gdybym skupiała się tylko na tym, czym żyje środowisko polskich fanów, straciłabym naprawdę mnóstwo fantastycznej, trafiającej mi do serca sztuki.</div><div style="text-align: justify;"> Z drugiej strony - nie dążę gorączkowo do obejrzenia tego, co jest na topie. Wciąż nie dotarłam na widownię takich dzieł, jak "Waitress", czy "Miss Saigon", ale wcale nie dlatego, że nie chcę ich zobaczyć. Po prostu wolę to zrobić w odpowiednim dla mnie czasie: kiedy będę trochę lepiej stała finansowo, kiedy pogoda będzie przyjemniejsza do podróżowania, kiedy już obejrzę coś, na co w tym momencie mam po prostu większą ochotę... W niektórych sytuacjach chciałabym poznawać te tytuły razem z większością zaangażowanych widzów, zwłaszcza, jeśli chodzi o musicale z Romy. Ale daję sobie luz i pamiętam, że ma mi to przede wszystkim sprawiać przyjemność.</div><div><div><br /></div><div><br /></div><div><h4 style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><span style="font-weight: normal;">Moja niedoskonałość nr 4</span></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: large;">Nie sugeruję się cudzymi opiniami</span></i></div><div style="text-align: center;"><div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-weight: normal;"> Pamiętam, jak bardzo zabolał mnie komentarz na jednej z grup musicalowych, którego autorka nazwała "The Prom" najgorszym musicalem, jaki widziała. Kompletnie nie zgadzam się z tą opinią, a argumentami, dlaczego to dzieło jest dobre i wartościowe, mogłabym sypać z rękawa. Ale jednak zakłuło mnie w sercu i nawet przez moment zaczęłam się zastanawiać, czy moja pozytywna recenzja adaptacji netflixowej nie ośmiesza mnie jako blogerki... </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-weight: normal;"> Takich historii w moim życiu jest mnóstwo. W zasadzie, ile razy chwalę coś, co jest krytykowane, albo krytykuję coś, co jest chwalone, mam długi moment refleksji nad sobą. W końcu pierwszy raz w życiu byłam w prawdziwym teatrze w wieku 17 lat, a na studiach nienawidziłam zajęć o Grotowskim. Może nie jestem dość oświecona, żeby dostrzec istotę danego dzieła...</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-weight: normal;"> Jeżeli stwierdzę, że umiem nie przejmować się cudzymi opiniami, to bardzo poważnie skłamię. Jednak jest coś, co już zrobiłam, aby pozostać sobą i nie zwariować: podjęłam decyzję, że jeśli już coś oceniam, to robię to szczerze, nie patrząc na cudze opinie. Na razie nie odkryłam lepszego sposobu na zaakceptowanie siebie wśród osób, które wydają się mądrzejsze, i choć efekty przychodzą bardzo powoli, jestem już w stanie je zauważyć. Jest to pewnego rodzaju ćwiczenie mózgu: jeśli wypowiem kontrowersyjną w moim mniemaniu opinię i nie wywoła to skierowanej w moją stronę wojny światowej, to znaczy, że posiadanie własnego zdania nikomu nie robi krzywdy. A skoro tak, mam do tego prawo.</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-weight: normal;"><br /></span></div></div></h4></div><div><h4 style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><span style="font-weight: normal;">Moja niedoskonałość nr 5</span></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: large;">Nie robię wywiadów</span></i></div></h4></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"> Nie chcę, aby to, co teraz napiszę, było odebrane jako przytyk wobec moich koleżanek i kolegów ze świata blogowego. W myśl tego, co pisałam wcześniej - każdy ma prawo realizować swoją pasję, jak chce, a jeśli są osoby, którym taka forma sprawia przyjemność, pozostaje mi tylko trzymać za nie kciuki! </div><div style="text-align: justify;"> Ale dlaczego ja nie robię żadnych wywiadów? Przede wszystkim, w tej formie trudno byłoby mi odnaleźć coś, co robiłabym z przyjemnością. Osoby, które przeprowadzają wywiady z artystami i twórcami musicalowymi, oddają całą swoją przestrzeń cudzej historii i cudzemu światopoglądowi. Taka praca to miłe spotkanie z ciekawym człowiekiem, ale potem jest to wyłącznie ciężka praca polegająca na spisywaniu i redagowaniu, a sukces (lub jego brak) po publikacji związany jest głównie z popularnością danego człowieka. I o ile naprawdę podziwiam osoby, które pracują w ten sposób, to sama czuję, że jest to coś, co nie do końca gra z moją osobowością. Jeśli miałyby się u mnie pojawić wywiady, to tylko w formie rozmów, gdzie pojawiłaby się wymiana myśli, dyskusja - coś, co zmusi i mnie, i mojego rozmówcę do kreatywnego myślenia, a być może pozwoli dojść do ciekawego wniosku. W innym przypadku wolę zostawić wywiady osobom, które to po prostu lubią.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><span style="text-align: justify;"><br /></span></div><div><span style="text-align: justify;"><h4><div style="text-align: center;"><span style="font-weight: normal;">Moja niedoskonałość nr 6</span></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: large;">Nie zgadzam się na bycie darmową tablicą ogłoszeń</span></i></div></h4></span></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"> Od czasu do czasu zdarza się, że na mojej skrzynce mailowej pojawi się informacja prasowa z jakiejś instytucji oraz prośba o udostępnienie. Bywa również, że otrzymuję prywatne wiadomości od grup musicalowych, które proszą mnie o pomoc w promocji ich wydarzenia. Z jednej strony wydaje się oczywiste, że przychylę się do każdej z tych próśb - w końcu warto być w dobrych stosunkach z ludźmi musicalu, ponieważ nigdy nie wiadomo, jaką współpracę uda się nawiązać w bliższej lub dalszej przyszłości.</div><div style="text-align: justify;"> Jeśli chodzi o promowanie grup oraz szkół, których działalność opiera się na rozwoju artystycznym młodych ludzi, zazwyczaj robię to chętnie, z otwartym sercem - głównie dlatego, że sama wiele bym dała za podobną szansę, gdy byłam nastolatką. Co jednak nie zmienia faktu, że jest mi trochę przykro, gdy moja strona w sieci, na którą ciężko sobie zapracowałam, jest traktowana jak darmowa tablica ogłoszeń. Może moja postawa wygląda na zwykłe zarozumialstwo - ale ta moja autonomiczna przestrzeń internetowa jest dla mnie bardzo ważna. </div><div style="text-align: justify;"> Nie uważam, że jest coś złego w reklamowaniu nowych dzieł w przestrzeni blogowej. Wprost przeciwnie - jednak nie w postaci udostępniania gotowych notek. Moim zdaniem jest to uczciwe tylko wtedy, gdy mogę opowiedzieć coś od siebie, opierając się na własnych obserwacjach i refleksjach. Kilka lat temu zostałam zaproszona na konferencję prasową Teatru Syrena dotyczącą "Czarownic z Eastwick". Było to wspaniałe przeżycie, ponieważ zobaczyłam przedpremierowo fragmenty spektaklu i miałam możliwość porozmawiać z twórcami, dzięki czemu otrzymałam ciekawy, bogaty, a przede wszystkim - subiektywny materiał do wykorzystania na blogu. Takie spotkania to piękna symbioza dziennikarzy i twórców, tak bardzo różna od wysyłania mi gotowców, które mam "tylko udostępnić"...</div><div style="text-align: justify;"> Oszczędzanie na reklamie kosztem blogerów, youtuberów, czy instagramerów, których przecież "nic nie kosztuje udostępnienie", to trochę krzywdząca tendencja. Moim ogromnym idolem w tej kwestii jest Daniel Muniowski ze "Strefy Czytacza" - ten chłopak pewnego dnia ustalił cennik na swoim kanale, bo stwierdził, że egzemplarz recenzencki nie jest wystarczającym wynagrodzeniem za jego pracę. Kilka wydawców mu podziękowało, ale przez innych został doceniony, a dziś książki to jego sposób na życie. Wystarczyło tylko uwierzyć, że praca, którą się wykonuje, naprawdę ma wartość. Dużo bym dała, by tak właśnie myśleć o moim blogowaniu - że jest to praca warta o wiele więcej, niż wejściówka dziennikarska. Dlatego, jeśli coś udostępniam, robię to wyłącznie z potrzeby serca, a nie po to, aby na wszelki wypadek być z jakąś instytucją w dobrej relacji.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><h4><div style="text-align: center;"><span style="font-weight: normal;">Moja niedoskonałość nr 7</span></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: large;">Nie wstydzę się swoich emocji</span></i></div></h4></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;"> Jestem raczej emocjonalną osobą i tak naprawdę niejeden spektakl spędziłam z nosem w chusteczce. Bardzo głęboko przeżywam wydarzenia na scenie, zwłaszcza, jeśli pokazują mi coś, co jest mi bliskie. Potrafię się wzruszyć, oglądając nagranie "Circle of life" z West Endu na YouTubie, a zniknięcie bez słowa "Bulwaru Zachodzącego Słońca" z Chorzowa było dla mnie bolesnym ciosem, co najmniej, jakby chodziło o człowieka. Z jednej strony to oczywiste - scena generuje emocje, które są współprzeżywane przez widza... Ale prawda jest taka, że funkcjonowanie tego polskiego świata musicalowego nie jest przyjazne osobom, które intensywnie przeżywają i chcą o tym głośno mówić - czy choćby bez wstydu ocierać łzy na spektaklu. </div><div style="text-align: justify;"> W znanym mi środowisku musicalowym wciąż bardziej ceni się chłodną kalkulację, niż piękne przeżywanie, i to bez względu na to, czy mówimy o społeczności widzów, czy artystów. Wśród widzów rozmowy o przeżyciach praktycznie się nie zdarzają, zazwyczaj omawia się na chłodno elementy reżyserii i gry aktorskiej. Zaś jeśli chodzi o artystów... najczęściej są zdziwieni, gdy przyznaję się, że coś na scenie jest dla mnie ważne. Po tym, jak zaangażowałam się całym sercem w chorzowski Bulwar i właśnie ta inscenizacja, z tymi ludźmi, tą scenografią i w tej reżyserii, była dla mnie najważniejsza... usłyszałam, że przecież zaraz będzie premiera w Bydgoszczy, mogę tam sobie pojechać. Nie mogę pojąć, co powoduje, że artyści - ludzie, którzy najlepiej znają się na emocjach w teatrze - nie rozumieją, że ja mogę kochać ich pracę w podobny sposób, co oni... </div><div style="text-align: justify;"> Ja chodzę do teatru głównie dla emocji. I uważam, że to właśnie emocje nadają sens sztuce - nie żadna wiedza, nie obycie, nie skończone studia. Emocje to jest to, co łączy nas wszystkich - twórców i odbiorców. Ale jednocześnie nie jest to najbezpieczniejsza rzecz na świecie... Ludzie nauczyli się chować za fasadą szorstkiej formy nawet w czymś tak niesamowicie wrażliwym, jak sztuka. Totalnie mnie to przeraża, ale jednocześnie tym bardziej czuję potrzebę mówienia głośno, że emocje to coś dobrego i że nie trzeba się ich wstydzić. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><h4><div style="text-align: center;"><span style="font-weight: normal;">Moja niedoskonałość nr 8</span></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: large;">Nie traktuję musicali jak całego mojego życia</span></i></div></h4></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"> Nie było tak zawsze. Musical miał być moim sposobem na życie i podjęłam wiele kroków, aby tak się stało. Jednak im dłużej żyję, tym bardziej cieszę się, że jest to tylko fragment mojej codzienności, i bardzo bym chciała, aby już zawsze udawało mi się zachowywać zdrowe proporcje.</div><div style="text-align: justify;"> Musical to coś, w co bardzo łatwo ucieka się przed trudną codziennością. Ja uciekałam przez wiele lat: przed studiami, przed kolejnymi nietrafionymi pracami, przed ludźmi, którzy mnie krzywdzili, w końcu przed depresją... Ciepły okład z musicalu bardzo skutecznie uśmierzał na chwilę samotność oraz strach przed jutrem. Ale w końcu ta bezpieczna bańka musiała pęknąć, a ja przekonałam się, że piękna fikcja na scenie potrafi ukryć za sobą mnóstwo goryczy oraz wymierzonej w moją stronę pogardy. </div><div style="text-align: justify;"> W tamtym okresie bardzo pomogła mi praca - tak zwana "normalna praca". Miałam niewyobrażalne szczęście trafić pod skrzydła cudownego człowieka, który pomógł mi odbudować pewność siebie oraz uwierzyć w sens zwykłych, codziennych obowiązków. W głupiej pracy na słuchawce, która miała być kolejnym trudnym epizodem trwającym nie dłużej, niż trzy miesiące, zostałam prawie rok, wspierana przez cudowny zespół, na czele z moim osobistym aniołem Andrzejem - im wszystkim zawdzięczam to, że dzisiaj o wiele pewniej stoję na nogach i wiem, że będę umiała o siebie zadbać. Przez wiele lat szukałam tego na scenie i wśród artystów... a dostałam to od zwykłych ludzi, w "normalnej pracy".</div><div style="text-align: justify;"> Obecnie wciąż przewartościowuję swoje życie i pewnie minie trochę czasu, zanim będę umiała wejść do jakiegokolwiek teatru bez bólu brzucha. Ale nawet, gdy już wszystko, co się da, wróci do normy, nie zamierzam zanurzyć się w musicalu tak głęboko, jak wcześniej. Nadal będę fanką, ale o wiele spokojniejszą, uporządkowaną i biorącą z tego świata to, co chce, a nie to, co "trzeba". To jest dla mnie kwintesencja kochania musicali - budowanie z nimi swojej własnej, niepowtarzalnej relacji i odkrywanie ich w swoim tempie oraz na miarę swoich możliwości i upodobań.</div></div><div><br /></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;"> Pomimo, że jestem blogerką, nigdzie i nigdy nie deklarowałam tworzenia konkretnych treści. Nie podpisywałam żadnej lojalki, nie dołączyłam do elitarnego klubu, a jedyne regulaminy, jakie zaakceptowałam, dotyczyły korzystania z domeny serwisu Blogspot oraz tworzenia fanpage'a na Facebooku, gdzie zobowiązałam się między innymi do niepublikowania treści erotycznych, czy nawołujących do przemocy. To, czego NIE POWINNAM robić jako blogerka, to przekazywać Wam nieprawdziwej wiedzy, ani szerzyć krzywdzących plotek. Jeśli zdarzy mi się to choćby w najdrobniejszej sprawie, przyjmuję każde słowa krytyki i naprawiam błąd, jak tylko umiem. W każdym innym przypadku mam pełne prawo być taką fanką musicalu, jaką chcę - pisząc o tym, co kocham i co jest dla mnie ważne. Tak samo, jak KAŻDY Z WAS ma PRAWO być dokładnie takim fanem teatru, jakim CHCE BYĆ. Tego życzę Wam wszystkim - abyście byli sobą i aby było Wam z tym dobrze. Bo jesteście SUPER tacy, jacy jesteście!!!</div><div><br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSoQy1j-7HVCwO3wAMh8qi6q_Hv9IpPDpmMn3V302lTf0TSOal2wSUFPoPKQ0emGL7hezm4R22UPx6RCAJBWtQBjShKKkJMTxuGxzy6Co6niF44qi5WGellVt5OjHn-PKqQmHv7W3lxUGzolaKi_aUIgc0GViNQpRMHbbdkVMzbduqj2Uq1CuCb-g_/s1920/girl-g413fb38d6_1920.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1281" data-original-width="1920" height="268" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSoQy1j-7HVCwO3wAMh8qi6q_Hv9IpPDpmMn3V302lTf0TSOal2wSUFPoPKQ0emGL7hezm4R22UPx6RCAJBWtQBjShKKkJMTxuGxzy6Co6niF44qi5WGellVt5OjHn-PKqQmHv7W3lxUGzolaKi_aUIgc0GViNQpRMHbbdkVMzbduqj2Uq1CuCb-g_/w400-h268/girl-g413fb38d6_1920.jpg" width="400" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-83426519245816486672021-09-30T19:01:00.007+02:002021-11-19T23:53:59.939+01:00The Prom (Netflix): filmowa lekcja nie tylko o tolerancji<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span style="text-align: left;"> Producenci filmowi już kolejny raz robią ogromną przysługę fanom musicali, przenosząc na duży ekran coś, co do tej pory funkcjonowało jako znacznie mniej dostępne dzieło. Netflixowy "Bal" w produkcji i reżyserii Ryana Murphy to słynny kandydat do głównej Nagrody Tony z 2019 roku, "The Prom". Choć nie zdobył on wtedy żadnej statuetki, zapisał się na stałe w pamięci widzów, poruszając kontrowersyjny temat miłości jednopłciowej. </span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span style="text-align: left;"> Czy "The Prom" faktycznie zasłużyło na swoją sławę, a tym bardziej - na własną, netflixową adaptację? Zapraszam do lektury mojego spojrzenia na ten temat.</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span style="text-align: left;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiF9k-hXcHNXmuQ17pa4gk6-_dWB_Cq5t2EPIMHFqgEE6cSLOlA2DY0iBP6yRmUjR44plyXmH1n9C5796u9dYomWEJqYHMDPAt3Lc4mDAe3u9wlIpQaJNsYk6VHWsvleBDaG1hih5R3C_E/s923/image006.png" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="685" data-original-width="923" height="474" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiF9k-hXcHNXmuQ17pa4gk6-_dWB_Cq5t2EPIMHFqgEE6cSLOlA2DY0iBP6yRmUjR44plyXmH1n9C5796u9dYomWEJqYHMDPAt3Lc4mDAe3u9wlIpQaJNsYk6VHWsvleBDaG1hih5R3C_E/w640-h474/image006.png" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: <a href="https://see.news/nicole-kidman-announces-her-new-netflix-movie-the-proms/" target="_blank">see.news</a></td></tr></tbody></table><div style="text-align: center;"><br /></div><span style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><br /></div></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span style="text-align: left;"> "The Prom" miało swoją światową prapremierę w 2016 roku w Atlancie w stanie Georgia, gdzie trójka artystów, zainspirowana pomysłem producenta Jacka Viertela, postanowiła powołać do życia nową, muzyczną opowieść. Już sam fakt, że mamy tu do czynienia z "original concept" wyróżnia ją na światowej arenie musicali, jednak chyba żadnemu z twórców nawet nie przyszło do głowy, że już za kilka lat ta niepodparta żadnym kultowym dziełem historia będzie znana na całym świecie. Dodajmy, historia ta jest prosta i przewidywalna, opowiadana przez schematyczne postacie i zaprasza nas do przeżycia czegoś, co już doskonale znamy. A jednak za tą prostotą i opowiedzianymi po raz kolejny anegdotami o ludziach kryje się coś wyjątkowego.</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> Emma (Jo Ellen Pellman) jest zwykłą uczennicą szkoły średniej i mieszkanką konserwatywnego stanu Indiana we wschodniej Ameryce. Wyróżnia ją jedna cecha, niewidoczna na pierwszy rzut oka: orientacja seksualna. Tymczasem, z okazji zbliżającego się balu maturalnego, Rada Rodziców przegłosowuje obowiązującą na nim zasadę, która zezwala na uczestnictwo partnerów jedynie przeciwnej płci. Ponieważ Emma nie zamierza dostosować się do tej decyzji, a prawo stanu zabrania niewpuszczenia uczennicy na zabawę, Rada podejmuje decyzję: bal zostaje odwołany. Sprawa odbija się szerokim echem w mediach społecznościowych i wkrótce dociera do czwórki broadwayowskich artystów, którzy liżą rany po ostatnich scenicznych niepowodzeniach. Historia młodej lesbijki staje się fantastyczną okazją do poprawy ich wizerunku, tak bardzo nadszarpniętego przez krytyków teatralnych. Para scenicznych celebrytów, Dee Dee Allen (Meryl Streep) i Barry Glickman (James Corden) razem z dwójką przyjaciół: Angie (Nicole Kidman) i Trentem (Andrew Rannells) wyruszają do Indiany, aby poprzeć Emmę i wywalczyć dla niej prawo do udziału w balu.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> "The Prom" to prawdziwa skarbnica smaczków musicalowych, którą, czego jestem pewna, doceni każdy fan gatunku. Choć autorzy postawili sobie za cel, by stworzyć oryginalną historię, i niewątpliwie udało im się to osiągnąć, echa innych, wielkich dzieł są tu obecne praktycznie od początku. Niektóre wspomniano wprost (choćby "Chicago" i "Wicked"), a inne zostały poukrywane między wierszami. Osobiście miałam bardzo silne skojarzenie z "Producentami" Mela Brooksa w scenie z utworem "Changing Lives" - chociaż podejrzewam, że było to po prostu nawiązanie do tradycji Broadway'u przez swingowo brzmiącą muzykę, żywe kolory, czy pomieszanie sekwencji dramatycznych z tanecznymi. Podobny zabieg zastosował kilkanaście lat temu Mel Brooks, zgrabnie balansując między odniesieniami do przeszłości musicalowej, a brawurową parodią. W przypadku netflixowego "The Prom" tej parodii jest zdecydowanie mniej, za to znacznie częściej możemy wyłapać easter eggi, podkreślające bliskość sztuki broadwayowskiej z opowiadaną nam historią. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> Nawiązanie do tradycji musicalowej odbywa się również poprzez różnorodność gatunków muzycznych. Mamy tu cały przekrój, od lekkiego swingu, przez pop i balladę, aż do elementów flamenco, a nawet disco - wszystko to buduje nastrój poszczególnych scen, jednocześnie pozostając w konwencji musicalowej i spójnie łącząc się ze sobą. Nie każdy będzie zachwycał się tą ścieżką dźwiękową, jednak dla mnie osobiście jest to ogromne odkrycie. Z jednej strony odczuwam przyjemny powiew świeżości, a z drugiej widzę ukłon w stronę moich ulubionych dzieł... Co najważniejsze - każdy utwór posiada niesamowity, głęboki tekst, który potrafi ściskać serce i wyciskać łzy nawet, gdy jest pozbawiony oprawy muzycznej. Chad Beguelin, który za nie odpowiada, otrzymał dwie nominacje do Nagrody Tony, a moim zdaniem w pełni zasługiwał, aby wyjść z gali w 2019 roku ze statuetką. Podobnie, jak kompozytor Matthew Sklar ze swoją wszechstronnością i odwagą mieszania gatunków - <span style="text-align: left;">nie mam cienia wątpliwości, że mamy do czynienia z pionierami i miłośnikami gatunku, których praca jeszcze nie raz nas zaskoczy.</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> Tym, co znacząco przyczynia się do wzrostu zainteresowania musicalem "The Prom", jest jego tematyka LGBT. Tym jest reklamowany... i nie da się ukryć, najważniejszy wątek, który zostaje w nim poruszony, dotyczy właśnie miłości dwóch młodych dziewczyn. Więc mogłoby się wydawać, że nie jest to dzieło adresowane do wszystkich widzów. Jednak nic bardziej mylnego - uważam, że zarówno sposób narracji, jak i opisane wydarzenia są absolutnie uniwersalne i wolne od jakichkolwiek zagadnień ideologicznych. Chyba po raz pierwszy mam do czynienia z dziełem kultury, które tak bardzo skupiałoby się na ludzkich, codziennych aspektach bycia osobą nieheteronormatywną. Nawet sposób ukazania chrześcijańskiej społeczności jest w moim odczuciu zupełnie wolny od uprzedzeń i emocji: ja, będąc osobą wierzącą, czułam jedynie wyciągniętą rękę, zapraszającą mnie do zgody. Tylko tyle... i aż tyle. Słowa bohaterów wzywające do wzajemnej miłości były ni mniej, ni więcej, tylko odbiciem tego, czego uczyłam się przez wiele lat, a co teraz jest moim fundamentem godzenia wiary z otwartością na osoby LGBT: najlepszą lekcją o Bogu, jaką mogę dać innym, jest mój szacunek i uszanowanie ich wolnej woli. To właśnie to, czego uczy nas netflixowy "Bal".</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> Tym, co moim zdaniem jeszcze bardziej przyczynia się do rozbicia muru dzielącego mniejszości seksualne od ich przeciwników, jest głębokie wejście w najbardziej trudne i dramatyczne momenty każdego comming outu. Musical zaczyna się przekornie - od przepychanek, stereotypowych portretów i krzywdzących obie strony haseł. Jednak jest to tylko wstęp do czegoś, co porusza do głębi: do oddania głosu każdej ze stron, by mogła opowiedzieć o tym, co się dzieje w jej sercu. W ramie komediowego musicalu znajdujemy nagle odpowiedź na lęki, bolesne wspomnienia... oraz potrzebę wyciągnięcia dłoni do najbliższych, ale dawno utraconych osób. Tych kilka historii opowiedzianych na ekranie posiada niezwykłą, terapeutyczną moc, otwierającą serca postronnym obserwatorom i wskazującą drogę tym, którzy tej drogi szukają. To uświadomienie tęsknoty i poczucia opuszczenia, które jest dobrze ukryte za tęczową flagą, a swoich praw dochodzi często w sposób gniewny, a nawet agresywny - bo być może tak bardzo bolą wspomnienia z czasów wychodzenia z szafy. Taki musical, jak właśnie "The Prom", powinien mieć osobną kategorię podczas gali wręczania Nagród Tony: "Za specjalne zasługi dla społeczeństwa". Bo otwiera serca, gasi nienawiść i pomaga zrobić pierwszy krok na drodze do wzajemnego szacunku.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> Jest jeszcze jeden aspekt, który szczególnie poruszył mnie w trakcie seansu. "The Prom" jest hołdem oddanym osobom LGBT i bardzo nie chciałabym, by inne poruszane problemy odebrały im pałeczkę pierwszeństwa. Jednak nie mogę nie zauważyć, że w tym musicalu pojawia się ktoś w rodzaju Rzecznika Praw Widza: jest nim dyrektor Hawkins, postać kreowana przez Keegana-Michaela Key. Dyrektor Hawkins to chyba pierwsza znana mi postać widza, która została zauważona, wysłuchana i potraktowana z tak ogromną czułością. Opowiada on uwielbianej przez siebie artystce o prostej, nierzadko trudnej codzienności, która znika, gdy tylko zasiadamy na widowni, a prostymi słowami utworu "We look to you" dociera do najgłębszych zakątków fanowskiego serca. Dee Dee Allen, wielka broadwayowska gwiazda, słucha tego bardzo uważnie, choć są to słowa najzwyklejszego widza. Dla mnie, osoby poświęcającej mnóstwo czasu i sił na wspieranie artystów i trochę zbyt często zderzającej się z chłodną ścianą, była to scena niezwykle poruszająca. Bo jeśli artysta potrafi przyjąć z powrotem emocje, które wywołuje i wziąć za nie odpowiedzialność, to jest to najpiękniejsze potwierdzenie słów, które padają ze sceny ze zbyt dużą beztroską: bez nas, widzów, nie byłoby teatru. Fakt, że twórcy "The Prom" postanowili w całym tym gąszczu nauki tolerancji znaleźć miejsce dla czegoś tak zapomnianego i zawstydzonego, jak stęsknione serce widza, jest dla mnie największą oznaką człowieczeństwa, które nie kończy się na pięknych songach i scenariuszu nominowanym do ważnych nagród. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> Oprócz warstwy technicznej i emocjonalnej, filmowa inscenizacja Netflixa daje nam jeszcze możliwość obserwowania wielu fantastycznych kreacji. Choć moje serce zdobył bezapelacyjnie dyrektor Hawkins, nie jestem w stanie przejść obojętnie obok wielu postaci. Dee Dee Allen w wykonaniu Meryl Streep to soczysta, broadwayowska gwiazda, śpiewająca wspaniale, jak w żadnej poprzedniej produkcji. Towarzyszący jej James Corden jest klasą samą w sobie, przepełniony emocjami i wzbudzający zachwyt i sympatię od pierwszej sceny - choć w tym przypadku nie jest to do końca atut, ponieważ kreowany przez niego Barry to postać przechodząca przemianę z narcyza i gbura - a tutaj zostało to moim zdaniem zbyt słabo podkreślone. Za to Andrew Rannells w roli Trenta okazał się absolutnym strzałem w dziesiątkę: z jednej strony wchodzący w rolę "największego przegrywa" swojego teamu, pozostał uroczy i tryskający pozytywną energią. Pewien problem mam z postacią Angie, kreowaną przez Nicole Kidman: jej szorstki sposób bycia, który uwielbiam w innych produkcjach, tutaj sprawia, że postać wydaje się niedostępna, a relacje, w które wchodzi, nie do końca są wiarygodne. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> Nie mogę nie wspomnieć o przyczynie całego zamieszania, czyli wcielającej się w główną rolę Jo Ellen Pellman, dla której był to filmowy debiut. Trudno jest stworzyć postać dziewczyny będącej wyłącznie ofiarą tak, by dało się ją lubić - ale w tym przypadku został osiągnięty pełny sukces. Netflixowa Emma to dziewczyna z sąsiedztwa, żyjąca w cieniu ideologicznej wojny i marząca jedynie o spokoju oraz bliskiej osobie u boku. Jest to niezwykle urocza kreacja, dająca do myślenia i zostawiająca wiele pozytywnych odczuć. Podobne odczucia budzi Alyssa (Ariana DeBose), postać szczególna z tego względu, że od początku do końca obserwujemy historię jej comming outu. Jednak to Emma jest tą, której kibicujemy najmocniej - myślę, że w pełni zasługuje na miano ikony nastoletniej osoby LGBT.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> Musical "The Prom" produkcji Netflix to niezwykłe dzieło. Czas przy nim spędzony był dla mnie jednocześnie radosny i bardzo wzruszający - mogę sobie tylko życzyć, aby każda dobra komedia, po którą sięgnę, zostawiała we mnie tak głębokie przemyślenia... oraz tak kojące uczucie obcowania z prostą, ale naprawdę dobrą Sztuką.</div><p></p>Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-5772200740823791842020-11-09T13:48:00.007+01:002022-07-31T15:30:36.557+02:00Musicale na kwarantannie, czyli jak sceniczni bohaterowie uczą nas dbania o siebie w trakcie pandemii<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> </span>Codzienność koronawirusowa wchodzi z butami w wiele dziedzin naszego życia, czy sobie tego życzymy, czy nie. Między innymi w świat teatru... Oglądanie pięknych dzieł na żywo staje się towarem coraz bardziej deficytowym, w miarę, jak ogranicza się życie publiczne. Jednak okazuje się, że musicale już od dawna były gotowe do tej nierównej walki, a co lepsze - od lat dają nam dobry przykład!</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> </span>W odpowiedzi na lockdowny, które dotykają przede wszystkim środowisk artystycznych, chciałabym w tym wpisie opowiedzieć Wam o musicalach, które doskonale radzą sobie z wszelkimi zaleceniami sanepidu, stosując się do nich wszędzie - ale to WSZĘDZIE. Widownia, foyer, kulisy, scena, ekran... Bohaterowie musicali dają nam wspaniały przykład świadomości społecznej, i właśnie to zamierzam wam w tym poście pokazać. Aby nie było wątpliwości, że musicale to nasz największy sprzymierzeniec w walce z tą okropną pandemią!</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> </span>Zatem umyjcie ręce, podpiszcie oświadczenie o braku objawów i zapraszam do lektury!</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><h3 style="clear: both; text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">1. Noszenie maseczki</div></h3><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> </span>Zwyczaj zasłaniania znacznej części twarzy w teatrze sięga czasów starożytnych. Obecnie maski nie są już co prawda aż tak popularne, jednak w świecie musicalu wciąż mamy wiernego prekursora tego obecnie bardzo zdrowego i pożądanego elementu naszego wyposażenia.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> </span>Eryk, znany szerzej jako Upiór Opery, to chyba najważniejszy musicalowy nauczyciel, jeśli chodzi o świadomość zasłaniania twarzy. Wszak jego strój "zaczynał się od maski"... Warto podkreślić, że ta właśnie maska jest dziś ważnym symbolem całego świata musicalu. Upiór Opery nosi ją dumnie już od 1986 roku (dla porównania: w Polsce doceniono maski dopiero 16 kwietnia 2020 roku). Mało tego - lekcja, którą wynosimy z wydarzeń w Operze Paryskiej, niesie jeszcze jedno przesłanie: zdejmując maskę, możemy (nawet wbrew sobie!) stać się poważnym zagrożeniem dla innych.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> Gdyby władze wiedziały, jak wielki wkład w promowanie noszenia maseczek mają musicale, wszystkie teatry muzyczne w Polsce otrzymałyby polecenie grania przez 24 godziny na dobę. Oprócz ostrzeżeń o niebezpieczeństwie, pojawia się tu element edukacji przez zabawę: przykry obowiązek zamienia się w genialną imprezę. Co za bal! Zresztą, zobaczcie sami:</span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/xm9gZPdSvaI" width="320" youtube-src-id="xm9gZPdSvaI"></iframe></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><h3 style="clear: both;"><div style="text-align: center;">2. Mycie rąk</div></h3></div><div style="text-align: justify;"><span><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span> Po raz kolejny sięgamy do tradycji sprzed wielu wieków i tutaj trzeba oddać zasługi przede wszystkim Chrześcijaństwu. Zwyczaj obmywania się wodą jest w Biblii szeroko omawiany, ale skupmy się na jednym przykładzie, który pojawia się w dziele "Jesus Christ Superstar".</span></div><div style="text-align: justify;"><span><span> Nie musimy zgadzać się we wszystkim z Poncjuszem Piłatem, aby docenić ten jeden gest, który dziś jest tak bardzo pożądany. Wszak podjął on próbę ocalenia Jezusa, a gdy zrozumiał, że nie jest w stanie przekonać go do swoich racji, w bardzo wymowny i ważny dla nas sposób wyraził dezaprobatę. Bez wdawania się w szczegóły, doceńmy jedną, prostą lekcję, która płynie z tego obrazu: jeśli myjesz ręce, nie odpowiadasz za czyjąś śmierć.</span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span> </span><br /></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span><br /></span></span></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/G0CgVGrn-AU" width="320" youtube-src-id="G0CgVGrn-AU"></iframe></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both;"><h3 style="clear: both; text-align: justify;"><div style="text-align: center;">3. Pozostanie w domu</div></h3></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /> Pomówmy o nieco skrajnym przykładzie pokazującym, czym kończy się zlekceważenie zakazu opuszczania domu: nieświadomie stajesz się wspólnikiem kradzieży, parę razy ledwo uchodzisz z życiem, zakochujesz się nieszczęśliwie, tracisz złudzenia, potem matkę, potem ukochanego, a potem jeszcze swoje piękne włosy. A wystarczyło siedzieć w domu... bo przecież wcale nie jest tam tak źle, prawda?</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> Dzięki Roszpunce z filmowego musicalu Disney'a możemy znaleźć mnóstwo inspiracji do miłego spędzania czasu w domu. Przyznajcie się, zamalowaliście już każdą ścianę? Przeczytaliście wszystkie swoje książki? A może robiliście już świece i uszyliście ubranko dla ulubionego zwierzaczka? Myślę, że zanim odhaczycie wszystkie punkty na liście zajęć domowych, pandemia dobiegnie końca, a my i nasi bliscy wyjdziemy z tego zdrowi i gotowi na nowe przygody.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> A poniżej znajduje się pełna lista Inspiracji Roszpunki. Okazuje się, że można zrobić naprawdę wiele, czekając, aż się odmienią dni.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/K189DzAmTOQ" width="320" youtube-src-id="K189DzAmTOQ"></iframe></div><br /><h3 style="clear: both; text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><br /><br /></div><div style="text-align: center;">4. Mycie i dezynfekcja przedmiotów wokół siebie</div></h3><div style="text-align: left;"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"> Nie znamy dnia, ani godziny, kiedy z tych kilku niezbędnych wyjść z domu przyniesiemy ze sobą nie tylko zakupy, ale i całą kolonię małych, wrednych wirusów w koronie. Jest na to tylko jeden sposób: częste, gruntowne porządki.</div><div style="text-align: justify;"> Nie będę wchodzić w rolę Uli Chincz i opowiadać wam ze szczegółami, jakie powierzchnie i czym należy codziennie przecierać, aby zapewnić sobie i rodzinie odpowiednią ochronę. Zamierzam za to, dzięki niezawodnym musicalom, pokazać, jak łatwo i przyjemnie włączyć to do codziennej rutyny. W końcu kilka ulubionych nut i... pracować będzie lżej! Już nie wspominając o tym, że czekanie na <strike>Edwarda</strike> lepsze czasy zleci dużo szybciej!</div><div style="text-align: justify;"><span> (Mała rada ode mnie: wybierając strój do sprzątania, raczej nie decydujcie się na suknię ślubną.)</span><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/I6t9hDcARoI" width="320" youtube-src-id="I6t9hDcARoI"></iframe></div><br /><h3 style="clear: both; text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">5. Unikanie tłumów</div></h3><div style="text-align: justify;"><span><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span> Od początku pandemii mamy w zasadzie pewność co do jednej cechy wirusa Covid-19: jest on duszą towarzystwa i zjawia się wszędzie tam, gdzie jest dużo ludzi na stosunkowo niewielkiej przestrzeni. W tej sytuacji nie ma innego wyjścia, niż zadowolenie się swoim własnym towarzystwem.</span><br /><span> </span>Kto opanował tę sztukę lepiej, niż Eponine? Z ręką na sercu, trzeba oddać tej dziewczynie wszelkie zasługi w tym zakresie. Zacznijmy od tego, że ukochanego mężczyznę widuje tylko w marzeniach, dzięki czemu chroni wszystkich swoich bliskich przed potencjalnym zarażeniem. Poza tym sama przyznaje: "Samotnie chodzę całą noc", czym dowodzi, że unikanie tłumów, a także wybieranie godzin, gdy ludzi na ulicy jest o wiele mniej, to rzecz dla niej całkiem naturalna. Mało tego - ta dzielna dziewczyna z całym poświęceniem umarła chwilę potem, jak znalazła się w ramionach ukochanego. Czy potrzebujemy jeszcze jakiejś przestrogi?</div><div style="text-align: justify;"><span> </span>Myślę, że w dzisiejszych czasach Eponine jest jednym z najważniejszych autorytetów i z całych sił należy krzewić pamięć o niej. A myślę, że takich musicalowych bohaterów jest znacznie więcej! </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/KmK9AypREQ8" width="320" youtube-src-id="KmK9AypREQ8"></iframe></div><br /><h3 style="clear: both; text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><br /><br /></div><div style="text-align: center;">6. Rezygnacja z czułych powitań</div></h3><p style="text-align: justify;"> Choć możemy żywić wobec siebie najcieplejsze uczucia, obecna sytuacja zmusza nas do zachowania dystansu. I pod tym względem bohaterka musicalu "Młody Frankenstein", Elżbieta Benning, to mokry sen niejednego pracownika Sanepidu. Nie tylko ze względu na jej oszałamiającą urodę... Jest to osoba, która nie tylko czeka z "tymi sprawami" do ślubu, co w znaczący sposób przyczynia się do zatrzymania wirusa, ale też żyje w taki sposób, że kontakt nawet z najbliższymi jest ograniczony praktycznie do zera. Jej własny narzeczony nie ma prawa się do niej zbliżyć, a powodów jest wiele: włosy, które sam Marcello nawijał na Rurkę Marcella, czy paznokcie schnące trzy miesiące... Nie da się przecenić wartości zdrowotnej trybu życia Elżbiety Benning i w dobie koronawirusa każdy powinien otrzymać skierowanie na "Młodego Frankensteina" ze 100% refundacją. Myślę, że Teatr Rozrywki chętnie podpisze umowę z NFZem, więc mam nadzieję, że na mojego bloga zaglądają odpowiednie władze...</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/SjPiUwovxns" width="320" youtube-src-id="SjPiUwovxns"></iframe></div><br /><br /><h3 style="clear: both; text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">7. Dezynfekcja rąk</div></h3><div style="text-align: justify;"><span><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span> </span>Wszyscy doskonale wiemy, jak wielką wartość w dzisiejszych czasach ma spirytus oraz płyny go zawierające. Już niewielka porcja takiego specyfiku wystarczy, aby zabić wirusa znajdującego się na naszych dłoniach. <br /><span> </span>Ja bym jednak poszła o krok dalej, tak, jak robią to bohaterowie wielu musicali: zdezynfekowałabym całą siebie. Uczynili tak między innymi chłopcy z barykady, wlewając w siebie butelki wina w oczekiwaniu na ostatnią bitwę. Idąc za ich przykładem, można uratować swoje i innych zdrowie, zabijając wirusy w swoim organizmie i pozwalając sobie na chwilę melancholijnych wspomnień dawnych czasów. </div><div style="text-align: justify;"><span> </span>Oczywiście wszystko to po to, by wrócić do tego, gdy wszyscy już będziemy zdrowi, bo o to tu chodzi! </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><p style="text-align: justify;"></p><p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/V3tPwQygNyg" width="320" youtube-src-id="V3tPwQygNyg"></iframe></div><div><br /></div><div><br /></div><h3 style="clear: both; text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">8. Dbanie o siebie</div></h3><div style="text-align: justify;"><span> </span>Wyjątkowość musicali polega na tym, że zawsze zostawiają miejsce dla dobrych, bliskich nam osób, które zjawiają się w odpowiednim momencie. Jest to niezwykle ważne również w dzisiejszych, trudnych czasach.<br /></div><div style="text-align: justify;"><span> Izolując się od społeczeństwa, jednocześnie spędzamy dużo czasu z naszymi najbliższymi. Być może to jest ten czas, by odgrzebać piękne wspomnienia, poznać się na nowo... i zacząć ze szczególną troską dbać o siebie nawzajem. Wspólne gotowanie zdrowych potraw, gimnastyka w domu, dużo śmiechu, kawa na balkonie... Dbanie o swoją kondycję, a co za tym idzie - większą odporność, zawsze jest łatwiejsze, gdy mamy przy sobie kogoś, kto by chciał o nas dbać... Jest to niezwykle piękne przesłanie musicali, ponieważ sama obecność bliskiej osoby może sprawić, że będziemy zdrowsi. Dbanie o siebie może też pójść o krok dalej: zrobienie zakupów sąsiadce, telefon do samotnego znajomego, czy wesołe spotkanie online - to wszystko sprawia, że te trudne czasy zaczynają być łatwiejsze do zniesienia. Więc, jak uczą musicale, dbajmy nie tylko o siebie, ale pamiętajmy również o innych!</span><br /></div><p style="text-align: left;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/PmD5upfvhsY" width="320" youtube-src-id="PmD5upfvhsY"></iframe></div><br /><p><br /></p><p style="text-align: justify;">Musicale to wspaniały oręż w walce o lepsze czasy. Pamiętajmy o nich i wspierajmy ze wszystkich sił - już zwykła radość z obcowania ze sztuką może pozytywnie wpłynąć na nasze samopoczucie i pomóc przetrwać ten trudny okres dziejów!</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; text-align: justify;"><br /></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; text-align: justify;"><span style="color: #999999; font-family: times;">----------------------------------------------------------------------------</span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; text-align: justify;"><span style="color: #999999; font-family: times;">Znajdź mnie na Facebooku! → <a href="https://www.facebook.com/SpojrzenienaMusical/" style="color: #5d1552; text-decoration-line: none;" target="_blank">Spojrzenie na Musical</a></span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; text-align: justify;"><span style="color: #999999; font-family: times;">Jeśli spodobał Ci się wpis, wesprzyj mnie! → <a href="https://patronite.pl/spojrzenie-na-musical.blogspot" style="color: #5d1552; text-decoration-line: none;" target="_blank">Patronite</a></span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; text-align: justify;"><br /></div>Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-17820356684711844692020-10-26T17:27:00.000+01:002020-10-26T17:27:46.834+01:00Jestem Katoliczką i nie zgadzam się na zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej. #nietylkomusical<div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> W obliczu ostatnich wydarzeń bardzo trudno jest mi przejść do porządku dziennego. Temat zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej powraca po raz kolejny w ciągu ostatnich lat, i za każdym razem jest coraz trudniejszy. Dla mnie jako Katoliczki i dla mnie jako Kobiety... Czy jestem za ochroną życia poczętego? Tak. I czy jestem za możliwością wyboru? Tak.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> Obecna sytuacja stawia mnie i moje sumienie w obliczu strasznego wyboru, z którego nie ma dobrego, prostego rozwiązania. I w takiej sytuacji są obecnie tysiące kobiet w tym kraju, które, tak jak ja, wierzą w Boga i chcą postępować zgodnie z Jego wolą, a jednak czują, że przez ostatnie decyzje władz, które zapadają pod hasłem ratowania życia nienarodzonych dzieci, dzieje się coś niedobrego.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> Tym tekstem chciałabym przedstawić moje stanowisko jako osoby wierzącej, chodzącej do kościoła i przeciwnej aborcji, która nie zgadza się na zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej. Mam nadzieję, że moje przemyślenia komuś pomogą, zwłaszcza, jeśli ten ktoś również wierzy i nie umie się w obecnej sytuacji odnaleźć. Jeżeli uda mi się otworzyć pole do rozmowy, będzie to mój największy sukces od dnia założenia bloga... Jakby nie patrzeć, wszystkie strony konfliktu walczą o życie. Wszyscy w pewien sposób chcemy tego samego. Więc rozmawiajmy, zanim dojdzie do wojny tam, gdzie jest ona całkowicie zbędna.</div></div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI9U50exa7sn4LEMV_dkRoDXT6gCi09NHJLGsvq8HTfxyqUID3ldTEYXad93DNz6cJTLDgEf15eJWWM8JKetTRYbktR-y8laW3rjVCdosIsGCeQONFMP4jxLfUASe63so2SQsmm4qzyRQ/s720/122671802_5279427465416542_7106324165481736595_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="511" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI9U50exa7sn4LEMV_dkRoDXT6gCi09NHJLGsvq8HTfxyqUID3ldTEYXad93DNz6cJTLDgEf15eJWWM8JKetTRYbktR-y8laW3rjVCdosIsGCeQONFMP4jxLfUASe63so2SQsmm4qzyRQ/s320/122671802_5279427465416542_7106324165481736595_o.jpg" /></a><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><span> Pierwsza rzecz, którą muszę podkreślić to fakt, że jestem za ochroną życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Bardzo wierzę w Boga i wierzę w to malutkie życie od pierwszych jego chwil - bez względu na to, jak długo "nie jest" ono człowiekiem, od samego początku jest Życiem, jest niewyobrażalnym Cudem, które należy chronić. J</span>ednocześnie wiem, że w moim życiu było i jest mnóstwo takich momentów, gdy tej wiary jest we mnie za mało, a dużo mniejsze ciężary wydają się nie do udźwignięcia. I nie potrafię powiedzieć, jaką podjęłabym decyzję, gdyby się okazało, że moje wyczekiwane maleństwo pod sercem jest nieodwracalnie chore. Że będzie umierać w męczarniach na moich rękach. Jak wielka musiałaby być moja wiara, by powierzyć to Bogu i Mu zaufać, oddać Mu cierpienie moje i dziecka w nadziei, że On to wszystko poprowadzi w najlepszy możliwy sposób...</div><div style="text-align: justify;"><span> Myślę o tym i nie potrafię sobie wyobrazić, że osoby, które nie wierzą w Boga, nagle tracą możliwość wyboru. Będąc w sytuacji, która sama w sobie jest straszną tragedią - bo, nie oszukujmy się, dotychczasowy kompromis aborcyjny mówił o najstraszniejszych przypadkach, jakie mogą spotkać przyszłych rodziców - tracą swoje własne "mniejsze zło". "Mniejsze zło", które staje się koniecznością, jeśli komuś brakuje wiary i właściwego wsparcia.</span></div><div style="text-align: justify;"><span> Chociaż głos Kościoła w sprawie ochrony życia od zawsze był dla mnie jasny, poważnie zastanawiam się, czy takie zero-jedynkowe podejście do aborcji, jakie teraz proponuje rząd, jest zgodne z wiarą. Zwłaszcza, jeśli za punkt odniesienia bierzemy naukę Jezusa. </span>Gdy zaczęłam samodzielnie czytać Pismo Święte, uderzyło mnie, że Jezus wcale nie był (jak od zawsze mnie uczono) przykładnym, grzecznym i pobożnym człowiekiem, którego zabili bezbożnicy - to był rewolucjonista zamordowany w imię wiary. Rewolucjonista, który nie pozwolił wymierzyć słusznej kary jawnogrzesznicy, publicznie pracował w dzień święty, w nosie miał wiele niemal odwiecznych tradycji... Jezus ponad każdym prawem i każdym grzechem stawiał miłość. I uczył, że prawo jest dla ludzi, a nie ludzie dla prawa - że wszystkie zalecenia, jakie dostaliśmy od Boga, mają nam służyć, a nie stawać się między nami kością niezgody. Czy możemy więc uznać, że Jezus popierał wolny seks i lichwiarzy, odradzał świętowanie Siódmego Dnia, a biblistów i prawników tylko wytykał palcami za trzymanie się zasad? Nie. Cytując 11 rozdział według świętego Łukasza: "Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiej jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie pomijać." Z tego fragmentu wynika, że Jezus nie obalał żadnego prawa, a jedynie ustawiał je w hierarchii: najpierw miłość i sprawiedliwość, a dopiero później religijne powinności. To doskonale odnosi się do obecnej sytuacji: warto odpowiedzieć sobie na pytanie, co miłujemy bardziej: prawo zakazujące aborcji, czy drugiego człowieka, któremu na tej aborcji zależy?</div><div style="text-align: justify;"><span> Doskonale rozumiem argument, że aborcja sama w sobie też nie jest dobrym rozwiązaniem, że pozostawia ślad do końca życia. Nigdy by mi nawet przez myśl nie przeszło, aby się z tym kłócić. Jednak dostrzegam tutaj pewien szkodliwy schemat myślenia: jeśli dokonamy aborcji na dziecku, które i tak umrze po urodzeniu, będzie to dla nas trauma do końca życia. Trauma wyłącznie z powodu aborcji. A jeśli urodzimy dziecko i pozwolimy mu żyć te kilka minut, czy nawet kilka dni, będzie to prostsze... Dziecko odejdzie cicho i spokojnie, a matka z pokojem w sercu odmówi modlitwę dziękczynną za jego życie i pomimo doświadczonej straty, będzie w stanie wrócić do normalnego życia. Taki obraz wyłania się z licznych świadectw... i odnoszę wrażenie, że temu pięknemu obrazkowi brakuje tylko chórów anielskich. Pomimo, iż uważam, że większość świadectw jest niezwykle krzepiąca i potrzebna, to zdarzają się również takie, które cierpienie pokazują w złotej ramie: z jednej strony je gloryfikują, a z drugiej nie pokazują wszystkiego. To tak, jakby kobietom, które mają stracić swoje dzieci, obiecywano mistyczne doznanie... Często w najlepszej wierze, ale jednak z fatalnym skutkiem. Bo żadna utrata dziecka, czy przez aborcję, czy w wyniku jego choroby, nie może być łatwa. Każdy taki przypadek zasługuje na potraktowanie go osobno i z najwyższą wrażliwością i miłością. Tu jest potrzebna empatia, a nie prawo... W dalszej części Ewangelii według świętego Łukasza Jezus mówi: "</span><span style="text-align: left;">I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo nakładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie</span>" (Łk 11, 46). W moim odczuciu Jezus nawołuje nas tutaj właśnie do empatii... W tych najtrudniejszych sytuacjach dla każdej kobiety nie wolno widzieć jedynie prawa.</div><div style="text-align: justify;"><span> W zaostrzonej ustawie antyaborcyjnej jest też pewien problem, na który </span>pół roku temu zwrócił uwagę ojciec Adam Szustak w swoim vlogu. Zachęcam do obejrzenia całego jego filmu: "<a href="https://www.youtube.com/watch?v=EWpSVFP_xsA"><b>Czy katolik może popierać kompromis aborcyjny?</b></a>". Ojciec Szustak podkreśla tutaj, jak kruchy i trudny do utrzymania w dzisiejszym świecie był kompromis, który mieliśmy w Polsce do tej pory. W momencie, gdy zostaliśmy postawieni przed koniecznością, której większość obecnego świata nie jest w stanie zaakceptować, prędzej czy później przyjdzie ktoś, kto to obali i wtedy już nikt nie będzie się bawił w żadne kompromisy. I coś, co miało służyć ochronie życia, w rzeczywistości będzie tym, co pociągnie za sobą znacznie większą ilość żyć - również tych narodzonych. Tych, które zamykają się w chrześcijańskiej deklaracji ochrony życia "od poczęcia do naturalnej śmierci". </div><div style="text-align: justify;"><span> </span>Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy o to nam właśnie chodzi? Czy nasze "czyste sumienie" jest równoznaczne z ratowaniem niewinnych żyć? Na moim Facebooku już w czwartek zauważyłam, iż zostało uruchomione podziemie aborcyjne, które prawdopodobnie pociągnie za sobą znacznie więcej ofiar, niż kompromis aborcyjny. Kto wie, ile nielegalnych zabiegów będzie przeprowadzanych w garażowych warunkach, przez osoby, które nie mają o tym pojęcia? Nie można zamykać oczu, nie można poruszać się w świecie czarno-białym. Wiem... chcemy ratować życie. Ale ta ustawa prawdopodobnie pociągnie za sobą więcej żyć, niż jakikolwiek kompromis. </div><div style="text-align: justify;"><span> Moim zdaniem, </span>jeśli zależy nam, by aborcji było mniej, pierwszą i najważniejszą rzeczą jest stworzenie rodzicom warunków do wychowywania bardziej wymagającego dziecka. Oczywiście, nowa ustawa wspomina o pomocy dla takich rodzin... Ale jest to wielki ogólnik, który każe spodziewać się raczej ruletki: ten dostanie pieniądze, ten będzie krócej czekał na rehabilitację, a ten tylko pocałuje klamkę. Jasno określony program pomocy to coś, od czego należało zacząć. A w państwie, gdzie szwankują tak podstawowe rzeczy, jak edukacja, służba zdrowia, czy kwestia adopcji, podnoszenie poprzeczki jest zwyczajnym okrucieństwem, przy którym skrócenie życia poczętego, które nie ma szans przetrwać w tym świecie, faktycznie wygląda jak akt łaski.</div><div style="text-align: justify;"><span> W zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej n</span>ie widzę działania zgodnego z wolą Boga... i nie wierzę w taki Kościół, który stawia prawo ponad człowiekiem. Tam, gdzie należę, chcę widzieć miłość nie tylko do Boga, ale i do bliźniego. I są miejsca, gdzie tak faktycznie jest. Spotkałam na swojej drodze wspaniałych Kapłanów przez duże "K", którzy uczą tolerancji, bez względu na poglądy i różnice (w tym orientację seksualną) i z ambony nawołują, aby aborcja była rozliczana sumieniem, a nie prawem. Ale są też tacy kapłani, którzy widzą tylko prawo i zapominają o miłości. Myślę, że nie można myśleć o Kościele przez pryzmat albo jednych, albo drugich. Jesteśmy teraz w trudnym momencie dziejów - gdy dzięki Internetowi wszyscy jesteśmy ze sobą tak blisko, jak jeszcze nigdy i musimy od nowa nauczyć się ze sobą żyć. Musimy poszerzyć nasze granice tolerancji i musimy wierzyć, że jesteśmy w stanie żyć obok siebie i szanować nawzajem naszą inność. Bóg to wszystko widzi i ufam, że doprowadzi nas do lepszego momentu, niż jesteśmy obecnie.</div><div style="text-align: justify;"><span><span> Ta cała sytuacja jest dla mnie, osoby wierzącej, bardzo trudna. Zmusza się </span></span>mnie, bym wspierała stronę, po której padają hasła bardzo mnie krzywdzące i absolutnie niezgodne z tym, w co wierzę. Już poprzednio wokół ustawy narosło wiele mitów i wiele kłamstw, które stawiały w niekorzystnym świetle nie władze, ale walczące kobiety, i tak bywa również teraz. W tym wszystkim muszę pozostawać w ciągłym kontakcie z Bogiem, a także z ludźmi, którzy w spokojny i rzeczowy sposób dzielą się ze mną swoimi przemyśleniami. Codziennie zastanawiam się, czy na pewno dobrze postępuję, a będąc z moimi poglądami tu, gdzie jestem teraz, czuję się podwójnym zdrajcą - zdrajcą kobiet, bo chodzę do kościoła, i zdrajcą Kościoła, bo nie popieram zaostrzenia ustawy. Czekam, aż to wszystko się skończy, wspieram, kogo mogę... i modlę się.</div><div style="text-align: justify;"><span> Modlę się o prawo do aborcji.</span></div>Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-74830277595671407132020-10-03T14:50:00.018+02:002022-07-31T15:30:53.173+02:00Musical vs. oryginał: "Zakonnica w przebraniu"<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Po dwóch wizytach w Teatrze Rozrywki na "Zakonnicy w przebraniu" przyszedł czas na poznanie historii Deloris van Cartier w jej oryginale filmowym. Poznawanie pierwowzoru ulubionego musicalu i odkrywanie nowych twarzy moich ulubionych postaci zawsze jest dla mnie genialną zabawą - zwłaszcza, jeśli musical nie jest odwzorowany jeden do jednego. Dopisanie piosenek do tego, co już raz zostało opowiedziane, bez odniesienia do współczesnej kultury i bez puszczenia wodzy wyobraźni jest, umówmy się, trochę nudne... Odkopanie starej historii i zamienienie jej w musical to coś dużo więcej: spojrzenie na opowieść z perspektywy czasu i wydobycie z niej tego, na co zabrakło miejsca pierwszym twórcom. Każda historia opowiedziana od nowa otrzymuje coś nowego, coś świeżego... Tym bardziej cieszę się, że pomiędzy musicalową "Zakonnicą" w reżyserii Michała Znanieckiego a filmem z Whoopi Goldberg z 1992 roku tych różnic trochę się pojawiło, i choć nie mają one większego znaczenia w kontekście głównej historii, to jednak pozwalają ujrzeć wiele wątków w zupełnie nowym świetle.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg44wg74YnkkJXjRmVz0MMKfPjQ0CG5HbFSAJfodU53XpEXzWfCK5_wPT2oJM8-6LD0MXgTkYZ4Z213M3YVll4Lwkd8rVrQgFemExE0qoAsUnJ6y8xMZf1TOrd6bcv8214017NClvTb9ds/s1430/40218615.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1087" data-original-width="1430" height="304" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg44wg74YnkkJXjRmVz0MMKfPjQ0CG5HbFSAJfodU53XpEXzWfCK5_wPT2oJM8-6LD0MXgTkYZ4Z213M3YVll4Lwkd8rVrQgFemExE0qoAsUnJ6y8xMZf1TOrd6bcv8214017NClvTb9ds/w400-h304/40218615.jpg" width="400" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> Zapraszam do lektury mojego zestawienia musicalu z filmem! A ponieważ część omawianych przeze mnie wątków zawiera spoilery, są one opisane i znajdują się na samym dole, aby nie psuć radości z oglądania spektaklu czy filmu osobom, które ich jeszcze nie widziały. ;)</div></div></span></div></span></div></span></div></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><h3 style="clear: both; text-align: center;">Nazwisko Deloris</h3><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> </span>Jest to drobna różnica, a właściwie ciekawostka: w pierwszej scenie w filmie, w której widzimy młodziutką Deloris w Akademii Świętej Anny, siostra nauczycielka zwraca się do niej "Deloris Wilson". W dalszej części filmu mamy już "Deloris van Cartier", podobnie, jak w musicalu. Z tym, że w musicalu nazwiskiem "van Cartier" nazywa Deloris osoba, która znała ją ze szkoły. Możemy zatem przypuszczać, że w filmie piosenkarka posługiwała się pseudonimem lub była wcześniej mężatką - ale nie jest to wyjaśnione i w zasadzie nie ma większego znaczenia.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><h3 style="clear: both; text-align: center;">Miejsce akcji</h3><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> </span>Jest to jeden z tych elementów obydwu dzieł, które pochodzą z kompletnie różnych parafii. Pierwotnie były to okolice zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, najpierw Reno w stanie Nevada, gdzie mieszkała Deloris, a następnie klasztor karmelitanek pod wezwaniem św. Katarzyny w San Francisco (które znajduje się w sąsiednim stanie Kalifornia). Natomiast akcja musicalu przenosi się na wschodnie wybrzeże, do Filadelfii - jest to miasto znajdujące się dokładnie pomiędzy Nowym Jorkiem a Waszyngtonem. Tam żyła główna bohaterka i tam znajdował się klasztor pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Aniołów. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><h3 style="clear: both; text-align: center;">Dwa oblicza kochanka-mordercy</h3><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> </span>Tworząc analizę porównawczą, raczej trudno jest posługiwać się jednym nazwiskiem tej postaci, ponieważ w każdej z tych odsłon historii nosił on inne: w filmie kochanek Deloris nazywał się Vince LaRocca, zaś w musicalu znany był jako Curtis Jackson. A to dopiero początek różnic.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> Vince LaRocca był właścicielem kasyna w Reno, w którym występowała Deloris. W toku akcji poznajemy z grubsza jego kryminalną kartotekę i dowiadujemy się, iż ma on na swoich usługach zapewne sporą grupę osób, sprawujących różne ważne urzędy. Na co dzień ma obok siebie dwóch - Joego i Willy'ego, z których pomocą usuwa niewygodnych świadków. A w tym wszystkim pozostaje osobą głęboko wierzącą: chodzi do spowiedzi, przesyła hojne datki na Kościół oraz przejawia duży respekt przed sutanną i habitem. </span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span><span> A teraz poznajcie Curtisa Jacksona. Choć musical raczej skąpo opisuje jego mroczne poczynania, otrzymujemy w zamian znacznie bardziej, niż w filmie, krwisty wizerunek postaci: cyniczny, chłodny i kompletnie pozbawiony skrupułów. W spektaklu nie pada ani słowo o handlu narkotykami, a mimo to patrząc na Curtisa, jesteśmy gotowi uwierzyć w każdy grzech i każdą zbrodnię, które mogłyby wydarzyć się z jego winy. Oprócz tego mrocznego bossa w garniturze mamy również czwórkę jego bliskich współpracowników - a w zasadzie trójkę, jeśli odliczyć Erniego, który bardzo szybko ponosi konsekwencje swojej wizyty na komendzie. </span></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span><span><span> Każde z tych dwóch rozwiązań fajnie wygląda w swojej konwencji, choć ja bardziej skłaniam się ku musicalowemu Curtisowi - jest on zdecydowanie bardziej wyrazisty i skonstruowany z większą ilością szczegółów. Amerykańska naiwność, z jaką został przedstawiony Vince oraz jego ferajna to zdecydowanie nie mój typ humoru.</span><br /></span></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span><span> </span><br /></span></div><h3 style="clear: both; text-align: center;">Tryb życia w klasztorze</h3><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> </span>Myślę, że musicalowa Deloris, choć znajdowała się w zdecydowanie niekomfortowej dla siebie sytuacji, nie miała aż tylu powodów do narzekań, co Deloris filmowa. Na scenie widzimy nieudolne próby podporządkowania piosenkarki regułom życia zakonnego, i to jest w zasadzie największy problem... Tymczasem w filmie gwiazda musi szorować podłogi, polerować ławki w kościele, pielić grządki, zajmować się robótkami ręcznymi i zapewne robić jeszcze milion innych rzeczy, na które wcale nie ma ochoty. W tej sytuacji Deloris z musicalu, która miała wychodzić z celi jedynie na posiłki, mogła właściwie traktować zamknięcie w klasztorze jak wakacje. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> Patrząc z tej perspektywy, myślę, że naprawdę niewiele brakowało, aby Deloris była w musicalu mocno niedopracowana... Na szczęście, ta postać ma wyraźne ADHD oraz pociąg do alkoholu, zabawy i skąpych ciuszków. Trudno nie uwierzyć, że sam fakt bycia w miejscu zdominowanym przez surowe zasady jest dla niej nie do zniesienia.</span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span><br /></span></div><h3 style="clear: both; text-align: center;"><span>Kontekst szkoły katolickiej</span></h3><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> </span>Oczywiście, w musicalu jest wspomniane co najmniej dwa razy, że Deloris była uczennicą sióstr katolickich. Jednak ja, dzięki pierwszej scenie filmu - która przedstawia niepokorną dziewczynkę strojącą sobie żarty z nauczycielki w habicie - spojrzałam na całą tę postać zupełnie inaczej. Dziewczynka z filmu, która szukała uwagi i wyłamywała się z reguł, narażała się na surowe spojrzenia i przykre uwagi od sióstr. Tak więc później, gdy stanęła przed surowym obliczem Matki Przełożonej, musiała przeżyć bardzo trudny powrót do przeszłości.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span> Uważam, że musical wystarczająco ukazuje przeszłość Deloris i nie ma nic, co należałoby dodać. Przede wszystkim dlatego, że kompletnie nie sprawdziłoby się to na scenie, gdzie możliwości są ograniczone. Ale jednak cieszę się, że uzupełniłam sobie moją wizję musicalu obejrzeniem filmu - dzięki temu pod maską twardej, niezależnej baby, zobaczyłam kogoś, kto nosi w sobie żal i nie chce wracać do tego, co było złe.</span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span><div><h3 style="text-align: center;">Kreacje zakonnic</h3></div><div><span><br /></span></div><div><span> Choć charaktery zakonnic ze sceny są zbliżone do ich filmowych pierwowzorów, zauważyłam, że libretto musicalu szczególnie wyróżnia tylko Matkę Przełożoną oraz Marię Robert. Pozostałe zakonnice otrzymują znacznie mniej uwagi, a jeśli już, ich charaktery są uproszczone do jednej głównej cechy, i to na aktorkach i reżyserze leży obowiązek, aby wydobyć z nich życie. Szczególnie źle potraktowana przez libretto wydaje mi się Maria Patryk. W filmie otrzymała ona znacznie więcej uwagi i nie była tylko "tą zakonnicą przy tuszy" - to była wspaniała i radosna postać, której wygląd jedynie podkreślał ciepłą osobowość i wywoływał ogromną chęć, by się do niej przytulać. Z kolei w musicalu Maria Patryk jest siostrą-łakomczuszką, a jej miły charakter zepchnięto na drugi plan. I pomimo, że Marta Tadla, która kreuję Marię Patryk w Chorzowie, wyciągnęła ze swojej postaci tyle dobroci i słodyczy, ile tylko można z tej postaci wyciągnąć, jestem niepocieszona, że moja ulubiona siostra z filmu została przez librecistę trochę wepchnięta w szereg.</span></div><div><span><span> Z drugiej strony, całkiem ciekawe oblicze wyłoniło się z niewidocznej dotąd Marii Łazarz: stała się ona najbardziej pechową zakonnicą w historii, a do klasztoru wstąpiła, aby uniknąć tragicznego losu całej swojej rodziny. Pomimo surowości, jaką pokazała na pierwszej próbie z Deloris, libretto (oraz niezastąpiona Anna Ratajczyk) wydobyło z niej mnóstwo ciepła oraz gościnności, których nie było widać w filmie. </span><br /></span></div><div><span><span><span> Siostrą, która dostała małą, ale bardzo odświeżającą rolę, jest Maria Marcin z Tour. W zasadzie nawet nie przypominam sobie, by jej imię padło w filmie, jednak w musicalu stała się ona prawdziwą perłą. Żyjąca w swoim świecie, była głosem serca całego zakonu, a w chwili zagrożenia potrafiła zachować zimną krew, a nawet wykazać się ogromnym sprytem.</span></span></span></div></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: center;"><i>Od tego momentu zaczynają się spoilery. Jeśli jeszcze nie znasz "Zakonnicy w przebraniu" i nie chcesz psuć sobie niespodzianki, zjedź na sam dół, aby przeczytać podsumowanie.</i></h3><p><br /></p><h3 style="text-align: center;">Eddie Sauther</h3><div style="text-align: justify;"><span><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span> </span>Jedna z najciekawszych postaci musicalowych początkowo była kimś zupełnie innym. Oryginalny Eddie Sauther to typowy amerykański glina, ani zbyt nieśmiały, ani zbyt pewny siebie, którego w dodatku wcześniej nic nie łączyło z Deloris. To opiekun głównej bohaterki, bardzo profesjonalny i zaangażowany w swoje zadanie. Bardzo polubiłam takiego Eddiego, jednak nie zmienia to faktu, że gdybym miała wybierać, bez wahania wskazałabym kreację musicalową. </div><div style="text-align: justify;"><span> Zacznijmy od tego, że musicalowi Eddie i Deloris znają się z liceum. Przypadkowo spotykają się po latach, gdy Deloris wbiega na komendę, aby opowiedzieć o morderstwie, którego była świadkiem. W tym momencie dowiadujemy się dwóch kluczowych rzeczy: że policjant w czasach szkolnych był zakochany w koleżance, i że ze względu na to, iż na jej widok zaczynał się jąkać i gęsto pocić, był przez nią nazywany "Mokrym Eddiem".</span></div><div style="text-align: justify;"><span><span> Musicalow</span>emu Eddiemu zdecydowanie brakowało zimnej krwi i zaradności swojego filmowego pierwowzoru. Przynajmniej na początku, ponieważ postać ta przechodzi dużą przemianę, a finalnie zdobywa swoją szkolną miłość. W takiej odsłonie jest to prawdziwa ozdoba tej historii.</span><br /><br /><h3 style="text-align: center;">Maria Robert</h3></div><div style="text-align: justify;"><span><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span> </span>Kolejna z postaci, która otrzymała zupełnie nowe życie. Na ekranie widzieliśmy młodziutką zakonnicę, zapewne nowicjuszkę, która jednak podjęła świadomą decyzję o poświęceniu życia Bogu, choć czuła się nieco bardziej niepokorna od swoich sióstr. Z kolei Maria Robert w musicalu była podrzutkiem wychowanym w murach klasztoru. Sprawowała funkcję postulantki, czyli niewyświęconej kobiety, która dopiero rozważa złożenie pierwszych ślubów. </div><div style="text-align: justify;"><span> Pomimo, iż obie Marie Robert są do siebie bardzo podobne, to cel ich drogi jest zupełnie inny. Wersja sceniczna wprowadza nowy wątek, w którym dziewczyna, która nie zna innego życia, niż to zakonne, zastanawia się, ile straciła i czy jest szansa, że jeszcze kiedyś zasmakuje wolności. Bardzo pomaga jej w tym Deloris - moim zdaniem, to naprawdę piękne rozwinięcie przyjaźni tych dwóch kobiet i sprawia, że historia ma zupełnie inny wydźwięk.</span></div><div style="text-align: justify;"><br /><h3 style="text-align: center;">Rozwiązanie konfliktu</h3></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><span> </span>Tutaj zarówno w filmie, jak i w musicalu, wszystko kończy się tak samo: zły kochanek zostaje aresztowany, a Deloris, nareszcie wolna i bezpieczna, postanawia towarzyszyć swoim siostrom w występie przed papieżem. Ale, oczywiście, do tego szczęśliwego finału prowadzą dwie, bardzo kręte i zupełnie różne drogi.</div><div style="text-align: justify;"><span> W obu przypadkach Deloris zostaje zdemaskowana, a sługusy jej kochanka wyruszają po nią do klasztoru. Jednak w filmie kobieta zostaje porwana razem z Marią Robert. Młodej zakonnicy udaje się uciec i dzięki temu Eddie Sauther oraz cały zakon mogą ruszyć na pomoc - w tym celu ładują się do prywatnego śmigłowca i lecą do sąsiedniego stanu, aby szukać Deloris. Tam też natrafiają na Vince'a, który grozi piosenkarce pistoletem.</span></div><div style="text-align: justify;"><span><span> Libretto musicalu nie przewiduje wędrowania po ulicach Filadelfii, bo tutaj pomocnicy Curtisa przebierają się w habity i wkradają do klasztoru, gdzie rozpoczynają pościg za przerażonymi zakonnicami. W finale pościgu znikąd pojawia się Curtis i bierze jako zakładniczkę Marię Robert. Gdy Deloris wychodzi z ukrycia, aby ratować przyjaciółkę, wszystkie zakonnice stają przy niej murem. Curtis, choć nie tak bogobojny, jak Vince, jest zaskoczony zachowaniem kobiet, i to opóźnia jego reakcję. </span></span><br /></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span> Sytuację w obu przypadkach ratuje Eddie, który postrzela kochanka-mordercę, a następnie go aresztuje.</span></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span><span> W mojej ocenie finał filmu jest znacznie bardziej brawurowy i komediowy, niż musical, jednak to w musicalu nagromadzone jest o wiele więcej emocji. Jest pokazane wzajemne wsparcie sióstr, przemiana Deloris, jest też mnóstwo refleksji nad przyjaźnią oraz bliskością z drugim człowiekiem. Musical pozostawia poczucie, że Deloris, osoba bardzo do tej pory samotna, zdobyła nową, kochającą i wspierającą ją rodzinę. Jak na komedię, jest to niezwykle wzruszający moment, przy którym na obu moich wizytach w Rozrywce musiałam ocierać łzy. </span><br /></span></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span><span><br /></span></span></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span><span><br /></span></span></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span><span><br /></span></span></span></span></div><h3 style="text-align: center;"><span><span><span><span>PODSUMOWANIE</span></span></span></span></h3><div style="text-align: justify;"><span><span><span><span><br /></span></span></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span><span><span>Kiedy wiem, że jakiś musical posiada swój pierwowzór w literaturze, filmie, czy gdziekolwiek indziej, zawsze mam ogromną potrzebę sięgnięcia głębiej. Nie po to, by wybierać, co jest lepsze - nie wierzę, że można ocenić je na jednoznacznie lepsze lub gorsze - ale po to, by wyciągnąć z poznanej musicalowo historii wszystko, co tylko się da. Z ciekawości, albo też z chęci głębszego poznania psychologii postaci. W przypadku "Zakonnicy w przebraniu" czuję, że bardzo ciekawie jest wiedzieć, że Curtis czasem nazywa się Vince, że Maria Robert naprawdę mogła mieć powołanie, a akcja dzieje się równocześnie na dwóch wybrzeżach Stanów Zjednoczonych. Czuję również, że bardziej rozumiem niechęć Deloris do klasztoru, a postać Eddiego Sauthera wywołuje jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy. Trochę zabrakło mi w filmie Hiszpana Pablo, a w musicalu Marii Patryk, która jest żywą endorfiną, a nie zakonnym łasuchem. Jednocześnie czuję, że ani trochę nie robi mi różnicy, czy Deloris była ciemnoskóra, albo, czy Matka Przełożona jeździła na wózku. Czuję, że spędziłam kolejne godziny z tym wspaniałym musicalem i że jest mi on jeszcze bliższy, niż wcześniej. Wciąż mam przed sobą odkrywanie kolejnych perełek playlisty i zapamiętywanie nowych gagów. Moja przygoda z "Zakonnicą w przebraniu" jest w pełnym rozkwicie... a gdy za jakiś czas się skończy, ustępując miejsca kolejnemu wspaniałemu dziełu, pozostawi po sobie mnóstwo pięknych wspomnień.</span></span></span></span></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><br /></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><span style="color: #999999; font-family: times;">----------------------------------------------------------------------------</span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><span style="color: #999999; font-family: times;">Znajdź mnie na Facebooku! → <a href="https://www.facebook.com/SpojrzenienaMusical/" style="color: #5d1552; text-decoration-line: none;" target="_blank">Spojrzenie na Musical</a></span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><span style="color: #999999; font-family: times;">Jeśli spodobał Ci się wpis, wesprzyj mnie! → <a href="https://patronite.pl/spojrzenie-na-musical.blogspot" style="color: #5d1552; text-decoration-line: none;" target="_blank">Patronite</a></span></div><div style="background-color: white; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><br /></div></div><p style="text-align: justify;"></p>Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-17277500316797254062020-08-08T20:19:00.012+02:002022-02-05T23:52:27.072+01:00"Wschód Księżyca" Magdaleny Zimniak - Tatry i niebezpieczna miłość [Nie tylko musical]<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbNxGqQ9K7erjiJVzUt_ET4HlvGTkxeEGG9UGgeGTIisREpdqZud675UqV564MTfRagSKBVz_HUbHO4eJd6C287140m3SIfxCcX-8Jqt0x1Xujm0V9YVT_DeVTZQx5H7-G0CPxkC9X78E/s1600/762629-352x500.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbNxGqQ9K7erjiJVzUt_ET4HlvGTkxeEGG9UGgeGTIisREpdqZud675UqV564MTfRagSKBVz_HUbHO4eJd6C287140m3SIfxCcX-8Jqt0x1Xujm0V9YVT_DeVTZQx5H7-G0CPxkC9X78E/s320/762629-352x500.jpg" width="224" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Grafika: <a href="http://lubimyczytac.pl/">Lubimyczytac.pl</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Po książki autorstwa Magdaleny Zimniak sięgam już od paru lat. A dokładniej - odkąd odkryłam "Białe róże dla Matyldy" i przeczytałam je jednym tchem, nie śpiąc i nie jedząc. Losy Beaty oraz jej ciotki Matyldy pochłonęły mnie całkowicie i zostawiły wiele pytań, na które wciąż nie umiem znaleźć satysfakcjonujących odpowiedzi. Myślę, że bez względu na to, jak piękne dzieła stworzy jeszcze Magdalena Zimniak, "Białe róże..." na zawsze zostaną dla mnie tą najważniejszą, najbardziej ukochaną jej powieścią. Niemniej czas spędzony przy lekturze "Wschodu Księżyca" również uważam za fascynujący i chętnie jeszcze kiedyś do tej historii powrócę.</div><div style="text-align: justify;"><span> </span>Przedstawiana tutaj historia skupia się wokół młodej kobiety, Moniki, która jest z pozoru szczęśliwą żoną i matką, jednak nosi w sobie trudną i niezrozumiałą dla świata tajemnicę: po brutalnym gwałcie, który przeżyła w wieku dwunastu lat, stała się duchem, a ciało, w którym wciąż żyje, nie należy do niej. Ma odzyskać je dopiero w momencie, gdy spotka właściwego mężczyznę i za jego sprawą doświadczy prawdziwej miłości.</div><div style="text-align: justify;"><span> </span>Tajemnica skrywana przez Monikę w końcu doprowadza ją na skraj przepaści w Tatrach. Jej samobójcza śmierć wywraca do góry nogami życie przerażająco wielu osób, a konsekwencje stają się większe i większe, nakręcając spiralę zła... </div><div style="text-align: justify;"><span> </span>Większość książek Magdaleny Zimniak opiera się na jednym, dobrze wykreowanym zaburzeniu psychicznym: w "Białych różach dla Matyldy" jest nim Zespół Münchhausena, w "Odezwij się" nerwica natręctw, natomiast w przypadku "Wschodu Księżyca" jest to Zespół Cotarda, zaburzenie powodujące, iż osoba chora uważa samą siebie za martwą. Jednak, o ile we wcześniejszych powieściach główną rolę odgrywała sama psychika bohaterów, ich motywacje, uczucia, a także skutki działań popełnionych pod wpływem choroby, o tyle tym razem samo zaburzenie pojawia się bardzo subtelnie i stanowi raczej spójnik dla pozostałych wątków, a całość balansuje na pograniczu metafizyki. Nauka miesza się tu z duchowością, świat realny ze światem zjaw... Tak naprawdę, cała siła "Wschodu Księżyca" leży w emocjach, jakie on wywołuje. Zespół Cotarda, który doskonale pasuje do spektrum zainteresowań autorki i który często przywołuje się w recenzjach i reklamach, tu jest jedynie pretekstem do snucia historii będącej taką, jak Tatry: tajemniczą, groźną, lecz mimo wszystko fascynującą.</div><div style="text-align: justify;"><span><span> </span>Jednym z najmocniejszych elementów tej powieści są bez wątpienia kreacje bohaterów. Każda z obecnych tu postaci jest żywa i uniwersalna, a choć dobro i zło są nazywane po imieniu, nikomu nie można przypisać bycia jednoznacznie dobrym lub jednoznacznie złym. Na kartach powieści widzimy ludzi takich, jakich spotykamy w prawdziwym życiu. Pojawia się element kreacji, ale jest on prowadzony bardzo subtelnie. Mamy Basię będącą "jak chleb". Mamy Tomka, który pod maską żartownisia skrywa wrażliwość i dobroć. Mamy księdza Marcina, który, będąc wzorowym kapłanem, cały czas pozostaje człowiekiem. Bez wątpienia, psychologia postaci działa tu bez zarzutu.</span><br /></div><div style="text-align: justify;"><span> Choć jestem szczerze zafascynowana kolejnym niezwykłym światem stworzonym przez Magdalenę Zimniak, myślę, że jest to literatura, która nie każdemu przypadnie do gustu: jest ona mocno psychologiczna i angażująca emocjonalnie, więc jeśli ktoś sięga po nią, licząc na kryminał z dreszczykiem grozy, może poczuć się rozczarowany. Fabuły w zasadzie nie da się streścić w kilku prostych zdaniach - wszystko tu jest grą emocji i zmysłów i często wymyka się logice. Jednak sięgając po tę pozycję świadomie - z zamiarem poznania thrillera psychologicznego - możemy być pewni, że spędzimy czas z godnym przedstawicielem swojego gatunku. Gatunku, który nieco wyłamuje się z konwencji za sprawą fantastycznie wplecionych elementów metafizyki.</span><br /></div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-39284278841731295822020-03-27T18:09:00.001+01:002020-03-27T22:26:46.511+01:00Nikt nie nauczył mnie kochać teatru. #mójdzieńteatru<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTLJkwJNQCULsdFiPBGnjL9UtHGfAUwL8rADIxVGNT4y2SPIl7y7DiQp3jfgxTYMDovUsaRQUqxXXdO42CfBZCYc8VypG7diV5G4s6ihg9rb1586fXxclYJxMIrrT0GsbUvN82eXG20Og/s1600/1585315899463201.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="810" data-original-width="970" height="333" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTLJkwJNQCULsdFiPBGnjL9UtHGfAUwL8rADIxVGNT4y2SPIl7y7DiQp3jfgxTYMDovUsaRQUqxXXdO42CfBZCYc8VypG7diV5G4s6ihg9rb1586fXxclYJxMIrrT0GsbUvN82eXG20Og/s400/1585315899463201.JPG" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Ten cały teatr pojawił się w moim życiu dość niespodziewanie. Wyobraźcie sobie siedemnastoletnią dziewczynę z małego miasteczka nad Bugiem, która zapisuje się na szkolną wycieczkę do Lublina - i to wyłącznie ze względów towarzysko-turystycznych, a nie dlatego, że w programie znajduje się wyjście do teatru. Co to, to nie. Teatr, jak uparcie przekonywano mnie praktycznie od urodzenia, jest czymś śmiertelnie nudnym. Bo niezrozumiałym. </div>
<div style="text-align: justify;">
Obecnie, jeśli zdarzy mi się wybrać na typowe szkolne przedstawienie, trochę rozumiem, skąd wzięło się takie przekonanie. Spektakle młodzieżowe to chyba najbardziej niewdzięczny rodzaj teatru, jaki można sobie wyobrazić. Nigdy nie zrozumiem nauczycieli, którzy uparcie wciskają swoim uczniom teatr, który składa się tylko z adaptacji lektur, ewentualnie czegoś, co w swojej idei jest czymś wychowawczo-pouczającym. I, co gorsza, takie przedstawienia, ze specjalną dedykacją "dla szkół" (i mam tu na myśli młodzież, ponieważ spektakle dziecięce wydają się fajnie spełniać swoją rolę rozrywkowo-edukacyjną) wciąż powstają i wciąż przyczyniają się do złej sławy teatru w naszym społeczeństwie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedyś do teatru, w którym pracowałam przy obsłudze widowni, przyjechała gościnnie inscenizacja "Dziadów". Na widowni zasiadła młodzież na oko między dwunastym a piętnastym rokiem życia, a scena, pomimo bardzo skromnej scenografii, pękała w szwach - od metafor, mieszanek konwencji, lawirowania między dziewiętnastym wiekiem a współczesnością i generalnie tego wszystkiego, czym współcześni reżyserzy starają się wzbogacić dzieło Mickiewicza, aby pokazać coś, czego jeszcze nikt nigdy nie widział. </div>
<div style="text-align: justify;">
Szukanie nowych rozwiązań w teatrze jest dobre i potrzebne. Ale tylko dla koneserów. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dla tych biednych dzieciaków był to bilet w jedną stronę do świata, w którym teatr jest postrzegany jako rzecz nudna i niezrozumiała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Do świata, w którym teatr NIE JEST ROZRYWKĄ.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale wróćmy do siedemnastoletniej mnie. Tej mnie, która teatr oglądała tylko w podręcznikach do historii (i to głównie w kontekście starożytnej Grecji) i nagle postawiła swoją stopę w Teatrze Osterwy w Lublinie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Do dziś pamiętam moje święte przekonanie, że każde drzwi znajdujące się naprzeciwko wejścia i zasłonięte kurtyną, prowadzą do innej sali, a w każdej z tych sal odbywa się inne przedstawienie. No bo w końcu teatr to takie trochę kino, więc wszystko jest tak, jak w kinie, tylko na żywo. Bez efektów specjalnych i z mnóstwem prowizorycznych przestrzeni udających salony, lasy, pola bitwy... No i oczywiście nikt tam nie sprzedaje popcornu. A foyer (przepraszam, hol główny - wtedy jeszcze nie znałam słowa "foyer") wygląda jak z albumu architektury klasycystycznej. </div>
<div style="text-align: justify;">
Czułam się tam, jakby nie patrzeć, dziwnie i obco. Czułam, że jest to miejsce, które bardzo wymusza elegancję, której ja, małomiasteczkowa dziewczyna, która spędziła dzieciństwo, łapiąc świerszcze do słoików i robiąc kulki z błota, nie miałam i nigdy mieć nie będę. Myśląc o zwykłych bywalcach tego miejsca, widziałam eleganckich, często starszych ludzi o ponurych minach, którzy są ważnymi profesorami i patrzą na wszystkich z góry. I widziałam siebie, szarą myszkę, która w takim miejscu spaliłaby się ze wstydu od samego spojrzenia tych ważnych ludzi, którzy żyją tylko po to, bym ja mogła czuć się gorsza.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tym właśnie był dla mnie teatr przez dwie trzecie mojego życia. Wtedy, po moim pierwszym w życiu spektaklu - "Dożywociu" Aleksandra Fredry, zmieniło się za mało, żebym mogła to traktować jak faktyczne przełomowe wydarzenie. Z całego spektaklu pamiętam tylko trzy rzeczy - ale były to rzeczy w tamtym czasie dla mnie bardzo przełomowe. Choćby to, z jak ogromną energią aktorzy poruszają się po scenie, czy to, że w niesamowity sposób sobie ufają - do dziś mam przed oczami scenę, w której jeden mężczyzna spaceruje po krzesłach, a drugi na bieżąco mu te krzesła podstawia. Przecież jeden błąd i nieszczęście gotowe...</div>
<div style="text-align: justify;">
Na szczęście, jakoś w tamtym czasie zaczęłam się interesować musicalami; w jednym z talent show usłyszałam fragment tytułowego utworu z "Upiora w Operze" i ni stąd, ni zowąd, pojawiła się we mnie ciekawość: tyle razy słyszałam o dwóch musicalowych tytułach - "Upiór w Operze" i "Skrzypek na dachu", a nic w zasadzie o nich nie wiem. Totalnie nic. Wpisałam więc w wyszukiwarkę "upiór w operze"... i znalazłam polską wersję w wykonaniu Edyty Krzemień i Tomasza Steciuka. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ten słynny światowy hit w polskiej wersji językowej?! Oszalałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Potem już poszło szybko. Muzyka, wspaniali artyści tacy, jak Janusz Kruciński, Wiola Białk, Edyta Krzemień, Rafał Drozd, Jakub Szydłowski... a potem wyjazdy do teatrów. Nie dla samego bycia w teatrze, które samo w sobie urosło do jakiejś dziwnej rangi w naszej mentalności. Poszłam do teatru po piękno, którego wcześniej nikt mi w nim nie pokazał. Poszłam po spotkanie z idolami, którzy nagle okazali się być znacznie bliżsi, niż celebryci z pierwszych stron gazet. Poszłam po coś, co nagle przestało być w moich oczach nudną powinnością każdego oczytanego człowieka, a stało się wspaniałą przygodą. Co jeszcze piękniejsze - właśnie w teatrze spotkałam najwspanialszych przyjaciół, jakich kiedykolwiek miałam. Wspólne przeżywanie sztuki, podziwianie artystów, śpiewanie z pamięci całych musicali, wymienianie się anegdotami ze sceny (bo każdy spektakl jest inny i na każdym czekają niespodzianki - nie tylko na widzów, ale i na samych aktorów), kolekcjonowanie gagów i robienie z nich żartów, które rozumiemy tylko my... Oto ten sam teatr, który był dla mnie czymś obcym i niedostępnym przez pierwsze siedemnaście lat mojego życia. Dziś mogę powiedzieć, że wywrócił on mój świat do góry nogami - w tym najbardziej pozytywnym sensie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bywanie w teatrze warto zacząć, po prostu, od zakochania się w nim. Oczywiście, nie każdy gatunek przypadnie do gustu każdemu. Ja pokochałam musicale. Ktoś inny zachwyci się teatrem tańca, a ktoś jeszcze inny - teatrem improwizacji. To właśnie w teatrze jest piękne: że jest totalnie i bezgranicznie różnorodny. We wszystkim, co robi, dąży do piękna - choć w każdej sztuce to piękno może być inaczej rozumiane i obecne w innej części składowej: w ludzkim ciele, w przekazie, w grze świateł, w głęboko psychologicznych kreacjach, w milionie barw i wspaniałej energii... Chciałabym, naprawdę bardzo bym chciała, aby szkolna młodzież miała szansę poznać przynajmniej podstawowe oblicza teatru. Żeby ktoś zadbał raczej o to, by te osoby, których kiedyś nikt nie będzie przyprowadzał w to miejsce za rękę, mogły przekonać się, że tu również czeka ich wspaniała przygoda. I żeby miały świadomość, że teatr to nie jest takie droższe kino. </div>
<div style="text-align: justify;">
Chciałabym, by rodzice i nauczyciele uczyli młodzież kochać teatr. I by nie robili z tego wspaniałego miejsca kolejnego nudnego siedliska lektur.</div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-35637400566159855332020-01-17T14:22:00.005+01:002021-03-26T13:28:45.789+01:00Spojrzenie na... musical dla najmłodszych: "Kot w butach" w Teatrze Rozrywki<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-VrsrOBHQOWRnffa918-81VRBJGamdKRH4ecoMqyBob_z1UQUdUjuX0BI9xIJx999YpvlDDioEgFXrc6KiEIgqKo-OpeJcxC2K5fkHTh1Jlk-rx9vJAAWKM6oxphm38eyLtpztF3M1zU/s1600/DSC5303d.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="450" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-VrsrOBHQOWRnffa918-81VRBJGamdKRH4ecoMqyBob_z1UQUdUjuX0BI9xIJx999YpvlDDioEgFXrc6KiEIgqKo-OpeJcxC2K5fkHTh1Jlk-rx9vJAAWKM6oxphm38eyLtpztF3M1zU/s320/DSC5303d.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Tomasz Zakrzewski</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejną, trochę spontaniczną wizytą w teatrze w Nowym Roku 2020 okazał się być tytuł dla nieco młodszych widzów, który znajduje się w repertuarze Teatru Rozrywki w Chorzowie. <span style="background-color: white; font-family: "georgia" , "utopia" , "palatino linotype" , "palatino" , serif; font-size: 15.4px;">Miałam wiele powodów, by czekać właśnie na ten spektakl i jeszcze więcej, by poświęcić mu czas przy okazji styczniowego seta. Przede wszystkim, jestem wyjątkowo zżyta z musicalem Bończyka i Krzywańskiego "Zorro", który wielokrotnie obsługiwałam podczas mojej pracy w Teatrze Muzycznym w Łodzi, a "Kot w butach" jest czymś w rodzaju jego starszego brata. Mam też ogromną słabość do scenografii Grzegorza Policińskiego, więc byłam praktycznie pewna czekającej mnie feerii barw i fantazyjnych elementów dekoracji, które przenoszą widza do zupełnie innego świata. No i Izabella Malik oraz Marek Chudziński w obsadzie... to mówi samo za siebie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: "georgia" , "utopia" , "palatino linotype" , "palatino" , serif; font-size: 15.4px;"> Zacznijmy od tego, co dokładnie kryje się za doskonale znanym nam baśniowym tytułem? Nie ma tu niespodzianki: na "Kocie w butach" oglądamy historię najmłodszego syna młynarza, który z pomocą sprytnego, gadającego kota staje się przyjacielem okolicznego króla, kandydatem do ręki księżniczki, a finalnie - właścicielem wspaniałego zamku odebranego złemu czarodziejowi. Fabuła jest prosta, stworzona dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, tak samo, jak muzyka, scenografia i wszystkie pozostałe elementy. Jednak poważne potraktowanie młodego widza, staranność wykonania oraz dowcipny styl reżyserski sprawiły, że ja, jako osoba dorosła, również mogłam w tym spektaklu odnaleźć coś dla siebie... Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że bawiłam się wcale nie gorzej, niż śmiejące się i wciągane w interakcję przedszkolaki wokół mnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: "georgia" , "utopia" , "palatino linotype" , "palatino" , serif; font-size: 15.4px;"> Muszę przyznać, że jednym z najważniejszych powodów, dla których spędziłam te dwie godziny aż tak przyjemnie, była fantastyczna praca zespołu artystycznego. Dobrze mi znani aktorzy Rozrywki już nieraz mnie wzruszali, czy rozbawiali, ale podczas tego spektaklu mieli okazję pokazać twarze, jakich jeszcze nie widziałam w żadnej innej produkcji. Musicalowa baśń to forma, która wymaga zastosowania nieco innych środków przekazu, przede wszystkim przez uproszczenie fabuły i psychologii - pojawia się tu mnóstwo miejsca na wyobraźnię, czy na swobodne, kreskówkowe rozwiązania. Stąd prawdziwa mnogość fantastycznie wykreowanych zwierzątek (do moich ulubieńców należą Maciek Cierzniak jako tchórzliwy zając oraz zadziornie szczebiocząca wiewiórka, Anna Surma). <span style="font-size: 15.4px;">Jest też Dionizy - wesoły narrator, który rozmawia z dziećmi i uważnie obserwuje przez swoją lunetę toczącą się historię.</span></span><span style="background-color: white; font-family: "georgia" , "utopia" , "palatino linotype" , "palatino" , serif; font-size: 15.4px;"><br /><span style="font-size: 15.4px; white-space: pre;"> </span><span style="font-size: 15.4px;">Na wcielającą się w tytułową postać Izę Malik zwróciłam uwagę już podczas mojej pierwszej wizyty w Rozrywce w 2014 roku.</span> Jako oświetleniowiec Mariola w "Producentach" wydała mi się bardzo charyzmatyczną artystką, a jej kolejne wcielenia tylko mnie w tym przekonaniu utwierdzały... pomimo, że nigdy nie były to duże role. "Duże", rzecz jasna, pod względem ilości materiału. Dla mnie jej Ziggy w "Młodym Frankensteinie", czy panna Jones w "Jak odnieść sukces..." to tematy na osobne wpisy. Nie będę owijać w bawełnę, Izabellę Malik uwielbiam i od dawna wiedziałam, że moje pojawienie się na "Kocie w butach", gdzie NARESZCIE gra ona główną rolę, jest tylko kwestią czasu. Czy się rozczarowałam? Absolutnie nie. Sceniczny sposób bycia Izy Malik niezmiennie mnie zachwyca, choć wymyka się wszelkim definicjom... Jest on z jednej strony swobodny i naturalny, z drugiej trochę kreskówkowy, z innej znów impulsywny i przeplatany mnóstwem nieartykułowanych dźwięków. Iza Malik jest w tym wszystkim niezwykle spójna, zabawna... i porywająca. Opowiadaną przez nią historię śledzi się z zaciekawieniem, a jej postać jest wiarygodna aż po czubki palców (pazurów?). W dodatku interakcje z innymi bohaterami w jej wykonaniu to złoto - wydają się zupełnie spontaniczne, a towarzyszące im emocje, mimo kreskówkowości, są absolutnie do kupienia. Myślę, że niejeden przedszkolak z widowni zasypiał tego dnia, marząc, by w jego życiu pojawił się taki zwariowany i jednocześnie uroczy zwierzaczek, jak Kot, którego stworzyła właśnie Izabella Malik.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "utopia" , "palatino linotype" , "palatino" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;"> Poza szeregiem pobocznych postaci (wśród których po prostu muszę wyróżnić Tomasza Wojtana i Annę Ratajczyk, ponieważ na wspomnienie ich zabawnych, wyrazistych kreacji, nie mogę przestać się uśmiechać), pojawiły się jeszcze trzy istotne charaktery: Król, Królewna oraz Zły Czarodziej. Ten ostatni, stworzony przez Jarosława Czarneckiego, pojawił się tylko w jednej scenie, jednak stuprocentowo wypełnił zadanie baśniowego antagonisty: był groźny i zatruwał życie okolicznym mieszkańcom, ale stanąwszy twarzą w twarz z głównym bohaterem, dał się pokonać, a na zgliszczach jego mrocznych ziem powstała kraina mlekiem i miodem płynąca. Fantastycznie się oglądało to krótkie wejście ciemnej postaci, zwłaszcza w wykonaniu Jarka Czarneckiego, który wydobył z niej cały komizm, sprawiając, że miała ona w sobie tyle samo próżności, co czarnej magii. Było to fantastyczne ukoronowanie wszystkich kreacji tego spektaklu. Jeśli zaś chodzi o Króla i Królewnę, w których wcielali się Andrzej Kowalczyk i Wioleta Malchar-Moś, stworzyli oni uroczy duet ojca i córki, jednocześnie w pełni wykorzystując potencjał drzemiący w ich postaciach. Król był ospałym i wiecznie głodnym leniuchem, którego głównym zajęciem jest siedzenie na tronie. Ja odebrałam go trochę jako dziecięcą karykaturę nudnego dorosłego... w dodatku nie wątpię, że duża część młodych widzów, jadąc po spektaklu na obiad, będzie ze śmiechem powtarzała za nim: "Ależ ja jestem głodny! Dlaczego ja zawsze jestem głodny?". Niemniej była to postać dobroduszna i sympatyczna, podobnie jak Królewna: choć wyraźnie wzorowana na rozpieszczonej i kapryszącej małej dziewczynce (w tej kreacji zgadzało się WSZYSTKO, od głosu, przez mimikę, po każdy gest i ruch, jednocześnie uroczy i dziecięco nieporadny), pokazała również swoją drugą, bardzo wrażliwą twarz. Jej piosenka opowiadająca o tym, że wcale niełatwo być grzeczną królewną oraz o oczekiwaniu na miłość życia, wprowadza do spektaklu słodko-gorzką, sentymentalną nutę, dając nieco oddechu między innymi, zabarwionymi humorem sekwencjami. Choć Wiola Malchar-Moś w zdecydowanej większości grywa - nazwijmy to ładnie - panny do towarzystwa, tutaj udowodniła, że stać ją na wiele, wiele więcej. Dla mnie niesamowita jest już sama plastyczność jej urody, która dobrze się sprawdza zarówno w obcisłym kostiumie i wyzywającym makijażu, jak i w towarzystwie różowej sukienki i niesfornych loczków... a otrzymując znów głęboką i bardzo wiarygodną kreację, mogę tylko niecierpliwie czekać na kolejne role i spodziewać się tego, co najlepsze.</span></span><br />
<span style="background-color: white; font-family: "georgia" , "utopia" , "palatino linotype" , "palatino" , serif; font-size: 15.4px;">Bardzo fajne jest to, że "Kot w butach", pomimo bycia samodzielną produkcją, jest połączony z innym musicalem duetu Bończyk & Krzywański, czyli wspomnianym już wyżej "Zorro". Połączenie to funkcjonuje głównie za sprawą narratora Dionizego oraz śpiewanej przez niego piosenki o bajkach. "Zorra" poznałam w Łodzi, gdzie w Dionizego wcielali się Piotr Płuska na zmianę z Karolem Lizakiem, jednak przeglądając stronę Teatru Rozrywki, gdzie ten tytuł zagościł w poprzednim sezonie, widzę, że łapaczem bajek niezmiennie jest Kamil Franczak. Lecz na tym podobieństwa się nie kończą: scenografia w obu produkcjach również ma identyczną, ciepłą bazę imitującą drzewa (i chyba nie trzeba dodawać, że za obie odpowiada Grzegorz Policiński)... Można też zauważyć, że i tu, i tu w rolę czarnego charakteru wciela się Jarosław Czarnecki. To trochę tak, jakbyśmy czytali wielką księgę bajek, z ilustracjami tego samego autora oraz pisane takim samym stylem - a jednak zabierające nas do zupełnie innych światów. Nie wiem, czy poza tymi dwiema produkcjami Jacek Bończyk i Zbigniew Krzywański stworzyli coś jeszcze w obrębie tego wspaniale zapowiadającego się cyklu, ale jeśli nie... niech prędko biorą się do roboty. Mam nadzieję, że ta piękna, tak obiecująco zaczęta teatralna księga bajek będzie się pięknie rozwijać i cieszyć nie tylko mnie, ale być może również moje przyszłe dzieci. Myślę, że naprawdę fajnie byłoby razem z własną pociechą obserwować przemianę Młodego, śledzić Kota i jego zwariowane pomysły, rozmawiać z Dionizym, a potem śpiewać w drodze do domu</span><span style="background-color: white; font-family: "georgia" , "utopia" , "palatino linotype" , "palatino" , serif; font-size: 15.4px;">: "Bajki są właśnie po to, żeby dzieci z ochotą chciały zawsze poznawać je..."</span></div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-47871583636741186612019-11-19T21:41:00.000+01:002020-05-22T22:51:34.174+02:00Piękno sceny w pigułce: Noc Teatrów Metropolii w Teatrze Rozrywki w Chorzowie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNB4VnpKZd7OJmDf-UGYLg5LEgcreFLRVqs41YDJztgViGb1wKz0i7Qi4Odbd45aHwyTY_amjHC2mZaPi3R4MeJWIhcpOA2EucjZVn-dYtWy-FByMYLd6VztO1kerElBs1XEVdsR7ONtE/s1600/noc10www.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="700" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNB4VnpKZd7OJmDf-UGYLg5LEgcreFLRVqs41YDJztgViGb1wKz0i7Qi4Odbd45aHwyTY_amjHC2mZaPi3R4MeJWIhcpOA2EucjZVn-dYtWy-FByMYLd6VztO1kerElBs1XEVdsR7ONtE/s400/noc10www.jpg" width="280" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Czy prawdziwego fana teatru może nie cieszyć perspektywa długiego, jesiennego wieczoru spędzonego w teatrze, gdzie zagląda się za kulisy, przymierza kostiumy oraz ogląda jeden spektakl za drugim? Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia przygotowała taki właśnie magiczny wieczór już po raz dziesiąty... a ja nie byłabym sobą, gdybym nie zarezerwowała go w całości dla Teatru Rozrywki. Poza Chorzowem okazję do maratonu sztuki mieli jeszcze mieszkańcy ośmiu miast Górnego Śląska, a dodatkowo - co warto dodać - posiadanie biletu na jedno z takich wydarzeń pozwalało za darmo skorzystać z komunikacji miejskiej. Chyba trudno o większy ukłon w stronę miłośników sztuki...</div>
<div style="text-align: justify;">
O tym, że wezmę udział w tym wydarzeniu, wiedziałam w zasadzie od dnia jego ogłoszenia. I to nawet pomimo faktu, iż w programie oferowanym przez Rozrywkę nie znajdował się żaden musical. Raczej rzadko wychodzę poza mój ulubiony gatunek, ale uważam, że miłość do musicalu warto wykorzystać jako pierwszy, siedmiomilowy krok do zakochania się w teatrze tworzonym na mnóstwo innych sposobów: przez taniec, światło, jednego artystę, piasek, szeroko rozumiane ciało... Sposobów na opowiedzenie jednej historii, jednej myśli, czy jednej emocji, jest mnóstwo - każdy z nas może przebierać i wybierać, szukać swoich własnych stanów ducha w najdziwniejszych widowiskach... Teatr warto poznawać i warto uczyć się jego języka. Takie wnioski wyciągam po tym jednym sobotnim wieczorze, który spędziłam wśród skrajnie różnych, ale niemal równie zachwycających przedstawień. Wydaje mi się, że 9 listopada 2019 roku rozpoczęłam nowy rozdział mojej miłości do sceny - odbywając podróż sentymentalną, gorzką, refleksyjną, trochę też magiczną, ale również odkrywczą i przypominającą mi to, czego już kiedyś nauczyłam się o teatrze, ale co gdzieś zdołało umknąć mojej pamięci. Być może te kilka spektakli w promocyjnych cenach nie były same w sobie czymś odkrywczym i wybitnym na tle całego współczesnego teatru - były po prostu dobre, zapadające w pamięć i warte polecenia. Ich siła leżała raczej w tym, iż wielu uczestników Nocy w innych okolicznościach zapewne nigdy by na nie nie dotarła - a zderzając się z gatunkiem dotychczas sobie obcym, przeżyło coś wyjątkowego, co na zawsze zmieniło ich postrzeganie sceny. Noc Teatrów Metropolii okazuje się więc nie tylko ukłonem w stronę miłośników teatru, ale też wspaniałym projektem edukacyjnym, za który ja osobiście jestem organizatorom ogromnie wdzięczna. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pomimo całego kalejdoskopu wrażeń i emocji, które przeżyłam tego wieczoru, każde jedno wydarzenie wbiło mi się w pamięć naprawdę mocno, jakby poza nim nie było żadnego innego. Może zadziałała tu magia teatru, a może po prostu każde z tych wydarzeń było tak bardzo wyjątkowe? Chciałabym każdemu z nich poświęcić kilka słów.<br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<h4>
<i style="font-weight: normal;">Godz. 17:00 (Duża Scena) </i></h4>
<div>
<span style="font-size: x-large;"><b>Bajkowe piosenki wszech czasów</b></span><br />
<span style="font-size: x-large;"><br /></span></div>
<h3>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2mHR6rZULh5J-HvbxydBnaRodd7n859PGMILeUSE9k7bF72lZYXQJe3TzTMkqQRfbKhtilJeI8IKxnp-4EW8lWXeE9FWFuML7wByCG0kAvih9jlIsEZWaHw9YoUWWyOG3wBNx10NklH8/s1600/72154273_2543713515690054_1044792593373724672_o.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="502" data-original-width="903" height="177" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2mHR6rZULh5J-HvbxydBnaRodd7n859PGMILeUSE9k7bF72lZYXQJe3TzTMkqQRfbKhtilJeI8IKxnp-4EW8lWXeE9FWFuML7wByCG0kAvih9jlIsEZWaHw9YoUWWyOG3wBNx10NklH8/s320/72154273_2543713515690054_1044792593373724672_o.jpg" width="320" /></a></h3>
<div>
Wieczór rozpoczął się koncertem w wykonaniu Młodzieżowej Akademii Musicalowej z Wrocławia. Właściwie nie do końca był to koncert, ponieważ widowisko, które otrzymali widzowie Nocy Teatrów było zbliżone swoją formą, nomen omen, do musicalu: oprócz obowiązkowych elementów wokalnych, były też wstawki dramatyczne, a nawet taneczne. Pojawiła się śpiewana uwertura, pojawiły się kolorowe kostiumy, pojawiła się historia opowiadana przez cztery młode bohaterki... a klimat, tworzony przez najpiękniejsze utwory z produkcji Disneya oraz Pixara, dopełniał klimatu. Oczywiście, nie był to stricte musical, przede wszystkim ze względu na proporcje poszczególnych elementów, wśród których wygrywały zdecydowanie sceny wokalne. Niemniej poziomu, jaki przedstawili uczniowie Młodzieżowej Akademii Musicalowej wraz z Magdaleną Zawartko oraz Filipem Małkiem, nie powstydziłaby się żadna profesjonalna produkcja.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak zawsze, oglądając dzieła wystawiane przez młodzież, jestem pełna podziwu dla odwagi i energii, z jaką wykonawcy wychodzą na scenę. Mało tego, to właśnie na takich pokazach obserwuję największe natężenie artystycznej pasji; produkcje w pełni profesjonalne, pomimo lepszej techniki, są z reguły o wiele bardziej stonowane... Oczywiście nawet najbardziej eksploatowani aktorzy potrafią zagrać każdy spektakl z ogromnym pokładem energii, ale jednak nic nie może równać się tej bombie endorfinowej, jaką jest wypuszczana na scenę młodzież. Są to diamenty nieoszlifowane przez żadną szkołę, które czują nie tylko ogromną wagę tego, co robią, ale czerpią z tego przeogromną radość. Patrząc na nich, można im tylko zazdrościć tej wspaniałej przygody, którą na pewno zapamiętają do końca życia.<br />
Dla mnie wartością dodaną tego spektaklu była obecność na scenie założycielki Młodzieżowej Akademii Musicalowej, Magdaleny Zawartko. Bardzo rzadko spotykam się z artystkami śpiewającymi altem, nad czym bardzo ubolewam, bo dolne kobiece rejestry, jeśli się je dobrze wykorzysta, mogą tworzyć niesamowite wokalne dzieła... Tak, jak w tym przypadku. Głęboki, szkolony klasycznie głos pani Magdaleny dodał niezwykłej magii takim postaciom, jak księżniczka Jasmina, czy dobra czarownica wykonująca utwór z "Tarzana". Jestem szczerze oczarowana i mam nadzieję, że kiedyś usłyszę Magdalenę Zawartko w jakiejś musicalowej produkcji... I nie tylko ją, ale również partnerującego jej Filipa Małka oraz uczniów Młodzieżowej Akademii Musicalowej - daj Boże, aby takich zdolnych, pełnych pasji Artystów było na naszych scenach jak najwięcej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<h4>
<i style="font-weight: normal;">Godz. 18:00 (Mała Scena) </i></h4>
<div>
<span style="font-size: x-large;"><b>Mariacka 5</b></span><br />
<span style="font-size: x-large;"><br /></span></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://www.teatr-rozrywki.pl/images/com_droppics/116/1-DSC5963.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="450" height="320" src="https://www.teatr-rozrywki.pl/images/com_droppics/116/1-DSC5963.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Artur Wacławek</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
</div>
Elżbiety Okupskiej nie trzeba przedstawiać żadnemu bywalcowi teatrów na Śląsku. Dla mnie, jako osoby, która mieszka tu od niespełna roku, również jest to żywa legenda, choć pierwszy raz zetknęłam się z nią podczas jednego z koncertów "Sylwester na bis" w Teatrze Rozrywki na początku tego roku. Pamiętam, jak zszokowało mnie to, iż artystka wykonała kultowy utwór "Niech żyje bal" w formie (z pozoru) prostej melorecytacji, a mimo to jej głos poruszał każdą komórkę mojego ciała. Elżbieta Okupska wydaje mi się osobą, dla której jedynym słusznym miejscem jest scena - znajdując się na niej, z jednej strony wydaje się zupełnie naturalna i swobodna, jakby to był jej dom, a ona poruszała się w nim w szlafroku i kapciach... a jednak z drugiej promienieje wprost charyzmą, a każde jej słowo z ogromną mocą uderza w publiczność, przekazując całe tornado emocji, jakie znajduje się w postaci. Bez wątpienia Elżbieta Okupska jest kimś wyjątkowym i zasługuje na swoją dobrą sławę. Tym bardziej mogę się tylko cieszyć, że jej monodram "Mariacka 5" (ze scenariuszem i w reżyserii Lecha Majewskiego) znalazł się w repertuarze dziesiątej Nocy Teatrów Metropolii.<br />
Monodram sam w sobie nie jest gatunkiem prostym, ponieważ aby utrzymać uwagę widzów na jednym aktorze, potrzebny jest dobry pomysł oraz dobre wykonanie - tu ich na szczęście nie zabrakło. Ponieważ talent Elżbiety Okupskiej nie potrzebuje żadnych recenzji, wspomnę tylko o tym, jaki problem jest tu poruszany. Mieszkańcy Śląska zapewne odpowiednio kojarzą tytuł sztuki z ulicą w Katowicach, która ponoć słynie (lub słynęła dawniej?) z obecności pań trudniących się najstarszym zawodem świata. Bohaterka kreowana przez panią Okupską jest właśnie jedną z takich pań - która ma już swoje lata i której psychika została ukształtowana przez prostytucję. Jest to szokujący obraz, ponieważ bohaterka jest również osobą głęboko wierzącą i myślącą o sobie jako o wielkiej grzesznicy, a dodatkowo marzy o przeżyciu dobrej, szczęśliwej miłości. To wszystko łączy się w jednej osobie w wybuchową całość, prowadzącą do ciężkich przeżyć, z których bohaterka spowiada się widzom.<br />
Samo wspomnienie tego spektaklu sprawia, że mam łzy w oczach. Chyba przede wszystkim dlatego, że to wszystko, co widziałam, było niezwykle prawdziwe - od wizerunku nieatrakcyjnej, podstarzałej prostytutki w śmiesznych, kolorowych ciuszkach, w peruce i zbyt mocnym makijażu, po łamiący się głos zmęczonej i bezradnej wobec swojego losu istoty. Patrząc na nią i słuchając, jak opowiada o fetyszach jednego ze swoich klientów, a chwilę później rysuje znak krzyża na bochenku chleba, miałam ochotę wejść na tę scenę, przytulić ją i powiedzieć, że Bóg ją kocha. Że jest mega dobrą, wrażliwą istotą i nie musi czuć się winna i brudna przez te wszystkie okropieństwa, których doświadczyła. Wierzyłam mocno w tę kreację, i wierzę do tej pory... A ten moment, gdy pani Okupska powiedziała "koniec" i uśmiechnęła się swoim prywatnym uśmiechem, był dla mnie jak teleportacja do innej rzeczywistości. Pomimo wielu fantastycznych spektakli, które zobaczyłam w życiu, mało który wywołał we mnie tak ogromne emocje. Być może jeszcze kiedyś się na niego wybiorę... jednak nie za szybko. Emocje, które tam otrzymałam, są jednak zbyt trudne, by doświadczać ich często.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<h4>
<i><span style="font-weight: normal;">Godz. 20:00 (foyer)</span> </i></h4>
<div>
<span style="font-size: x-large;"><b>Studium (Przypadku) Strachu</b></span><br />
<span style="font-size: x-large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://www.teatr-rozrywki.pl/images/com_droppics/169/DSC0145.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="800" height="240" src="https://www.teatr-rozrywki.pl/images/com_droppics/169/DSC0145.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Artur Wacławek</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
</div>
Moim kolejnym odkryciem tego wieczoru okazała się Magdalena Widłak, która stworzyła przejmujący spektakl będący dokładną analizą stanu, w którym każdy z nas niemalże wciąż się znajduje, a do którego nie każdy się przyznaje: strachu.<br />
Spektakl ten został podzielony na sześć części, z których każda analizowała strach w trochę inny sposób. Zaczęło się od definicji słownikowej, a w pewnym momencie doszło do interakcji z publicznością, która na swój sposób stała się magiczna... Tancerka, zwierzając się ze swoich strachów, przekazała mikrofon nam, i nagle każdy, wydawać by się mogło, że głęboko od serca, wyznał, czego się boi. Siedziałam trochę za daleko, więc nie udało mi się dodać nic od siebie, jednak myślę, że to, co działo się w tamtym momencie we mnie, mogło w zbliżonej formie dziać się w wielu widzach: poczucie przełamania tabu oraz chęć podzielenia się tym, co jest trudne, a co w tym gronie w przedziwny sposób znajdzie zrozumienie. W pewnym sensie strach - jeden z najgorszych i najbardziej niszczących stanów dotykających człowieka - został tu obnażony i częściowo przełamany. Było to bardzo wyzwalające przeżycie, i chociaż musiało minąć trochę czasu, zanim język, jakim mówiła do nas artystka, zaczął do mnie przemawiać, to jednak wyraźnie odczułam, że w tym, w czym właśnie biorę udział, zaczyna dziać się magia.<br />
Myślę, że to właśnie wtedy obudził się we mnie głód form teatralnych, które nie byłyby tylko musicalami, ani nawet po prostu spektaklami dramatycznymi: poznałam nowy, wspaniały język, którym chciałabym się zacząć posługiwać. Do tej pory szukałam w teatrze głównie rozrywki oraz wzruszeń... A teraz odkryłam, że teatr może być też terapią. W teatrze można dowiedzieć się czegoś o sobie, co zostanie na lata i nieco ułatwi nam codzienne życie.<br />
W formie, jaką przybrał spektakl "Studium (Przypadku) Strachu" na ogromne brawa zasługuje, tak po prostu, przepięknie posługująca się swoim ciałem Magdalena Widłak. Patrząc na to, jak zgrabnie wyraża całą sobą emocje, wyginając się, miotając i wykonując skomplikowane figury, można tylko uśmiechać się, czując głęboki podziw. Nie znam się na tańcu na tyle, by móc odpowiednio ocenić ten występ, ale dla mnie był on wystarczający, by dobrze przeżyć tę godzinę ze sztuką. Tym bardziej cieszę się, że jedną z części spektaklu była możliwość zadawania artystce pytań. Właśnie wtedy z tego szczególnego monodramu zrobiło się sympatyczne i zupełnie naturalne spotkanie. Tancerka nie starała się ubierać tego, co mówi, w żadną formę. Jeśli czegoś nie usłyszała, prosiła o powtórzenie, utrzymywała z nami kontakt wzrokowy, a jej twarz wyrażała jej prywatne emocje, prosiła też o pilnowanie czasu, ponieważ bezpośrednio po jej występie odbywało się kolejne wydarzenie. Opowiedziała trochę o sobie, że nie jest aktorką, a wywodzi się z ruchu amatorskiego i skąd pomysł na taki, a nie inny spektakl. Występ zakończył się w niesamowicie oczyszczonej atmosferze oraz poczuciu ogromnej sympatii do wszystkich obecnych we foyer osób - przynajmniej w moim przypadku, ale myślę, że udzieliło się to większości widzów, a także samej artystce. Myślę, że jest to nieuniknione w towarzystwie, w którym przyznajemy się do tego, że się czegoś boimy... Strach jest czymś mega intymnym, przed czym uciekamy i co chowamy przed światem... Może, gdyby każdy z nas umiał się do niego przyznawać i gdyby nikt nikogo za jego odczuwanie nie potępiał, świat wyglądałby zupełnie inaczej?...<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<h4>
<i style="font-weight: normal;">Godz. 21:00 (Mała Scena)</i></h4>
<div>
<span style="font-size: x-large;"><b>Szkoła Teatru. Lekcja 3.</b></span><br />
<span style="font-size: x-large;"><br /></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://www.teatr-rozrywki.pl/images/com_visualticket/szkolateatru3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="566" height="320" src="https://www.teatr-rozrywki.pl/images/com_visualticket/szkolateatru3.jpg" width="226" /></a></div>
Wydawałoby się, że spektrum emocji, którego doświadczyli uczestnicy dziesiątej Nocy Teatrów Metropolii w Teatrze Rozrywki już osiągnęło swój szczyt... Ale organizatorzy postanowili pożegnać nas celnym strzałem z trochę innego kalibru. W końcu, skoro widzów udało się już wzruszyć oraz nieco otworzyć im serca, dlaczego by nie pójść za ciosem i nie zrobić im małego castingu?<br />
Jedno jest pewne - reżyserka Anna oraz jej asystent Marek/Kamil/Stefan w swojej pracy nie biorą jeńców. Tutaj albo jest się w teatrze na sto procent... albo jest się w teatrze na sto procent. To jest casting. Czy raczej Casting. Foyer to miejsce, w którym skończyły się żarty, a zaczęło odkrywanie w nas samych tego, co do tej pory wydawało się kompletną abstrakcją...<br />
Projekt "Szkoła Teatru" do tej pory kojarzył mi się z akcją kierowaną wyłącznie do szkół. I chociaż jestem zdania, że w każdej szkole powinna być to pozycja obowiązkowa, zaczynam żałować, że wrzuciłam to wydarzenie do worka "dla uczniów" i dopiero teraz dałam sobie szansę uczestniczenia w nim, "przy okazji" Nocy Teatrów. Okazało się, że tutaj nikt nie stoi ze wskaźnikiem przy tablicy, tłumacząc Kantora, czy Stanisławskiego. Tutaj odbywa się prawdziwy casting, chciałoby się rzec "na naszych oczach"... ale on się dzieje po prostu z naszym udziałem. To my, widzowie, jesteśmy kandydatami do ról w "Operetce" Gombrowicza i to my musimy udowodnić, że zasługujemy na miejsce w obsadzie. Reżyserka i jej asystent widzą nas i nasze warunki, sprawdzają głosy, dają zadania, doradzają... a potem ustawiają scenę. Wcale nie na żarty, ale na serio, tak, by cała wybrana obsada mogła poczuć przydzielone sobie zadania aż po czubki palców i wykonać je z pełnym oddaniem - tak, jak profesjonalni aktorzy.<br />
Warto wspomnieć, że reżyserka i jej asystent - czyli fantastyczni Anna Ratajczyk i Marek Chudziński - nie są na tej scenie osobami prywatnymi, a dobrze przemyślanymi, inspirowanymi teatralną rzeczywistością postaciami. Anna Ratajczyk jest tutaj szefem wszystkich szefów i zdaje się doskonale o tym wiedzieć (oglądając ją, miałam refleksję, że brakuje jej tylko korony), zaś Marek Chudziński, w każdym ze swoich trzech wcieleń wydaje się całkowicie pogodzony z rolą "tego głupka do wyręczania się" i po prostu robi swoje, z mądrością i kpiną godnymi błazna Stańczyka. Tych dwoje aktorów tworzy razem przezabawny i niesamowicie zgrany duet, a wyuczony scenariusz, którego muszą się trzymać, bardzo płynnie miesza się z improwizacją i czasem trudno stwierdzić, co w tym spektaklu (castingu?) jest zaplanowane, a co nie. Przede wszystkim dzieje się tak za sprawą Marka Chudzińskiego... Jego energia, którą szczerze uwielbiam w innych spektaklach, tutaj zdaje się osiągać apogeum graniczące z szaleństwem. Wiele razy w ciągu tej półtoragodzinnej lekcji widziałam człowieka, który angażuje się z całych sił w swoją pracę, lekko kpi z uczestników, popisuje się, uśmiecha łobuzersko... i nie mam pojęcia, ile w tym było postaci, a ile prywaty. Podobnie, jak w przypadku monodramu Elżbiety Okupskiej, kupiłam tę kreację całkowicie i zaangażowałam się nie dlatego, że szkoda mi było poświęconego czasu i pieniędzy za bilet, ale z prawdziwej, wewnętrznej potrzeby. Co najpiękniejsze - każdy z obecnych na Małej Scenie dał się porwać tej przygodzie z castingiem, ulegając autorytetowi reżyserki oraz nieposkromionej energii asystenta.<br />
Pod koniec, już w trakcie formowania całości odniosłam wrażenie, że z twarzy artystów nieco opadły maski, a oni sami zaangażowali się prywatnie w budowanie sceny z naszym udziałem. Scena była kuriozalna... ale miała swój rytm, była uporządkowana, a my byliśmy poinstruowani, jak zbierać z siebie nawzajem i jak uniknąć drobnych pułapek. Pomimo żartobliwego charakteru, było to mega profesjonalne i dające wykonawcom satysfakcję.<br />
Dodatkowym uzupełnieniem lekcji były projekcje z archiwum teatru, przedstawiające próby oraz fragmenty wywiadów z twórcami teatralnymi. Nie były to materiały, które można by pokazać przykładowo na konferencji prasowej; przedstawiały one trudności, jakich doświadcza się przy tworzeniu spektaklu oraz roli. Dające do myślenia były przede wszystkim fragmenty prób do "Olivera!" czy "Producentów", które pokazywały, że świat teatru wcale nie jest łatwy i cukierkowy, a tworzony spektakl to nie szkolne jasełka. Na ekranie widzieliśmy pracujących i śmiertelnie poważnych ludzi, dla których brak rekwizytu był jak brak ważnego sprawozdania, a właściwy moment przejścia przez drzwi na kółkach nie ustępował w niczym spełnianiu standardów obsługi klienta. Teatr to praca tak samo ciężka i tak samo zasługująca na szacunek, jak wszystkie inne, określane przez społeczeństwo mianem "normalnych". Stygmatyzacja wynika tu chyba tylko przez brak zrozumienia - i dlatego właśnie takie wydarzenia, jak Szkoła Teatru w Rozrywce jest czymś mega potrzebnym. Lekka forma, w którą ubiera się to poważne i wyczerpujące fizycznie i emocjonalnie wydarzenie, jakim jest casting, stwarza pewne wrażenie zabawy... ale to tylko wrażenie. I taka nauka płynie z tej lekcji - nauka bardzo potrzebna w naszym społeczeństwie, wciąż niedostatecznie otwartym na sztukę.<br />
<br />
<br />
<br />
Te cztery wydarzenia teatralne nie były jedynymi atrakcjami, jakie czekały w Rozrywce na bywalców dziesiątej Nocy Teatrów Metropolii. W międzyczasie odbyły się dwie wycieczki po zakamarkach budynku, a także przymierzanie kostiumów. O ile tę pierwszą atrakcję przegapiłam przez uczestniczenie we wszystkich spektaklach (ale nie była to dla mnie duża strata, ponieważ wbiłam swoją flagę po tamtej stronie teatru już dobrych parę lat temu i wciąż nadarzają się okazje, by tam wracać), o tyle w drugiej, jak zawsze, wzięłam udział z ogromną przyjemnością. Kostiumy i przebrania to dla mnie temat-rzeka, a wszelkie magazyny teatrów, w których byłam, zawsze kończyły się moim zniknięciem na wiele godzin.<br />
Poniżej znajduje się moja krótka fotorelacja wraz z komentarzami.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzWn-C0NNx72ZqTT5Zedu3dFJrq2KDuCSzVI7V10ygV6-UMHRebGX9nbsab2RtcS1PmOxtsK9PCmw8C1-KDVbnNrmUrknDwHhtae7PYR5AS-ZW_Iyborr_8P1nTn2wlNGWUPZS3CVsq1w/s1600/39874127.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="580" data-original-width="580" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzWn-C0NNx72ZqTT5Zedu3dFJrq2KDuCSzVI7V10ygV6-UMHRebGX9nbsab2RtcS1PmOxtsK9PCmw8C1-KDVbnNrmUrknDwHhtae7PYR5AS-ZW_Iyborr_8P1nTn2wlNGWUPZS3CVsq1w/s320/39874127.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Część dostępnych kostiumów we foyer. Z pewnością była to ogromna frajda dla osób, które chciały po prostu poprzymierzać fajne przebrania. Na stałych bywalców Rozrywki raczej nie czekało tym razem nic, co byłoby związane z obecnym lub niedawno zdjętym spektaklem... Chociaż znalazłam kilka kostiumów, które były prezentowane na podobnej akcji wiosną, przede wszystkim pstrokate suknie tancerek, czy opończa kata. Niemniej radość przebierających się widzów, w tym moja, była ogromna :)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg79YwVFQMMDh23TSmFs5r7SyWZydoakcR0qFQy5JLOTBc0rfbW-s4ouFsmnUAsJhJLZReKe74P4GYf9JJ9K5tbyiHHz4QMQKN20x_SHpFxZF9nW8j0BvCQu0oexI_ehaoSpTyuHcDVYd8/s1600/39874139.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="580" data-original-width="580" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg79YwVFQMMDh23TSmFs5r7SyWZydoakcR0qFQy5JLOTBc0rfbW-s4ouFsmnUAsJhJLZReKe74P4GYf9JJ9K5tbyiHHz4QMQKN20x_SHpFxZF9nW8j0BvCQu0oexI_ehaoSpTyuHcDVYd8/s320/39874139.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Już dawno temu odkryłam, że większość kostiumów (jeśli nie wszystkie) są podpisane nazwiskiem artysty oraz numerkami, których znaczenia póki co nie rozszyfrowałam. Ma to swoje praktyczne zastosowanie, przede wszystkim dla krawcowych i garderobianych danego teatru... ale jak bardzo okazuje się to przydatne dla fanów, którzy mają szczęście z tymi kostiumami obcować! Nie każdy z nas widział wszystkie spektakle, a jeśli nawet, to nie zapamiętał każdego szczegółu... Gdy po latach od zdjęcia spektaklu można założyć kapelusz Kasi Hołub albo marynarkę Marka Chudzińskiego WIEDZĄC, że one do nich należały i to właśnie W NICH nasi ulubieńcy robili te wszystkie piękne rzeczy, można się poczuć naprawdę wyjątkowo :) </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaRY6KDMbSIsMsd7Er14LgDJ0i9bQ8DoaVUM-l-0ZL0k5sR84i3mUckwYaw-4LIf8LfmITyxfsl4t_O-a-uC1hu_Vp17_TKA50RP8qXY7iPfCuz5Pi3zilBX6ISfuVFkXxWXEvRxpfq0g/s1600/39874144.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="580" data-original-width="580" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaRY6KDMbSIsMsd7Er14LgDJ0i9bQ8DoaVUM-l-0ZL0k5sR84i3mUckwYaw-4LIf8LfmITyxfsl4t_O-a-uC1hu_Vp17_TKA50RP8qXY7iPfCuz5Pi3zilBX6ISfuVFkXxWXEvRxpfq0g/s320/39874144.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ogromny, czarny płaszcz, który początkowo przypisałam Franzowi Liebkindowi w wykonaniu Tomasza Jedza, okazał się kostiumem z bliżej nieokreślonego spektaklu, w którym występował Andrzej Kowalczyk :)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Na Noc Teatrów Metropolii w Rozrywce czekałam z utęsknieniem od dnia, w którym zarezerwowałam sobie bilety, jednak w najśmielszych snach nie przewidziałam, że będzie to tak wyjątkowe i tak skrajnie emocjonalne przeżycie. Nie mam słów, by streścić to wszystko, co przeżyłam, w kilku zdaniach... mogę jedynie podsumować to wyznaniem, że jestem szczęśliwa. Szczęśliwa, bo wybrałam aktywne spędzenie sobotniego wieczoru zamiast leniwego odpoczynku po ciężkim tygodniu w pracy. Szczęśliwa, bo dostatecznie wcześnie zadbałam o to, by móc sobie na to pozwolić. I w końcu szczęśliwa, bo prawie rok temu zrozumiałam, że nic nie trzyma mnie w Łodzi i że czas rozpocząć nowe życie blisko miejsca, gdzie najmocniej bije moje musicalowe serce. Ani przez chwilę przez te osiem miesięcy życia tu nie żałowałam mojej decyzji... a takie wieczory, jak ten sprzed ponad tygodnia przypominają mi, dlaczego wybrałam właśnie Śląsk i dlaczego jestem tu o wiele, wiele szczęśliwsza.</div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-69610338581097756642019-10-14T18:33:00.001+02:002021-03-26T01:39:09.301+01:00Jak wytresować... mężczyznę? Poradnik rzeszowskiego Ave Teatru według Johna von Düffela<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-UppOvfEBmoJMzP32pfU2EkWovw8Y1OoyhscXci71a9LgOSWB-CUd007nLwUNIZgw1fzsnqoAeWRJU8ws91UO_yGx2-wj5P8FSAwXOnSU3-ct87egEoA_7HhlrI1b-yzHPlwSWa8Hlqk/s1600/22-tresowany-m-czyzna-ave-teatr.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="573" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-UppOvfEBmoJMzP32pfU2EkWovw8Y1OoyhscXci71a9LgOSWB-CUd007nLwUNIZgw1fzsnqoAeWRJU8ws91UO_yGx2-wj5P8FSAwXOnSU3-ct87egEoA_7HhlrI1b-yzHPlwSWa8Hlqk/s400/22-tresowany-m-czyzna-ave-teatr.jpg" width="286" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Najpierw była powieść autorstwa Esther Vilar. Następnie niemiecki pisarz John von Düffel postanowił przenieść ją na deski teatru. Obecnie ta przekornie zatytułowana sztuka: "Tresowany mężczyzna", zostaje wzięta na tapet przez Ave Teatr z Rzeszowa. Reżyserowana przez, a jakże, mężczyznę - Marcina Sławińskiego - snuje opowieść ustami trzech kobiet oraz... chciałoby się dodać: "jednego mężczyzny", jednak jeśli w całej tej historii można wskazać osobę, której brutalnie i raz na zawsze zamknięto usta, to jest nią właśnie tytułowy Sebastian. Pozostańmy więc przy tym, iż historię poznajemy z ust trzech skrajnie różniących się od siebie kobiet, a towarzyszący im przedstawiciel płci brzydkiej jest jedynie czymś w rodzaju obiektu naukowego. Obiekt ten podlega ciągłej obserwacji i staje się punktem odniesienia wielu feministycznych rozważań... </div>
<div style="text-align: justify;">
Stosunek do męskości wydaje się tu żywcem wyjęty z uniwersum "Seksmisji", tak samo, jak wszechobecność i dominacja estrogenu. Nie ma tu ratunku dla rodzaju męskiego - widzimy świat, w którym kobieta stoi na złotym piedestale i jest bezwzględnym warunkiem istnienia każdego syna Adama. Choć pewnym pocieszeniem może być fakt, iż nawet najdziwniejszy podział ról między dwojgiem zakochanych nie stanowi problemu, jeśli tylko sami zakochani (lub ich bliscy) takiego problemu nie widzą. Szczęście i porozumienie są tu możliwe, choć wymagają długich i bolesnych negocjacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jaki jest "Tresowany mężczyzna" w wykonaniu Ave Teatru z Rzeszowa? Bez wątpienia zabawny; myślę, że nie tylko żeńska część widowni ma szansę dobrze się bawić, ponieważ oprócz bezlitosnego portretu Seby, znajdziemy tu mnóstwo gagów, damsko-męskiej filozofii... a także szczyptę pikantnego humoru. I nie oszukujmy się: żadna kobieta nie jest tu wynoszona do rangi bogini, ponieważ każda z trzech bohaterek reprezentuje nie tylko kolejne oblicze kobiecości, ale również barwny zestaw charakterystycznych dla płci pięknej wad. Dzięki temu mamy szansę nie tylko pośmiać się serdecznie na dobrej komedii, ale także uświadomić sobie działanie naszej własnej natury. Choć niekoniecznie w celu refleksji i obietnicy poprawy...</div>
<div style="text-align: justify;">
Bez wątpienia jednym z największych walorów przedstawienia jest przekład Karoliny Bikont, który nie tylko wykorzystuje zabiegi językowe obrazujące konkretne środowiska, ale też jest pełen przezabawnych neologizmów (za mistrzostwo uważam "sperminatora"). Równie ważnym i dobrze przemyślanym elementem są tu, oczywiście, kreacje aktorskie. Stworzony przez Kornela Pieńko Seba jest doskonałym smaczkiem tego bardzo kobiecego spotkania z teatrem. Pomimo zapantoflowania swojej postaci, tworzy on faceta stuprocentowego, posiadającego dumę i ambicje, a także buntującego się przeciwko żeńskiej tyranii w swoim życiu. Nie ulega jednak wątpliwości, że prym w tym spektaklu wiodą kobiety. Przede wszystkim Beata Zarembianka jako matka Heleny oraz Małgorzata Machowska jako matka Seby. Ta pierwsza zachwyca nie tylko dopasowaną sukienką i słodkimi uśmiechami, ale też niezwykłym urokiem; jest to kreacja pełna seksapilu, w którą się wierzy, a bohaterce wybacza się absolutnie wszystko, od niekontrolowanego używania karty kredytowej męża po przyzwolenie na bycie "słodką idiotką". Z kolei postać Małgorzaty Machowskiej to fenomenalnie wykreowany żołnierz w obcasach, który pomimo swojego komicznego charakteru, wciąż pozostaje pełen kobiecego czaru. Wielkie <i>chapeau bas</i> za tę kreację, która zachwyca, bawi i pozostaje w głowie na długo, a momentami zadziwia refleksją, na jak wiele sposobów można spełniać się jako kobieta. Nie należy również zapominać o Magdalenie Kozikowskiej-Pieńko, która doskonale łączy dziewczęcość i nieporadność z siłą oraz dominacją nad scenicznym partnerem. Jest to zabawna i urocza kreacja - w połączeniu z pozostałymi trzema tworzy spójną całość, wyróżniając się ciętym językiem oraz fantastyczną energią.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pomimo, iż "Tresowany mężczyzna" jest spektaklem bardzo kobiecym i naigrawającym się z mężczyzn, trudno tu mówić o jakimkolwiek wyraźnym tle ideologicznym. Jeśli nawet pojawiają się kwestie, które mogłyby zainteresować współczesne rzesze feministek, ich rolą jest głównie wywołanie kolejnych salw śmiechu na widowni. Moim zdaniem ten spektakl jest genialny w swojej prostocie: bawiąc się stereotypami i wywracając je do góry nogami, otwiera szerokie pole do gier psychologicznych i językowych, które do mojego serca trafiają niczym strzała Robin Hooda. Aktorzy, zgrabnie poprowadzeni przez reżysera Sławińskiego, kreują postacie głębokie i wiarygodne, dzięki czemu widz ma szansę przejrzeć się w nich jak w lustrze. I pomimo, iż oglądamy spektakl rozrywkowy, jest to bez wątpienia rozrywka dobra i wartościowa, na którą bez obaw możemy zapraszać rodziny i przyjaciół. </div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-90721513788839224092019-09-25T19:19:00.001+02:002022-02-08T14:25:39.956+01:00Musicalowe wyznanie winy, czyli spektakle, które już dawno powinnam zobaczyć, a jeszcze tego nie zrobiłam<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjn7NEutGW611lAyzrdymMNShaLxhB8Iw7dyj344HcgCHXjZp76POh2m4BQ8qE9UeDQZnR98a5omxcM_eA7T4f6t9jr2bzeSMxw2gMRwt5AOHdYWhFwZ8uhhVNLOY-nn-KEQQdIPysVpsY/s1600/39792771+%25285%2529.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="862" data-original-width="813" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjn7NEutGW611lAyzrdymMNShaLxhB8Iw7dyj344HcgCHXjZp76POh2m4BQ8qE9UeDQZnR98a5omxcM_eA7T4f6t9jr2bzeSMxw2gMRwt5AOHdYWhFwZ8uhhVNLOY-nn-KEQQdIPysVpsY/s320/39792771+%25285%2529.jpg" width="301" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Przyszedł czas, by spojrzeć smutnej prawdzie prosto w oczy: moje życie musicalowej fanki nie wygląda tak, jak powinno. Blog świeci pustkami, a torba podróżna leży w kącie i nie zanosi się, bym miała jej w niedługim czasie użyć. Gdy inni rozmawiają o nowościach na polskich scenach, ja tylko robię wielkie oczy i dyskretnie wycofuję się z dyskusji. </div>
<div style="text-align: justify;">
Czy tak być powinno? </div>
<div style="text-align: justify;">
Czy TAK postępuje blogerka musicalowa?</div>
<div style="text-align: justify;">
Proszę państwa... Jako, że w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy zaledwie raz byłam na musicalu poza Teatrem Rozrywki w Chorzowie, chciałabym publicznie wyznać swoje winy. Składają się na nie WSZYSTKIE NIEOBEJRZANE PRZEZE MNIE MUSICALE. </div>
<div style="text-align: justify;">
No dobra, może nie wszystkie... Wszak istnieją tytuły, na które po prostu się nie wybieram, a jednym z nich jest choćby "Doktor Żywago". Nie dlatego, że mam coś wybitnie przeciwko niemu, bo wcale tak nie jest - ale mam swoje powody, dla których wycieczka do Białegostoku to coś, czego po prostu nie planuję. W przeciwieństwie do wycieczek do Łodzi, Poznania, Gdyni... czy choćby Warszawy, bo tam, wiadomo, prowadzą wszystkie musicalowe drogi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie powiem, istnieje kilka powodów odpowiedzialnych za taki stan rzeczy. Choćby czerwiec tego roku był dla mnie wyjątkowo trudny... Pamiętam jak dziś, że byłam tak zajęta sprawą dyrektor Gajewskiej, że ledwie zauważyłam premiery "Miss Saigon" i "Śpiewaka Jazzbandu", a odliczanie do nich w zasadzie kompletnie przegapiłam. Przechodząc do mniej drastycznych kwestii: po mojej przeprowadzce z Łodzi do Chorzowa pojawiły się zwykłe, geograficzne przeszkody, dla których tych wycieczek zrobiło się mniej. No i dochodzi do tego fakt, iż od ponad roku nie przysługują mi żadne zniżki na pociągi... Jako, że jestem córką kolejarza i miałam dodatkową super zniżkę, ten szok po 26 urodzinach był podwójnie bolesny. Serio, oddajcie mi czasy, kiedy za podróż trasą Łódź Fabryczna-Katowice płaciłam 11 zł...<br />
Ale nie jestem znowu taka uboga, by nie móc pozwolić sobie na musicalowy wyjazd raz na miesiąc. Mam co nadrabiać... O tym właśnie chciałabym dzisiaj napisać: o spektaklach przeze mnie oczekiwanych, ale z jakiegoś powodu wzgardzonych. O nadziejach i tęsknocie, o wstydzie i obietnicy poprawy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kochani... oto moje musicalowe wyznanie winy, czyli wszystkie spektakle, które już dawno powinnam zobaczyć, a jeszcze tego nie zrobiłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uwaga - będzie długo.<br />
<br />
➢ <b>Avenue Q</b><i> (</i><i>Teatr Muzyczny w Gdyni)</i><br />
Trochę podejrzewam, że ten musical nie do końca wpisuje się w moją stylistykę... Jednak słyszałam o nim tyle dobrych rzeczy, że gdzieś w głębi duszy kiełkuje we mnie ogromna potrzeba, by poświęcić mu swój czas. Gdynia należy do tych miejsc na musicalowej mapie Polski, które kształtują naszą tradycję musicalową, a wystawiane tam tytuły praktycznie z miejsca zaczynają uchodzić za kultowe. Nigdy nie daruję sobie przegapienia "Spamalota" i bardzo, bardzo nie chcę, by płaszczem zapomnienia nakryło się dla mnie kolejne baduszkowe dzieło.<br />
<br />
➢ <b>Bem! Powrót Człowieka-Armaty</b> <i>(Teatr Syrena)</i><br />
W Polsce powstaje wiele dzieł, które nazywa się "musicalami", choć w moim odczuciu z musicalami nie mają zbyt wiele wspólnego (jest wiele form teatru muzycznego, a nazwa "musical" zdecydowanie jest nadużywana kosztem choćby śpiewogry, czy dramatu muzycznego). I może właśnie to jest powodem mojego zbyt ostrożnego podchodzenia do rodzimych produkcji. Ale rezygnując z kolejnego polskiego musicalu, tak naprawdę sama sobie odbieram szansę na zmianę zdania - a może nawet kształtowanie polskiej sceny musicalowej? Teatr Syrena pod wodzą Jacka Mikołajczyka, który niejeden musical w życiu widział, jest najlepszym miejscem na przełamanie moich obaw... Tym bardziej, że o "Bemie" słyszałam same dobre rzeczy.<br />
<br />
➢ <b>Cabaret</b><i> (Teatr Scena STU w Krakowie)</i><br />
Odkąd ten musical zagościł na deskach Teatru Rozrywki w Chorzowie, mój raczej chłodny stosunek do niego uległ zmianie właściwie o 180 stopni. Teraz jest to dzieło, które mam potrzebę odkrywać i prześwietlać ze wszystkich możliwych stron, a nic nie sprzyja temu bardziej, niż zobaczenie go w innej inscenizacji. W dodatku Scena STU w Krakowie, jako mogąca pochwalić się muzyczną przeszłością, budzi we mnie ogromną ciekawość; to właśnie tutaj na kilka lat przed prapremierą "Metra" triumfy święciła śpiewogra "Pan Twardowski", wyreżyserowana przez Krzysztofa Jasińskiego. (Który notabene maczał też palce w obecnie wystawianym tam "Cabarecie".) Myślę, że jest to coś, czego nie mogę sobie darować.<br />
<br />
➢ <b>Cabaret</b><i> (Teatr Powszechny w Radomiu)</i><br />
Kolejną polską inscenizację "Cabaretu" chciałabym odwiedzić w zasadzie z tych samych powodów: z chęci ciągłego zgłębiania tytułu, jak również z ciekawości sceny, która z musicalami raczej się nie kojarzy, ale która przecież na trwałe zapisała się w polskiej historii tego gatunku. Bo gdzie odbyła się premiera "Józefa..." w 1996 roku? Właśnie w Radomiu. Z tego właśnie powodu tamtejszy Teatr Powszechny jest miejscem, które obowiązkowo chcę odwiedzić.<br />
<br />
➢ <b>Chicago</b> <i>(Teatr Variete w Krakowie)</i><br />
Jeden z moich ulubionych musicali i miasto, do którego dojadę w dwie godziny? Nie mam dla siebie usprawiedliwienia. Zwłaszcza, że na tamtejszą "Operę za trzy grosze" dotarłam w czasach, gdy jeszcze mieszkałam w Łodzi i było to straszne obciążenie zarówno fizyczne, jak i finansowe. Chyba nawet Billy Flynn nie znalazłby dla mnie usprawiedliwienia.<br />
<br />
➢ <b>Człowiek z La Manchy</b><i> (Teatr Powszechny w Radomiu)</i><br />
Jak wyżej, Radom jest dla mnie nieodkrytą wyspą, która mnie fascynuje od dawna. W sumie tak samo, jak "Człowiek z La Manchy"... Musical ten widziałam już w Łodzi i Bielsku-Białej i choć przyniósł mi wiele zachwytów, również obsadowych (Wiktoria Węgrzyn - najlepsza Aldonza na świecie!!!), czuję, że w treści wciąż ukrytych jest przede mną wiele niuansów, które mogłyby mnie bardzo wzbogacić. Co prawda, najchętniej szukałabym ich w Teatrze Polskim na Podbeskidziu, bo tamtejsza inscenizacja jest jednym z najpiękniej zrobionych musicali, jakie widziałam w Polsce, jednak perspektywa obejrzenia wszystkich bieżących wystawień jest dla mnie niezwykle kusząca.<br />
<br />
➢ <b>Evita</b> <i>(Teatr Muzyczny w Poznaniu)</i><br />
Do fanek musicalowej historii Evy Peron jakoś nigdy specjalnie nie należałam... Ogólnie temat biografii jest dla mnie dosyć drażliwy, bo rzadko znajduję w kinie, czy na scenie taką, która by mnie zadowalała. Jednak Evita ma u mnie dwa ogromne plusy: muzykę Andrew Lloyda Webbera, który ostatnio przeżywa wspaniały renesans w moim życiu, a także fakt, iż (choć może zabrzmi to okrutnie w kategorii zalet) Eva Peron żyła bardzo krótko, dlatego też rozpiętość czasowa opowiadanej historii nie jest przytłaczająca. Do filmu z główną rolą Madonny mam spory dystans, ale uważam, że dobra sława tego musicalu to wystarczający powód, by dać szansę jego wersji scenicznej. W końcu tak samo zakochałam się w "Rencie"... Najpierw nieudana randka z filmem, a potem ognisty romans z wersją sceniczną.<br />
<br />
➢ <b>Footloose</b> <i>(Teatr Muzyczny w Poznaniu)</i><br />
Jestem megafanką musicali bogatych w taniec. Oczywiście, przed obejrzeniem inscenizacji trudno jest mi cokolwiek oceniać, jednak "Footloose" to sztuka, która powinna ociekać wspaniałą, taneczną energią. A dodatkowo obecność jednego z moich ulubionych utworów, czyli "Holding out for a hero" sprawia, że w zasadzie jest to dla mnie pozycja obowiązkowa. Tylko ten Poznań jest tak daleko... Polecacie jakieś fajne książki do pociągu?<br />
<br />
➢ <b>Gorączka Sobotniej Nocy</b><i> (</i><i>Teatr Muzyczny w Gdyni)</i><br />
Film z Johnem Travoltą pokonał mnie już po kilku minutach seansu. Lata 60-te i 70-te zdecydowanie nie należą do mojego ulubionego okresu musicalowego, więc fakt, iż na mojej liście znajduje się słynne "Saturday Night Fever" jest odrobinkę naciągany. Niemniej obiecuję sobie po nim kilka genialnych scen tańca, dlatego jeśli tylko pojawi się okazja, pojadę do Gdyni. W końcu, jeśli mi się nie spodoba, zawsze będę mogła pójść połazić po plaży...<br />
<br />
➢ <b>Hallo Szpicbródka</b> <i>(Teatr Syrena)</i><br />
Powiedzcie mi, dlaczego film o Królu Kasiarzy jest tak mało popularny wśród polskich fanów musicalowych? Jeżeli nawet jego twórcy nie do końca rozumieli ideę musicalu, to w zadziwiający sposób udało im się uchwycić atmosferę kinowych produkcji z czasów Golden Age. Nie widzę ani jednego powodu, dla którego temu dziełu miałoby się odmawiać prawa do nazywania go pełnoprawnym musicalem. Na szczęście, Teatr Syrena najwyraźniej podziela moje zdanie, co ja do tej pory haniebnie ignorowałam. No dobra... raz już prawie kupiłam bilet, ale na wypatrzony przeze mnie dzień zmieniła się obsada. I chociaż zobaczenie na scenie Hanny Śleszyńskiej byłoby dla mnie ogromnym zaszczytem, to jednak z utęsknieniem czekam na Makosię w wykonaniu Beaty Jankowskiej-Tzimas. I mam nadzieję, że będzie to również okazja, by tej wspaniałej Artystce podziękować za jej wkład w moje dzieciństwo...<br />
<br />
➢ <b>Kinky Boots</b> <i>(Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy)</i><br />
Krzysiek Szczepaniak w głównej roli to w zasadzie wystarczający powód, by wybrać się na ten musical. Naprawdę żałuję, że nie pojechałam na Kinky, gdy mieszkałam w Łodzi i miałam w zasadzie rzut beretem do Dramatycznego... Co prawda, moje doświadczenia z "Cabaretem", jak również świadomość, iż teatr, jak sama nazwa wskazuje, dramatyczny, być może nie zaspokoi wszystkich moich oczekiwań, to dosyć spore przeszkody... Ale wiem, że jeśli tytuł zejdzie, zanim zdążę go zobaczyć, będę niepocieszona do końca życia.<br />
<br />
➢ <b>Miss Saigon</b> <i>(Teatr Muzyczny w Łodzi)</i><br />
Jeszcze nie zdążyłam na dobre zadomowić się w Chorzowie, a w moim byłym sąsiedztwie zagościł taki megahit... W dodatku sława Joanny Gorzały dotarła do mnie pomimo mojego ograniczonego pola widzenia, skupionego na aferze wokół dyrektor Gajewskiej - uważam to za najlepszą recenzję talentu tej młodej Artystki. Mam nadzieję, że "Miss Saigon" nie zagrzeje zbyt długo miejsca na mojej liście wstydu, bo jest to tak cudownie dołująca historia, że nie wyobrażam sobie bez niej tegorocznej jesieni.<br />
<br />
➢ <b>Next to normal</b> <i>(Teatr Syrena)</i><br />
To jest ten moment, gdy policzki pieką mnie najmocniej. Nigdy nie kryłam się z moją miłością do psychologicznych historii, a sam tytuł mam wyryty w głowie już od kilku ładnych lat (fanki Aarona Tveita zrozumieją...). Kiedy dowiedziałam się o planach wystawienia go, miałam ochotę tańczyć... Teraz, prawie pół roku po premierze, mam ochotę co najwyżej zapaść się pod ziemię.<br />
<br />
➢ <b>Nine</b> <i>(Teatr Muzyczny w Poznaniu)</i><br />
W zasadzie, sprawdzając bieżące repertuary teatrów, nie spodziewałam się, że ten tytuł jeszcze zastanę. To tylko pokazuje moje zamknięcie na wszystko, co nie jest związane ze Śląskiem... To ciekawe, ale Śląsk można albo omijać szerokim łukiem, albo w nim utknąć na stałe. Może będę osobą, która to zmieni?... Warto próbować. W każdym razie, z "Nine" było mi do tej pory nie po drodze, choć miałam momenty zachwytu utworem "Be Italian". Ale tematyka produkcji filmowej w musicalu i związanych z nią perypetii życiowych do tej pory dawała mi same pozytywne odczucia... Nie pytajcie, ile razy byłam na "Bulwarze Zachodzącego Słońca" i "Deszczowej Piosence".<br />
<br />
➢ <b>Once</b> <i>(Teatr Roma)</i><br />
Muszę się przyznać, że do kwestii, czy "Once" jest musicalem, mam poważne wątpliwości. Wiem, że czasy się zmieniają, gatunek ewoluuje... Ale gdzie podziały się piękne, taneczne zbiorówki? Po obejrzeniu "La La Landu" stwierdzam z niejaką ulgą, że nie tylko ja za nimi tęsknię i to mi daje nadzieję, że mordercze sekwencje wykonywane z poświęceniem zdrowia przez główną obsadę powrócą... A tymczasem do "Once" chciałabym podejść jak do sentymentalnej historii z pięknymi piosenkami. Taka luźna powtórka z "Pięciu ostatnich lat".<br />
<br />
➢ <b>Skrzypek na dachu</b><i> (Teatr Powszechny w Radomiu)</i><br />
I znów wracamy do Radomia... Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona, że w tym tak zapomnianym przez fanów musicalu miejscu można znaleźć aż trzy tak wspaniałe tytuły. "Skrzypek na dachu" jest tym, co do którego miałam swojego czasu ambitne plany - ponieważ doliczyłam się aż ośmiu bieżących wystawień w Polsce, chciałam zobaczyć wszystkie. Ten szalony pomysł jak zwykle zweryfikowało życie, bo zarówno podróże, jak i spektakle kosztują, a czas dzielony między pracę i dom rzadko pozwala na coś więcej. Ale radomski Skrzypek niezmiennie pozostaje na mojej liście marzeń do spełnienia, a co za tym idzie - w moim wyznaniu winy również musi się pojawić.<br />
<br />
➢ <b>Śpiewak Jazzbandu</b><i> (Teatr Żydowski w Warszawie)</i><br />
O tym dziele wiem tylko tyle, że był to pierwszy historyczny film dźwiękowy... i że pojawił się w "Deszczowej Piosence", bynajmniej nie bijąc rekordu klapy w drugim tygodniu po premierze. Był to początek końca kariery kinowej Liny Lamont... Kto wie, może Norma Desmond miała podobny problem? Wszak w obu tych przypadkach wielkie kariery pokończyły się w roku 1927, razem z zainstalowaniem pierwszych głośników w kinach... Ale dość dygresji. Nie wiem, czego powinnam spodziewać się po tym musicalu, ale ze względu na moją ogromną sympatię do kultury żydowskiej, uważam to za mój obowiązkowy punkt najbliższych kilku miesięcy.<br />
<i><br /></i>➢ <b>Wiedźmin</b><i> (</i><i>Teatr Muzyczny w Gdyni)</i><br />
Na temat musicalu inspirowanego opowiadaniami Andrzeja Sapkowskiego słyszałam różne opinie. Jednak nie ulega wątpliwości, że kolejna produkcja Wojciecha Kościelniaka jest czymś, co naprawdę warto wpisać do swojego kalendarza - świadczą o tym chociażby zdjęcia ukazujące bajeczne kostiumy oraz mroczną scenografię. Zaś płyta z muzyką, która swojego czasu wpadła w moje ręce, może nie jest zbiorem hitów, ale jej wspaniały klimat pozwala doskonale wczuć się w atmosferę świata, który oglądamy oczami Geralta. Myślę, że gdybym zrezygnowała z poznania tej inscenizacji, mogłabym tego bardzo, bardzo żałować.<br />
<br />
<br />
Moje wyznanie winy byłoby znacznie dłuższe, gdybym postanowiła wymienić również premiery obecnego sezonu - w końcu im również zamierzam poświęcić uwagę. Jednak tym razem postanowiłam skupić się wyłącznie na zaległościach, po prostu, aby uświadomić sobie, ile ich jest. Cóż... zobaczenie tej listy, spisanej i opublikowanej ku hańbie memu lenistwu, jest pierwszym, całkiem przyzwoitym kubłem zimnej wody. I choć zapewne jednego sezonu mi nie wystarczy, aby obejrzeć to wszystko (a zakładam, że wśród tych tytułów znajdę przynajmniej kilka, do których będę chciała wracać...), jednak już teraz warto zrobić sobie pierwsze postanowienia i wydać pieniądze na bilety.<br />
<br />
W tym miejscu mogłabym skończyć, jednak chciałabym - ponieważ podejrzewam, że nie tylko ja przegapiłam ten czy inny fajny spektakl - nieco pomóc wam zebrać się do kupy i wyjechać na fajny musical. Pomogą wam w tym przede wszystkim:<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
grupa facebookowa </div>
<h3 style="text-align: center;">
⇨ <a href="https://www.facebook.com/groups/672356709940358/">Wyzwanie Musicalowe 2019/2020</a> ⇦</h3>
<div style="text-align: center;">
gdzie będziemy się nawzajem wspierać w realizowaniu wyzwania, które ogłosiłam <br />
dwa tygodnie temu na moim blogu</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
a także...</div>
<br />
<h3 style="text-align: center;">
⇨ <a href="https://www.facebook.com/SpojrzenienaMusical/?eid=ARD27X8SmBmRw0FgYB2alnSNLuptn5VUHgFzLUxwG1xRH4C9KHlFxYhTGibLQE9qscuXdc7TTWy-wTOh">KONKURS</a> ⇦</h3>
<br />
<div style="text-align: center;">
w którym możecie wygrać wejściówki na musical "Cabaret" </div>
<div style="text-align: center;">
w Teatrze Rozrywki w Chorzowie!</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sezon 2019/2020 już ruszył z kopyta... warto dotrzymać mu kroku! Tego życzę wam... i sobie. PRZEDE WSZYSTKIM sobie.</div>
<br />
<br /></div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-90529298245345612582019-09-06T17:30:00.008+02:002022-02-09T14:05:54.940+01:00Dołącz do Wyzwania Musicalowego 2019/2020!<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE8kug2CBCs6Adj254AFR8S6ief1zQprpAf2hzhRVcsBQJgDTeQt2ZEDrZIx8VBxRmYTINPRTDrbtD_6BxU0HJhyI59jRoa0tWXW123BegiHOMBp_-MWWxWjGcFdjG3obixSx3QJJP04s/s1600/sdd.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="660" data-original-width="588" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE8kug2CBCs6Adj254AFR8S6ief1zQprpAf2hzhRVcsBQJgDTeQt2ZEDrZIx8VBxRmYTINPRTDrbtD_6BxU0HJhyI59jRoa0tWXW123BegiHOMBp_-MWWxWjGcFdjG3obixSx3QJJP04s/s320/sdd.jpg" width="285" /></a>I nastał ten moment - cudowny moment! - gdy rozpoczęliśmy <b>sezon artystyczny 2019/2020</b>! <br />
Wydaje się, że trzeba być albo Harrym Potterem, albo polskim fanem musicalu, by z utęsknieniem wyczekiwać września... Ale naprawdę trudno się z tym nie zgodzić. Bo nawet, jeśli wakacyjne kalendarium kulturowe w Polsce przewiduje jakieś wydarzenia z rodzaju naszych największych upodobań, to jednak jest to tylko ułamek faktycznego naszego zapotrzebowania... Tęsknota za tytułami, za miejscami, za ludźmi - to wszystko prześladuje nas przez bite dwa miesiące. I żaden letni przegląd, żadne kino musicalowe, ani nawet żaden West End nam tego nie zastąpi.<br />
Kończąc ten przydługi wstęp, chciałabym was serdecznie powitać w nowym sezonie... i przedstawić mój najnowszy pomysł na małe urozmaicenie tych obiecujących dziesięciu teatralnych miesięcy. Wielokrotnie widziałam w sieci roczne wyzwania, przede wszystkim czytelnicze. I tak sobie już od stycznia realizując jedno z takich wyzwań, pomyślałam, że naprawdę szkoda by było, by takiej zabawy zabrakło w świecie polskiego musicalu. Jeśli kojarzycie takie wyzwania czytelnicze, już mniej więcej wiecie, z czym do was przychodzę. Jednak, aby wszystko było jasne i klarowne, napiszę wam, z czym to wszystko się je.<br />
Wyzwanie Musicalowe 2019/2020 składa się z 10 kategorii - po jednej na każdy miesiąc sezonu. Każda kategoria to jedno obejrzane przedstawienie. Oczywiście, nie musimy dla każdego obejrzanego przez nas musicalu szukać miejsca na tej liście - grunt, to od 1 września 2019 do 30 czerwca 2020 zrealizować wszystkie punkty. W końcu sezon jest długi i szeroki, a cel zabawy to przede wszystkim obudzenie w nas wszystkich motywacji do wyjścia poza swoją musicalową strefę komfortu.<br />
To co, dołączacie?<br />
Przede wszystkim, poznajcie tegoroczne kategorie!<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDmO5taHBGqx1LVvjPrP9FfFWeWpc0YgMQNc0PSaAqBwFO3Odj0qs8lswxBH2cryQ2QeJsWm2f5ZUN2a2c6mZd4GLhkvm6MWSr054S4emfHKv_ThyphenhyphenyPUoPhtkqqSUw8GVo9jAFo9PNXoo/s1600/Bez%25C2%25A0tytu%25C5%2582u.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="776" data-original-width="578" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDmO5taHBGqx1LVvjPrP9FfFWeWpc0YgMQNc0PSaAqBwFO3Odj0qs8lswxBH2cryQ2QeJsWm2f5ZUN2a2c6mZd4GLhkvm6MWSr054S4emfHKv_ThyphenhyphenyPUoPhtkqqSUw8GVo9jAFo9PNXoo/s1600/Bez%25C2%25A0tytu%25C5%2582u.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
A teraz pozwólcie, że każdej z wymienionych kategorii poświęcę kilka linijek wyjaśnienia.<br />
<br /></div>
<h3>
Musicalowa premiera sezonu</h3>
<div>
<div style="text-align: justify;"> Nie byłoby nowego sezonu teatralnego bez zapowiedzi tytułów, które lada dzień wejdą pod kulturowe strzechy. A że warto być na bieżąco - niech w waszych planach pojawi się miejsce na co najmniej jedno takie wydarzenie. Możliwości jest mnóstwo, od polsko-czeskiej granicy po gdyńskie wybrzeże: "Pippin" w Poznaniu, "Rock of Ages" w warszawskiej Syrenie, "Aida" w Romie, "My Fair Lady" w Szczecinie... A już niebawem swoje musicalowe niespodzianki wyciągnie z rękawa między innymi Teatr Rozrywki w Chorzowie. Rzecz jasna, oficjalnie NIC NIE WIEMY... ale miejsce na liście wyzwaniowej szykować warto.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div>
<h3>
Jeszcze raz ten sam spektakl </h3>
<div style="text-align: justify;"> Znacie to słynne "Po co idziesz znowu na ten sam spektakl"? Każdy musicalowy fan zna. Czy stoi za tym zbyt mało interesujących nas tytułów, czy zbyt wielka miłość do jednego konkretnego, to już nie ma znaczenia. W tym sezonie po prostu znajdźcie w swoim musicalowym terminarzu miejsce na coś, co już kiedyś skradło wasze serce. I niech rodzina i znajomi mówią, co chcą - po prostu postawcie w domu puszkę z napisem "5 zł za każde «Po co idziesz znowu na ten sam spektakl?»" i czekajcie, aż kasa na kolejną wizytę na ulubionym tytule uzbiera się sama.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<h3>
Musical mający w tle wydarzenia historyczne</h3>
</div>
<div style="text-align: justify;"> Nic nie pisze się tak dobrze, jak słowa, czy muzykę stylizowane na epokę... Albo też na ich doskonałą lub mniej doskonałą parodię. Czy tak samo dobrze się je ogląda? Zależy od gustu. Niemniej wszechstronność tego nurtu pozwoli chyba każdemu z was znaleźć coś dla siebie, nawet bez konieczności wyjeżdżania za granicę. Jednak warto tutaj zaznaczyć, iż głównym bohaterem tej części wyzwania jest lekcja historii - dlatego wszystkie Wiedźminy i inne Hejdestałny muszą zadowolić się którąś z pozostałych kategorii. Tutaj naszym największym sprzymierzeńcem okazuje się Łódź, gdzie trudno jest znaleźć musical BEZ tła historycznego. Niemniej, jeśli przyjrzeć się bliżej repertuarom, polskie teatry w tej konkretnej dziedzinie niemiłosiernie nas rozpieszczają - dlatego osoby, którym do głowy przychodzą wyłącznie pożegnani niedawno "Piloci", mogą odetchnąć z ulgą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div>
<h3>
Koncert musicalowy</h3>
</div>
<div style="text-align: justify;"> Czy jest coś piękniejszego od takiego muzycznego vademecum utworów musicalowych? Koncerty to nieodłączna część życia każdego fana, a ich ilość oraz różnorodność pozwala na spokojne przejście do głowienia się nad następną kategorią. Mamy przecież niezawodnego Accantusa z jego nową trasą koncertową, mamy Kubę Wociala... Mamy też cały szereg koncertów dziecięco-młodzieżowych, które swoim poziomem i zaangażowaniem przewyższają niejedną profesjonalną produkcję. Słowem: można przebierać i wybierać, a nim się obejrzymy, ten punkt wyzwania odhaczymy jakieś dziesięć razy.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<h3>
Niemusicalowy spektakl ulubionego artysty musicalowego</h3>
</div>
<div style="text-align: justify;"> Coś na rozgrzanie szarych komórek. Macie musicalowych ulubieńców? Pytanie! Wymieniajcie, a ja idę po paluszki.</div>
<div style="text-align: justify;"> Już? To teraz zwińcie tę listę, żeby nie zbierała kurzu z podłogi i po kolei sprawdzajcie, czym zajmują się rzeczeni idole poza pracą w musicalu.</div>
<div style="text-align: justify;"> No tak, zapomniałam, że znacie ich harmonogramy na pamięć. Możecie już zatem wykluczyć zdeklarowanych wokalistów, dubbingowców i pedagogów - gwarantuję wam, teraz dotrzecie jak po sznurku do jakiegoś tytułu, który budził wasze zainteresowanie, a na który (z powodu nawału musicali) nigdy nie mieliście czasu. Prawda, jakie to proste?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<h3>
Musicalowa inscenizacja, która miała swoją premierę przed 2015 r. </h3>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;"> Tytuły starsze, niż 4 sezony, okazują się coraz rzadszym zjawiskiem - zwłaszcza w Chorzowie, który w ciągu ostatnich dwóch lat został wprost zdziesiątkowany pod względem przedstawień. Trochę szkoda, bo poleciłabym tu "Billy'ego Elliota", a sama wpisała na tym punkcie listy "Niedzielę w parku z Georgem"... Na obu tych nieodżałowanych przeze mnie musicalach byłam tylko raz, już na pożegnalnych setach. Jako wniosek przychodzi mi do głowy parafraza słynnego cytatu księdza Twardowskiego: "Spieszmy się oglądać musicale, tak szybko schodzą". Może dzięki tej kategorii odkryjecie coś, czym zdążycie się nacieszyć, zanim artyści zaczną szykować żarty na zieleninę...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<h3>
Musical w tłumaczeniu Daniela Wyszogrodzkiego </h3>
</div>
<div style="text-align: justify;"> Sława tego tłumacza moim zdaniem zasługuje na osobny punkt wyzwania. Zwłaszcza, że jego zrealizowanie nie będzie wymagało od żadnego fana wycieczki przez cały kraj. Północ ma "Gorączkę Sobotniej Nocy", centrum "Les Misy", a Białystok z "Doktorem Żywago" i "Upiorem w Operze" może już sobie parzyć herbatę i za zaoszczędzone na pociągach pieniądze pójść do BTLu (idźcie na "Texas Jima"!!!). Ja również ze stoickim spokojem idę sobie zrobić coś do picia, a jak wrócę, sprawdzę, kiedy w Rozrywce grają "Producentów". I kompletnie nie przeszkadza mi to, że byłam na nich już pięć albo sześć razy. (A o tej puszce na piątaki pisałam całkiem serio.) </div>
<div>
<br />
<h3>
Spektakl, który chcę zobaczyć, a jeszcze mi się nie udało </h3>
</div>
<div style="text-align: justify;"> Tutaj każdy musi sobie zrobić indywidualny rachunek sumienia... Ale jest raczej mało prawdopodobne, że w życiu szanującego się fana musicali taki tytuł nie istnieje. Ja ich mam sporo. Oj, sporo... Zeszły sezon upłynął mi głównie pod znakiem Rozrywki (niczego nie żałuję!), a teraz, zanim mój teatralny dom zaskoczy mnie czymś nowym, czas rozprawić się z Duchem Nieobejrzanych Spektakli. Co i wam polecam!</div>
<div>
<br />
<h3>
Musical bez szczęśliwego zakończenia </h3>
</div>
<div style="text-align: justify;"> Widzowie dzielą się na takich, którzy wstydzą się płakać w teatrze, jak i takich, którzy to uwielbiają. Ja należę zdecydowanie do tej drugiej kategorii. Mówcie, co chcecie, ale ja uważam, że to słynne, znane już w starożytnej Grecji katharsis to coś, co warto sobie zafundować przynajmniej raz w sezonie. Moim ulubieńcem i faworytem w tej dziedzinie jest - oczywiście! - chorzowski "Bulwar Zachodzącego Słońca". I uczciwie zakładam, że mogłabym tylko tym jednym tytułem zapełnić połowę listy; tak dobrej, tak tragicznej i tak rozbijającej mnie emocjonalnie historii nie ma i chyba jeszcze długo nie będzie. </div>
<div style="text-align: justify;"> ...Że inny spektakl bez szczęśliwego zakończenia? Ponoć w Łodzi grają dwa największe dzieła Schönberga... Reszta to spoilery, więc moja rada brzmi: szukajcie, aż znajdziecie. </div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<h3>
Musicalowa pielgrzymka</h3>
</div>
<div style="text-align: justify;"> Zanim część z was zarezerwuje sobie bilety na "Jesus Christ Superstar", a część zrezygnuje z wyzwania, uspokajam: głównym założeniem tego punktu jest po prostu wyjazd. Wycieczka. Wyprawa. Trasa musicalowa... Możecie to nazywać, jak chcecie, ale w moim słowniku fanki musicalowej od pewnego czasu gości słowo "pielgrzymka" - w znaczeniu takim trochę bardziej odsakralnionym i humorystycznym. Jakby nie patrzeć, dalekie wyprawy musicalowe mają w sobie wiele z pielgrzymki, choć są zdecydowanie formą zabawy. A pielgrzymuje musicalowo ten, kto po prostu udaje się na musical do miasta innego, niż to, w którym mieszka, lub w którym najczęściej w tym teatrze bywa. Bo nie da się kochać musicali i nie JEŹDZIĆ na musicale. Mówię to ja, która do Rozrywki chodzę z buta. To wstawanie o świcie, to wracanie nad ranem, to łażenie bez celu po obcym mieście i to wgapianie się w obcą scenę, na której jest tak mało znanych twarzy - to wszystko brzmi jak obietnica wspaniałej, musicalowej przygody, na którą warto znaleźć czas w swoim kalendarium.<br />
<br />
<br />
Jest jeszcze jeden ważny element tej listy - małe koło ratunkowe, które daje nam możliwość obejrzenia dwóch z wymienionych tu rodzajów przedstawień w formie filmowej. No bo umówmy się, jednym z nieodłącznych elementów życia musicalowego fana są jednak produkcje ekranowe... Kto takowych nie ogląda, niech pierwszy rzuci kamień!<br />
<br />
Ponieważ, jak sądzę, wszystko jest już jasne, nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy sobie nasze wzywanie rozpoczęli. Grafikę z wyzwaniem możecie pobrać <a href="https://drive.google.com/open?id=18piaXxf9g1HUSYvHp5vVKs2r832ntCaP"><b>TUTAJ</b></a> ← wydrukujcie sobie, powieście na ścianie i zapisujcie, co, gdzie i kiedy obejrzeliście! Oczywiście relacja z mojego realizowania wyzwania jest jednym z obowiązkowych punktów mojego blogowego kalendarium na ten sezon!<br />
Kto pierwszy zakończy <b>Musicalowe Wyzwanie 2019/2020</b>? Do biegu, gotowi... czas na musicale!!!</div>
</div>
</div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-59035077905300807172019-06-13T22:09:00.005+02:002020-09-18T18:13:04.632+02:00Trwa walka o wolną Rozrywkę. #MuremZaTeatrem<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgow1h5-iaEe6C4GVe46WIUwfIcdyZ8uhD2AEf3gnKZFoTOMhOf_xddwa-U-D_C8CtrixdAERUnBSQueY9-6-BsNDgw3jwFhzMKc6EzVRpiHIxqodCQtWWUMQC7VH46Z0TmFbvuJ_t-neY/s1600/62507412_2341050492628166_666031513577455616_n.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="950" data-original-width="950" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgow1h5-iaEe6C4GVe46WIUwfIcdyZ8uhD2AEf3gnKZFoTOMhOf_xddwa-U-D_C8CtrixdAERUnBSQueY9-6-BsNDgw3jwFhzMKc6EzVRpiHIxqodCQtWWUMQC7VH46Z0TmFbvuJ_t-neY/s320/62507412_2341050492628166_666031513577455616_n.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie ulega wątpliwości, że ostatni tydzień był dla Teatru Rozrywki czasem wyjątkowo trudnym: w efekcie podsłuchania i udostępnienia prywatnej rozmowy Aleksandry Gajewskiej, została ona odwołana ze stanowiska dyrektora. Nagranie wyciekło do sieci 29 maja, 4 czerwca pani dyrektor otrzymała maila z informacją o podjętej przez Marszałka Województwa Śląskiego decyzji, a dwa dni później solidarną rezygnację ze swojego stanowiska dyrektora artystycznego złożył Jacek Bończyk. Mając za sobą rok ciężkiej i owocnej pracy, a na koncie wiele sukcesów oraz rosnące zainteresowanie widzów, dwójka najbardziej zasłużonych osób w całej instytucji została odebrana teatrowi, artystom... i całemu miastu. Teatr Rozrywki, od lat uważany za wizytówkę Chorzowa, w tym momencie czeka na ogłoszenie nowego konkursu - lub na informację o jego braku i przywróceniu Aleksandry Gajewskiej na stanowisko, którego nigdy nie powinno jej się odbierać.<br />
W sieci nie brakuje głosów poparcia dla byłego (oby chwilowo!) dyrektorstwa Rozrywki, jednak cała sprawa nie dla każdego może wydać się jasna i klarowna. Problem zahacza o wiele dziedzin, od prawa, przez politykę i dziennikarstwo, po kulturę i etykę. Dlatego bardzo bym chciała, aby ten tekst był nie tylko głosem poparcia dla Teatru Rozrywki, ale by wyjaśnił pewne budzące wątpliwości kwestie. Bo w moim odczuciu decyzja o przywróceniu dyrektor Gajewskiej powinna być tylko kwestią czasu i czekam niecierpliwie, aż tak właśnie się stanie. Bo obserwując działalność Teatru Rozrywki na przestrzeni ostatnich kilku lat, nie potrafię nie zauważyć i nie docenić, jak wiele zmieniło się na dobre na przestrzeni sezonu 2018/2019.<br />
<br /></div>
<h3 style="text-align: justify;">
<b>Czy nagranie portalu Silesia24 miało prawo zostać umieszczone w sieci?</b></h3>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">
Zacznijmy od powodu tej całej batalii, jakim jest nagranie, które pojawiło się w sieci 29 maja. Chwilowo odetnijmy się od jego treści i zwróćmy uwagę na okoliczności, w jakich ono powstało: kamera została włączona przed oficjalnym rozpoczęciem konferencji prasowej, a znalazła się na nim prywatna rozmowa Aleksandry Gajewskiej oraz Jerzego Bończaka. </div>
<div style="text-align: justify;">
Myślę, że warto w tym miejscu sięgnąć do Kodeksu Etyki Dziennikarskiej, które opublikowało na swoje stronie internetowej Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Możemy tam przeczytać w punkcie 2:</div>
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: justify;">
<i>Informacje powinny być zrównoważone i dokładne, tak by odbiorca mógł odróżnić fakty od przypuszczeń i plotek, oraz powinny być przedstawiane we właściwym kontekście i opierać się na wiarygodnych i możliwie wielostronnych źródłach. </i></blockquote>
Następnie punkt 5 mówi:<br />
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: justify;">
<i>W zbieraniu materiałów nie wolno posługiwać się metodami sprzecznymi z prawem i nagannymi etycznie; ukryta kamera i mikrofon czy podsłuch telefoniczny są dopuszczalne wyłącznie w przypadku dziennikarstwa śledczego (...) </i></blockquote>
<div style="text-align: justify;">
kolejno punkt 9: </div>
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: justify;">
<i>Rozmówcy powinni być poinformowani, w jaki sposób zostaną wykorzystane ich wypowiedzi; (...).</i></blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Na uwagę zasługuje również punkt 13: </div>
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: justify;">
<i>Język wypowiedzi powinien być staranny, należy unikać wulgaryzmów i określeń obscenicznych.</i></blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Można mieć wątpliwości, czy pani Gajewska oraz pan Bończak wiedzieli, że przedstawiciel portalu Silesia24 miał włączoną kamerę, jednak tak naprawdę nie ma to znaczenia, ponieważ skupienie rozmówców wyłącznie na sobie nawzajem oraz ich przyciszone głosy (które wymagały dodania napisów, aby nagranie było zrozumiałe) nie pozostawiają cienia wątpliwości, że nie były to słowa przeznaczone dla nikogo, poza nimi samymi. Moim zdaniem przed takimi właśnie działaniami przestrzega KED w punkcie 5. Następnie - 34 sekundy nagrania, dla których jedynym komentarzem dziennikarskim jest jego tytuł: "Bończak: "Co wy tu k*** robicie"?!", w żaden sposób nie są związane z tematem konferencji prasowej - a osoby obecne na nagraniu udostępniły swój wizerunek właśnie na potrzeby owej konferencji i nie miały pojęcia, że zostanie on wykorzystany inaczej (punkt 9). Wydaje się też, że największą rolę w nagraniu odgrywają używane przez reżysera Bończaka wulgaryzmy - a ponieważ dziennikarze powinni brać odpowiedzialność nie tylko za własne wypowiedzi, ale również za te, które udostępniają szerszej publiczności, uważam, że zachodzi tu również sytuacja opisana w punkcie 13.<br />
W zasadzie trudno odgadnąć, w jakim celu materiał znalazł się w sieci, ponieważ obecne na nim osoby nie zostały przedstawione, tak samo nie zostało podane miejsce wykonania nagrania, czy wyjaśniona okazja. Widzimy dwójkę ludzi, z czego jeden - zapewne tytułowy Bończak - posługuje się niecenzuralnym słownictwem. Jest to pusty obraz, który trudno mi nazwać "informacją", ponieważ żadnej informacji de facto tu nie widzę. W moim odczuciu materiał świadczy źle nie o dyrektor Gajewskiej, czy reżyserze Bończaku, ale wyłącznie o portalu Silesia24 - osobiście odbieram to jako złamanie etyki dziennikarskiej, jak również jako wyraz niekompetencji osób odpowiedzialnych za powstanie materiału.<br />
<br /></div>
<h3 style="text-align: justify;">
Marszałek daje pracę, więc on może ją odebrać?</h3>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">
Ponieważ Teatr Rozrywki jest instytucją publiczną i należącą do Urzędu Marszałkowskiego, jego dyrektor zostaje powołany przez Marszałka Województwa Śląskiego. Wydaje się, że między nimi zachodzi taka sama zależność, jak między każdym pracownikiem i pracodawcą - można zatem powiedzieć, że to Marszałek ma decydujący głos w sprawie obecności danego człowieka na stanowisku głowy teatru... Jednak prawda jest trochę inna. Przede wszystkim, Marszałek występuje tutaj w roli organizatora, natomiast właściwym pracodawcą dyrektora teatru jest... po prostu teatr. I choć to Marszałek sprawuje pieczę nad współpracą z dyrektorem, to kwestią decydującą jest zawsze prawo. A co mówi w tym przypadku prawo, a dokładniej <b><i>Ustawa z dnia 25 października 1991 r. o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej</i></b>?</div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<i>Organizator odwołuje dyrektora samorządowej instytucji kultury, o której mowa w art. 16 ust. 2, po zasięgnięciu opinii ministra właściwego do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego. </i>(Art. 15, pkt. 4)</blockquote>
Autorka bloga "Nic do ukrycia", która również pisze o tej sprawie, wystąpiła o dostęp do tych niezbędnych opinii (ponieważ są to informacje publiczne), jednak nie otrzymała odpowiedzi. A ponieważ między pojawieniem się nagrania a zwolnieniem dyrektor Gajewskiej upłynął niespełna tydzień, zachodzi duże prawdopodobieństwo, że tych opinii po prostu nie zasięgnięto. Już sam ten fakt powinien spowodować, że odwołanie dyrektor Gajewskiej jest nieważne, jednak przyjrzyjmy się jeszcze punktowi 6 Art. 15, który mówi o pięciu sytuacjach, w których dyrektor zostaje odsunięty ze stanowiska przed upływem kadencji (która trwa minimum 3 lata):<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>1) na własną prośbę;<br />2) z powodu choroby trwale uniemożliwiającej wykonywanie obowiązków;<br />3) z powodu naruszenia przepisów prawa w związku z zajmowanym stanowiskiem;<br />4) w przypadku odstąpienia od realizacji umowy, o której mowa w ust. 5;<br />5) w przypadku przekazania państwowej instytucji kultury w trybie art. 21a ust. 2–6.</i></blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym przypadku uznano, iż zaszła przyczyna nr 3. Jednak zarzuty, jakie stawia się pani dyrektor, to po prostu "bierna postawa" i "niespełnianie standardów wymaganych na danym stanowisku". Wiele osób, które zapoznały się z nagraniem portalu Silesia24, nie zgadza się z tymi zarzutami - i ja również. Uważam, że postawa Aleksandry Gajewskiej była, po pierwsze, pełna szacunku do starszego od siebie rozmówcy, a po drugie, nikogo nie obrażała. Padły tu przecież słowa, że reprezentantki Urzędu Marszałkowskiego to "fajne dziewczyny", zaś komentarz dotyczący braku poczucia humoru, już nawet pomijając życzliwy ton pani dyrektor, był jej prywatną opinią zarejestrowaną w sposób - jak już o tym pisałam - który dla mnie jest oburzający.<br />
Ponieważ nie jestem prawniczką, trudno mi coś więcej napisać odnośnie kwestii prawnej całej sprawy. Dociekliwych odsyłam do bardzo ciekawego artykułu na blogu "Nic do ukrycia": <a href="http://nicdoukrycia.strikingly.com/blog/czy-juz-mamy-rezim-sprawdzam-pisze-do-wojewody-o-uniewaznienie-odwolania?fbclid=IwAR1J_jK2m3pScqx0087R67SufeJMLpPlOuH9F6PIJWkb-rz5-n64rEqX6kU"><b>Czy już mamy reżim? (...)</b></a>. Mam jednak nadzieję, że moje argumenty dostatecznie jasno pokazują, dlaczego nie zgadzam się z decyzją Marszałka o odwołaniu Aleksandry Gajewskiej ze stanowiska dyrektora Teatru Rozrywki.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<h3>
Czy zmiana dyrektora może zaszkodzić Teatrowi Rozrywki?</h3>
</div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">
Pojawiają się i takie głosy, że funkcja dyrektora jest o wiele bardziej sprawą polityczną, niż artystyczną. To nie pierwsza - i zapewne nie ostatnia - sytuacja, gdy toczy się bój o głowę teatru, a stronami konfliktu są przedstawiciele i sympatycy różnych opcji politycznych. I dlatego należy się pogodzić z tym, że dyrektor to ktoś, kogo można zmieniać jak w kalejdoskopie, a fakt, że odchodzi stary i przychodzi nowy, nie musi zaraz oznaczać, że dany teatr czeka ruina. Czy wobec tego nawoływanie, by "ratować Teatr Rozrywki" nie jest odrobinę przesadzone?<br />
Moim zdaniem nie jest.<br />
Przede wszystkim przypomnijmy sobie sprawę Gliwickiego Teatru Muzycznego sprzed trzech lat. Jedną z pierwszych decyzji nowego dyrektora było przemianowanie go na teatr dramatyczny... I choć tradycja teatru muzycznego zostaje tam w pewnym stopniu zachowana, jest to tylko grzecznościowe puszczenie oka do widzów, którzy tęsknią za widowiskami muzycznymi. Na bruku wylądowała orkiestra, na bruku wylądował zespół baletowy, zespół wokalny... Zamknięto działające tam od lat Studium Wokalno-Baletowe, a zespół aktorski został częściowo okrojony, a częściowo wymieniony. Przemianowanie teatru muzycznego na teatr dramatyczny to działanie, za którym stoi jeden, koronny argument: pieniądze. Ma to związek z wieloma czynnikami, takimi jak wielkość zespołu, produkcja nowych, wymagających tytułów, czy temat-rzeka, jakim są prawa autorskie - operetki i musicale, które są podstawą teatrów muzycznych, to dzieła pełne rozmachu, gdzie (bez względu na jakość produkcji) tantiemy należą się całej armii twórców: tłumaczom, choreografom, scenografom, reżyserom światła, reżyserom ruchu scenicznego... nie wspominając o kosztach licencji. W spektaklach dramatycznych o wiele łatwiej jest wprowadzić oszczędności. Oczywiście, "zwykłe" sceny również potrafią zaprezentować monumentalne dzieła, ale wystarczy spojrzeć na dowolny plakat typowego teatru miejskiego, aby przekonać się, że lista twórców jest o wiele krótsza, niż w przypadku musicalu. Do czego zmierzam - teatr muzyczny nie jest w stanie utrzymać się samodzielnie. Nie ma w naszym kraju teatru muzycznego, który przetrwałby tylko dzięki sprzedaży biletów. Wystarczy zerknąć do Biuletynu Informacji Publicznej, który jest dostępny na stronie Teatru Rozrywki, by zobaczyć, że podstawą jego funkcjonowania są dotacje wynoszące kilkanaście milionów złotych rocznie. Teraz wyobraźmy sobie, że takie dotacje się urywają - Teatr Rozrywki w obecnej postaci przestaje istnieć. A wystarczy, że na jego czele stanie ktoś, kto pozwoli na to, by instytucja ta została przekazana Urzędowi Miasta Chorzowa - a warto podkreślić, że w Urzędzie Marszałkowskim padła taka propozycja. Chorzów nie dysponuje środkami, aby utrzymać Rozrywkę w obecnej postaci - w najlepszym przypadku stałoby się z nim to samo, co z Gliwickim Teatrem Muzycznym: trzy czwarte artystów straciłoby pracę, a piękne i wartościowe dzieła, jak "Bulwar Zachodzącego Słońca", czy "Cabaret", zostaną utracone na zawsze.<br />
Aleksandra Gajewska oraz Jacek Bończyk przez cały miniony sezon opiekowali się Teatrem Rozrywki z troską i starannością najlepszych rodziców. Ich wspólna praca przyniosła już wspaniałe efekty i w moim odczuciu to nie jest czas, aby się z nimi żegnać. Teatr Rozrywki stoi na początku nowej drogi i zaczynanie jeszcze raz wszystkiego od nowa oznaczałoby zaprzepaszczenie całego minionego sezonu.<br />
<br />
Teatr Rozrywki to miejsce, w którym spotkało mnie bardzo dużo życzliwości oraz mnóstwo przepięknych przeżyć artystycznych. Mówię tylko w swoim imieniu, choć wiem, że wielu widzów ma bardzo podobne doświadczenia... i dlatego uważam, że powinniśmy pokazać Rozrywce, że jesteśmy #MUREMZATEATREM! Zapraszam do wydarzenia na Facebooku:<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<h3>
<span style="color: #0000ee;"><b><a href="https://www.facebook.com/events/526301808200889/">Mur Widzów dla Rozrywki! #MuremZaTeatrem</a></b></span></h3>
</div>
<br />
<br />
Dzięki tej inicjatywie każdy, bez względu na to, czy ma możliwość pojawić się 30 czerwca w Rozrywce, czy nie, ma szansę pokazać swoje wsparcie dla teatru. Zachęcam również do dołączania do nowo powstałej grupy:<br />
<h3 style="text-align: center;">
<a href="https://www.facebook.com/groups/452152878913438/">Przyjaciele Rozrywki</a></h3>
<br />
<br />
Przypominam również o inicjatywie pracowników teatru:<br />
<br />
<h3 style="text-align: center;">
<a href="https://www.facebook.com/ludzieteatrurozrywki/">Ludzie Teatru Rozrywki</a></h3>
<div>
<br /></div>
<div>
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że cała ta straszna sytuacja już niedługo znajdzie szczęśliwy finał, a Teatr Rozrywki będzie silniejszy, niż kiedykolwiek wcześniej. Już w tym momencie pokazuje, że jego ogromną siłą jest wspaniały, zjednoczony zespół pracowników, którzy stają na głowie, by ratować swoją panią dyrektor. I uważam, że każda, ale to KAŻDA instytucja kulturalna w tym kraju może się od nich uczyć... </div>
<div>
Jestem... i będę zawsze... #MUREMZATEATREM!</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Materiały oraz informacje wykorzystane w publikacji pochodzą ze stron:</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<ol>
<li><i>Kodeks Etyki Dziennikarskiej SDP</i>, (http://sdp.pl/s/kodeks-etyki-dziennikarskiej-sdp), dostęp: 12.06.2019.</li>
<li><i>Ustawa z dnia 25 października 1991 r. o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej</i>, (http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19911140493/U/D19910493Lj.pdf), dostęp: 13.06.2019.</li>
<li>NIC DO UKRYCIA (http://nicdoukrycia.strikingly.com/blog/czy-juz-mamy-rezim-sprawdzam-pisze-do-wojewody-o-uniewaznienie-odwolania?fbclid=IwAR1J_jK2m3pScqx0087R67SufeJMLpPlOuH9F6PIJWkb-rz5-n64rEqX6kU)</li>
</ol>
</div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-31790615143379996902019-06-02T14:53:00.000+02:002022-10-19T17:05:47.904+02:00Spojrzenie na... "Frankensteina" w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIhsO56ZwQ3HfOytcRQYTj9o0e3Lp9Qp8R4729KZSlw5ghDiXccZZGQumL9_wScSw6XCxxhYGRtxBDedEgiF2-mqkBIt8HDuQQTxALSQtmhtoikVe5YhhCw-oJVvuF1ZCM5833fdiz_oI/s1600/39638803.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="558" data-original-width="697" height="256" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIhsO56ZwQ3HfOytcRQYTj9o0e3Lp9Qp8R4729KZSlw5ghDiXccZZGQumL9_wScSw6XCxxhYGRtxBDedEgiF2-mqkBIt8HDuQQTxALSQtmhtoikVe5YhhCw-oJVvuF1ZCM5833fdiz_oI/s320/39638803.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Minęło trochę czasu, odkąd byłam ostatni (i jednocześnie mój pierwszy) raz w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu... W ostatnią sobotę po raz kolejny miałam okazję poczuć ten szczególny klimat stolicy Dolnego Śląska: podglądające mnie z każdego zakątka metalowe krasnale, centrum pełne przepięknej architektury, zielone Podwale z kojącym szumem Fosy Miejskiej... Wrocław jest miejscem, do którego nie wracam zbyt często, i może właśnie dlatego wciąż jest dla mnie tak świeże, a obecność tam pozwala mi się zrelaksować i naładować akumulatory. Nawet, jeśli mam w planach coś, co jest stałym elementem mojej codzienności i co z relaksem nie kojarzy mi się już od dawna, czyli wyjście na musical. Bo w tym przypadku nawet musicale nie są tym, co można zobaczyć niemal w większości teatrów muzycznych w Polsce; przekraczając próg Capitolu, wchodzi się do zupełnie innej rzeczywistości, która być może nie każdemu przypadnie do gustu - większość dzieł wystawianych na tej scenie raczej trudno nazwać lekką rozrywką dla każdego - ale która na każdym swoim widzu wywiera jakieś wrażenie. Lepsze, gorsze - ale z całą pewnością nikogo nie pozostawia obojętnym.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jako fanka tradycyjnego, typowo amerykańskiego musicalu, dzieła Kościelniaka traktuję bardziej jako ciekawostkę i eksperyment formą (wyjątkiem jest musical "Chłopi" wystawiany w Teatrze Muzycznym w Gdyni, który szczerze uwielbiam), ale nie przeszkadza mi to uważać tego reżysera za jednego z najwybitniejszych ludzi musicalu w Polsce. Wciąż nie mogę dotrzeć na krakowskie "Chicago", które zostało przez niego wyreżyserowane, ale stawiam to sobie za punkt honoru, przede wszystkim dlatego, że bardzo chciałabym zobaczyć, jak styl tego reżysera wygląda w zderzeniu z muzyką, której nie napisał Piotr Dziubek. To słynne zestawienie: Kościelniak i Dziubek, oczywiście plus teksty autorstwa Rafała Dziwisza, tworzy pewnego rodzaju wzór, z którego zawsze wychodzi coś, co jest już bardzo kojarzone z pojęciem "polskiego musicalu". I jest to coś zupełnie innego od tego, do czego przyzwyczaił nas Broadway... Ale tak, jak mamy ukształtowane w bardzo konkretny sposób musicale w innych krajach - przede wszystkim musical francuski, musical niemiecki, musical rosyjski - tak i u nas od paru lat funkcjonuje obraz musicalu polskiego. I jest to musical według Kościelniaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Takim właśnie musicalem jest między innymi "Frankenstein". I chociaż nie wydaje mi się, aby było to najwybitniejsze dzieło tego naszego rodzimego gatunku, to jednak charakterystyczne elementy można z niego wyjadać pełnymi łyżkami. Przede wszystkim, muzyka i efekty dźwiękowe towarzyszą tu historii niemal w każdej minucie - sprawia ona wrażenie, jakby nie była (tak, jak słynne dzieła broadwayowskie) zamkniętą ramą historii, zawierającą leitmotiv oraz schematyczne, typowe dla musicalu wstawki. Jest to raczej osobna oś narracji, która sama w sobie nie ma większych ambicji, aby wpadać w ucho i zostać zapamiętaną i podśpiewywaną w drodze do domu, ale która, niczym komentator sportowy, uważnie obserwuje akcję i w mistrzowski sposób manipuluje napięciem, czasem ukazując widzowi to, co jest jeszcze ukryte przed obecnymi na scenie postaciami. Co jak co, ale atmosfera grozy jest obecna we wrocławskim "Frankensteinie" od samego początku, i jest to przede wszystkim zasługa muzyki i efektów dźwiękowych. Chociaż nie można zapominać o tym, co tę atmosferę grozy doskonale uzupełnia: są to trupioblade twarze bohaterów oraz ich czarno-białe stroje, od czasu do czasu tylko rozpraszane kolorową, witalną plamą. Nie bez znaczenia jest również surowa, skąpo oświetlona scenografia Damiana Styrny, będąca soczystą wisienką na tym cmentarnym torcie. Styrna pozostawia na scenie mnóstwo przestrzeni do zaaranżowania dla choreografa, a ponadto posiłkuje się animacjami, które podkreślają klimat i stanowią zaledwie dodatek do żywej scenografii, nie wysuwając się na pierwszy plan. Szczerze mówiąc, trudno mi wyobrazić sobie scenę Kościelniaka w aranżacji kogoś innego, niż właśnie Damiana Styrny - w klimacie szorstkości i balansowania pomiędzy światem realnym i metafizycznym jest to element, który idealnie wpasowuje się z jednej strony minimalizmem, a z drugiej funkcjonalnością i dbałością o szczegóły. Wszystko to razem wydaje się idealną wprost scenerią do stworzenia historii, której bohaterowie od lat święcą triumfy w tej części popkultury, która zajmuje się zbrodnią, grozą oraz czarnym humorem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wiktor Frankenstein to postać stworzona przez Mary Shelley. Dziś nazwa "Frankenstein" utożsamiana jest ze zszytym z ludzkich zwłok monstrum, choć pierwotnie pozostawało ono bezimienne... Co ciekawe, to właśnie popkultura utrwaliła obraz potwora złożonego od podstaw z części ciała innych istot - tak, jak wymyśliła to Shelley. W wielu adaptacjach (między innymi właśnie w Capitolu) mamy do czynienia po prostu ze świeżym trupem, który zostaje odkopany chwilę po pogrzebie, a następnie porwany do laboratorium, gdzie otrzymuje nowy, selektywnie dobrany mózg, a następnie zostaje ożywiony podczas burzy z piorunami. Ponadto, razem z taką wersją legendy potwora Frankensteina pojawiła się też postać garbatego sługi Igora. I w zasadzie trudno nie zauważyć, że ów sługa pełni przede wszystkim funkcję komiczną - we wrocławskim "Frankensteinie" jego pojawienie się zamyka tę część musicalu, w której był to czysty, drążący umysł horror. Igor wykreowany przez Bartosza Pichera to nierozgarnięty, gadatliwy towarzysz, który przypomina bardziej osła ze "Shreka", niż tajemniczego i budzącego grozę asystenta szemranego bio-wynalazcy. I choć podobała mi się sama kreacja, poczułam się lekko wytrącona z równowagi tym nagłym wprowadzeniem lekkości i humoru, które w moim odczuciu są niezbyt kompatybilne z atmosferą horroru. Zapewne znajdą się zwolennicy tego rozwiązania, jednak ja osobiście wolałabym, aby klimat "Frankensteina" do końca pozostał chłodny i niewzbudzający pozytywnych emocji.<br />
Jeżeli jest ktoś, kto bezwzględnie zapada w pamięć po wieczorze z wrocławskim "Frankensteinem", jest to niewątpliwie Cezary Studniak. Dla mnie sam fakt, iż musical ukazuje wykorzystanego trupa w momencie, gdy jeszcze trwało jego życie, jest bardzo ciekawy i budzący wiele refleksji: woźny Grossman, osoba wyraźnie upośledzona umysłowo, zostaje wrobiony w kradzież i morderstwo, a następnie stracony na krześle elektrycznym. Grossman stworzony przez Cezarego Studniaka to absolutny majstersztyk aktorski, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach i budzący nie mniejszą grozę, niż pojawiające się na końcu pierwszego aktu złowieszcze monstrum. Można powiedzieć, jest to typowy wiejski głupek, czyli postać, która bywa zaledwie dodatkiem do świata horroru, ale gdy jest dobrze wykreowana, robi naprawdę genialną robotę... I tak jest właśnie w tym przypadku. Swoją drogą, woźny Grossman wyjątkowo zwraca uwagę na przedziwne fatum, które towarzyszy wszystkim bohaterom musicalu. Fatum to nie zaczyna się od niezaspokojonych ambicji Wiktora Frankensteina; ja dostrzegam tu wielokrotnie powtarzany motyw winy oraz wywołanego przez nią efektu domina - i to nie na jego początku, ale gdzieś pośrodku, gdzie o pierwotnym przewinieniu nikt już nie pamięta, ale gdzie każdy, będąc czyjąś ofiarą, popełnia coraz to gorsze błędy, które w końcu prowadzą do tragedii. Doskonałym przykładem postaci zarówno skrzywdzonej, jak i krzywdzącej, jest moim zdaniem matka Wiktora - w tej roli zachwyca fenomenalna Justyna Szafran, w której każdym geście i każdym wypowiadanym słowie można wyczuć osobę obsesyjnie wpatrzoną w syna, skrajnie religijną... i w gruncie rzeczy bardzo nieszczęśliwą. Ale tak naprawdę "Frankenstein" to musical, w której trudno znaleźć choćby jedną szczęśliwą osobę. Chłód bijący od sceny jest aż przepełniony poczuciem samotności i niezrozumienia... I wydaje się, że z tego świata nie ma ucieczki, że w tej rzeczywistości, w której zamiast miłości jest seks, zamiast wiary w dobrego, miłosiernego Boga - dewocja, a nauka, zamiast służyć człowiekowi, obraca się przeciwko niemu, nie ma już dla nikogo ratunku. Zupełnie, jakby był to świat, znajdujący się w przedsionku prowadzącym do piekła...<br />
Choć osobiście nie przepadam za horrorami - właśnie ze względu na pozostawiane przez nie poczucie oddalenia od tego, co na tym świecie wciąż jest dobre i piękne - to jednak trzy godziny spędzone w Teatrze Muzycznym Capitol były dla mnie czasem w pewien sposób pięknym: czasem podziwiania przede wszystkim doskonałych i bardzo świadomych swoich ciał aktorów. I choć zarówno umiejętności wokalne, jak i przepiękne choreografie Beaty Owczarek i Janusza Skubaczkowskiego również były tym, co słuchało się i oglądało z przyjemnością, to jednak nie można mieć wątpliwości, że Wrocław jest miejscem szczególnym, jeśli chodzi o technikę sceniczną. Pomimo, że pracujący tu aktorzy pochodzą z różnych szkół artystycznych - choćby Cezary Studniak ukończył słynną, gdyńską "Baduszkę", przygotowującą do pracy na scenach muzycznych - większość z nich sprawia wrażenie, jakby spędziła wiele godzin na surowych ćwiczeniach metodą Grotowskiego, docierając do najbardziej mrocznych zakątków swojej duszy. Choć jest to teatr trudny, niewątpliwie bywa też odświeżający i dający trochę inną perspektywę, niż inne znane mi polskie sceny. I dlatego właśnie moim zdaniem warto wybrać się na "Frankensteina". Pomimo, że, jak już wcześniej zauważyłam, trudno nazwać ten musical najlepszym dziełem Kościelniaka, to jednak jest on naprawdę wart uwagi - przede wszystkim ze względu na niezwykłą dbałość o każdy szczegół tego przedsięwzięcia, dzięki czemu widzom Teatru Capitol z pewnością nie zabraknie zarówno doznań artystycznych... jak i gęsiej skórki.</div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-25549919577986106512019-05-23T22:04:00.008+02:002022-02-09T15:57:24.131+01:00Mistrz gatunku - Andrew Lloyd Webber #1
<div style="text-align: justify;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWikrWS5Y8-vfsjvrrzX6v0yXgKU3XePPTp3P0LXH0ePe__fn6kz01P-8oRs0peSjzI46EOIyO-mlItDc8mYPgDlBbqUwiecMye66jOb79lL1YLeWZ0Ft6NTQJ7gJ48QAeJ9Rh-ykBphI/s1600/andrew-lloyd-webber.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="300" data-original-width="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWikrWS5Y8-vfsjvrrzX6v0yXgKU3XePPTp3P0LXH0ePe__fn6kz01P-8oRs0peSjzI46EOIyO-mlItDc8mYPgDlBbqUwiecMye66jOb79lL1YLeWZ0Ft6NTQJ7gJ48QAeJ9Rh-ykBphI/s1600/andrew-lloyd-webber.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;"><a href="https://www.broadwayworld.com/westend/board/readmessage.php?thread=1019272">grafika: broadwayworld.com</a> </span></td></tr>
</tbody></table>
Miał 17 lat, gdy napisał swój pierwszy musical. Dziś nazwisko Andrew Lloyda Webbera znane jest fanom musicalu na całym świecie, a jego dorobek zawiera szereg arcydzieł, które, mimo upływu lat, tak samo zachwycają, tak samo szokują i tak samo wyciskają łzy. Za swoje zasługi otrzymał od królowej Elżbiety II tytuł szlachecki, jest też jednym z piętnastu ludzi na świecie, którzy znajdują się w grupie laureatów EGOT - czyli nagród: Emmy (produkcja telewizyjna), Grammy (muzyka), Oscara (film) oraz Tony (teatr). W dodatku chyba wszyscy miłośnicy sztuki kojarzą jego największe dzieło: musical "Upiór w operze".</div><div style="text-align: justify;"> Decydując się na założenie bloga musicalowego, nie wyobrażałam sobie, by mógł on obyć się bez serii wpisów na temat jednego z najwybitniejszych twórców swojej branży - bo nie da się ukryć, Andrew Lloyd Webber jest geniuszem musicalu i niekwestionowanym mistrzem tego gatunku. Stąd pomysł na serię, która będzie próbą podsumowania dokonań tego wspaniałego artysty.</div><div style="text-align: justify;"> W tym momencie Andrew Lloyd Webber ma na swoim koncie już 20 musicali, z czego 6 było lub jest nadal wystawiane w Polsce. Każde z tych dzieł, bez względu na czas powstania oraz ówczesne doświadczenie artysty, w pewnym sensie wyróżnia się na tle musicali autorstwa innych kompozytorów. Andrew Lloyd Webber, choć tworzy dzieła balansujące między musicalem a operą, jest jednocześnie doskonale świadomy praw gatunkowych, które ukształtowały się na Broadwayu, i choć na swój sposób bawi się nimi, efektem jego pracy są dzieła będące, można powiedzieć, żywą definicją sztuki musicalowej. Być może to wrażenie wolności twórczej oraz niezwykle zgrabne łączenie powtarzających się motywów wynikają z tego, iż Webber w znacznej większości swoich dzieł nie był ograniczony gotowym librettem; to on wyznaczał kształt musicalu, a teksty były tworzone w drugiej kolejności.</div><div style="text-align: justify;">
Twórczość Andrew Lloyda Webbera to coś, obok czego nie można przejść obojętnie - stąd mój pomysł na cykl wpisów poświęconych jego twórczości. Nie chciałabym, by dzieła, które postaram się przybliżyć, były czymś, co się "zalicza" jak tabliczkę mnożenia; dzieła Webbera to coś, w czym warto się zanurzyć na dłużej, dlatego mam nadzieję, że moja praca będzie zaledwie początkiem Waszej przygody z wieloma pięknymi musicalami tego niezwykłego artysty.</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9Q_GYJ90Bqvw5dEOzi9R4_pv_EvfLfPmQpumoPvzOco3Qu_ZpaKV0LT7aUrSWemL-CNS5epDKXYa64XtMmkY6Dq123MCHIvy45xkUHF60NjZlC0SOPn_3-kvtW0qCsm7K1CoMx4L3qeQ/s1600/likes-of-us.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="552" data-original-width="413" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9Q_GYJ90Bqvw5dEOzi9R4_pv_EvfLfPmQpumoPvzOco3Qu_ZpaKV0LT7aUrSWemL-CNS5epDKXYa64XtMmkY6Dq123MCHIvy45xkUHF60NjZlC0SOPn_3-kvtW0qCsm7K1CoMx4L3qeQ/s320/likes-of-us.jpg" width="239" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><b>The Likes of Us</b></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<i>musical na podstawie książki Leslie Thomas opowiadającej o życiu Thomasa Johna Barnardo</i><br />
<br />
rok powstania: <b>1965</b><br />
prapremiera:<b> 2005</b></div>
<div style="text-align: justify;">
libretto: <b>Tim Rice</b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Historia tego dzieła jest bardzo ciekawa, przede wszystkim dlatego, że był to debiut kompozytorski młodziutkiego Webbera. Postanowił on nawiązać kontakt z niewiele starszym od niego autorem tekstów piosenek i wkrótce stworzyli oni wspólnie dzieło bazujące na historii Thomasa Johna Barnardo, człowieka, który założył dom dla ubogich dzieci i w ciągu całego swojego życia uratował oraz przygotował do samodzielnego życia około 60 000 sierot. Jednak projekt ten nie uzyskał w tamtych czasach dofinansowania, dlatego ujrzał światło dzienne dopiero w 2005 roku, kiedy to Andrew Lloyd Webber, już jako właściciel całkiem sporego majątku oraz znaczący działacz kultury, zaprezentował muzykę z tego dzieła na odbywającym się latem w jego posiadłości Sydmonton Festival. Potem, można powiedzieć, musical ten obumarł, ponieważ nigdy nie dotarł pod strzechy żadnego znaczącego teatru. Jedyne, co kompozytor zrobił dla swego pierworodnego dziecka, to odstąpił prawa autorskie, dzięki czemu umożliwił jego wystawienie między innymi przez dziecięcą grupę artystyczną o nazwie "Kidz R Us" w hrabstwie Kornwalia w Wielkiej Brytanii.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tworząc musical "The Likes of Us", Andrew Lloyd Webber inspirował się dziełami broadwayowskimi z lat 40-tych oraz 50-tych. Jest to w zasadzie jedyne jego dzieło, które tak bardzo przypomina w swoim brzmieniu tradycyjne musicale, ponieważ każda kolejna jego produkcja była znacznie bardziej zbliżona do opery. W tym przypadku możemy również znaleźć ślady wpływów innych twórców, którzy w tamtym czasie kształtowali twórczość Webbera: Richarda Rodgersa, Fredericka Loewe i Lionela Barta. Niemniej dziś jest to wciąż "pierwszy musical Webbera i Rice'a"... dlatego moim zdaniem warto o nim pamiętać.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/c0bTlkVPg4U/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/c0bTlkVPg4U?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<span style="font-size: large;"><b><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBP4gt5VBCbzDbg-2Ya9J2OtoA_83vpgNjPplkprcXmuWHJGnrFcabf1R3AUyCqiJLzwgohVVFtsfeJ3FWaeEuXUGxPDAbQ0qIbinoUV0Es21NU3MbTYGn6kyJbX-tkWEZ47iR5PljxEw/s1600/Joseph_and_the_Amazing_Technicolor_Dreamcoat.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="247" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBP4gt5VBCbzDbg-2Ya9J2OtoA_83vpgNjPplkprcXmuWHJGnrFcabf1R3AUyCqiJLzwgohVVFtsfeJ3FWaeEuXUGxPDAbQ0qIbinoUV0Es21NU3MbTYGn6kyJbX-tkWEZ47iR5PljxEw/s320/Joseph_and_the_Amazing_Technicolor_Dreamcoat.jpg" width="225" /></a></div>Józef i cudowny płaszcz snów w technikolorze</b></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<i>musical na podstawie historii Józefa Egipskiego, opisanej <br />w Księdze Rodzaju Starego Testamentu</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
rok powstania: <b>1968</b></div>
<div style="text-align: justify;">
libretto: <b>Tim Rice</b></div>
<div style="text-align: justify;">
polska prapremiera:<b> 17 lutego 1996 roku,</b><br />
<b>Teatr Powszechny w Radomiu</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Józef - w kontekście tradycji chrześcijańskiej imię to dla wielu z nas kojarzy się z Józefem z Nazaretu, mężem Maryi i opiekunem Jezusa Chrystusa. Odnoszę wrażenie, że właściwy bohater musicalu - Józef Egipski, którego życie datuje się na ponad półtora tysiąca lat przed Chrystusem - jest w naszej kulturze nieco zapomniany.<br />
Co ciekawe, obie te postacie (według Starego Testamentu) pochodzą z tego samego rodu: Józef z Nazaretu był potomkiem Judy, syna Jakuba i Lei, z kolei "nasz" Józef był ukochanym synem tegoż samego Jakuba oraz jego drugiej żony, Racheli. Historia przedstawiona w musicalu okazuje się całkiem wiernym oddaniem rzeczywistości przekazywanej nam przez tradycję chrześcijańską... i choć nie brakuje w niej często spotykanej w Starym Testamencie atmosfery okrucieństwa, to jednak dzieło Tima Rice'a i Andrew Lloyda Webbera wydobywa i uwydatnia drugie dno, w którym widzimy Józefa jako osobę niezwykle pokorną oraz oddaną Bogu. Moim zdaniem mistrzowsko ukazuje to utwór "Close every door", który możemy usłyszeć na YouTubie w polskiej wersji językowej:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/o7ASexegZ5E/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/o7ASexegZ5E?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
O drzewie genealogicznym rodziny Józefa można by mówić jeszcze bardzo długo - co jest nie bez znaczenia dla fabuły musicalu. Wystarczy wspomnieć, iż jego ojciec, Jakub, był poligamistą i miał w sumie dwunastu synów: sześciu z pierwszą żoną Leą, dwóch ze swoją ulubienicą Rachelą oraz po dwóch z każdą z niewolnic, które uczynił swoimi nałożnicami. Józef, jako ten najmłodszy z braci, w dodatku będący pierworodnym synem ulubionej żony Jakuba, Racheli, nie cieszył się szczególną miłością swoich starszych braci... W Piśmie Świętym czytamy dosłownie: <i>Bracia Józefa widząc, że ojciec kocha go bardziej niż wszystkich, tak go znienawidzili, że nie mogli zdobyć się na to, aby przyjaźnie z nim porozmawiać. </i>(Rdz 37, 4). Wers wcześniej wspomniany jest też niezwykły prezent, który Józef otrzymał od ojca: "długą szatę z rękawami" (co tłumaczy się również jako szatę "wzorzystą"). A gdy jeszcze dodamy, że interesujący nas bohater z kart Biblii był posiadaczem wyjątkowej supermocy - potrafił interpretować sny - otrzymamy solidny fundament osi fabularnej musicalu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Losy Józefa bynajmniej nie są przykładem sielankowego życia - zostaje on sprzedany w niewolę do Egiptu przez swoich zazdrosnych braci. Tam trafia do domu wysokiego urzędnika egipskiego, Potifara. A jest to dopiero początek niełatwej drogi... w której jednak kluczowa i bardzo pomocna okazuje się być umiejętność interpretacji snów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziś, patrząc na to dzieło, które jest nie tylko bardzo popularne na całym świecie, ale również niezwykle ważne dla nas, polskich musicalomaniaków - przed którymi w latach 90-tych XX wieku zaczął odsłaniać się prawdziwy, amerykański musical - trudno uwierzyć, iż początkowo powstało ono jako 15-minutowa kantata dla szkoły muzycznej w Londynie. I pomimo, iż jest to kompozycja młodego, wciąż niedoświadczonego chłopaka (Webber w 1968 roku miał zaledwie 20 lat), to jednak gromadzi w sobie wiele elementów charakterystycznych dla jego późniejszego stylu... Przede wszystkim jest to idealnie spójna opowieść z wyraźnym leitmotivem, w której, po prostu, rządzi muzyka. Jest to idealne przeciwieństwo musicali będących jukeboxami: u Webbera to nie muzyka służy historii - to historia służy muzyce.</div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBNwuS6XlCrXygG5VJQVU0YaRRGGwnlZWaoRNtzNtwO41903Iq6udGq0ArxRrYn_wYKAzOFhA5Z5nhjqtjsshi_TwZpO0yFnBa-AsqEfgOFRi52Ue-P3ghyMh49RGgj9ODbeC39DyJcfA/s1600/81gVXYUXj-L._SL1425_.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1415" data-original-width="1425" height="317" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBNwuS6XlCrXygG5VJQVU0YaRRGGwnlZWaoRNtzNtwO41903Iq6udGq0ArxRrYn_wYKAzOFhA5Z5nhjqtjsshi_TwZpO0yFnBa-AsqEfgOFRi52Ue-P3ghyMh49RGgj9ODbeC39DyJcfA/s320/81gVXYUXj-L._SL1425_.jpg" width="320" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><b>Jesus Christ Superstar (1970)</b></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<i>musical na podstawie siedmiu ostatnich dni życia </i><i>Jezusa Chrystusa</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
rok powstania: <b>1970</b></div>
<div style="text-align: justify;">
libretto: <b>Tim Rice</b></div>
<div style="text-align: justify;">
polska prapremiera:<b> 1987,</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Teatr Muzyczny w Gdyni</b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Jesus Christ Superstar" - ten musical znany jest chyba najbardziej z krążących wokół niego mitów. Antyżydowski, broniący Judasza, ukazujący romans Jezusa z Marią Magdaleną... Nie da się ukryć, kolejny pomysł na zaczerpnięcie inspiracji w tradycji chrześcijańskiej poszedł w zupełnie inną stronę, niż gorąco przyjęty "Józef...". Do kolekcji kontrowersji wokół tego dzieła warto też chyba dodać, że warstwa muzyczna w swojej pierwotnej formie nawiązywała do kultury Dzieci Kwiatów, a całość przybrała formę rock-opery - czyli czegoś, co trudno jest wyobrazić sobie na niedzielnych Nieszporach. Jednak pomimo tego musical "Jesus Christ Superstar" zdobył uznanie na całym świecie i we wszystkich środowiskach - od ateistów i wyznawców religii niechrześcijańskich po papieża Jana Pawła II. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jest to jeden z tych tytułów, których w Polsce przedstawiać nie trzeba. Po swojej prapremierze w Gdyni w 1987 roku, pojawił się on również w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, a obecnie wciąż możemy go oglądać w Teatrze Muzycznym w Łodzi oraz Teatrze Rampa na warszawskim Targówku. I choć są to skrajnie różne inscenizacje, niezmiennie pozostają u nas paletą fantastycznych artystów, wśród których prym wiodą Jakub Wocial oraz Marcin Franc, wcielający się w tytułową postać. Jednak tą najpierwszą i chyba dla nas najważniejszą jest kreacja Marka Piekarczyka... która, pomimo, iż musical jest przecież tak bardzo "obrazoburczy", przypominana jest na wielu ważnych uroczystościach, również tych religijnych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/98quCSAcy9s/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/98quCSAcy9s?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: large;"><b>...cdn.</b></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Bibliografia</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>1.</b> <i>Andrew Lloyd Webber</i>, w: <i>https://www.thefamouspeople.com/profiles/andrew-lloyd-webber-8524.php</i> (dostęp: 23.05.2019).</div>
<div style="text-align: left;">
<b>2.</b> <i>Andrew Lloyd Webber</i>, w: <i>https://en.wikipedia.org/wiki/Andrew_Lloyd_Webber</i>, dostęp: (23.05.2019).</div>
<div style="text-align: left;">
<b>3.</b> <i>The Likes of Us</i>, w: <i>https://en.wikipedia.org/wiki/The_Likes_of_Us</i> (dostęp: 23.05.2019).</div>
<div style="text-align: left;">
<b>4.</b> <i>DZIEJE POTOMKÓW JAKUBA</i>, w:<i> Biblia Tysiąclecia</i>. Źródło: <i>http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=37</i> (dostęp: 22.05.2019).</div>
<div style="text-align: left;">
<b>5.</b> <i>Joseph (Genesis)</i>, w: <i>https://en.wikipedia.org/wiki/Joseph_(Genesis)</i> (dostęp: 22.05.2019).</div>
<div style="text-align: left;">
<b>6. </b>Jesus Christ Superstar, w: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jesus_Christ_Superstar (dostęp: 22.05.2019).</div>
<div style="text-align: left;">
<b>7.</b> <i>List of people who have won Academy, Emmy, Grammy, and Tony Awards</i>, w: <i>https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_people_who_have_won_Academy,_Emmy,_Grammy,_and_Tony_Awards</i> (dostęp: 23.05.2019).</div>
</div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-87330909180129271192019-05-16T08:17:00.005+02:002022-02-09T14:30:01.670+01:00MUSICAL - egzamin maturalny. Poziom rozszerzony<div style="text-align: center;">
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNyM8HLBmq0ax394aGBOdRYhWFMzL0EyXMVSNTI-x-HmOUIuHQoBMI9O_VyQQQFjtMZekK6dvWDpW4Prvw86yTkrI5V94LpH-mh1wiFRzu0XCJXfrKkfp6gORoRKLVKNwmOziFuOAee4A/s1600/students-exam-stress.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="300" data-original-width="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNyM8HLBmq0ax394aGBOdRYhWFMzL0EyXMVSNTI-x-HmOUIuHQoBMI9O_VyQQQFjtMZekK6dvWDpW4Prvw86yTkrI5V94LpH-mh1wiFRzu0XCJXfrKkfp6gORoRKLVKNwmOziFuOAee4A/s1600/students-exam-stress.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://marcellapurnama.com/the-second-last-exam-i-have-ever-needed-to-take/">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Drogi maturzysto! Jeżeli przystąpiłeś do matury podstawowej z musicalu, rozwiązałeś ją i MIMO TO zamierzasz przystąpić do poziomu rozszerzonego, pozostaje mi tylko pogratulować ci determinacji. Jak zostałeś poinformowany w dniu ostatniego egzaminu, Centralna Komisja Do Spraw Egzaminu Maturalnego z Musicalu nie omieszkała się dołożyć wszelkich starań, aby twoja pasja wydała ci się nudna i męcząca, a ty sam zbyt głupi, by nazywać samego siebie fanem. W końcu nazwiska dyrektorów oraz chronologicznie uporządkowane daty premier świadczą o twojej miłości do musicalu znacznie lepiej, niż kolekcja biletów na jeden i ten sam tytuł, noce spędzone w pociągu relacji Gdynia-Wrocław, ściana nad łóżkiem wytapetowana zdjęciami i ulotkami teatralnymi oraz własnoręcznie upieczone ciastka dla artystów. Dlatego właśnie CKDSEM postanowiła wyjść naprzeciw twojej świadomości meritum problemu i przygotować niniejszy arkusz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziś przystępujesz (rzecz jasna, z własnej i nieprzymuszonej woli) do egzaminu maturalnego z musicalu na poziomie rozszerzonym. Właśnie dziś masz szansę wykazać, że doskonale opanowałeś podstawę programową, która nigdy nie została przez nikogo opracowana, jak również stać się oficjalnie ekspertem do spraw musicalu, choć być może nigdy nie uczyłeś się śpiewu, czy aktorstwa, a buty do stepowania widziałeś tylko w filmach z Fredem Astairem. Pamiętaj, że na tym egzaminie nikt nie pyta cię, co dokładnie w musicalu kochasz, ani co jest ci potrzebne do dalszego rozwoju. Jedno jest pewne: uzyskanie 100% punktów nie zdarza się tu NIGDY. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zasiądź więc niezbyt wygodnie na twardym krzesełku, popraw swe biało-czarne odzienie i zaśpiewaj cicho dowolnie wybrany utwór musicalowy, który doda ci otuchy. I miej absolutną pewność, że ten właśnie utwór nie przysporzy ci tu ani jednego punktu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<b style="font-family: Times, "Times New Roman", serif; font-size: xx-large;">--------------------------------------------------------</b></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: x-large;"><b>EGZAMIN MATURALNY </b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-size: xx-large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Z MUSICALU</span></b></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: x-large;">P</span><span style="font-size: large;">OZIOM</span><span style="font-size: x-large;"> R</span><span style="font-size: large;">OZSZERZONY</span></span></b></b></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">LICZBA PUNKTÓW DO UZYSKANIA: </span><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>40 </b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-size: xx-large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">--------------------------------------------------------</span></b></div>
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></b>
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Instrukcja dla zdającego</span></b><br /><br />
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> 1. Sprawdź, czy arkusz zawiera 15 zadań. Ewentualny brak odnotuj w lewym górnym rogu pola odpowiedzi, jednak nie oczekuj, że przyniesie to jakiś skutek.</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> 2. Odpowiedzi zapisuj w dowolnie wybranym przez siebie miejscu, po czym, jeśli chcesz, aby egzamin został sprawdzony, wklej w pole komentarza i wciśnij przycisk "opublikuj".</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> 3. Wszelkie pomoce naukowe są niedozwolone. Ale i tak nikt cię nie pilnuje, więc jeśli postanowisz poszukać odpowiedzi w Internecie, nie poniesiesz żadnych konsekwencji. </span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><b> 4. </b><b>Używaj tylko czarnej czcionki.</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> 5. Pomimo, iż jest to egzamin maturalny, nie wpisuj swojego numeru PESEL.</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-size: xx-large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">--------------------------------------------------------</span></b></div>
<div>
<b style="font-size: xx-large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></b></div>
<div>
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 1.<i> (1 pkt)</i></span></b></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wskaż dwa spośród wskazanych niżej tytułów musicalowych, w których wystąpiła Caissie Levy.</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">a) Les Misérables </span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">b) The Producers </span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">c) Chicago </span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">d) Hadestown </span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">e) Frozen</span><br />
<br /></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>Zadanie 2. <i>(1 pkt)</i></b></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Podaj ramy czasowe tzw. Złotego Wieku (Golden Age) musicalu i wymień co najmniej trzy powstałe w jego trakcie dzieła tego gatunku.</span><br />
<br /></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>Zadanie 3. <i>(2 pkt)</i></b></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Połącz tytuły musicali z nazwiskami autorów ich librett.</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">1. "Fiddler on the roof" a) Tim Rice</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">2. "Chess" b) Oscar Hammerstein II</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">3. "Tootsie" c) Sheldon Harnick</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">4. "Billy Elliot" d) David Yazbek</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">5. "The Sound of Music"</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>Zadanie 4. <i>(3 pkt)</i></b></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">Wskaż teatry muzyczne, w których znajdują się widoczne na zdjęciach widownie.</span></div>
<i><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"></span></i><br />
<div class="separator" style="clear: both;">
</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdkdGUd5IOKOjZlmuoprLuYMNSyL9gTzHWPx33gUo05fj4BWnBt32Ayd7COu0I5GVXLIlW2lx44y-dG20w-3wXoGPvG0kzG-iWE3VnP2R9nu3ZY5Ty9osMYZKHiRc3jlYHATQfWJAoxu0/s1600/39618428.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdkdGUd5IOKOjZlmuoprLuYMNSyL9gTzHWPx33gUo05fj4BWnBt32Ayd7COu0I5GVXLIlW2lx44y-dG20w-3wXoGPvG0kzG-iWE3VnP2R9nu3ZY5Ty9osMYZKHiRc3jlYHATQfWJAoxu0/s200/39618428.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A. (<a href="http://www.propertydesign.pl/przestrzen_publiczna/108/czerwien_motywem_przewodnim_teatru_muzycznego_roma,5351.html">źródło</a>)</td></tr>
</tbody></table>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZNPlq5t-vt9KclX9kCP9FLi_JCwP6TqnoJyiTkt_Mk-GdxULNiFJAYDwou5IVYse-oH8ao7QcwVimayVXSxB5FNf8ewooaumPBR8qGEbEqbCuJwkCl_BOcq-gJ7mGSrMIQOL6nW4fRmw/s1600/39618400.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZNPlq5t-vt9KclX9kCP9FLi_JCwP6TqnoJyiTkt_Mk-GdxULNiFJAYDwou5IVYse-oH8ao7QcwVimayVXSxB5FNf8ewooaumPBR8qGEbEqbCuJwkCl_BOcq-gJ7mGSrMIQOL6nW4fRmw/s200/39618400.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">B. (<a href="http://www.teatr-muzyczny.lodz.pl/w-repertuarze">źródło</a>)</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7JipGYHds7kSnjS2gwWWWfqCWK4-Oy6zwVuxKjsDoptTwE-nH1wGjZ5eAVawJTBLEuF2rj1pSuOHQGEe_EgzXsFY6B3vTZX9o7tQqKbXT1TS3jIm2ZcaO4isKXh53O6tV5mzVz6Jrmg4/s1600/39618383.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7JipGYHds7kSnjS2gwWWWfqCWK4-Oy6zwVuxKjsDoptTwE-nH1wGjZ5eAVawJTBLEuF2rj1pSuOHQGEe_EgzXsFY6B3vTZX9o7tQqKbXT1TS3jIm2ZcaO4isKXh53O6tV5mzVz6Jrmg4/s200/39618383.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">C. (<a href="http://mlodagdynia.pl/czytaj/na-impreze/19306">źródło</a>)</td></tr>
</tbody></table>
<i><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: x-small;"><br /></span></i>
<br />
<div class="separator" style="clear: both;">
<b style="font-family: times, "times new roman", serif; font-size: x-large;"><br /></b></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
<br /></div>
<div style="background-color: white;">
<b style="background-color: #93c47d;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;">Materiał multimedialny do zadań 5.-7. </span></span></b></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Obejrzyj uważnie poniższy materiał. Następnie wykonaj polecenia.</span></span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/2FL_esUOQPs/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/2FL_esUOQPs?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 5. <i>(3 pkt)</i></span></b><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">W jaki sposób realizacja musicalu z powyższego nagrania przedstawia postać Jezusa Chrystusa? Swoją odpowiedź podeprzyj trzema argumentami, odwołując się do znajomości całego dzieła.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<br /></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 6. <i>(3 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Na podstawie powyższego materiału wskaż 3 dowolne elementy składające się na warszawską realizację "Jesus Christ Superstar" i krótko je scharakteryzuj.</span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 7. <i>(1 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wskaż dowolny element widocznej powyżej realizacji musicalu i korzystając z własnej wiedzy, porównaj go z rozwiązaniem zastosowanym w innej, dowolnej polskiej inscenizacji "Jesus Christ Superstar".</span></div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><i><br /></i></span></b></div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><i><br /></i></span></b></div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 8. <i>(2 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Czym jest "backstage musical"? Podaj co najmniej 3 przykłady.</span></div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><i><br /></i></span></b></div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><i><br /></i></span></b>
<br />
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b style="background-color: #93c47d;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;">Materiał multimedialny do zadań 9.-10. </span></span></b></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Obejrzyj uważnie poniższy materiał. Następnie wykonaj polecenia.</span></span></div>
</div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/ewOAsUWQJvo/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/ewOAsUWQJvo?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></b>
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></b>
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 9. <i>(1 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">W jakim teatrze w Londynie wystawiane jest dzieło, którego fragment ukazano na materiale multimedialnym?</span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 10. <i>(2 pkt)</i></span></b><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">W jaki sposób powyższy materiał ukazuje świat fauny i flory? Czym różni się on od realizacji tego utworu w produkcji Disneya z 1994 roku?</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b style="font-family: "Times New Roman"; font-size: medium;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 11. <i>(1 pkt)</i></span></b></span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wyjaśnij, czym różni się uwertura od openingu.</span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 12. <i>(1 pkt)</i></span></b><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wymień 3 utwory musicalowe, w których pojawia się motyw sławy.</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 13. <i>(1 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wymień 3 tytuły musicalowe wystawiane obecnie na West Endzie.</span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<br /></div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 14. <i>(3 pkt)</i></span></b><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wskaż co najmniej 3 musicalowe morderczynie i opisz motywy ich zbrodni.</span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 15. <i>(15 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Napisz wypracowanie na jeden z podanych tematów. (min. 250 słów)</span></div>
<div style="background-color: white;">
<br /></div>
<div style="background-color: white;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"></span><br />
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;">1. Musical wielu kultur. Napisz charakterystykę porównawczą wybranego tytułu musicalowego, który obejrzałeś w dowolnym teatrze w Polsce oraz za granicą.</span></span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">2. Omów na podstawie trzech wybranych dzieł musicalowych styl reżyserski Wojciecha Kościelniaka.</span></span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">3. Rewolucja w musicalu. Opisz temat w formie rozprawki, posługując się przynajmniej dwoma przykładami dzieł.</span></span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><b style="font-size: xx-large;">--------------------------------------------------------</b></span><br />
<br /></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span></div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-74852108429179290552019-05-09T22:10:00.004+02:002022-02-09T14:43:17.217+01:00MUSICAL - egzamin maturalny. Poziom podstawowy<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://www.tcd.ie/disability/assets/images/Exams/Exam.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="368" data-original-width="680" height="173" src="https://www.tcd.ie/disability/assets/images/Exams/Exam.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://www.tcd.ie/disability/assets/images/Exams/Exam.jpg">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli jesteś fanem musicalu, zapewne twoim ogromnym marzeniem jest przystąpienie do ogólnopolskiego, państwowego egzaminu potwierdzającego twoją wiedzę z tej dziedziny, a także praktyczną umiejętność jej zastosowania. W końcu ten szlachetny odłam teatru towarzyszy ci od dawna, a ty masz na jego temat bardzo dużo do powiedzenia. Mam więc dla ciebie dobrą wiadomość: dziś, przynajmniej częściowo, spełnisz swoje marzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poniżej znajduje się arkusz maturalny, jakiego na tym oficjalnym egzaminie nie znajdziesz zapewne jeszcze bardzo długo. Jednak zapewniam, iż zadbałam o to, aby wpisywał się on w ideę oraz formę egzaminu dojrzałości. W tym celu spędziłam godziny na analizie, interpretacji oraz wyznaczaniu trasy z punktu A do punktu B i z dumą stwierdzam, iż in the picture I can see coś, co w sposób jasny i klarowny odpowie na pytanie twoje, twoich bliskich oraz nauczycieli: czy zasługujesz na miano osoby dojrzałej? Do uzyskania pozytywnej odpowiedzi potrzebujesz ZALEDWIE 30% punktów z poniższego arkusza.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dobrze ci radzę, zanim zakaszesz rękawy i weźmiesz się z ochotą za rozwiązywanie zadań, uświadom sobie jasno i wyraźnie, iż to, co znajduje się przed tobą, ma na celu wyłącznie uświadomienie ci, jak wiele jeszcze musisz nadrobić. Na tych kilkunastu stronach państwowego egzaminu nie da się zawrzeć jednocześnie jasnej i klarownej wiedzy, którą można zamknąć w wąskim kluczu odpowiedzi oraz rzeczy naprawdę istotnych: wzruszeń, fajerwerków i babeczek dla aktorów. Więc jeśli liczysz na 170 minut przyjemności z dziedziną, którą szczerze kochasz - przypominam raz jeszcze: znajdujesz się na egzaminie maturalnym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W imieniu Centralnej Komisji Do Spraw Egzaminu Maturalnego z Musicalu zapewniam, iż dołożyliśmy wszelkich starań, aby obrzydzić ci niniejszą dziedzinę, udowodnić twoją głupotę oraz zmusić, abyś od tej pory aż do ogłoszenia wyników robił w głowie gorączkowe obliczenia, z których będzie wynikało, iż NA PEWNO nie uzyskasz wymaganych do wyniku pozytywnego 30%. Pomimo, iż jesteś miłośnikiem oraz koneserem musicali. Jednocześnie cieszymy się, iż zdecydowałeś się na ten krok, w czym gorąco cię wspieramy oraz życzymy połamania klawiatury. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b style="font-family: Times, "Times New Roman", serif; font-size: xx-large;">--------------------------------------------------------</b></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: x-large;"><b>EGZAMIN MATURALNY </b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-size: xx-large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Z MUSICALU</span></b></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: x-large;"><br /></span></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: x-large;">P</span><span style="font-size: large;">OZIOM</span><span style="font-size: x-large;"> P</span><span style="font-size: large;">ODSTAWOWY</span></span></b></b></div>
<b>
</b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">LICZBA PUNKTÓW DO UZYSKANIA: </span><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>55 </b></span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
</div>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-size: xx-large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">--------------------------------------------------------</span></b></div>
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Instrukcja dla zdającego</span></b><br />
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></b>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> 1. Sprawdź, czy arkusz zawiera 25 zadań. Ewentualny brak odnotuj w lewym górnym rogu pola odpowiedzi, jednak nie oczekuj, że przyniesie to jakiś skutek.</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> 2. Odpowiedzi zapisuj w dowolnie wybranym przez siebie miejscu, po czym, jeśli chcesz, aby egzamin został sprawdzony, wklej w pole komentarza i wciśnij przycisk "opublikuj".</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> 3. Wszelkie pomoce naukowe są niedozwolone. Ale i tak nikt cię nie pilnuje, więc jeśli postanowisz poszukać odpowiedzi w Internecie, nie poniesiesz żadnych konsekwencji. </span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><b> 4. </b><b>Używaj tylko czarnej czcionki.</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> 5. Pomimo, iż jest to egzamin maturalny, nie wpisuj swojego numeru PESEL.</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-size: xx-large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">--------------------------------------------------------</span></b></div>
<div>
<b style="font-size: xx-large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></b></div>
<div>
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 1.<i> (2 pkt)</i></span></b></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Uporządkuj w kolejności chronologicznej wymienione poniżej premiery musicalowe Teatru Muzycznego "Roma".</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>Koty</i>, <i>Mamma Mia!</i>, <i>Taniec Wampirów</i>, <i>Upiór w Operze</i>, <i>Miss Saigon</i>.</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>Zadanie 2. <i>(1 pkt)</i></b></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wymień 5 aktorek, które wykreowały postać Fantine w musicalu <i>Les Misérables</i>. Przynajmniej 2 z nich powinny być aktorkami zagranicznymi.</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>Zadanie 3. <i>(2 pkt)</i></b></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Do podanych niżej teatrów muzycznych przyporządkuj ich dyrektorów.</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">1. Teatr Muzyczny w Gdyni a) Kamila Lendzion</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">2. Teatr Muzyczny "Roma" b) Igor Michalski </span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">3. Teatr Muzyczny w Lublinie c) Wojciech Kępczyński</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">4. Teatr Muzyczny w Łodzi d) Aleksandra Gajewska</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> e) Grażyna Posmykiewicz</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>Zadanie 4. <i>(2 pkt)</i></b></span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wymień nazwiska aktorów i aktorek Teatru Muzycznego w Gdyni, przedstawionych na zdjęciach.</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYueIp1QVRi5TzmOJ2uzLI9IV4i7cgFUs0arr6LSrMmmYRrop496NHDrSq-QVBAZYsSI2_2Ia2NSxBL3OHV1O-eTY6MaTFgOh2b0xEEhcJsQgH6LUsDeVBn9qWbvZxeTlcpp-Rlptk0e8/s1600/variant_img.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="600" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYueIp1QVRi5TzmOJ2uzLI9IV4i7cgFUs0arr6LSrMmmYRrop496NHDrSq-QVBAZYsSI2_2Ia2NSxBL3OHV1O-eTY6MaTFgOh2b0xEEhcJsQgH6LUsDeVBn9qWbvZxeTlcpp-Rlptk0e8/s200/variant_img.jpg" width="150" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">A.</span></td></tr>
</tbody></table>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9QdkqjSBIilmn_i811P-Iu8JGsoteD8g-n5P_NxgYcMciDNfDW1q3QLbVBcD2NnLA2-LbAKDPre-dbpdXWXATEWvuxLM_9pN22eTkhZPg9Wap-VD5ryM3NJf_cPIag40T-Is1wKVjJQ4/s1600/variant_img+%25281%2529.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="600" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9QdkqjSBIilmn_i811P-Iu8JGsoteD8g-n5P_NxgYcMciDNfDW1q3QLbVBcD2NnLA2-LbAKDPre-dbpdXWXATEWvuxLM_9pN22eTkhZPg9Wap-VD5ryM3NJf_cPIag40T-Is1wKVjJQ4/s200/variant_img+%25281%2529.jpg" width="150" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">B.</span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpeOar9a96gco_5QYfMs9CYHAjztxIamPu1m1Nj6COt54XfB6HTsvoDRWIkPhUvj8uq39VLiOe8ruh5EAoreEst6kTFVWWTOwyoiXLRHrepFzoFBF59o0tA2_b3YD1dkoR0ieDtkxA81A/s1600/variant_img+%25283%2529.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="600" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpeOar9a96gco_5QYfMs9CYHAjztxIamPu1m1Nj6COt54XfB6HTsvoDRWIkPhUvj8uq39VLiOe8ruh5EAoreEst6kTFVWWTOwyoiXLRHrepFzoFBF59o0tA2_b3YD1dkoR0ieDtkxA81A/s200/variant_img+%25283%2529.jpg" width="150" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">C.</span></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKnpql7-l5Mu9K6bGZaoPhFWJytungsqSfuQaaSLdQBXc7e7a3gBnnbCpvEImb7ZJ2kpNehDqVt9qXI_m1Hift6iRUmHeFu70P5AK4At5gV6vwxMK0uqwKSGBiv7T97WSGIT__0SXatMs/s1600/variant_img+%25282%2529.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="600" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKnpql7-l5Mu9K6bGZaoPhFWJytungsqSfuQaaSLdQBXc7e7a3gBnnbCpvEImb7ZJ2kpNehDqVt9qXI_m1Hift6iRUmHeFu70P5AK4At5gV6vwxMK0uqwKSGBiv7T97WSGIT__0SXatMs/s200/variant_img+%25282%2529.jpg" width="150" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">D.</span></td></tr>
</tbody></table>
<i><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></i>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<i><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: x-small;">Źródło: https://www.muzyczny.org/pl/teatr/zespol.html#zespol-aktorski</span></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<i><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: x-small;"><br /></span></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<i><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: x-small;"><br /></span></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<i><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: x-small;"><br /></span></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>Zadanie 5. <i>(1 pkt)</i></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wymień co najmniej 3 autorów polskich tłumaczeń musicali.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="background-color: #93c47d; font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>Tekst do zadań 6.-8. </b> </span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="background-color: #93c47d; font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="background-color: white; font-size: 15.4px; text-align: justify;"><i><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Spojrzenie na Musical</span></i></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="font-size: 15.4px;"><b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">"Les Misérables": Rewolucja w Teatrze Muzycznym w Łodzi [RECENZJA]</span></b></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="font-size: 15.4px;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><b><br /></b><i>Na kanwie historii byłego galernika, Jeana Valjean, powstało już wiele filmów oraz sztuk teatralnych, a sam pierwowzór literacki dostępny jest prawdopodobnie w każdej bibliotece. Musical jest jego wiernym odwzorowaniem, choć trzeba przyznać - bardzo skrótowym. (...)</i></span></span></div>
<div style="background-color: white; font-size: 15.4px; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> Na szczególną uwagę w recenzji zasługuje Marcin Wortmann, (...). Jego lekkość, dojrzałość sceniczna oraz ciepły, doskonale prowadzony głos były niewątpliwie jedną z perełek wieczoru. Ponadto jego wspólne sceny z Cosette (w tej roli bardzo obiecująca Ewa Spanowska) były najbardziej uroczym, wręcz infantylnym akcentem spektaklu i prezentowały się znakomicie. </span></i></div>
<div style="background-color: white; font-size: 15.4px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; font-size: 15.4px; text-align: justify;">
<b style="font-size: x-large; text-align: left;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<b style="text-align: left;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 6. <i>(1 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="text-align: left;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Podaj nazwisko autora, którego dzieło było literackim pierwowzorem musicalu, o którym mowa w powyższym tekście.</span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<b style="text-align: left;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 7. <i>(1 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><span style="text-align: left;">Podaj nazwisko kompozytora </span>musicalu, o którym mowa w powyższym tekście oraz wymień inne jego dzieło.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="text-align: left;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<span style="text-align: left;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: justify;">
<b style="text-align: left;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 8. <i>(2 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wymień walory artystyczne Marcina Wortmanna, o których mowa w powyższym tekście. Korzystając z własnej wiedzy, podaj tytuły 3 innych musicali, w których on wystąpił.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<b style="background-color: #93c47d;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Tekst do zadań 9.-10. </span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="background-color: #93c47d; font-size: large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: white;"><b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> Antoni Marianowicz</span></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> Co to jest musical? Niełatwo dać odpowiedź na to pytanie. Mimo że o musicalach coraz głośniej na świecie, wiele osób myli musical z music-hallem, czyli teatrem typu muzyczno-rewiowego. (...) Ale wspólną cechą wszystkich definicji będzie informacja, że musical jest współczesną formą operetki i że stanowi zjawisko czysto amerykańskie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> Czy musical jest istotnie współczesną formą operetki?</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>Marianowicz Antoni, </i>Przetańczyć całą noc<i>..., Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa, 1979, s. 5.</i></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 9. <i>(2 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Korzystając z własnej wiedzy, odpowiedz na pytanie zadane w ostatniej linijce tekstu: "Czy musical jest istotnie współczesną formą operetki?"</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 10. <i>(2 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wymień co najmniej 3 formy teatru muzycznego, które nie pojawiły się w powyższym tekście.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 11. <i>(2 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Pewien teatr muzyczny zarobił w ciągu jednego wieczoru 100 000 zł. Jest to cena brutto. Wymień co najmniej 5 elementów, które generują koszty eksploatacji przedstawienia musicalowego.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b style="background-color: #93c47d;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;">Materiał multimedialny do zadań 12.-15. </span></span></b></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Obejrzyj uważnie poniższy materiał. Następnie wykonaj polecenia.</span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/sTKZV04SzY8/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/sTKZV04SzY8?feature=player_embedded" width="320"></iframe></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 12. <i>(2 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wymień co najmniej 3 aktorów występujących w polskiej inscenizacji musicalu, o którym mowa w materiale multimedialnym.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 13. <i>(1 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Kto jest autorem muzyki do </span><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">musicalu, o którym mowa w materiale multimedialnym?</span></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><i><br /></i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><i><br /></i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 14. <i>(1 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wymień co najmniej 3 inne musicale wystawiane w sezonie artystycznym 2018/2019 w Teatrze Rozrywki w Chorzowie.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><i><br /></i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><i><br /></i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 15. <i>(3 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Korzystając z własnej wiedzy, wymień co najmniej 3 inne musicale, w których główny bohater umiera.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 16. <i>(2 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Oceń prawdziwość poniższych stwierdzeń.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">1. Autorem muzyki do musicalu "West Side Story" jest Leonard Bernstein. | P | F |</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">2. Produkcja "Hamilton" zdobyła statuetkę Tony Award w kategorii "najlepszy musical". </span><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">| P | F |</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">3. Roxie Hart trafiła do aresztu za zamordowanie swojego męża. </span><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">| P | F |</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">4. Molly Jensen i Joanne Jefferson pochodzą z tego samego musicalu. </span><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">| P | F |</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">5. Jean Valjean był właścicielem fabryki. </span><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">| P | F |</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 17. <i>(3 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wymień co najmniej 3 musicale wystawiane w sezonie artystycznym 2018/2019 w Teatrze Muzycznym w Poznaniu.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 18. <i>(3 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Rozpoznaj musical przedstawiony na grafice i wykonaj polecenia.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioT_iEZsXMS7HuEDm-1kKlqcLeBYI0-zF96QRGMxrtWlnb1bUCcacLVTY25zqKVTi7lOVic1zaGydc1NHT1eDHm_i8XTuRb_M3YbjzkE9iZQQc6O3NswZOSLpi0JAbWt3NFl_vhXC1x-A/s1600/WICKED-UK--Credit-Matt-Crockett_1-LST292257.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="440" data-original-width="620" height="283" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioT_iEZsXMS7HuEDm-1kKlqcLeBYI0-zF96QRGMxrtWlnb1bUCcacLVTY25zqKVTi7lOVic1zaGydc1NHT1eDHm_i8XTuRb_M3YbjzkE9iZQQc6O3NswZOSLpi0JAbWt3NFl_vhXC1x-A/s400/WICKED-UK--Credit-Matt-Crockett_1-LST292257.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://www.list.co.uk/article/100882-wicked/">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">a) Podaj tytuł musicalu.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">b) Podaj imiona widocznych na grafice postaci i wskaż co najmniej jedną odtwórczynię każdej z nich.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">c) Wskaż autora muzyki rozpoznanego przez siebie dzieła.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 19. <i>(2 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wymień co najmniej 5 wokalistów Studia Accantus.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 20. <i>(3 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wymień 3 tytuły musicali, które w 2019 roku zdobyły co najmniej jedną nominację do Tony Award.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zadanie 21. <i>(3 pkt)</i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">W jaki sposób w musicalach realizowany jest motyw walki o wolność? Podaj 3 przykłady i krótko je opisz.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b>Zadanie 22. </b><i style="font-weight: bold;">(3 pkt)</i><br />Przeczytaj uważnie podany fragment utworu musicalowego i wykonaj polecenia.</span></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><i><br /></i></span></b></div>
<div style="background-color: white; text-align: left;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"></span><br />
<div style="font-style: italic;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Śnić sen najpiękniejszy ze snów</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">iść w bój w imię cierpień i krzywd</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">i nieść ciężar swój ponad siły</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">iść tam gdzie nie dotarłby nikt</span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<br />
<div style="font-style: italic;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">(...)</span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<div style="font-style: italic;">
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">To jest mój cel</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">dosięgnąć chcę gwiazd</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">choć tak beznadziejnie daleki ich blask</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">by zdobyć swój cel i do piekła bym mógł</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">pod sztandarem swym iść</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">gdyby chciał w tym dopomóc mi mógł</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">właśnie to posłannictwa jest sens</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">więc ślubuję tu dziś</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">mężnym być i nie skalać się łzą</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">gdy na śmierć przyjdzie iść</span></div>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
</div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
<div style="font-style: italic;">
źródło: https://www.tekstowo.pl/</div>
<div style="font-style: italic;">
<br /></div>
<div>
<span style="font-size: large;">a) Podaj tytuł musicalu, z którego pochodzi utwór.</span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">b) Wskaż co najmniej jednego polskiego wykonawcę powyższego utworu.</span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">c) Wskaż co najmniej trzy inne utwory musicalowe, w których pojawia się motyw snu lub marzeń.</span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><b>Zadanie 23. </b><i style="font-weight: bold;">(3 pkt)</i></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">Wymień co najmniej 3 musicale Disneya, których inscenizacje pojawiły się na polskich scenach. Podaj ich reżyserów.</span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<i style="font-weight: bold;"><span style="font-size: large;"><br /></span></i></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><b>Zadanie 24. </b><i style="font-weight: bold;">(4 pkt)</i></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">Streść fabułę musicalu "Cabaret", uwzględniając czas i miejsce akcji, głównych bohaterów oraz wydarzenia.</span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<i style="font-weight: bold;"><span style="font-size: large;"><br /></span></i></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><b>Zadanie 25. </b><i style="font-weight: bold;">(5 pkt)</i></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">Na czym polegała wina członków Rady Nadzorczej w musicalu "Jekyll & Hyde"? Wymień co najmniej 5 z nich oraz opisz krótko ich przewinienia.</span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-size: xx-large;">--------------------------------------------------------</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-size: xx-large;"><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Czas oczekiwania na wyniki egzaminu uzależniony jest wyłącznie od widzimisię autorki bloga Spojrzenie na Musical. Osoby, którym udało się pomyślnie zakończyć rozwiązywanie arkusza i wyrażają życzenie opublikowania efektu swojej pracy, uprasza się o samodzielnie monitorowanie tej kwestii, ponieważ Komisja w jednoosobowym składzie nie zajmuje się wysyłaniem powiadomień. Niemniej już teraz zawiadamiam o terminie poprawkowym, do którego będzie można przystąpić w sierpniu w dogodnym dla państwa terminie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziękuję za poświęcony czas i jednocześnie przypominam, iż temat musicalu mimo wszystko może być przyjemny i przynoszący mnóstwo radości.</div>
</span></div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-4900653992915767542019-05-02T16:12:00.001+02:002020-10-04T21:03:51.471+02:00Najlepszy musical 2019 roku, czyli tytuły nominowane do Nagrody Tony<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgqWzokueNN7qBwMVndXgBGe9G2WHbu6IUhZAcRRIaJc6-M2t3_V0DrShZ1dowEmsqdL73ss6mZqWtfoh9hiSDaKAUxL4MoVrRjM6LMBVU0_vWs_7_MDGrmoDxH0jC7kD2ImlxAbkJ4f8/s1600/TNY19_Website_Hero_V2.2e16d0ba.fill-1200x800.png" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="799" data-original-width="769" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgqWzokueNN7qBwMVndXgBGe9G2WHbu6IUhZAcRRIaJc6-M2t3_V0DrShZ1dowEmsqdL73ss6mZqWtfoh9hiSDaKAUxL4MoVrRjM6LMBVU0_vWs_7_MDGrmoDxH0jC7kD2ImlxAbkJ4f8/s320/TNY19_Website_Hero_V2.2e16d0ba.fill-1200x800.png" width="307" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://www.tonyawards.com/news/tony-awards-eligibility-for-2019-part-4/">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Wielkimi krokami zbliża się tegoroczna gala rozdania Nagród Tony - odbędzie się ona już 9 czerwca (w naszej strefie czasowej będzie to 10 czerwca między 2:00 a 5:00 w nocy). Jest to wydarzenie, które z uwagą śledzą nie tylko Amerykanie, ale również mieszkańcy innych państw świata... w sposób szczególny interesuje ono, oczywiście, fanów musicalu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Choć na co dzień śledzę przede wszystkim musicale wystawiane w Polsce - jakby nie patrzeć, teatr jest sprawą bardzo lokalną, dlatego zamiast kolekcjonować pobieżnie poznane w internecie tytuły, wolę poświęcić czas na dokładne zgłębienie tych, które namacalnie mogę poznać - to jednak właśnie czas rozdania Tony Awards jest dla mnie okazją do tego, by odłożyć na chwilę to, co bliskie i po prostu zainteresować się nowinkami z wielkiego świata. Nie zawsze pokrywa się to z moimi preferencjami, jednak nie ulega wątpliwości, że dzięki tej wielkiej, teatralnej uroczystości, można nie tylko być na czasie, ale zwyczajnie znaleźć tytuł, który się z całego serca pokocha. Dlatego mam twarde postanowienie, aby co roku śledzić rozdania Nagród Tony... i nie mam najmniejszych problemów z jego dotrzymaniem, ponieważ to, co mają do zaoferowania amerykańskie sceny, jest prawdziwą ucztą artystyczną oraz kopalnią niesamowitych historii i przepięknej muzyki. </div>
<div style="text-align: justify;">
Chciałabym, abyśmy przyjrzeli się pięciu musicalom, które zostały nominowane do tej wyjątkowej nagrody w kategorii "najlepszy musical". Każdy z nich otrzymał nominacje również w innych kategoriach, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że mamy do czynienia z pionierami gatunku, które mają nam wiele do zaoferowania - z tym większym zainteresowaniem przyjrzałam im się bliżej, a efekt mojej pracy znajdziecie poniżej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6L94xoFFsnbEP1Dm3P6xB0EDI_e6AEWhIUAgyYjSsKOo96tqR2VUttNow_sWzirXgstgSqFUB9Zlrwi2LqtV0cJ36KESSiuuUi7ueJ0LLsEMQmDzfJCLRYp0tI8LGgM9mKfeMrDd-PU4/s1600/poster_atp-show.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="517" data-original-width="361" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6L94xoFFsnbEP1Dm3P6xB0EDI_e6AEWhIUAgyYjSsKOo96tqR2VUttNow_sWzirXgstgSqFUB9Zlrwi2LqtV0cJ36KESSiuuUi7ueJ0LLsEMQmDzfJCLRYp0tI8LGgM9mKfeMrDd-PU4/s320/poster_atp-show.jpg" width="223" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: x-large;">Ain’t Too Proud</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>musical biograficzny, jukebox</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
libretto: <b>Dominique Morisseau</b></div>
<div style="text-align: justify;">
muzyka i teksty piosenek: <b>The Temptations</b></div>
<div style="text-align: justify;">
reżyseria: <b>Des McAnuff</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Historia słynnego muzyka lub zespołu muzycznego, opowiedziana za pomocą jego własnych, znanych na całym świecie utworów? Myślę, że jest to jeden z najprostszych pomysłów na musical - ponieważ piosenki, jak i historię mamy podane praktycznie na tacy - i paradoksalnie jeden z najtrudniejszych. Jukebox narzuca swoim twórcom o wiele większą odpowiedzialność, niż klasyczny musical, ponieważ zazwyczaj korzysta z dzieł, które już posiadają swoje miejsce w kulturze i które mają swoich wiernych fanów, niekoniecznie otwartych na nowe, muzyczne wykonania. Jednocześnie jest to gatunek, który nie zawsze wpisuje się w gusta miłośników musicalu... Pół biedy, jeśli istniejące utwory są potraktowane nieco swobodniej i w dziele udaje się wyodrębnić leitmotiv, stworzyć instrumentalną uwerturę, wyeksponować utwór przewodni oraz stworzyć przynajmniej jedną repryzę. Jednak, gdy mamy do czynienia z podręcznikową "szafą grającą", charakter przedstawienia zmienia się diametralnie - a jednak ten nurt od wielu lat cieszy się niesłabnącą popularnością. W przypadku pierwszego kandydata do tegorocznej Nagrody Tony - którego pełny tytuł brzmi "Ain't Too Proud - The Life and Times of The Temptations" - jest to, wnioskując po znalezionych w sieci informacjach, czysta biografia amerykańskiego zespołu tworzącego w granicach stylów R&B, soul i funk. Na stronie internetowej poświęconej Broadwayowi czytamy opis produkcji: "Pięciu facetów. Jedno marzenie. I brzmienie, które odmieniło historię muzyki". Niewątpliwie twórcy postanowili dobrze spożytkować materiał, który wpadł im w ręce, o czym świadczy aż jedenaście nominacji do Tony, praktycznie we wszystkich ważniejszych kategoriach. Myślę, że nic więcej nie trzeba w tym miejscu dodawać, bo aby przekonać się, czy dzieło jest czymś, co chcielibyśmy zobaczyć na Broadwayu, warto przede wszystkim zainteresować się zarówno muzyką, jak i historią zespołu The Temptations. Nie zaszkodzi również podejrzeć, jak przeboje, wśród których najstarsze pamiętają lata 60-te, prezentują się we współczesnych, broadwayowskich aranżacjach... oraz w wykonaniu pięciu niezwykłych, wspaniale tańczących i śpiewających mężczyzn.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/3buQoNkYE3s/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/3buQoNkYE3s?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEje7Li4pk4Lq8oe3oH-xuTLFwMkjmwBI6sEK9h9g8ZUp2fcvnr1vJ9dlsJ-k4U1H6uAVvG5Ip5PufACH-7R1E_oS3XUXzQTvjtZ7ZFNeLmmnCEvZKSc0rQUYPqluFojAAFvwaC_-vwSFwU/s1600/220px-Beetlejuice_The_Musical_artwork.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="346" data-original-width="220" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEje7Li4pk4Lq8oe3oH-xuTLFwMkjmwBI6sEK9h9g8ZUp2fcvnr1vJ9dlsJ-k4U1H6uAVvG5Ip5PufACH-7R1E_oS3XUXzQTvjtZ7ZFNeLmmnCEvZKSc0rQUYPqluFojAAFvwaC_-vwSFwU/s320/220px-Beetlejuice_The_Musical_artwork.jpg" width="203" /></a><span style="font-size: x-large;"><b>Beetlejuice</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>musical na podstawie filmu</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
libretto: <b>Scott Brown</b>, <b>Anthony King</b></div>
<div style="text-align: justify;">
muzyka i teksty piosenek: <b>Eddie Perfect</b></div>
<div style="text-align: justify;">
reżyseria: <b>Alex Timbers</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zapewne część osób urodzonych w latach 80-tych i 90-tych pamięta Żukosoczka - ja się do nich zaliczam. I choć dzisiaj wiem, że najpierwszą produkcją w tym uniwersum był film Tima Burtona "Sok z żuka", to właśnie dzięki kreskówce mam pewien obraz tego, co czekałoby mnie na broadwayowskiej widowni. Bo kolejny kandydat do nagrody Tony, "Beetlejuice", opowiada właśnie o świecie pełnym trupów, robactwa... i czarnego humoru.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pewne małżeństwo ginie w wypadku samochodowym. Lecz nie to jest największym problemem... Samo nieżycie nie byłoby dla kochającej się pary duchów aż tak nie do zniesienia, gdyby nie fakt, że do ich domu wprowadza się nowa rodzina. Zmarli postanawiają odzyskać swoją własność i decydują się skorzystać z usług profesjonalisty - bio-egzorcysty Beetlejuice'a.</div>
<div style="text-align: justify;">
Estetyka tej historii raczej nie przypadnie do gustu każdemu - sprawia ona wrażenie, jakby była połączeniem najmroczniejszych elementów "Rodziny Addamsów", "Sweeney'ego Todda" i "The Rocky Horror Picture Show". Ale, oczywiście, trudno jest oceniać dzieło, mając do dyspozycji tylko recenzje w internecie, kilka filmików i wspomnienie nieco odrażającej kreskówki sprzed trzydziestu lat. "Beetlejuice", które zdobyło aż osiem nominacji do Tony, może być doskonałą propozycją na lekkie i przyjemne spotkanie z teatrem, a jego ścieżka dźwiękowa okazuje się genialnie oddawać mroczną atmosferę świata znajdującego się sześć stóp pod ziemią. I pomimo, iż tego typu estetyka niekoniecznie należy do moich ulubionych, ten musical obejrzałabym zdecydowanie chętniej, niż "Ain't Too Proud".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/lpPB6xEiI_s/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/lpPB6xEiI_s?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrsJj00KKg6-vaFrP5M46HkP4_BGkI2kA3VSn0KG4xZjsDrLs8B43O5Jh-Tm_9FrSgOF-egEUAYxmYMh4GoP5p1D65vrqh52kcpArLHT9x6uD4SM8TR7rRMnHElaPd7KZbz94iTBf71qY/s1600/blog.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="606" data-original-width="432" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrsJj00KKg6-vaFrP5M46HkP4_BGkI2kA3VSn0KG4xZjsDrLs8B43O5Jh-Tm_9FrSgOF-egEUAYxmYMh4GoP5p1D65vrqh52kcpArLHT9x6uD4SM8TR7rRMnHElaPd7KZbz94iTBf71qY/s320/blog.jpg" width="228" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://saidialhady.com/image/hadestown-broadway-recording/11/off-broadway-review-hadestown--variety">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-large;"><b>Hadestown</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>musical na podstawie folk opery</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
libretto: <b>Anaïs Mitchell</b></div>
<div style="text-align: justify;">
muzyka i teksty piosenek: <b>Anaïs Mitchell</b></div>
<div style="text-align: justify;">
reżyseria: <b>Rachel Chavkin</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszą rzeczą, która uderzyła mnie, gdy zainteresowałam się tematem tego musicalu, było wszechobecne nazwisko Anaïs Mitchell. Myślę, że o tej osobie jeszcze niejednokrotnie usłyszymy, ponieważ dłuższe śledztwo pozwoliło mi przekonać się, że jest to młoda i najwyraźniej bardzo zdolna Amerykanka, spod której ręki wychodzą zarówno libretta, jak i muzyka oraz teksty piosenek. Anaïs Mitchell pisze, śpiewa, gra na kilku instrumentach... i pewnie długo by jeszcze wymieniać. Jej styl jest połączeniem przede wszystkim muzyki country oraz amerykańskiego folku - i w takim duchu stworzony został musical "Hadestown". Który, co jest bardzo ciekawe, ewoluował z dzieła Anaïs Mitchell z 2010 roku, które było albumem koncepcyjnym w stylu folk opera.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sam tytuł "Hadestown" raczej pozwala spodziewać się nawiązań do mitologii greckiej, a po zapoznaniu się z tematem praktycznie otrzymujemy odpowiedź na temat ogólnego zarysu fabuły: jest to kolejna adaptacja mitu o Orfeuszu i Eurydyce. Temat trudno jest nazwać oryginalnym, jednak trzynaście nominacji do Nagrody Tony mówi samo za siebie: jest to zupełnie nowe, odświeżone spojrzenie na tę znaną od tysięcy lat historię, które doskonale koresponduje z oczekiwaniami współczesnych widzów. Takie wnioski daje również materiał wideo, który umieszczam poniżej. I moim zdaniem wyraźna współczesność dzieła, choć przeplatana folkowymi brzmieniami, jest nie tylko odpowiedzią na oczekiwania widzów - to również kwestia osadzenia w tych starożytnych, mitycznych realiach sytuacji, które w dzisiejszych czasach są doskonale znane, a ukazane w tamtej perspektywie, niesamowicie odświeżają i przybliżają nam coś, co do tej pory kojarzyliśmy z nudnymi lekcjami polskiego, a w najlepszym przypadku - z humorystyczną operetką Offenbacha.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/uWDwy2lAFFo/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/uWDwy2lAFFo?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBZTAlpOTn3kcfNz07I3eb8-bS_4Axluj8KndT31Rifv2WXtMGDguvFOQ1lRTDQvTaC7gzNFE6wBHEW38k9UAY-08_UF6Z0AB0Y9RXXOeSk-GHWgoGbShImT2giFWujIybNfHeqGKz05I/s1600/the-prom-a-new-musical-original-broadway-cast-recording-w-iext53766553.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="350" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBZTAlpOTn3kcfNz07I3eb8-bS_4Axluj8KndT31Rifv2WXtMGDguvFOQ1lRTDQvTaC7gzNFE6wBHEW38k9UAY-08_UF6Z0AB0Y9RXXOeSk-GHWgoGbShImT2giFWujIybNfHeqGKz05I/s320/the-prom-a-new-musical-original-broadway-cast-recording-w-iext53766553.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://www.empik.com/the-prom-a-new-musical-original-broadway-cast-recording,p1220785661,ebooki-i-mp3-p">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-large;"><b>The Prom</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>oryginalny musical Jacka Viertela</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
libretto: <b>Bob Martin</b>, <b>Chad Beguelin</b></div>
<div style="text-align: justify;">
muzyka: <b>Matthew Sklar</b></div>
<div style="text-align: justify;">
teksty piosenek: <b>Chad Beguelin</b></div>
<div style="text-align: justify;">
reżyseria: <b>Casey Nicholaw</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rzadko zdarza się, że musicale są dziełem w pełni oryginalnym. Odnoszę wrażenie, że ostatnio jest to niemalże wpisane w ich definicję, by opowiadać o czymś, co już kiedyś funkcjonowało w innej postaci. Oczywiście, nie jest to reguła, jednak odkąd spadła popularność musicali ekranowych, zaczęto tworzyć dzieła, które są albo adaptacjami, albo biografiami, albo jukeboxami. Zerkam sobie właśnie na ścianę przed moim biurkiem, którą mam wytapetowaną ulotkami musicalowymi - i znajduję potwierdzenie swoich słów. "Bulwar Zachodzącego Słońca" to musical na podstawie filmu Billy'ego Wildera. "Niedziela w Parku z Georgem" - to z kolei dramat muzyczny inspirowany obrazem oraz biografią Georgesa Seurata. "Les Misérables" - adaptacja dzieła Victora Hugo. "Król Rozrywki" - inspiracja biografią P. T. Barnuma. "Upiór w Operze" - na podstawie powieści Gastona Lerouxa. "Kiss me, Kate" - backstage musical z fragmentami "Poskromienia Złośnicy" Szekspira. "Doktor Żywago" - na podstawie powieści Borisa Pasternaka. "Chicago" - adaptacja sztuki Maurine Dallas Watkins, która z kolei była inspirowana autentycznym procesem. "Twist and Shout" - jukebox. "Jesus Christ Superstar" - opowieść o ostatnich dniach życia Jezusa Chrystusa. "Billy Elliot" - musical inspirowany filmem. I na dokładkę "Rent", na który zerknęłam z pewną nadzieją, a który okazał się być uwspółcześnioną wersją opery Giacomo Pucciniego "Cyganeria".</div>
<div style="text-align: justify;">
Konkluzją tego mojego przydługiego wstępu jest fakt, iż nie ma na świecie drugiego tak nieoryginalnego gatunku, jak musical - a jednak "The Prom" takim właśnie musicalem jest. Akcja kręci się tu wokół słynnych artystów, którzy dowiadują się, że w pewnej konserwatywnej miejscowości uczennica szkoły średniej nie może wybrać się na bal szkolny ze swoją drugą połówką, ponieważ jest to osoba tej samej płci. Artyści postanawiają udać się tam i wesprzeć młodą lesbijkę, jednocześnie mając nadzieję na ponowny rozkwit swojej kariery.</div>
<div style="text-align: justify;">
Musical, choć posiada bardzo znaczący wątek LGBT (który sam w sobie staje się nurtem w sztuce i kojarzony jest raczej z poważną formą), sprzedaje się jako komedię, a jego ścieżka dźwiękowa jest lekka i bardzo energetyczna. Jednocześnie znajdują się w nim elementy musicalu typu backstage - bohaterowie występują na Broadwayu, pojawia się nawet osoba grająca w "Chicago" i marząca o roli Roxie Hart. Myślę, że taka lekka, humorystyczna forma (która przebija się choćby z materiału, który umieszczam poniżej) bardzo fajnie sprawdza się w tematyce związków jednopłciowych i jest miła w odbiorze, bez względu na poglądy widza. Można nawet zaryzykować stwierdzenie - jest oswajająca z tematem, który przecież budzi bardzo skrajne emocje. Myślę, że skoro wszyscy żyjemy w jednym społeczeństwie, powinniśmy szanować siebie nawzajem, a taki uśmiechnięty i bardzo ludzki wizerunek osób homoseksualnych jest, myślę, bardzo potrzebny nam wszystkim... bez względu na to, którą stronę barykady zajmujemy z naszymi poglądami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Trudno mi powiedzieć, czy wybrałabym się specjalnie na ten musical na Broadway, jednak cieszę się, że dowiedziałam się o jego istnieniu i na pewno będę z dużym zainteresowaniem śledzić jego dalsze losy. Póki co trzymam kciuki za jego sześć nominacji do Nagród Tony!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/URukHjsVRu8/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/URukHjsVRu8?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhau92HMq_2KPnGbqPo8GW5Uyhg7UvKl06Tp3ygVhBstZy54b75lkiuYES_lNtLaA1DrwGE-q8QY1-QjxS1wsTufXeyyGzbi0KhyphenhyphenlwkwNbn-cAQqc9d7yIXUKictbW-xwGqX02o-bsN9c/s1600/107903-19.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="355" data-original-width="230" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhau92HMq_2KPnGbqPo8GW5Uyhg7UvKl06Tp3ygVhBstZy54b75lkiuYES_lNtLaA1DrwGE-q8QY1-QjxS1wsTufXeyyGzbi0KhyphenhyphenlwkwNbn-cAQqc9d7yIXUKictbW-xwGqX02o-bsN9c/s320/107903-19.jpg" width="207" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://www.broadway.com/shows/tootsie/">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-large;"><b>Tootsie</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>musical na podstawie filmu</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
libretto: <b>Robert Horn</b></div>
<div style="text-align: justify;">
muzyka i teksty piosenek: <b>David Yazbek</b></div>
<div style="text-align: justify;">
reżyseria: <b>Dave Solomon</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Patrząc na listę realizatorów, od razu rzuca mi się w oczy nazwisko Davida Yazbeka, który już w zeszłym roku zaprezentował się na gali rozdania Nagród Tony z innym swoim musicalem na podstawie filmu, "The Band's Visit". Tym razem postanowił wziąć na warsztat komedię z 1982 roku o tym samym tytule... i z miejsce doczekał się ogromnego uznania widzów oraz krytyków. W końcu dziesięć nominacji do Tony nie wzięło się znikąd... a nie są to jedyne nagrody, które ten musical może otrzymać na tegorocznych rozdaniach: na stronie Wikipedii naliczyłam... trzydzieści dwie nominacje. Wydaje się, że wszelkie rekomendacje oraz dalsze badanie tematu są tu całkowicie zbędne, ja jednak sięgnę po więcej informacji z czystej ciekawości.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mamy tu historię aktora, który od dawna bezskutecznie stara się znaleźć pracę. W końcu udaje mu się dostać angaż w operze mydlanej, z tym, że jako... kobieta. Szybko staje się sławny, ale nikt nie zna jego prawdziwej tożsamości - wszystko jest w porządku, dopóki nie poznaje on pewnej kobiety, w której się zakochuje. Fabuła wydaje się aż do bólu materiałem na typową, amerykańską komedię... Jednak szybkie spojrzenie na zwiastun musicalu (który wklejam poniżej) kazało mi natychmiast uwierzyć, że te trzydzieści dwie nominacje są jak najbardziej zasłużone... a jeszcze zanim trailer dobiegł końca, sprawdziłam obsadę i raz na zawsze zakodowałam sobie w pamięci nazwisko: Santino Fontana. Osobiście przepadam za zabiegiem, w którym role kobiece są grane przez mężczyzn i odwrotnie (mistrzostwem są dla mnie kreacje Malfoya i Umbridge w "A Very Potter Musical"), jednak gdy artysta jest tak dobry, że zamiast efektu komediowego otrzymujemy realne złudzenie oglądania płci przeciwnej - opieram moją opadłą szczękę na kolanach i oglądam, zahipnotyzowana jak króliczek miniaturka. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jestem szczerze zachwycona tym, co do tej pory udało mi się zobaczyć i mam cichą nadzieję, że kiedyś poznam ten musical w pełnej okazałości. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/NYGYbgC4BTs/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/NYGYbgC4BTs?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Broadway, choć jest tak daleko, ten jeden raz w roku staje mi się o wiele bliższy. Cudownie jest móc podglądać mistrzów gatunku i znajdować coraz to nowe ścieżki dźwiękowe, których obsesyjnie będzie się słuchać w nadchodzących tygodniach... Po prostu - musicalu nigdy za wiele! Choć tegoroczne Nagrody Tony jeszcze nie zostały rozdane, ja już nie mogę doczekać się dzieł, które ujrzą światło dzienne w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Świat teatru się zmienia - ale wcale nie na gorsze! Udowadniają to powyższe dzieła, z których przynajmniej dwa mam zamiar zaprosić na stałe do mojego życia - Wam również życzę, abyście na tej liście pięciu potencjalnie najlepszych musicali roku 2019, znaleźli coś dla siebie!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>BIBLIOGRAFIA</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Ain’t Too Proud:</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<ol>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>Ain't Too Proud (musical)</i>, w: https://en.wikipedia.org/wiki/Ain%27t_Too_Proud_(musical), dostęp: 01.05.2019.</span></li>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>The Temptations</i>, w: https://en.wikipedia.org/wiki/The_Temptations, dostęp: 01.05.2019.</span></li>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>AIN’T TOO PROUD – THE LIFE AND TIMES OF THE TEMPTATIONS TICKETS & INFORMATION, w: </i>https://broadwaydirect.com/show/aint-too-proud/, dostęp: 01.05.2019.</span></li>
</ol>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><b>Beetlejuice: </b></span></div>
<div>
<ol>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>BEETLEJUICE TICKETS & INFORMATION</i>, w: https://broadwaydirect.com/show/beetlejuice/, dostęp: 01.05.2019.</span></li>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>Beetlejuice (musical)</i>, w: https://en.wikipedia.org/wiki/Beetlejuice_(musical), dostęp: 01.05.2019.</span></li>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>Sok z żuka (1988)</i>, w: https://www.filmweb.pl/film/Sok+z+%C5%BCuka-1988-9641, dostęp: 01.05.2019.</span></li>
</ol>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><b>Hadestown:</b></span></div>
</div>
<div>
<ol>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>Hadestown (musical)</i>, w: https://en.wikipedia.org/wiki/Hadestown_(musical), dostęp: 02.05.2019.</span></li>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>Anaïs Mitchell</i>, w: https://en.wikipedia.org/wiki/Ana%C3%AFs_Mitchell, dostęp: 02.05.2019.</span></li>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>HADESTOWN TICKETS & INFORMATION</i>, w: https://broadwaydirect.com/show/hadestown/ dostęp: 02.05.2019.</span></li>
</ol>
<div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><b>The Prom:</b></span></div>
</div>
<div>
<ol>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>The Prom (musical)</i>, w: https://en.wikipedia.org/wiki/The_Prom_(musical), dostęp: 02.05.2019.</span></li>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>THE PROM TICKETS & INFORMATION</i>, w: https://broadwaydirect.com/show/the-prom/, dostęp: 02.05.2019.</span></li>
</ol>
<div>
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Tootsie:</span></b></div>
</div>
<div>
<ol>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>Tootsie (musical)</i>, w: https://en.wikipedia.org/wiki/Tootsie_(musical), dostęp: 02.05.2019.</span></li>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>TOOTSIE TICKETS & INFORMATION</i>, w: https://broadwaydirect.com/show/tootsie/, dostęp: 02.05.2019.</span></li>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>Tootsie (1982)</i>, w: https://www.filmweb.pl/film/Tootsie-1982-1043, dostęp: 02.05.2019.</span></li>
<li><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i>David Yazbek</i>, w: https://en.wikipedia.org/wiki/David_Yazbek, dostęp: 02.05.2019.</span></li>
</ol>
</div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4909166092479763039.post-25543875358033694242019-04-18T22:00:00.003+02:002023-11-30T14:37:27.400+01:00"Jesus Christ Superstar" - dzieło kontrowersyjne, czy religijne?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_1rINlEPXvHVYQlOa41OQ_tYT_Rsaljq6O3XnqR-dRHKmZaNXBYFamBsivCMC0UDsaL-HFQz1qI0Cm7JXVWWpSEm750psd-hAv1DjmCyon1WdjySeE0PyNTzCcZN-_fQWqtpx1aRfQqY/s1600/71K2v8NeePL._SX466_.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="459" data-original-width="466" height="315" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_1rINlEPXvHVYQlOa41OQ_tYT_Rsaljq6O3XnqR-dRHKmZaNXBYFamBsivCMC0UDsaL-HFQz1qI0Cm7JXVWWpSEm750psd-hAv1DjmCyon1WdjySeE0PyNTzCcZN-_fQWqtpx1aRfQqY/s320/71K2v8NeePL._SX466_.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
"Jesus Christ Superstar" to musical, o którym zapewne od początku wiadomo było, że wzbudzi wiele kontrowersji. Być może przyczyną części z nich jest fakt, że historia życia Chrystusa w świadomości wielu chrześcijan należy do sfery sacrum, a wszelkie próby wyciągnięcia z niej tego, co przez wieki pozostawało raczej na uboczu, to bluźnierstwo i atak na instytucję Kościoła. Tymczasem prawda jest taka, że każdy zinterpretuje to dzieło zgodnie ze swoją wiedzą i przekonaniami i dla jednych będzie to fantastyczne przeżycie duchowe, a dla innych coś kompletnie obcego, co ani trochę nie współgra z atmosferą świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Jednak osobiste przeżycia, a zarzucanie musicalowi obrażania wartości chrześcijańskich to dwie zupełnie różne kwestie i warto umieć odróżnić jedną od drugiej. Może w tym pomóc chłodne i obiektywne przeanalizowanie dzieła Webbera i Rice'a oraz zestawienie go z oficjalną nauką Kościoła.<br />
Zanim poznałam musical "Jesus Christ Superstar", słyszałam wiele nieprzychylnych opinii na jego temat - na ich czele znajdowały się głosy odnośnie niestosownej formy oraz grzesznej relacji Jezusa z Marią Magdaleną. Nigdy jednak nie należałam do osób, które potępiają coś, zanim osobiście przekonają się, że mają ku temu powody. Postanowiłam zatem sprawdzić "bluźnierczość" tego dzieła na własnej skórze... i nie znalazłam w nim nic, co w moim odczuciu zasługiwałoby na potępienie. Choć, umówmy się, patrząc na ten musical jako osoba wierząca, część rozwiązań odebrałam jako delikatną prowokację, a zdarzyły się i takie fragmenty, co do których słuszności nie jestem do końca pewna... Jednak należały one zdecydowanie do mniejszości i - co warto zaznaczyć - w żaden sposób nie podważały fundamentów mojej wiary. Oczywiście, wszystko zależy od inscenizacji, jednak dzieło w swojej najczystszej postaci nie wyklucza, ani nie obraża żadnego dogmatu wiary chrześcijańskiej. Powiedziałabym, mało tego - odpowiednio zrealizowane, może stać się niezwykłym, religijnym przeżyciem, ponieważ cały czas mówimy o historii ostatnich siedmiu dni życia Jezusa Chrystusa. </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;"> Chciałabym w tym wpisie zmierzyć się z opinią, że musical "Jesus Christ Superstar" jest dziełem kontrowersyjnym. I mam nadzieję, że będzie to początek dłuższej i bardzo ciekawej dyskusji - w końcu temat należy do tych bardziej złożonych i w dużej mierze zależy od poglądów każdego widza. Tymczasem przedstawię w kilku punktach najczęściej spotykane przeze mnie sporne kwestie i postaram się do każdej z nich ustosunkować.</span><br />
<span style="text-align: start;"><br /></span>
<span style="text-align: start;"><br /></span>
<br />
<h4>
</h4>
<h3 style="text-align: center;">
Zarzut 1<br /><span style="font-size: large;"><i>Muzyka rockowa</i></span></h3>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-weight: 400;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-weight: 400;">To, że pewne gatunki muzyczne łączone są ze stereotypowym wizerunkiem niektórych grup społecznych, nie jest niczym nowym ani zadziwiającym. I tak właśnie historia Jezusa Chrystusa, ubrana w ramy muzyki rockowej, której wykonawcy nie zawsze cieszą się dobrą sławą, prezentuje się jak jeden wielki, świecący jak neon oksymoron. A gdy doda się do tego otoczkę kultury hippisowskiej (w której duchu dzieło powstało), bynajmniej nie słynącej z pokory, czy wstrzemięźliwości seksualnej, można się tylko złapać za głowę. Jednak w tym momencie chyba warto zastanowić się, czy gatunek muzyczny faktycznie może być zły sam w sobie - moim zdaniem nie. Dla uzasadnienia mojego stanowiska posłużę się cytatem słynnego polskiego biblisty, księdza Wojciecha Węgrzyniaka: "</span><span style="font-weight: 400;">Twierdzenie, że zło istnieje w materii jest mega heretyckie, bo to jest czysty dualizm a nie wiara w to, że jest jeden Bóg i wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre. Jeśli ktoś nie umie rozróżniać złego używania rzeczy od samych rzeczy, to powinien całe życie chodzić z opiekunem</span><span style="font-weight: 400;">". Skoro więc ten (i nie tylko ten) autorytet Kościoła uspokaja, że rzeczy, a więc również muzyka rockowa, same w sobie złe nie są - tak, jak posiadanie w domu noża nie czyni z nas morderców - to warto zakopać poruszany argument głęboko pod ziemią i raczej odpowiedzieć sobie na pytanie, czy taka forma muzyczna jest po prostu dla nas interesująca. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-weight: 400;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<h3 style="text-align: center;">
Zarzut 2<br /><span style="font-size: large;"><i>Uwspółcześnienie Historii Zbawienia</i></span></h3>
<div>
<br /></div>
<div>
Musical "Jesus Christ Superstar" miał swoją światową prapremierę w 1971 roku, a wcześniej funkcjonował jako album koncepcyjny. Już wtedy, pomimo zachowania wielu elementów charakterystycznych dla Bliskiego Wschodu I wieku naszej ery, postanowiono wpleść w wydarzenia Wielkiego Tygodnia elementy świata współczesnego; w najnowszych produkcjach spotykamy się wręcz z używaniem kamer oraz telefonów komórkowych. Zabieg ten momentami może sprawiać wrażenie niedbalstwa realizatorów, a czasami jest po prostu dziwny, jednak z tego pozornego chaosu wyłania się jasny komunikat: historia sprzed dwóch tysięcy lat zostaje ukazana w naszym współczesnym świecie.<br />
<br />
Jezus, który przychodzi zbawić świat w XX wieku? Brzmi jak jakaś nowa i zapewne bardzo bluźniercza teoria. No bo przecież wcale tak nie było: Jezus żył w I wieku naszej ery i to jest fakt, z którym się nie dyskutuje. Ale czy "Jesus Christ Superstar" powstało jako dokument historyczny, który sprzedaje nam fakty, czy może raczej jako rządzące się swoimi prawami dzieło sceniczne? To, wbrew pozorom, naprawdę ogromna różnica. Musical jako gatunek, co warto podkreślić, operuje zupełnie innym językiem, niż Biblia, dlatego nie należy go traktować jako nową teorię, a bardziej jak interpretację starej. I, moim zdaniem, wcale nie bluźnierczą. Nie widzę nic strasznego w ukazaniu nam tamtych, kompletnie przebrzmiałych już realiów w oprawie świata, który jest nam o wiele lepiej znany. Po co? Aby lepiej zrozumieć. W podobny sposób pracują przecież zawodowi bibliści: spędzają oni godziny nie tylko na samej lekturze Pisma Świętego, ale też na sięganiu do oryginalnego tekstu oraz na poznawaniu realiów, w których poszczególne fragmenty powstawały. Z tą różnicą, że oni studiują przeszłość, ale cel jest ten sam: odkryć, że świat zmienia się pod względem rozwoju gospodarki, technologii, czy kultury, ale natura ludzka zawsze pozostaje taka sama. Taka uwspółcześniona Historia Zbawienia - do czego nawiązują również kolejne zarzuty - daje nam wspaniałą możliwość odniesienia realiów czasów chrystusowych do naszego własnego życia. Siedząc na widowni, możemy ze zdziwieniem odkryć, jak wiele mamy wspólnego ze świętym Piotrem, z Marią Magdaleną... a nawet z Judaszem.<br />
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<h3 style="text-align: center;">
Zarzut 3<br /><span style="font-size: large;"><i>Kreacja Jezusa na celebrytę</i></span></h3>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Słowo "celebryta", które często pojawia się w kontekście tego "musicalowego" Jezusa, jest nacechowane raczej pejoratywnie, kojarzy się ze skandalami i showbiznesowym wyścigiem szczurów. I trudno się nie zgodzić, że bohater "Jesus Christ Superstar" wyrasta wręcz na tytułową supergwiazdę: ma swoich fanów, budzi ogromne zainteresowanie mediów, posiada nawet swój własny, widowiskowy numer wokalny. Słowem: Chrystus ubrany w skandal i patologię. Ale zastanówmy się przez chwilę... Czy ogromna sława to nie jest tak naprawdę jedyny logiczny skutek działalności, jaką On prowadził? Przemieniał wodę w wino, leczył kaleki i trędowatych, przywracał zmysły, wypędzał demony, wskrzeszał umarłych... Świat dwa tysiące lat temu rządził się takimi samymi prawami przyrody, jak dzisiaj i fakt, że jest sobie pewien facet, którego wystarczy dotknąć i znikają wszelkie choroby, z pewnością niósł się pocztą pantoflową po całym Izraelu. A oliwy do ognia dolewał fakt, iż ten sam facet krytykuje faryzeuszów, wykonuje zakazaną pracę w szabat oraz - o zgrozo - sam siebie nazywa Królem Żydowskim oraz Bogiem! Tak po ludzku rzecz biorąc, Jezus w swoich czasach mógłby zawstydzić niejednego współczesnego nam skandalistę. Pomimo, że Jego nauka jest fundamentem wiary chrześcijańskiej, należy zwrócić uwagę również na to, jak wszystkie te działania odbierane były przez społeczność żydowską: od razu mamy odpowiedź, dlaczego Chrystus został ukrzyżowany. Bluźnierca i czarownik, który do tego wszystkiego jeszcze podkopuje autorytet władzy? W tamtych czasach za mniejsze przewinienia wisiało się na krzyżu.<br />
<br />
Obraz ugrzecznionego, posłusznego Jezusa, który jest serwowany w Kościele, to moim zdaniem uproszczenie, podchodzące nieraz pod spore niedomówienie... Bo Jezus był jednym z największych kozaków, jakich można sobie wyobrazić. Kochającym i wrażliwym... ale jednak posiadającym przeogromną odwagę. Podążanie za Nim bynajmniej nie polega na pokornym klepaniu zdrowasiek... Warto sobie to wszystko uświadomić, zanim zarzuci się musicalowi, że robi z Jezusa kogoś, kim On nie był.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<h3 style="text-align: center;">
Zarzut 4<br /><span style="font-size: large;"><i>"Nieczysta" relacja Jezusa i Marii Magdaleny</i></span></h3>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Jest to jedna z tych rzeczy, których się nie sprawdza, tylko bezmyślnie powtarza i na tej podstawie wyrabia zdanie na temat całego musicalu. Choć trzeba przyznać, że wątek prostytutki nawróconej pod wpływem nauki Chrystusa został poprowadzony w sposób, o którym nigdy nie przeczytamy w Biblii: Maria początkowo przystawia się do Jezusa w jedyny sobie znany sposób, jednak gdy otrzymuje od niego wsparcie i ciepło, platonicznie się w nim zakochuje. W utworze "I don't know how to love him" otrzymujemy dokładny opis wewnętrznych przeżyć, z którego wynika, iż Maria po znalezieniu w Jezusie przyjaciela i obrońcy, przeszła wewnętrzną przemianę: poczuła marność wszystkich swoich poprzednich relacji z mężczyznami i zaczęła się zastanawiać, w jaki sposób powinna kochać Jezusa.<br />
<br />
Utwór "I don't know how to love him" odbieram jako jeden z najbardziej wzruszających momentów musicalu: jest to poszukiwanie odpowiedzi, jak kochać kogoś tak niesamowicie dobrego, kto mnie nie potępił, choć zrobiłam w życiu tyle złych rzeczy. Z jednej strony czuję się brudna i mam ochotę uciekać, bo dobroć tej osoby jest zbyt wspaniała, bym mogła to wytrzymać, ale z drugiej tak bardzo chciałabym pozwolić sobie na tę miłość i iść w nią ze wszystkich sił - nie dla przeżyć erotycznych, ale dla czegoś doskonałego, co da mi tylko obecność przy tej osobie i co sprawi, że w swoim sercu stanę się podobna do niego. Moim zdaniem ataki na ukazanie relacji Marii i Jezusa to poważne nieporozumienie, ponieważ otrzymujemy tu ni mniej, ni więcej, tylko najwierniejszy portret serca, które poszukuje pełnej akceptacji, poczucia bezpieczeństwa oraz czystej, doskonałej miłości - można nawet zaryzykować stwierdzenie, że adresatem tego poszukiwania jest Jezus, ale nie jako mężczyzna, ale jako Syn Boży.<br />
<br />
Warto podkreślić, że w żadnym fragmencie libretta nie znajdujemy nawet sugestii, że między Jezusem a Marią mogłoby dojść do czegoś, do czego w świetle nauki chrześcijańskiej dojść nie powinno. Oczywiście, widziałam i takie inscenizacje, w których sugeruje się, że między tymi bohaterami rodzi się romans, jednak jest to robione bardzo na wyrost i momentami wręcz przeczy temu, o czym mówi musical.<br />
<br />
Jeszcze przy okazji tego tematu, zastanawiałam się nieraz, czy myśl, że Jezus mógłby pokochać Marię w sposób bardziej ludzki, tylko rezygnuje z uczucia na rzecz swojej idei, jest naprawdę taka obrazoburcza. W końcu czytamy w Piśmie Świętym, iż był On do nas "podobny we wszystkim, oprócz grzechu" (który to cytat jest w zasadzie wyczerpującą odpowiedzią na kolejny zarzut pod adresem musicalu: ukazanie Jezusa jako człowieka, a nie Syna Bożego). Jednak jest to temat na dłuższą dyskusję, w której nie powinno zabraknąć rzetelnej wiedzy teologicznej.<br />
<br />
<br />
<br />
<h3 style="text-align: center;">
Zarzut 5<br /><span style="font-size: large;"><i>Ukazanie Judasza z ludzką twarzą</i></span></h3>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Z całą pewnością to, czego dopuścił się Judasz, w pełni zasługuje na nadanie mu łatki głównego chrześcijańskiego "antagonisty": zdradził on Jezusa Chrystusa. Zanim jednak wrzuci się tę postać do wąskiej szufladki, warto choćby przez ciekawość przyjrzeć się jego sylwetce psychologicznej. W końcu nie był on demonem z piekieł, a człowiekiem takim samym, jak my wszyscy, w dodatku przez długi czas pozostającym w bliskiej relacji z Jezusem. Oczywiście, należy uważać z nadmiernym usprawiedliwianiem - zdrada na zawsze pozostanie zdradą - ale z drugiej strony tylko Pan Bóg wie, co się wydarzyło w sercu Judasza. Faktem jest, iż był on prawą ręką Jezusa - w Piśmie Świętym znajdujemy potwierdzenie tej tezy, która pojawiła się w utworze "Heaven on their minds": "miał pieczę nad trzosem" (J 13). Wszystko, co działo się w tamtych czasach, miało swoje racjonalne uzasadnienie, więc jeśli Judasz często wchodził w rolę asystenta Jezusa, to dlatego, że sobie na to zapracował, a nie, by jego zdrada była bardziej spektakularna.<br />
<br />
Judasz to postać, która w musicalu reprezentuje pewien sposób postrzegania chrześcijaństwa. Można powiedzieć, przedstawia schemat przyczynowo-skutkowy, który z równą skutecznością mógł funkcjonować zarówno w jego czasach, jak i naszych. Bardzo kojarzy mi się on z ziarnem, które wpada między ciernie, które zostało opisane w przypowieści o siewcy (Mt 13,1-8). Wiarę Judasza zagłusza troska o doczesne sprawy i finalnie to właśnie ta troska stała się przyczyną jego śmierci: w kluczowym momencie mężczyźnie zabrakło wiary w to, że Bóg może mu jego grzech wybaczyć. Gdy słyszymy repryzę utworu "I don't know how to love him", przez chwilę czujemy pełną miłości obecność Jezusa - wewnętrzna walka Judasza jest tu naprawdę niesamowicie przedstawiona przez muzykę. Walka ta finalnie zostaje przegrana, gdy Judasz obwinia za wszystko Boga, jednocześnie zawiązując sobie pętlę na szyi. Wygrało przywiązanie do świata, który za taką zbrodnię wymierzyłby najsurowszą karę - i co zresztą robi aż po dzień dzisiejszy.<br />
<br />
Gdy oglądam ten musical, postać Judasza dostarcza mi nie tylko mnóstwa głębokich emocji, ale też refleksji na temat wiary. Ja osobiście nie widzę w uczłowieczeniu tej postaci żadnego bluźnierstwa, mało tego - czuję, że to właśnie ona pomaga mi spojrzeć nieco bardziej krytycznie na moje przywiązanie do spraw tego świata - co samo w sobie nie jest niczym złym, ale co czasem może pójść trochę za daleko.<br />
<br />
<br />
<h3 style="text-align: center;">
Zarzut 6<br /><span style="font-size: large;"><i>Prześmiewcze utwory</i></span></h3>
<div>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
Na ich czele znajdują się "Superstar" oraz utwór Heroda, a pozostałe - jak na przykład "Heaven on their minds", czy scena w świątyni - dzielnie depczą im po piętach. I oczywiście, padają tu mocne słowa, które w duchu nauki chrześcijańskiej ocierają się o bluźnierstwo. Tyle, że trudno jest mi wyobrazić sobie musical opowiadający tak złożoną i ciężką emocjonalnie historię, w której nie pojawiałyby się głosy obu stron. Głosy, które nie są atakami - to genialne i niezwykle trafne portrety ludzkich słabości, w których każdy z nas może znaleźć swoje własne odbicie. Udawanie, że te słabości nie istnieją, to czysta hipokryzja: każdy z nas może odnaleźć w sobie cząstkę borykającą się z dylematami, które te utwory opisują. Choćby <i><b>Heaven on their minds</b></i> jest obrazem troski o rzeczy doczesne, nawet kosztem przyjętych ideałów. Z kolei <i><b>This Jesus must die</b></i> to portret ludzi, którzy dla osiągnięcia własnych celów wykorzystują prawo i naukę. Gdy zaś spojrzymy na piosenkę Heroda, <i><b>Try it and see</b></i>, możemy zobaczyć jedynie śmieszność człowieka wystawiającego Boga na próbę. Natomiast lawina pytań o sens życia i śmierci Chrystusa w utworze <i><b>Superstar</b></i> jest pewnego rodzaju kompresją tego wszystkiego, co widzieliśmy wcześniej - szaleństwo tego utworu mi osobiście kojarzy się z czymś w rodzaju halucynacji, jakich Jezus mógł doświadczać w agonii. Być może nie zawsze jest to dobrze widoczne, ale jednak nigdy się nie zdarzyło, bym wyszła ze spektaklu "Jesus Christ Superstar" z poczuciem, że za choćby jeden z prezentowanych tutaj utworów ich autorzy powinni otrzymać ekskomunikę.</div>
<div>
<span style="font-size: large;"><i><br /></i></span>
<span style="font-size: large;"><i><br /></i></span></div>
<h3 style="text-align: center;">
Zarzut 7<br /><span style="font-size: large;"><i>Historia kończąca się śmiercią Jezusa</i></span></h3>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Historia Zbawienia bez zmartwychwstania Chrystusa nie ma kompletnie sensu - i tu naprawdę trudno się nie zgodzić. Ale zauważmy, że nie tylko musical "Jesus Christ Superstar" prezentuje ją w takiej formie... Popatrzmy chociażby na coś, co jest dobrze znane tradycji chrześcijańskiej: nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Moim zdaniem, rezygnując z ukazania momentu zmartwychwstania, wcale nie udajemy, że go nie było, ponieważ zatrzymując się na śmierci Jezusa, umożliwiamy sobie odpowiednie przeżywanie tego, co stało się dwa tysiące lat temu. I tak samo dzieje się w teatrze. Ta historia wcale się nie kończy - ona się urywa. Muzyka, która przez ostatnie kilkanaście minut prowadziła nas drogą naprawdę gwałtownych emocji, nagle pozwala nam złapać oddech i wzbudza gwałtowne uczucie żałoby. Nie ma tu puenty - jest tylko żałoba.<br />
<br />
Zastanawiam się, czy ta historia potrafiłaby zachować swój refleksyjny wydźwięk, gdyby kończyła się radosnym Alleluja? W sumie tu pojawia się jeden trochę nieprzemyślany element, a mianowicie: ukłony, podczas których zazwyczaj wykonuje się repryzę utworu "Hosanna". Naprawdę szkoda, że nie zostawia się widzów z tym odczuciem gwałtownie urwanej opowieści, tak, by mogli dokończyć ją sobie sami we własnych sercach. Myślę, że bez względu na to, czy jest się osobą wierzącą, czy nie, właśnie dzięki tym ostatnim minutom spektaklu przeżywa się głębokie, emocjonalne oczyszczenie, którego nie powinno burzyć przeżywanie po raz kolejny tych weselszych części spektaklu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<br />
Musical "Jesus Christ Superstar", choć budzi wiele emocji, często skrajnych, jest tak naprawdę dziełem dogłębnym i bardzo wartościowym. Praca, jaką włożyłam w zbadanie zagadnienia jego "bluźnierczości" pozwoliła mi tylko utwierdzić się w przekonaniu, że nie tylko nie ma w nim nic, co mogłoby godzić w uczucia chrześcijan - ale, że jest to wręcz dzieło, które może pomóc lepiej zrozumieć i przeżyć to, co znamy z nauki Kościoła. Komu więc polecam ten musical? Bez wahania odpowiadam: wszystkim. Bo nawet, jeśli ktoś nie odkryje w nim nic, co miałoby dla niego znaczenie w kwestii duchowych przeżyć, na pewno znajdzie genialne, dobrze skrojone i konsekwentne dzieło, z którym warto się zapoznać dla samych jego walorów artystycznych. Nie bez powodu na widowniach wszystkich wystawień tego musicalu na świecie pojawiają się ludzie bez względu na wyznawaną wiarę - siła muzyki Andrew Lloyda Webbera oraz niezwykle trafne portrety psychologiczne stworzone przez Tima Rice'a to wartości, które zasługują na uwagę same w sobie.</div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/10155453797764299373noreply@blogger.com10